Ratunku, punkty atakują!

W szkołach zyskuje popularność horrendalny pomysł: przyznawania punktów za zachowanie.

02.03.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. CORBIS
/ Fot. CORBIS

Psychologowie w dwóch zespołach przedszkolnych ofiarowali dzieciom materiały plastyczne i pozwolili cieszyć się do woli twórczymi możliwościami. W jednej z grup pożegnali się po wszystkim grzecznie i poszli, w drugiej wręczyli dzieciom medale. Po pewnym czasie wrócili do tych samych maluchów, znów z furą kredek i farb. Dzieci z pierwszej grupy z miejsca raźno wzięły się do roboty, te z drugiej zapytały: a będą medale? Kiedy badacze oświadczyli, że tym razem nie będzie, dzieci odmówiły malowania.

Nic bez nagrody

To jeden z bardziej znanych eksperymentów w dziedzinie psychologii motywacji. Pokazuje, jak mają się do siebie motywacja wewnętrzna (robię coś, bo mnie to bawi albo chcę poprawić swoje kompetencje) i motywacja zewnętrzna (robię coś dla nagrody). Otóż silna motywacja zewnętrzna podminowuje motywację wewnętrzną, osłabia ją, a wreszcie unicestwia. To dlatego uczniowie potrafią odmówić sobie najciekawszej pracy, jeśli „nie jest na ocenę”. Ich naturalna skłonność została już podminowana: na początku edukacji przez „chmurki” i „słoneczka” (choć i tu zdarzają się tradycyjne oceny), a w klasach starszych przez nieskrywane już w pogodowych metaforach gołe stopnie.

Debata o ocenianiu w szkole ciągle jeszcze przed nami, choć coraz bliżej (warto zapoznać się z działaniami koalicji „Dziecko bez stopni”). Będzie to w jakimś stopniu rozmowa wewnątrz stanu nauczycielskiego, choć – da Bóg – nie tylko.

Wspólne wychowywanie

Jest jednak dziedzina, gdzie głos rodziców i nauczycieli jest równie ważny, a i głosu nawet najmłodszych uczniów bym nie lekceważył. To program wychowawczy szkoły, który zgodnie z ustawą o systemie oświaty jest „wspólnym dziełem” rady rodziców i rady pedagogicznej – bez wspólnej pracy obu równorzędnych w tej materii rad nie da się go uchwalić (art. 54, pkt. 2.1). Albo nie powinno się dać go uchwalić, choć jest oczywiście inaczej: rodzice przyklepują go bez czytania.

Integralną częścią tego programu jest sposób oceniania zachowania, w coraz większej liczbie szkół oparty na przyznawaniu punktów. Najczęściej rzecz polega na zbudowaniu mniej lub bardziej skomplikowanego systemu, który pozwala przyznawać punkty dodatnie lub ujemne za takie lub inne zachowania, a na koniec – dzięki ich zsumowaniu – wystawić ocenę wyrażoną w ministerialnej skali, gdzieś między „nagannym” a „wzorowym”.
Oto argumenty, które przesądzają o tym, że taki system należy rugować tak szybko, jak to możliwe.

Dziesięć dobrych powodów

System punktowy to nieustannie powtarzana dzieciom informacja, że dobre zachowanie nie jest wartością samą w sobie, ale jest wartością z uwagi na to, że wymienia się na nagrody (punkty). Komunikat taki jest głęboko demoralizujący – dobroć jest przecież celem samym w sobie.

W systemie punktowym pobudzamy dzieci do właściwych zachowań w sposób właściwy dla motywacji zewnętrznej. A przecież chcemy, aby dzieci popychało dążenie do samodoskonalenia się – do poprawiania swoich kompetencji, wytrwałej pracy nad charakterem (motywacja wewnętrzna). A może jedno nie wyklucza drugiego?
Obawiam się, że raczej wyklucza. W praktyce wychowawczej zakomunikowanie dziecku liczby punktów (oceny) sprawia, że towarzysząca temu pogłębiona informacja zwrotna przestaje być dla dziecka interesująca. Upraszczając: nikt nie czyta z uwagą recenzji, jeśli widzi ocenę. Cyfra wypiera słowo. Motywacja zewnętrzna jest i mniej efektywna (skutkuje w najlepszym razie na krótką metę), i – powtórzmy – niszczy motywację wewnętrzną.
System punktowy uruchamia motywację opartą na zachowaniach rywalizacyjnych, porównywaniu się, co bywa jeszcze wzmacniane przez współzawodnictwo między klasami. Nie mobilizuje jednak do samorozwoju, porównywania siebie wczoraj z sobą dzisiaj. Motywacja zewnętrzna, zorientowana na karę i nagrodę, okazuje się nieskuteczna nawet na krótką metę w przypadku dzieci, które „przebiły dno lub sufit”, tzn. mają punktację, której dalszy spadek (lub wzrost) jest już bez znaczenia.

System ten nie daje też żadnej informacji na temat mocnych stron i obszarów do rozwoju dziecka. Elementy, które składają się na dobre zachowanie, ulegają zamazaniu i zostają sprowadzone do sumy punktów. Nikogo nie dziwi, że rozdzielamy oceny z biologii, polskiego i geografii, a złożenie w jedno empatii, samokontroli, pilności czy prawdomówności jakoś nikomu nie przeszkadza?

Jest również ów system wbrew pozorom uznaniowy. Skoncentrowany na pytaniu: „ile punktów jest warte jakie zachowanie?”, prowadzi do przegapienia ważniejszego pytania: „czym jest jakieś zachowanie?”. W praktyce na to drugie pytanie każdy wychowawca/rodzic czy pracownik szkoły odpowiada sam – każdy inaczej.
System punktowy jest czasochłonny i pracochłonny. Jeżeli ma być konsekwentnie stosowany, wymaga nieustannego odnotowywania zachowań pozytywnych/ /negatywnych, punktowania ich, zliczania i przekazywania do osób odpowiedzialnych. A że dzieci nie przestają „się zachowywać” – w praktyce nie może być stosowany konsekwentnie. Brak konsekwencji czyni go niesprawiedliwym, a w efekcie przeciwskutecznym i gorszącym dla dzieci.

Punktowanie uruchamia proces „wymieniania” zamiast „poprawiania zachowań”; punkty utracone przez złe zachowanie nadrabia się nie poprzez poprawę tego zachowania, lecz przez inne zachowanie, punktowane dodatnio. To szaleństwo: zamiast wychowywać, uczymy ordynarnego cwaniactwa.
System punktowy sprowadza do jednej skali szereg niewspółmiernych zachowań, umiejętności i postaw. Ta niewspółmierność nieustannie generuje wątpliwości typu: czy pomoc koleżeńska jest warta tyle, że znosi ją dwukrotne spóźnienie (bo punkty się wyzerują), albo dlaczego jednokrotne reprezentowanie szkoły ma być więcej warte niż codzienna punktualność? Przykłady można mnożyć.

Wreszcie: system zorientowany jest na działania i zachowania, a nie na konkretną osobę z jej rozwojową specyfiką. Niezależnie od tego, czy jakieś zachowanie przychodzi komuś z trudem, czy nie, poprzedziła je praca, czy nie, zawsze warte jest tyle samo punktów. Punktowość promuje zatem to, co wrodzone, a nie to, co nabyte i wypracowane.

Ślepa uliczka

Jakie są zalety punktów za zachowanie? Nie widzę takich. Ich rosnąca popularność zaś to efekt głębokiego kryzysu rozmowy między rodzicami i nauczycielami. Zamiast wspólnej diagnozy i współdziałania mamy okresowe wojenki o to, co będzie na świadectwie. Niepodważalne punkty zaleca się nam jako wyjście z kryzysu.
O tym, czym jest dobre wychowanie i jakie drogi do niego prowadzą, trzeba rozmawiać we wszystkich szkołach. Nie ma jednego rozwiązania, które można polecić każdej z nich. Jednak dla każdej system punktów za zachowanie to ślepa uliczka. Powinny o tym pamiętać rady rodziców i rady pedagogiczne, zanim wspólną decyzją poddadzą się niemoralnej modzie. ©

ALEKSANDER PAWLICKI jest nauczycielem, byłym dyrektorem szkoły, członkiem rady rodziców w szkole podstawowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2015