Rasizm zamaskowany, rasizm urojony

Samuel Huntington, autor słynnego Zderzenia cywilizacji, prorokuje kolejną katastrofę: w najnowszej książce, Kim jesteśmy?, przewiduje terytorialny rozpad USA. Tym razem przyczyną secesji ma być masowa imigracja z Meksyku. Tezę Huntingtona meksykańscy politycy i intelektualiści z furią nazwali manifestem amerykańskiego rasizmu.

11.07.2004

Czyta się kilka minut

Wolność słowa w Meksyku nie ma dziś granic, a przyniósł ją upadek reżimu Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej w 2000 r. Wcześniej - jak dowcipkowali Meksykanie - “prezydent, wojsko i Matka Boska z Guadalupe" to były tematy tabu. Dziś władzę obrzuca się obelgami, armię oskarża o bestialstwa w wojnie z lewacką guerrillą w latach 70., a powątpiewanie w maryjne objawienia nie robi już wrażenia. Jest jednak jeden temat, którego wciąż nie porusza się chętnie: meksykańskich emigrantów w USA. Dowodzi tego histeryczna reakcja na książkę Huntingtona i jego artykuł, streszczający tezy książki, a opublikowany przez prestiżowy dwumiesięcznik “Foreign Policy".

"Meksykanizacja USA"

Licząca 3 tys. km granica Meksyku z USA to jedyna bezpośrednia granica Trzeciego i Pierwszego Świata. Różnica dochodów państw ze sobą sąsiadujących pcha miliony Meksykanów na mityczną “drugą stronę".

Sto lat temu Amerykanów pochodzenia meksykańskiego było 100 tys. Dziś w USA mieszka 37 mln Latynosów, z czego 23 mln jest pochodzenia meksykańskiego. Tylko w latach 90. ich populacja wzrosła o ponad 50 proc. Ocenia się, że w połowie XXI w. co piąty mieszkaniec USA będzie pochodzenia meksykańskiego, a w takich stanach jak Kalifornia, Nowy Meksyk i Teksas Latynosi będą większością. Stąd płynie główna teza Huntingtona: “USA są społeczeństwem wieloetnicznym o kulturze anglo-protestanckiej i wspólnym credo politycznym, które dziś przekształca się w społeczeństwo anglo-latynoskie, rozdarte między dwa języki: angielski i hiszpański". Pamiętając, że Amerykanie zawsze byli społeczeństwem imigrantów, Huntington zastrzega, iż dzisiejsza imigracja latynoska ma odmienny charakter niż wielkie fale migracyjne w przeszłości.

Nie tylko dlatego, że w ostatnich dziesięcioleciach wzrosła ona bezprecedensowo: Meksykanie stanowią dziś 25 proc. imigrantów legalnych i 70 proc. nielegalnych. Szczególnym rysem tej imigracji jest niewspółmierność względem innych społeczności narodowych. W latach 60. liczebność każdej z grup Amerykanów urodzonych poza USA (głównie we Włoszech, Niemczech, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Polsce) oscylowała wokół miliona. Dziś 8-milionowa społeczność Amerykanów urodzonych w Meksyku przewyższa wszelkie inne grupy (Amerykanów urodzonych na Kubie, w Indiach, na Filipinach czy w Chinach).

60 proc. Amerykanów pochodzenia meksykańskiego skupia się w zachodnich stanach, przy czym w Kalifornii jest ich więcej niż wszystkich imigrantów z Europy i Azji. Połowa mieszkańców Los Angeles ma korzenie latynoskie, głównie meksykańskie. W 2003 r. większość urodzeń w Kalifornii odnotowano w rodzinach pochodzenia meksykańskiego; w Kalifornii i Teksasie najczęściej nadawanym imieniem było José.

Na tym nie koniec: z niedawnego sondażu instytutu Pew Hispanic Center wynika, że ponad 13 mln Meksykanów myśli poważnie o emigracji do USA.

American Dream po hiszpańsku

W 1848 r. po przegranej wojnie Meksyk “zrzekł się" na rzecz USA połowy ówczesnego terytorium. Dziś napływ meksykańskich imigrantów jest tak intensywny, że mówi się o “rekonkwiście" Kalifornii, Arizony i Teksasu. To oczywiście metafora: nikt nie wysuwa pomysłu przyłączenia tych stanów do Meksyku, a nalepki na tysiącach aut w Los Angeles, głoszące “Fuck you! To nadal jest Meksyk!" są tylko echem historycznych kompleksów. Nawet Venustiana Carranzy, najbardziej nacjonalistycznego z prezydentów Meksyku, nie skusiła w czasie I wojny światowej niemiecka propozycja, aby uderzyć na USA i odbić Kalifornię.

Tymczasem Huntington traktuje naiwne sentymenty jak deklarację wojny, bo “żadna inna społeczność imigrantów nie rościła sobie prawa rewindykacji jakiejkolwiek części terytorium amerykańskiego". Ostrzega przed możliwością konfliktu, “jeśli społeczność pewnego kraju zaczyna traktować część terytorium sąsiada jak własne". Co prowadzi go do konkluzji, że “nie należy wykluczyć prób powtórnego przyłączenia tego terytorium do Meksyku".

Ta histeryczna diagnoza ambicji Meksykanów - jako socjalnych konsekwencji imigracji - zasługuje na więcej niż pobłażliwy uśmiech. Cytując Billa Clintona, który ostrzegał kiedyś, że nielegalna imigracja stanowi “zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego", Huntington dodaje, iż jest ona jeszcze większym zagrożeniem dla “bezpieczeństwa socjalnego", gdyż do końca XXI w. Meksykanie zdominują tych kilka stanów, przekształcając je w strefę autonomiczną ekonomicznie, językowo i kulturalnie.

Dawni imigranci stawali się Amerykanami, obojętne czy byli pochodzenia irlandzkiego, żydowskiego, polskiego czy chińskiego. Dziś koncentracja społeczności meksykańskiej i masowy napływ nowych imigrantów osłabia dążenie do asymilacji, gdyż Latynosi nie postrzegają już siebie jako niewiele znaczącej mniejszości. Często są większością lub przynajmniej znaczącą częścią mieszkańców miast Kalifornii i Teksasu, nadając im tak silny koloryt, że nie sposób ich czasem odróżnić od miast Meksyku. W centrum i wschodniej części Los Angeles czy pobliskiej Santa Ana wydaje się, jakby “rekonkwista" już się dokonała.

Przeszkodą dla asymilacji jest też przepaść kulturowa. Huntington powołuje się na Meksykanów: pisarza Carlosa Fuentesa i byłego szefa MSW Jorge Castanedę. Fuentes podkreślał odmienność kultur Meksyku i USA: gdy pierwsza zdominowana jest przez dewocyjny katolicyzm przeniknięty tradycją prekolumbijską, druga opiera się o etykę protestancką. Castaneda mówił zaś o “dzikich różnicach" między odkładającymi wszystko “na jutro" Meksykanami, których zaprząta mityczna przeszłość, a racjonalnymi i zwróconymi ku przyszłości Amerykanami.

Huntington podsumowuje: “Niepowstrzymana imigracja meksykańska i niska asymilacja mogą przekształcić USA w kraj dwóch języków, kultur i narodów. American Dream stanie się udziałem Meksykanów tylko wtedy, gdy zaczną śnić po angielsku". I ostrzega: “Rozwarstwienie amerykańskiego społeczeństwa nie byłoby końcem świata, lecz jedynie końcem Ameryki, którą znamy od 300 lat. Amerykanie nie powinni pozwolić na takie zmiany, jeśli nie są przekonani, że będą one z korzyścią dla kraju".

Reakcja w Meksyku na tezy Huntingtona była jednoznaczna: to rasistowskie brednie. Fuentes nazwał je refleksem przekonania, że “dobry Indianin to martwy Indianin" i zasugerował, że Huntington zapomniał, iż “Ameryka istniała przed kolonizacją europejską". Carlos Monsiváis, wielka postać latynoamerykańskiej kultury, nazwał tezy Huntingtona “wyrazem przyziemnego, kretyńskiego rasizmu". Gubernator stanu Oaxáca, José Murat, przestrzegał przed “faszystowskim zagrożeniem wobec naszych emigrantów ze strony rasistowskiej i ksenofobicznej prawicy [w USA]".

Enrique Krauze, redaktor naczelny “Letras Libres" (meksykańskiego miesięcznika o profilu polskiej “Res Publiki") a zarazem historyk i poważany intelektualista, przyznał, że żaden kraj nie może ignorować nasilonej imigracji, zwłaszcza nielegalnej, po czym przystąpił do ataku na “rasistę" Huntingtona: “USA to nie Bośnia, a Meksykanie nie są wewnętrznym wrogiem. Po prostu jest ich wielu i wkrótce będzie znacznie więcej". Krauze, który chyba nie zauważył, że właśnie z owego “wkrótce będzie ich więcej" płyną prognozy Huntingtona, posunął się też do zestawienia amerykańskiego politologa z fanatykami czystości rasowej, którzy dali o sobie znać w Rwandzie czy w przeszłości w USA (Ku Klux Klan). Aż dziw, że nie przywołał Hitlera, wszechobecnego w meksykańskich atakach na “amerykańskich rasistów i imperialistów".

Furia i nowe armaty

Huntington bronił się w wywiadzie dla “El País", że nie chciał wyolbrzymiać zagrożeń, lecz obiektywnie opisać sytuację. Na próżno. Czujni obrońcy nielegalnego ruchu granicznego nieomylnie zwietrzą rasistę za retorycznym makijażem. Tymczasem Huntington doskonale wie, że przenikanie się kultur było w USA źródłem twórczego potencjału i nie sugeruje, że społeczeństwo dwujęzyczne musi nieuchronnie prowadzić do patologii. Ale Krauze i tak sądzi, że sens książki Huntingtona sprowadza się do tezy, iż “Ameryka Łacińska jest nie tylko cywilizacją odmienną, ale i gorszą" - jak pisał naczelny “Letras" w amerykańskim tygodniku “New Republic".

W książce Fuentesa “Kryształowa granica" znajdziemy taki fragment: “Ilu Meksykanów mówiło poprawnie po angielsku? Dionisio znał tylko dwóch: Jorge Castanedę i Carlosa Fuentesa, i właśnie dlatego ci dwaj osobnicy zdawali mu się podejrzani. Zachwycało go natomiast zawołanie andaluzyjskiego toreadora Cagancho: »Mówić po angielsku? Broń Panie Boże! Skoro gringos wyrolowali nas w 1848 r., to niech teraz piją piwo, którego sobie nawarzyli: odzyskamy, co nasze meksykańskimi armatami języka, rasy i kuchni«".

Huntington, jak to Huntington, wyolbrzymia - tym razem konsekwencje napływu Meksykanów do USA. W Meksyku nadal kwituje się ten problem rytualną frazą, wprawdzie nie całkiem fałszywą, ale uproszczoną: “Amerykanie nas potrzebują, bo bez meksykańskich robotników ich gospodarka dawno by upadła". Tymczasem wizje Huntingtona nie są bredniami rasisty. Wzrost populacji latynoskiej już przynosi zmiany kulturowe w Stanach. Huntington nie tyle ostrzega, co kreśli scenariusze - i przewiduje ich skutki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2004