Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Poniżej publikujemy świadectwo o. Jana Góry napisane na prośbę Małgorzaty Bilskiej do przygotowywanej przez nią książki „Światło z Libanu”. Książka o maronickim mnichu i pustelniku Charbelu ukaże się nakładem Wydawnictwa M. Dziękujemy Wydawnictwu i Autorce za możliwość opublikowania świadectwa o. Góry.
Będąc aktywnym i zajętym duszpasterzem marzyłem o chwilach absolutnej samotności z Bogiem. Duszpasterstwo i ośrodek na Jamnej pochłaniały mnie całkowicie. Wokoło wielu życzliwych ludzi gotowych pomagać. Miejsce więc znalazło się samo. Na wzgórzu, oddalone od hałaśliwego zawsze domostwa, w lesie, tuż obok polana. Daleki widok na Tatry wydłużał spojrzenie. Wymarzone miejsce, aby pobyć samemu, porozmyślać i złapać kontakt z Tym, który nas pierwszy umiłował. Brakowało mi takiej rozmowy. Byłem głodny takiego kontaktu. Dlatego stworzyłem ten instrument jakim jest pustelnia.
Już sam fakt tworzenia pustelni, budowania jej i urządzania zainicjował proces duchowy. Tworzył we mnie pustelnię duchową. Nawet jeśli nie byłem na Jamnej, to w myślach chodziłem do tej pustelni. Pracowałem, robiąc porządki wokoło, przygotowywałem drewno do kominka, czyściłem z chwastów, sadziłem las, a potem przy zapalonym kominku siadałem, aby czytać i modlić się. A jak się już naczytałem, odkładałem książkę, aby rozmawiać z Nim. Aby mu wszystko zawierzyć i polecić, aby prosić o wskazanie drogi, mądre i rozważne decyzje, dobre wybory.
Wieczorami czułem się jak Abraham, u wejścia do namiotu. Nade mną rozgwieżdżone niebo. I rozmowa z Nim. Marzenie. Ogromna przestrzeń. Bezgłośna rozmowa z Nim. Z serca do serca. Mieć na nią czas i siły. Rozmowa idąca daleko w przeszłość. Przebyta droga skłaniała do zastanowienia. Ale jeszcze bardziej prowadziła w przyszłość. W przyszłość daleką, w wieczność. Rozmowa o teraźniejszości, o moim uczestnictwie i zaangażowaniu. Do takich rozmów trzeba niemałej odwagi, a także warunków. Tego nie można robić zawsze i wszędzie. I dlatego ta pustelnia – marzenie.
Bo jak człowiek porozmawia z Kimś drugim, z Kimś kto mu powie, że jest kochany, to wtedy jest mocny. Człowiek potrzebuje wiedzieć, że jest chciany i akceptowany. Potrzebuje istnienia kogoś drugiego. Kogoś, kto mu powie, że jest kochany. Bo wychodząc jedynie od „Ty” – „ja” może odnaleźć samego siebie. Jedynie jeśli „ja” jest akceptowane może zaakceptować samego siebie. To bycie akceptowanym pochodzi zawsze od drugiej osoby. Jednak akceptacja ludzka jest krucha. W ostateczności potrzebujemy bezwarunkowej akceptacji. Jedynie jeśli On mnie akceptuje i staje się tego pewien definitywnie, wiem, że dobrze, że jestem dobrze, że jestem sobą.
W dzisiejszych czasach zwątpienie staje się coraz bardziej nie do pokonania. Tam, gdzie dominująca staje się wątpliwość odnośnie Boga, nieuchronnie dochodzi do wątpliwości dotyczącej bycia człowiekiem. Objawia się to w braku radości, w porażającym smutku wewnętrznym, który widać na wielu twarzach. Jedynie wiara daje mi pewność, że dobrze że jestem i że jestem kochany.
Miejscem, gdzie mogę się o tym przekonać jest pustelnia. Czasem, w którym się tego dowiaduje to czas pustelni. Kiedyś marzyłem i budowałem pustelnię na Jamnej. Dzisiaj noszę ją w sobie.
Pustelnię na Jamnej poświęciłem świętej Marii Magdalenie. Pierwotnej patronce dominikanów. Tej apostołce apostołów, której sam Jezus polecił zanieść wiadomość o swoim zmartwychwstaniu zalęknionym uczniom. Słyszałem piękne kazanie w Saint-Maximin, głoszone przez generała naszego zakonu ojca Tymoteusza Radkliffe’a właśnie o św. Marii Magdalenie, jako patronce pięknej przyjaźni. Kobiecie widzącej sprawy głębiej, kobiecie objawiającej geniusz kobiecości. Wtedy pomyślałem, że pustelnia na Jamnej musi nosić jej imię. Stąd też pielgrzymując do leżącej wysoko w górach La Sainte Baume, pustelni Marii Magdaleny, zabrałem stamtąd kamień wielkości cegły i przywiozłem do Polski, aby go wmurować w ściany Jamneńskiej pustelni. Janina Karczewska rzeźbiarka z Gdańska podarowała mi płaskorzeźbę Św. Marii Magdaleny ocierającej włosami stopy Chrystusa. Francuzi podarowali kominek, a dr Andrzej Kostrzewa meble.
W Jamneńskiej pustelni wielu spędziło sporo czasu, odnajdując siebie i Boga. I nie był to czas zmarnowany. Czas na pustelni liczy się w innej walucie.
Pewnego dnia ktoś przyniósł tam obraz św. Charbela...
CZYTAJ TAKŻE:
Ks. Adam Boniecki wspomina o. Jana Górę: Jan potrafił zrobić coś, czego nikt inny – przynajmniej na taką skalę – nie potrafił: znalazł język komunikowania wiary zrozumiały dla młodego pokolenia.