Przyjaciółka

NontanDo Hadebe, teolożka: Gdy Maryję sprowadzamy do macierzyństwa i dziewictwa, nie możemy w pełni uczcić bogactwa jej życia.

09.08.2021

Czyta się kilka minut

Nairobi, Kenia 27 marca 2016 r. / FREDRIK LERNERYD / AFP / EAST NEWS
Nairobi, Kenia 27 marca 2016 r. / FREDRIK LERNERYD / AFP / EAST NEWS

ZUZANNA FLISOWSKA-CARIDI: Każdy czas i każda kultura inaczej opisuje Maryję, bo ma inny ideał kobiety, człowieka. Kim ona jest dzisiaj w Kościele południowoafrykańskim?

NONTANDO HADEBE: Istnieją różne sposoby jej przedstawiania. Przede wszystkim zajmuje centralne miejsce w pobożności i modlitwie. Myślę zwłaszcza o sanktuariach, gdzie ludzie przychodzą, aby wyrazić swoje oddanie, zwłaszcza w czasie uroczystości i okresów, które są z nią związane: święta Wniebowzięcia, Adwentu. W kościołach można znaleźć jej figury, ludzi odmawiających różaniec, grupy tworzące się w jej imię. Jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc pielgrzymkowych jest sanktuarium maryjne w Ngome, miejsce objawień maryjnych.

Tak więc w moim rozumieniu jej obraz jest przede wszystkim dewocyjny – ludzie patrzą na nią jak na matkę, kogoś, do kogo można się modlić, kto może się tobą zaopiekować. Kogoś bliskiego Bogu, do kogo można się zwrócić, aby nasze modlitwy zostały wysłuchane.

Podobnie jak w Polsce.

Kościół w RPA, inaczej niż polski, jest Kościołem mniejszościowym. Katolicy stanowią około 7-8 proc. populacji. Żyją w społeczeństwie zdominowanym przez Kościoły protestanckie oraz inne religie, a konstytucja kraju jasno mówi o równości i godności. Szkół katolickich jest niewiele w porównaniu z państwowymi, dzieci posyła się raczej do szkół państwowych, gdzie uczą się konstytucyjnych zasad, zgodnie z którymi kobiety są równe w każdym aspekcie edukacji. Kiedy więc przychodzisz do kościoła i czcisz Matkę Boską, przynosisz ze sobą kulturę i kontekst społeczny, w którym wiele mówi się o równości płci i prawach kobiet. W krajach katolickich dominujący etos był kształtowany przez wieki przez Kościół katolicki, w RPA to zaledwie kilka wieków działalności misyjnej.

Czy Maryja jest mimo to stawiana kobietom za wzór do naśladowania?

Takie myślenie jest też obecne. Przeczytam fragment artykułu z jednej z tutejszych gazet katolickich, „Southern Cross”, który mówi o Maryi jako wyzwolicielce kobiet z patriarchatu i ukazuje ją jako wzór niezależności i swobodnego myślenia.

„[Maryja] daje współczesnym kobietom okazję do naśladowania jej: zmień swój styl życia, aby być w kontakcie ze swoją wewnętrzną duszą, bliźnimi i Bogiem. Bądź odporna w trudnych czasach, nigdy się nie poddawaj! Bądź odważna. Cokolwiek zaczynasz, dokończ to. Podejmuj decyzje, które cię wyzwolą i pozwolą ci żyć zgodnie z Bożym zamiarem względem twojego życia. Żyj w chwili teraźniejszej: bądź aktywistką z serca. Szukaj Bożej woli w odniesieniu do swojego życia. Nigdy nie wahaj się walczyć z uprzedzeniami, dyskryminacją czy niesprawiedliwością. Przyjmij równość i traktuj innych z godnością. Naśladuj Jezusa i stań się prawdziwą podporą ubogich, nędzarzy, ludzi z marginesu i wyrzutków społeczeństwa”.

To nieoczywiste podejście – oficjalna opowieść o Maryi jest jednak silnie naznaczona tradycją europejską i teologią scholastyczną. Myślisz, że globalna teologia może się nim zainspirować?

Tak myślę. Bo to pokazuje, że rozumienie Maryi odbywa się w określonym kontekście. Jeśli więc mamy do czynienia z kontekstem, w którym dominuje cierpienie, ubóstwo, to tam Maryja staje się ucieleśnieniem nadziei. Ponieważ kobiety doświadczają marginalizacji, zaczynają myśleć o niej jako o orędowniczce wolności. Sięgają po Magnificat i widzą, że Maryja mówi o wyzwoleniu, może więc do tego wyzwolenia inspirować.

Na tym przykładzie widać, że istnieją sposoby, dzięki którym można odnieść teologię do życia współczesnych ludzi. Maryja, która jest gdzieś daleko w chmurach, sprowadzana do jej dziewictwa i macierzyństwa, naprawdę nie może przemówić bezpośrednio do cierpiącego człowieka. Dlatego właśnie pojawia się myślenie o niej jako o wyzwolicielce.

Często boimy się myśleć o Maryi jako o kobiecie z krwi i kości, która miała swoją historię – i swoje obawy.

Pod tym względem tu, w Afryce mamy szczęście, że nie doświadczyliśmy scholastycznej abstrakcji, w której Bóg jest oderwany od rzeczywistości. Dziedzictwem tradycyjnych religii afrykańskich jest duchowość zakorzeniona w codziennym życiu. Abstrakcyjny sposób myślenia i monolityczna opowieść, która nie odnosi się do konkretnych doświadczeń, jest dla nas czymś obcym. Inkulturacja i kontekstualizacja dokonuje się właśnie po to, by wiara przemówiła do ludzi, a nie była tylko czymś zewnętrznym, czego nikt nie jest w stanie pojąć.

Czy te dwie opowieści o Maryi – tradycyjna i zakorzeniona we współczesnym doświadczeniu – ścierają się jakoś w publicznym dyskursie waszego Kościoła?

Oczywiście! I to jest relacja konfliktowa, ponieważ są ludzie, którzy chcieliby się cofnąć i trzymać się abstrakcyjnej teologii. Inni jednak żyją wiarą na co dzień i właśnie z tego doświadczenia wyłania się ich teologia. Teologię abstrakcyjną wciąż można spotkać w seminariach i na niektórych wydziałach teologicznych, ale jest ona teraz kwestionowana w kontekście dekolonizacji.

Dekolonizacja wymaga, aby osoba, która zabiera głos, uznała swój własny kontekst. Chodzi o przyznanie się do swoich ograniczeń i pozycji, z której mówimy. Kiedy patrzymy na abstrakcyjną teologię zachodnią, wiemy, że jest to teologia pochodząca z klasy średniej – od ludzi, którzy siedzą w swoich gabinetach i mają czas na myślenie, a nie teologia doświadczenia, odnosząca się do życia zwykłych ludzi, szczególnie tych w Afryce.

Projekt dekolonizacji w szkołach teologicznych, jak i w edukacji w ogóle, stara się pokazać, że wiedza jest zawsze wytwarzana w określonym kontekście. Jednocześnie uznaje, że potrzebujemy wszystkich rodzajów wiedzy, że nie odrzucamy wiedzy zachodniej, ale ją przyjmujemy i umieszczamy obok innych jej form. Nie jest to jedyna możliwa opowieść, ponieważ powstała ona w określonym kontekście, została opowiedziana przez nas, ludzi określonych ras i klas.

Kiedy słuchamy jakiejś opowieści, musimy zawsze pamiętać o jej kontekście. Dekolonizacja pomaga nam umieścić różne źródła wiedzy na swoich miejscach jako coś, co jest określone geograficznie i może dostarczać odpowiedzi na różne pytania, ale nie spoza swojego kontekstu. Ludzie, którzy żyją w danym kontekście, muszą konfrontować własną teologię z innymi systemami myślenia. Chodzi o uznanie innych prawd, pochodzących z różnych przestrzeni geograficznych, jako istotnych, ale jednocześnie stwierdzenie: kiedy przynosisz swoją prawdę, najpierw przyznaj, że mówisz z kontekstu zachodniego, białego, z klasy średniej, a więc masz pewne ograniczenia, a my mówimy z kontekstu afrykańskiego, inspirowanego życiem i my również mamy swoje ograniczenia. Musimy znaleźć przestrzeń, w której jednemu nie przyznaje się wyższego miejsca, a drugiemu niższego, ale w którym różne rodzaje wiedzy zostają przyjęte wraz z tym, co mogą nam dać.

Jak więc z Twojego osobistego kontekstu patrzysz na Maryję i dotyczące jej dogmaty?

Jestem afrykańską kobietą i nie mam dzieci, więc dla mnie macierzyństwo jest wspólnotowe. U nas wszystkie dzieci należą do społeczności, więc jestem matką w sensie bycia częścią życia tych dzieci i opieki nad nimi. Ale nie chcę być do tego zredukowana. Zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, a to oznacza, że jesteśmy naprawdę osobami wielowymiarowymi. Mój sposób wyrażania macierzyństwa jest inny niż sposób wyrażania go przez inną kobietę. Chcę umieć dostrzec ogólną jego wartość, ale jednocześnie uświadomić sobie wyjątkowość wyrazu każdej osoby.

Podobnie jest z redukowaniem ludzi do dziewictwa i czynieniem z niego statusu, zamiast zauważenia, jak faktycznie szukają Boga i jak troszczą się o biednych. Stawianie seksualności w centrum życia naprawdę nie pomaga. Nasze życie jest pełne innych elementów. Jeśli spojrzysz na ludzkie ciało, ma ono dziewięć układów; dlaczego mielibyśmy się skupiać tylko na układzie rozrodczym? Jeśli spojrzymy na dom, to sypialnia nie jest jedynym jego pomieszczeniem, są inne pokoje, jest kuchnia. Potrzebujemy teologii kuchni, aby zrozumieć, dlaczego ludzie są głodni, dlaczego nie odżywiają się w sposób zrównoważony i zdrowy. Nie chcę być redukowana do jednego wymiaru, chcę całości.

Dlatego tak bardzo spodobał mi się wspomniany już artykuł. Ponieważ ukazuje on Maryję jako wieloaspektową istotę ludzką, która żyła jako kobieta, w ubóstwie, zmagającą się z wyzwaniami, jako osobę która jest w stanie nawiązać z nami kontakt w ten właśnie sposób. Taka narracja o Maryi jest dla mnie jednocześnie bardziej przekonująca. Staje się ona wówczas przyjaciółką. Jezus powiedział: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi”. Jeśli Jezus, który jest Synem Bożym, tak mówi, dlaczego nie możemy powiedzieć o Maryi, że jest naszą przyjaciółką?

Zwracanie się do niej wyłącznie jako do matki wydaje się bezpieczniejsze. Nie ośmielamy się spojrzeć na nią jak na naszą siostrę.

Tak! I jak na przyjaciółkę. A przyjaźń między kobietami to coś, co odkrywamy jako bardzo ważne. Maryja przyjaźniła się z Elżbietą, będąc jednocześnie jej krewną. W Ewangelii Łukasza (8, 1-4) czytamy, że w otoczeniu Jezusa były kobiety. Maryja wraz z innymi kobietami była również z uczniami przed Zesłaniem Ducha Świętego. Nawet pod krzyżem nie jest sama – jest z Marią Magdaleną i innymi.

Jest więc kimś, kto umie zwyczajnie rozmawiać z kobietami, umie ich słuchać, uczyć się od nich i odnosić się do tego, co one robiły. Była kobietą z wioski, a to oznacza, że angażowała się w życie społeczności. I żyła w rozszerzonej rodzinie – wiele razy Ewangelia mówi o siostrach i braciach Jezusa. A jednak kiedy widzimy obrazy Maryi, ona trzyma zawsze tylko Jezusa. Nie mamy nawet jej wizerunków z Marią Magdaleną siedzącą w pobliżu, może przygotowującą z nią razem chleb, rozmawiającą, śmiejącą się.

Obraz, jaki otrzymujemy, jest tak niewiarygodny, tak nierealny! Odrywa Maryję od zwykłego życia, które prowadziła. Nigdy nie widziałam dzieła sztuki, które pokazywałoby ją gotującą, sprzątającą dom, siedzącą z innymi kobietami. A to właśnie robią kobiety w wiosce. Kiedy więc sprowadzimy ją w jej kontekst, wtedy będziemy mogli sprowadzić ją na ziemię do naszego kontekstu. Jako przyjaciółkę, kogoś, z kim można porozmawiać.

W objawieniach prywatnych w Ngome Maryja przedstawia się jako tabernakulum Boga, mówiąc: „tak jak i wy nim jesteście”. Czyli nie chodzi tylko o nią. Wszyscy jesteśmy tabernakulum Boga. Maryja stawia się na tym samym poziomie, co inni, co reszta ludzkości.

Twoja osobista droga wiary wiedzie od katoliczki do baptystki, anglikanki i z powrotem do katoliczki. Czy to doświadczenie wpłynęło na Twój obraz Maryi i jej kultu we wspólnotach katolickich?

Zdecydowanie tak. Ekumenizm jest dla nas normalnym, codziennym doświadczeniem. Zawsze patrzyłam na moją osobistą podróż ekumeniczną jak na wizytę w rodzinie. Kiedy odwiedzam członków mojej rodziny, automatycznie trafiam do różnych Kościołów. Kiedy odwiedzam babcię, jestem w Zjednoczonym Kościele Chrystusa, kiedy odwiedzam ciotkę, jestem u zielonoświątkowców.

W wielu Kościołach protestanckich Maryję darzy się szacunkiem, ale nie ma w nich tego rodzaju pobożności, z jaką wyrosłam w Kościele katolickim. Jest u nich uznanie jej szczególnej roli, ale też obawa, że tylko Bogu należy oddawać cześć. Mając za sobą oba doświadczenia, przyjmuję kult katolicki, ale tęsknię też za tym, co ludzkie. Za Maryją, którą mogę nazwać przyjaciółką i siostrą. To ukształtowało moją postawę i właściwie dobrze się z tym czuję. W ramach mojej czci dla Maryi wiem, że mogłabym z nią usiąść jak z siostrą. Widzę ją z innymi młodymi dziewczynami, jak rozmawiają, śmieją się, żartują. I wyobrażam sobie, jak ona rosła – od dzieciństwa do starości.

I znowu – w ikonografii nie widzimy starszej Maryi, to dla naszej wiary sekretny okres jej życia. W ten sposób znów utrwala się myślenie o człowieku tylko w jednym aspekcie.

Starość widziana jako słabość i konsekwencja zepsucia natury ludzkiej grzechem nie pasuje do Maryi.

Tak, ale ona przecież się starzała. Jeśli przyjmiemy, że była normalną istotą ludzką, że dorastała, była nastolatką, potem osobą dorosłą i starszą kobietą, wtedy kobiety mogą z nią wędrować przez całe własne życie. To kluczowe! Jeśli widzimy w niej kobietę wiecznie młodą, oznacza to, że kiedy ja się zestarzeję, powie mi się: teraz już idź do Elżbiety...

Chciałam jeszcze raz zacytować artykuł wspomniany na początku: „Jako nastolatka [Maryja] wykazała się zdolnościami przywódczymi, przyjmując ogromną odpowiedzialność z czystym sumieniem i wielką wiarą. Jako młoda kobieta w wieku dwudziestu lat doświadczyła bólu, o jakim może zaświadczyć tylko matka zaginionego dziecka (...). I jako młoda, czterdziestoletnia wdowa, gdy Jezus umarł, dała przykład wytrwałości, znosząc ból Jego cierpienia i śmierci i przyjmując nowe życie ze swoim »adoptowanym« synem, Janem”.

Takie spojrzenie pozwala ją zobaczyć jako Maryję dla wszystkich. Podoba mi się podejście do cyklu życia, które przyjęto w tym artykule. A został on opublikowany w bardzo popularnym katolickim magazynie, zatwierdzonym przez biskupów, który dociera do wszystkich parafii.

Mówimy tu dużo o siostrzeństwie, a co z jej więzią z mężczyznami?

Dzięki cechom, które uosabia, staje się wzorem dla ludzkości, do której należą także mężczyźni. Poza tym dzięki Maryi mogą oni dostrzec siłę kobiet także w relacjach, jakie z nimi tworzą. To może być nowe doświadczenie. Skoro kobieta może odgrywać tak ważną rolę w życiu, może być także wzorem dla mężczyzn. To jest zdrowe!

Nam, kobietom, stawiano w historii za wzór tylko mężczyzn, nie miałyśmy wyboru. Mówiono nam: to są ludzie, którzy są dla ciebie modelem. Także mężczyźni zawsze mieli innych mężczyzn do naśladowania. Dla nich możliwość spojrzenia na kobietę jako na wzór może być podważeniem patriarchalnego nauczania o męskiej wyższości, uświadomieniem sobie, że kobiety i mężczyźni są równi. W końcu to właśnie widzimy również w katechizmie, że zarówno mężczyzna, jak i kobieta są stworzeni na obraz Boży.

Ale potem katechizm mówi, że bycie kobietą różni się od bycia mężczyzną. Tak jakbyśmy my, kobiety, wszystkie były jedną niezróżnicowaną grupą. To nie oddaje różnorodności ludzi i tego, że każdy z nas ma swoje wyjątkowe DNA. Wiemy, że mamy niepowtarzalne odciski palców. One nie zostały stworzone przez Boga, by ułatwić życie kryminologom. Są „faktem teologicznym”, potwierdzającym, że w każdej kategorii jesteśmy tak różni od siebie, jak to tylko możliwe. Jeśli w tej chwili na świecie jest kilka miliardów kobiet, to znaczy, że jest kilka miliardów sposobów na bycie kobietą. ©

NONTANDO HADEBE jest świecką teolożką, wykładowczynią Kolegium św. Augustyna w Johannesburgu w RPA. Uzyskała doktorat na tej uczelni. Specjalizuje się w teologii afrykańskiej, pastoralnej i kontekstualnej, feministycznej i teologii wyzwolenia oraz psychologii pastoralnej. Jej matka pochodziła z Botswany, ojciec z Zimbabwe, a przodkowie z RPA. Wychowana jako katoliczka. Jej duchowa podróż zaprowadziła ją do Kościoła baptystów i Kościoła anglikańskiego, a stamtąd z powrotem do Kościoła katolickiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2021