Przestrzegajmy zasad i módlmy się

Bp Francesco Beschi z Bergamo: W ostatnich latach sami siebie skazaliśmy na izolację, wszyscy myśleli tylko o sobie. Gdy izolacja została nam narzucona, zdaliśmy sobie sprawę, jak ważne jest współdzielenie.

23.03.2020

Czyta się kilka minut

Cmentarz w Bergamo, 16 marca 2020 r. / CLAUDIO FURLAN / LAPRESSE / AFP / EAST NEWS
Cmentarz w Bergamo, 16 marca 2020 r. / CLAUDIO FURLAN / LAPRESSE / AFP / EAST NEWS

EDWARD AUGUSTYN: Wszyscy patrzymy dziś na Bergamo. Proszę przyjąć od nas wyrazy współczucia i solidarności. Jakie po trzech tygodniach walki z epidemią uczucia dominują wśród mieszkańców? Strach? Zniechęcenie? Czy może już jakieś oznaki nadziei?

BP FRANCESCO BESCHI: Wydaje mi się, że w tej chwili najbardziej odczuwalna jest ogromna potrzeba bliskości. Wcześniej, zanim jeszcze zdaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji, żyliśmy myśląc przede wszystkim o sobie.

Ludzie zrozumieli, czym jest bliskość, gdy zostali oddzieleni?

Tak. Teraz czujemy, że musimy być bliżej siebie. Wiele osób odczuwa i dostrzega to, o czym już zapomnieliśmy. W ostatnich latach sami siebie skazaliśmy na straszną izolację, wszyscy myśleli tylko o sobie. W tym momencie, gdy izolacja została nam z góry narzucona, zdaliśmy sobie sprawę, jak ważne jest współdzielenie. Mam nadzieję, że to nam zostanie.

Rzeczywistość jest bardzo przygnębiająca. Dzwonił do mnie ksiądz, który stracił ojca. On jest poddany kwarantannie, mama – również w kwarantannie – mieszka sama. Bracia też są w kwarantannie, nie ma pogrzebów... Ciało jego ojca zostanie zabrane na cmentarz i pochowane, a nikt z bliskich nie będzie mógł go pożegnać. Takich momentów bliskości najbardziej nam brakuje.

Podobnie gdy ktoś jest zabierany z domu karetką pogotowia do szpitala zakaźnego albo na oddział intensywnej terapii. Rodzina nie może go zobaczyć, ani usłyszeć, nawet przez telefon. I nieraz nigdy go już nie usłyszą. To straszny ból. Rodzi się wtedy pytanie: czy my naprawdę jesteśmy sami? Wszyscy jesteśmy sami? Wydaje mi się, że właśnie teraz rodzi się jakieś niebanalne, niepowierzchowne wspólne przeżycie.

Widzieliśmy wszyscy te obrazy: wojskowe ciężarówki wywożą nocą ciała z Bergamo do innych miast, nawet do oddalonej o 200 km Modeny, bo lokalne krematorium nie jest w stanie spalić wszystkich zwłok, choć pracuje 24 godziny na dobę. Firmy pogrzebowe nie nadążają z pochówkami.

Śmierć się mnoży. Tragiczne statystyki wcale nie spadają, a nawet dalej rosną. W szpitalach umierają ci, którzy są w najpoważniejszym stanie, a ilu umiera w domach? Oni nawet nie trafiają do oficjalnych statystyk, nie robi im się testów. Nie wiadomo już, gdzie składać trumny. Niektóre kościoły służą już tylko do tego. To nasz gest czułości wobec ludzi, którzy umierają sami. Żeby ich ciała nie leżały bądź gdzie, na stosie. Bierzemy je do kościoła na znak szacunku i troski.

W krajach takich jak mój, niewspółmiernie mniej dotkniętych – jak dotąd – epidemią, rodzi się pytanie: co zrobić, by taka tragedia nie powtórzyła się w innych miejscach? Jak nie zmarnować tego czasu, który być może dostaliśmy od losu?

Najważniejsze jest stosowanie się do zaleceń odpowiednich służb i przestrzeganie wszystkich zasad – i to w sposób rygorystyczny. Wszyscy musimy uważać, bo to wszystko potrwa jeszcze długo.


Czytaj także: Edward Augustyn, Artur Sporniak: Świat w stłuczonym lustrze


To po pierwsze. A po drugie – modlitwa. Módlmy się za naszych bliskich, za nasze rodziny, za tych, którzy walczą z wirusem. Módlmy się za wszystkich, którzy troszczą się o bezpieczeństwo, poświęcają się opiece nad słabszymi, starszymi, bardziej narażonymi na tragiczne konsekwencje, nad samotnymi, izolowanymi.

Modlitwa wystarczy?

Modlitwa to nie magiczne formułki. Wiara w Boga nie rozwiązuje w cudowny sposób naszych problemów. Ale gdy modlimy się, gdy ufamy Bogu, to zaufanie stanie się dla nas źródłem siły. Dzięki niemu będziemy mogli poświęcić się innym. Będziemy mogli lepiej wykonywać nasze obowiązki, do których każdy z nas, w różny sposób, jest powołany. Zwłaszcza ci, którzy starają się powstrzymać chorobę i przeciwstawić się złu.

Powiedział Ksiądz Biskup swoim diecezjanom, że – gdy nie mogą przystąpić do spowiedzi – mogą wzbudzić w sobie żal za grzechy i pragnienie spowiedzi, by otrzymać przebaczenie win od Boga. Czy to coś w rodzaju rozgrzeszenia in articulo mortis?

Votum sacramenti (pragnienie sakramentu) to dar, który przynależy do tradycji i doktryny Kościoła. W łączności z innymi biskupami Lombardii dokonaliśmy takiego wyboru, który dotyczy wszystkich naszych diecezji. To nie jest rozgrzeszenie generalne in articulo mortis, bo ono jednak wymaga fizycznej obecności.

Podobnie jak spowiedź sakramentalna. Czy w takiej sytuacji jak dziś nie można pomyśleć o spowiedzi przez telefon albo internet?

Właśnie dlatego, że spowiedź sakramentalna wymaga fizycznej obecności, Kościół nie rozważa takiej możliwości, a na pewno nie do mnie należy zmiana jego nauczania. Sieć czy różne środki techniczne są pomocą, ale nie zastępują kontaktu, który jest niezbędnym elementem. Może użyję takiego porównania: to tak, jakby zadowalać się serdecznym uściskiem czy przytuleniem online. To wymiar, którego internet nie jest w stanie zastąpić.

Mówił też Ksiądz Biskup, że lekarze czy pielęgniarki mogą błogosławić umierających.

Przypomniałem tylko, że każdy chrześcijanin może – na mocy chrztu – udzielać innym błogosławieństwa. Tak jak ojciec czy matka mogą pobłogosławić swoje dzieci, dziadkowie swoje wnuki. Dzieci i wnuki także mogą – to bardzo ważne – pobłogosławić swych rodziców czy dziadków, zwłaszcza chorych. Z całym szacunkiem i zdając sobie sprawę z delikatności sprawy, poprosiłem o to lekarzy i pielęgniarki. Tylko oni są świadkami, jak ludzie umierają sami. Jeśli dostrzegliby takie pragnienie, mogliby osobę umierającą pobłogosławić. To byłby cenny dar. Zwykle to kapłani wzywani są do chorych, ale problem polega na tym, że dziś nie wolno im tego zrobić.

Wielu księży jest zresztą także chorych, wielu podlega kwarantannie, kilku zmarło...

Od 1 marca zmarło 16 księży. To bardzo smutne, ale świadczy też o bliskości duszpasterzy z ludźmi. Około dwudziestu kapłanów jest hospitalizowanych, niektórzy są w ciężkim stanie. Dziękujemy Bogu za tych, którzy już wyszli ze szpitala i są wyleczeni. Przeżywamy ten ból i dzielimy go z naszym społeczeństwem.

Gdy wczoraj próbowałem się skontaktować z Księdzem Biskupem, nie mógł Ksiądz rozmawiać. Potem dowiedziałem się, że dzwonił do Księdza papież Franciszek. Jakie słowa pocieszenia Wam przekazał?

Ojciec Święty był bardzo przejęty i wzruszony. Zapewniał o swej ojcowskiej bliskości wobec mnie, kapłanów, chorych, wobec tych, którzy się nimi opiekują, całej naszej wspólnoty. Pytał o szczegóły, jaka jest sytuacja w Bergamo. Był pod wielkim wrażeniem cierpienia, tego, jak wielu jest zmarłych, jak bardzo rodziny cierpią z powodu rozdzielenia. Prosił, bym zaniósł każdemu jego słowa pocieszenia i błogosławieństwo. Interesował się, co robimy, by pomóc ludziom.

Udostępnił Ksiądz budynek seminarium diecezjalnego pracownikom służby zdrowia, którzy nie mogą po swojej zmianie wrócić do domu.

Udostępniliśmy, oczywiście nieodpłatnie, 50 pokoi z łazienkami. To gest naszej bliskości i solidarności. Staramy się odpowiadać na różne potrzeby. Jest wiele próśb o zakwaterowanie, diecezja ma jeszcze inne budynki, które na ten cel przeznaczy. Na przykład na hostele dla osób wypisywanych ze szpitali, które podlegają dalej kwarantannie, więc nie mogą wrócić do domu, gdzie mieszka rodzina, dzieci.


Czytaj także: Ks. Jacek Prusak: Nie każda trwoga prowadzi do Boga


Uruchomiliśmy też linię telefoniczną ze wsparciem psychologicznym i pociechą duchową. Pracuje w niej 70 osób: księża, zakonnice, psychologowie świeccy. To ma być wsparcie na przykład dla pielęgniarek i lekarzy, którzy pracują do granic wytrzymałości, ale też dla osób, które doświadczają bólu z powodu choroby i śmierci swoich bliskich. Nagłe potrzeby wyzwoliły w ludziach imponującą solidarność.

Diecezja liczy 400 parafii i naprawdę widzę, jak wiele pomysłowych inicjatyw zostało uruchomionych. Parafie zagościły na dobre w sieciach społecznościowych, udostępniają msze i nabożeństwa w streamingu, proponują filmy czy teksty na czacie. Tworzy się bliskość i poczucie więzi między ludźmi i z Bogiem.

Bóg jest z nami w tej próbie i nas nie opuszcza. ©℗

CZYTAJ WIĘCEJ:

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2020