Prześladowanie nowego kolegi

Nie jestem ani członkiem-założycielem, ani bezkrytycznym zwolennikiem nowej partii powstającej na bazie Unii Wolności. Przyglądam się jednak reakcjom ugrupowań, które od kilku lub więcej lat istnieją na polskiej scenie politycznej, ze zdumieniem i poczuciem, że zachowują się po prostu śmiesznie.

13.03.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Dlaczego tyle wyzwisk i złośliwości? Dlaczego takie zaskakujące oburzenie? Co w powstawaniu nowej partii jest oburzającego? Dlaczego wreszcie, jeżeli politycy zgodnym chórem, od Rokity do Leppera, uważają nową partię za ugrupowanie bez szans, aż tyle zwracają na nią uwagi?

Pierwsza odpowiedź, jaka nasuwa się natychmiast, to zwyczajna obawa, że jednak nowa partia (Partia Demokratyczna?) nie jest bez szans i może zmienić już w miarę ustaloną konfigurację przyszłego parlamentu. Jeden ze znanych polskich polityków powiedział nawet, że mamy już dość partii na scenie politycznej i więcej ich nie potrzeba. Strach wynika także z doświadczeń PO, która wie doskonale, że nowa partia może w ciągu dwóch tygodni zdobyć np. 30 proc. poparcia tylko dlatego, że w beznadziejnym świecie polskiej polityki jest po prostu nowa. Innymi słowy, politycy z istniejących partii politycznych - zarówno z opozycji, jak SLD - robią złą minę do złej gry przez siebie uprawianej.

Druga odpowiedź nie dotyczy już tylko nieustających przetasowań, zrozumiałych w obliczu nadchodzących wyborów, ale sprawy znacznie poważniejszej. W Polsce doszło do politycznego i ideowego wyścigu na prawo. Najpierw PO i PiS dały się wciągnąć w tę konkurencję, prowadzoną przez Romana Giertycha i Ligę Polskich Rodzin, teraz stawkę przebija tworzona ponoć partia Radia Maryja i ojca Tadeusza Rydzyka. Doszło do tego, że przywódcy PO deklarują wprost, że ich partia jest konserwatywną, co można zrozumieć tylko zdając sobie sprawę z tej szaleńczej licytacji na prawo, a nie pamiętając, iż PO zawsze uchodziła za klasyczną partię liberalną, zarówno gospodarczo, co się może nie zmieni, jak obyczajowo. W Polsce zresztą autentycznej partii konserwatywnej nie ma, a na konserwatyzmie akurat znam się jak mało na czym. Ta licytacja na prawo jest licytacją poglądów radykalnie prawicowych, co z konserwatyzmem ma albo mało, albo wręcz nic wspólnego.

Skoro wszyscy ruszyli na prawo, naturalnie powstała pustka w centrum. Wprawdzie wiemy, i nowa partia powinna o tym pamiętać, że idea partii centrum jest niedobra, ponieważ oznacza przede wszystkim tyle, że nie jest to partia ani lewicowa, ani prawicowa, czyli bez wyraźnego oblicza. Jednak niewątpliwie istnieje społeczne zapotrzebowanie na umiar w poglądach politycznych (lepiej nie nazywać tego umiaru liberalizmem, bo słowo to - niestety - w polskiej polityce skompromitowało się). Nowa partia może więc stać się przedmiotem zainteresowania zarówno tych zwolenników PO i PiS, którzy uważają, że obie partie zanadto się zradykalizowały i poszły na prawo, jak zwolenników SLD i SdPl, dla których utrzymanie związków ze starym aparatem jest nie do przyjęcia. Nie zazdroszczę przywódcom nowej partii, bo całe przedsięwzięcie może się nie powieść, a jeżeli tak się nie stanie (na co wiele teraz wskazuje), będą musieli się pilnować, by nie trafili do nich frustraci, osoby o najrozmaitszych orientacjach politycznych poszukujące swojego miejsca czy ludzie skompromitowani.

Jednym z argumentów przeciwko nowej partii jest wstąpienie do niej wicepremiera Jerzego Hausnera i prawdopodobne wstąpienie premiera Marka Belki. Istotnie, w Polsce rodowód postkomunistyczny nie stanowi dobrej legitymacji, ale w polityce liczą się przede wszystkim czyny, nie pochodzenie. I tu następna okazja do zdumienia. Otóż rząd premiera Belki (i wicepremiera Hausnera) jest jednym z lepszych, jakie mieliśmy od 1993 r., a być może po prostu najlepszym. Trudno go ocenić, ponieważ miał mało czasu i marne poparcie w parlamencie, jednak i tak zdołał zrobić, a co najmniej poprawić bardzo wiele. Zaś wielu ministrów z powodzeniem mogłoby zasiadać w każdym rządzie, także opozycyjnym. Przypadkiem powstał więc twór, którego zaistnienie wydawało mi się zawsze mało prawdopodobne - rząd fachowców. Było to możliwe tylko dzięki przedziwnej koniunkturze parlamentarnej i dość twardej ręce premiera.

Powtarzam: rozumiem zastrzeżenia, że rząd ten powstał dzięki poparciu SLD, a nie jest to partia, do której miałbym chociaż cień sympatii. Spróbujmy jednak, choć czasami, oceniać działania polityczne na podstawie tego, co w polityce najważniejsze - skuteczności. Z tego punktu widzenia ocena rządu Belki jest zupełnie niezła. Co zaczęło już dostrzegać społeczeństwo, dodatkowo mieszając szyki pędzącej na prawo opozycji. Oczywiście wolno i może nawet trzeba wypominać premierowi jego polityczne pochodzenie, ale na niewiele się to zda, skoro w kolejnych badaniach społecznych okazuje się, że ten rząd obywatele odbierają całkiem dobrze. Dla partii opozycyjnych jest to wielki kłopot, ponieważ utrudnia im to posługiwanie się argumentem typowym dla polityków: “Chcielibyśmy zrobić dużo dobrego od razu, ale poprzednicy tak zabagnili sytuację, że najpierw musimy wybrnąć z tego błota".

Pojawienie się nowej umiarkowanej partii zmienia cały układ i na razie nie wiadomo, ani jak bardzo, ani w którą stronę. Jednak, w przeciwieństwie do większości polityków opozycyjnych, duża część społeczeństwa na pewno dobrze przyjmie tę zmianę konfiguracji. Pytanie podstawowe nie brzmi zatem, czy nowa partia jest potrzebna, ale czy znajdzie zdolności, żeby w pełni wykorzystać szansę, jaka się pojawiła. Będzie to bardzo trudne, ale czemuż nie mielibyśmy jej dobrze życzyć?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2005