Przeciw narodowej niepamięci

Jako młody człowiek trafiłem w indeksie nazwisk pewnej książki dotyczącej historii na następujące po sobie postacie: Bobińska Celina, Bolesław Chrobry. Absurd tego zestawienia sprawił mi wówczas wielką radość i pozwolił uświadomić, czym bywają wszelkie spisy alfabetyczne, zarówno katalogi bibliotek, jak archiwów.

27.03.2005

Czyta się kilka minut

Wrzawa wokół listy katalogowej IPN posłużyła do równie gwałtownych, jak nieuzasadnionych ataków na Instytut Pamięci Narodowej.

Zdarzyło mi się w ostatnim tygodniu, że gdy na pytanie kolejnych znajomych inteligentów spotykanych na Nowym Świecie, a potem w tramwaju, ciekawych, co robię w Warszawie, odpowiedziałem, że jadę do IPN-u, wszyscy wykrzykiwali z uśmiechem: “więc i ty po teczkę". A przecież nie taki oczywiście był cel mojej kolejnej wizyty w Instytucie, który odwiedzam za każdym pobytem w Polsce. Jak zawsze udałem się tam po książki. Tym razem z Towarowej 28 wyniosłem dwadzieścia tytułów. Część z nich po raz pierwszy. Do innych, po ich lekturze, zdołałem zarazić entuzjazmem paryskich czytelników i teraz dokupiłem kolejne egzemplarze. To, że IPN jest postrzegany głównie jako przechowalnia kłopotliwych materiałów, wypada uznać za bardzo ciężkie, nawet karygodne zaniedbanie polskiej prasy i pozostałych środków informacji publicznej.

Dotychczasowy jego dorobek to prawie sto wydanych książek. Są wśród nich monografie takie jak “Prawo jako narzędzie represji w Polsce Ludowej (1944-56)" czy “W cieniu »Linii Mołotowa«. Ochrona granicy ZSRR z III Rzeszą, w latach 1939-41", tomy materiałów, na przykład “Biuletyny Dzienne Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego 1949-1950" - 958 stron, “Represje wobec duchowieństwa górnośląskiego w latach 1939-1956". Ten ostatni tytuł jest dobrym i nie jedynym przykładem, że działania ludzi Hitlera i Stalina oraz jego kontynuatorów są w pracach Instytutu traktowane z jednakową uwagą.

Wiele pozycji stanowią materiały z sesji naukowych. W maju 2001 oddział lubelski IPN zorganizował konferencję “Antypolska akcja OUP-UPA 1943-44". Jej dorobek został wydany w roku następnym. Kolejna sesja - tym razem w Krasiczynie - była poświęcona “Akcji »Wisła«", brutalnej operacji PRL przeciw Ukraińcom z południowo-wschodnich obszarów Polski, działaniom bezwstydnie potem gloryfikowanym przez Jana Gerharda (“Łuny w Bieszczadach"), Ewę i Czesława Petelskich (“Ogniomistrz Kaleń").

Wśród 19 referatów wygłoszonych w Krasiczynie przez historyków polskich i ukraińskich, a także Amerykanina z Uniwersytetu w Yale, szczególnie zajął mnie tekst dr. Rafała Wnuka o stosunku polskiego podziemia niepodległościowego i legalnej opozycji do mniejszości ukraińskiej w latach 1944-47. Dowiaduję się z niego, że już w drugiej połowie roku ’44, mimo pamięci o kilkudziesięciu tysiącach Polaków wymordowanych przez Ukraińców, poczynania sowieckie sprawiły, że po obu stronach zaczęto sobie zdawać sprawę, kto jest głównym wrogiem, i rozpoczęła się lokalna współpraca oddziałów AK i UPA. Nawet w konspiracji związanej ze Stronnictwem Narodowym i Obozem Narodowo-Radykalnym pojawiły się nieśmiałe myśli, że także Ukraińcy są ludźmi. Jednak ostatecznie przeważył tam pogląd, że nie ma żadnego narodu ukraińskiego i należy dążyć do likwidacji sztucznie wytworzonych różnic, jak alfabet, kalendarz, zanieczyszczenie języka, przekręcanie nazwisk.

Dr Rafał Wnuk jest też redaktorem naczelnym ukazującego się co pół roku pisma Instytutu “Pamięć i Sprawiedliwość". Są to kilkusetstronicowe tomy dużego formatu, z których każdy bywa poświęcony wybranemu ważnemu tematowi z historii okresu 1939-1989.

Ukazuje się też miesięcznik “Biuletyn IPN". Jego ostatni (48/49) numer nosi tytuł “Komuniści przeciw komunistom". Okładkę zdobi montaż nałożonych na siebie twarzy towarzyszy Bieruta i Gomułki. Mowa tu nie tylko o tym, jak ludzie pierwszego z nich maltretowali współpracowników drugiego. Można się też dowiedzieć o przerwanej w 1961 r. karierze prokuratora generalnego Andrzeja Burdy. Przedwojenny komunista, zasłużony dla ustroju w zwalczaniu Kościoła, jako wykształcony prawnik źle znosił narzucane mu instrukcje Biura Politycznego i Wydziału Administracyjnego KC, kierowanego przez słynnego “Gazrurkę" - generała Kazimierza Witaszewskiego. W roku 1960 odbył się proces w tak zwanej aferze skórzanej. Jeszcze przed procesem ówczesny kierownik Biura Prasy KC Stefan Olszowski na spotkaniu z redaktorami naczelnymi zapowiedział, że w sprawie tej zapadnie przynajmniej jeden wyrok śmierci. Sąd Okręgowy w Kielcach w grudniu 1960 rzeczywiście wydał taki wyrok. Podstaw do wniesienia rewizji nie dostrzegli ani pierwszy prezes Sądu Najwyższego, ani minister sprawiedliwości. Uczynił to Prokurator Generalny zwracając się do Przewodniczącego Rady Państwa, który skorzystał z prawa łaski, co wywołało wściekłość Gomułki i wyrzucenie Burdy ze stanowiska.

O podobnych konfliktach na niższym szczeblu dowiadujemy się z książki Janusza Borowca “Aparat Bezpieczeństwa a wojskowy wymiar sprawiedliwości Rzeszowszczyzna 1944-1954". Jest to niesłychanie wszechstronna praca doktorska, oparta zarówno na wnikliwej analizie aktów prawnych, jak dobrej znajomości archiwów rzeszowskich, warszawskich, a nawet londyńskich, relacji publikowanych i niepublikowanych, roczników prasy rzeszowskiej z lat jedenastu oraz kilkudziesięciu opracowań. W aneksie zawiera też listę ponad 600 osób skazanych na śmierć przez sądy wojskowe na tym obszarze między 17 października 1944 a 29 maja 1953 z rubrykami: artykuł kodeksu, na podstawie którego orzeczono wyrok, nazwisko, imię i data urodzenia skazanego, data wyroku, imię i nazwisko przewodniczącego składu sędziowskiego, data wykonania wyroku z rzadkimi wypadkami zamiany na dożywocie lub 15 lat więzienia, a nawet z jednym ułaskawieniem niepełnoletniego AK-owca, któremu karę śmierci zamieniono na... osiem miesięcy więzienia.

Sędziowie wojskowi, często po parotygodniowym przeszkoleniu w zakresie prawa, ferowali wyroki kierując się klasową interpretacją drastycznie zaostrzonego kodeksu karnego WP. Za działalność szpiegowską uznawano już uzyskanie wiadomości, że na posterunku MO w gminie pełni służbę trzech funkcjonariuszy, bez dalszego przekazywania tej informacji.

Szef wojskowego sądu rejonowego w Rzeszowie między rokiem 1948 a 1951, major Wacław Pietroń, osobiście wydał 19 wyroków śmierci, rozłożonych mniej więcej równo między członków WiN i UPA (kapitan Ludwik Kiełtyka wydał ich 130). A jednak major został usunięty, ponieważ “obcuje chętnie ze środowiskiem klasowo obcym, a nawet wrogim (adwokaci o reakcyjnych poglądach)". Jego następca, major Władysław Sieracki, utrzymywał “rzeczową, przepojoną prawdziwie partyjnym duchem współpracę z I sekretarzem KW PZPR". Na okładkach akt procesowych przed rozpoczęciem rozprawy sędziowie znajdowali przy nazwiskach oskarżonych znaczki: czerwony krzyżyk oznaczał karę śmierci, kółko - dożywocie.

A jednak tacy sędziowie wpadali w konflikt z miejscowym Urzędem Bezpieczeństwa. Użalali się, że oficerowie śledczy nie są w stanie dostarczyć porządnego protokołu przesłuchań ani zabezpieczyć dowodów rzeczowych. Zresztą nawet szefowie UB nie bardzo byli zadowoleni z własnych ludzi, którzy podczas rewizji byli zajęci rabowaniem przedmiotów należących do ofiary zamiast zabezpieczaniem śladów antypaństwowej działalności. W szkole UB w Załężu “kursanci dopuszczali się kradzieży na swoich salach sypialnych, kradli jeden drugiemu buty, mydło do golenia oraz wiele innych drobnych rzeczy... Część kursantów samodzielnie w każdą sobotę udawała się do pobliskich wiosek, gdzie się upijali". Co gorzej, Kazimierz Panek, funkcjonariusz UB w Brzozowie, pił nałogowo, szczególnie z osobami “klasowo i wrogo ustosunkowanymi do obecnego ustroju. Wciągnął w pijaństwo czterech pracowników".

Zażalenia sędziów wojskowych pod adresem UB, dotyczące także tego, że zbyt często podsądni mówią na rozprawach, iż nie mogli już dłużej znieść bicia i tylko dlatego zeznali, czego od nich żądano, były z gniewem odrzucane przez UB. “Sędziowie mogą polecać swojej babce, a nie Wojewódzkiemu Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego, gdyż ten poleceń sądu nie wykonuje, mając ważniejsze zadania" - oświadczył jego szef Władysław Sobczyński.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk literacki, publicysta i były felietonista “TP". Wydał zbiory tekstów: “Pustelnik z Krakowskiego Przedmieścia" (Puls 1993) oraz “Generał w bibliotece" (WL 2001). Zagrał w “Rejsie" Marka Piwowskiego. Od lat mieszka w Paryżu, gdzie prowadzi księgarnię.

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2005