Pożar jak kraj

Ogień w Muzeum Narodowym w Rio de Janeiro strawił zbiory o trudnej do oszacowania wartości. Ale katastrofa pokazała też, z czym boryka się Brazylia.

24.09.2018

Czyta się kilka minut

Widok z drona na Muzeum Narodowe w Rio de Janeiro, 3 września 2018 r. / MAURO PIMENTEL / AFP / EAST NEWS
Widok z drona na Muzeum Narodowe w Rio de Janeiro, 3 września 2018 r. / MAURO PIMENTEL / AFP / EAST NEWS

Te obrazy obiegły cały świat: ściana pałacowego gmachu, a za nią pomarańczowy blask ognia, jasna poświata na tle nocnego nieba. A nazajutrz płaczący albo gniewni ludzie przy taśmie zagradzającej wstęp do zgliszcz. Świat przejął się, poruszył, złościł i solidaryzował z Brazylijczykami.

2 września, krótko po zamknięciu dla zwiedzających, na terenie Muzeum Narodowego w Rio de Janeiro wybuchł pożar. Strażacy otrzymali wezwanie około 19.30, ale mimo natychmiastowej reakcji niewiele udało się zdziałać. Po półtorej godziny pożar trawił już cały budynek. Komentujący transmisję akcji dziennikarze nie mieli wątpliwości, że szanse na ocalenie choćby cząstki zbiorów są żadne.

I rzeczywiście, miażdżąca większość zasobów tego najważniejszego w Brazylii i jednego z kluczowych na kontynencie muzeów spłonęła doszczętnie. Zbiory szacowało się na 20 mln eksponatów. Ocalałe resztki – stojący u wejścia słynny meteor Bendegó, ważący ponad 5 ton, czy ryby, które uchowały się w zbiorniku z wodą – zamiast stanowić pocieszenie, raczej podkreślały katastrofalny rozmiar zniszczeń.

Reakcje

Michel Temer, urzędujący – jeszcze, bo wybory już w październiku – prezydent Brazylii, wydał utrzymane w stosownym tonie oświadczenie: „Utracono dwieście lat pracy, badań i wiedzy. (...) To smutny dzień dla wszystkich Brazylijczyków”. A że kampania wyborcza w Brazylii toczy się na wysokich obrotach, w podobnym tonie wypowiedzieli się prawie wszyscy kandydaci, np. Marina Silva nazwała ów pożar „lobotomią na brazylijskiej pamięci”. Jednak Jair Bolsonaro, kandydat skrajnej prawicy, zasłynął zgoła innego rodzaju repliką. „No i co? To już się stało, wybuchł pożar, czego niby ode mnie chcecie? Może i mam na drugie imię Messias, ale cudów czynić nie umiem” – odparował, wykorzystując tę historię do ataków na lewicę. Inna sprawa, że zważywszy na zwyczajowe wypowiedzi Bolsonara – znanego jako przeciwnik demokracji, sympatyk dyktatury wojskowej, ksenofob i homofob – ta zdawała się wcale nie odbiegać od normy.

Świat naukowy rzecz jasna załamał ręce. „To utrata fundamentów naszej historii społecznej i kulturalnej, utrata kluczowych symboli i nośników pamięci dokumentujących życie różnych ludów Brazylii. I nie tylko Brazylii” – stwierdza Antonio Carlos de Souza Lima, jeden z najważniejszych antropologów i etnografów w Brazylii, blisko związany z Muzeum Narodowym w Rio.

– To tak, jakby w Polsce spalił się Kraków w całości, razem Uniwersytetem Jagiellońskim i Wawelem. Oraz opactwem w Tyńcu. Albo Biblioteka Narodowa – mówi Wojciech Charchalis z portugalistyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, tłumacz i redaktor serii brazylijskiej w wydawnictwie Rebis, dodając, że strata ta jest o tyle dotkliwsza, że historia Brazylii i narodu brazylijskiego jest o 800 lat młodsza niż nasza.

Brazylijczycy oraz Polacy związani z tym krajem, których pytam o reakcje, powtarzają zgodnie: szok, smutek, oburzenie, wstyd. Piotr Kilanowski, od 28 lat mieszkający w Brazylii i obecnie pracujący na polonistyce w Kurytybie, podsumowuje: – Od niewiary, przez bunt przeciw sytuacji, po czystą rozpacz w przypadku tych, którzy z Muzeum byli związani osobiście.

– Pochodzę z biednej rodziny, moi krewni nigdy nie byli w żadnym muzeum. A mimo to, jako że są przecież brazylijskimi obywatelami i stracili część dziedzictwa, zasmuciła ich ta tragedia, a nieodpowiedzialność rządzących ­wzbudziła gniew – mówi Keli, absolwentka prawa ze stanu Rio Grande do Sul.

Nazajutrz po pożarze, od samego rana, zaczęły się zbierać pod Muzeum grupki protestujących, najpierw kilkaset, pod koniec dnia już kilka tysięcy. Interweniowała policja.

Kronika zapowiedzianej śmierci

W brazylijskiej dyskusji o tragicznym pożarze przebija przede wszystkim wątek skandalicznych zaniedbań, które doprowadziły obiekt do fatalnego stanu. Od lat wiadomo było, że budynek nie spełnia większości kryteriów bezpieczeństwa przeciwpożarowego, brakuje w nim systemów ostrzegania i gaśniczych, a także koniecznego personelu. Stan ten wynikał przede wszystkim z permanentnego niedofinansowania instytucji.

Dotacja rządu federalnego dla tej placówki w 2017 r. wyniosła mniej niż 600 tys. zł; Muzeum Narodowe w Warszawie otrzymuje rocznie ok. 40 mln zł plus środki na różne projekty. Jednak komentatorzy zauważają, że nie można całej winy zrzucać na aktualny kryzys gospodarczy, toczący Brazylię – grzechy popełniano od znacznie dłuższego czasu.

„To wielka hipokryzja – grzmi Edmundo Pereira, związany z placówką ceniony antropolog – od lat prosiliśmy o wsparcie. I nie chodzi o zwykłe pisanie próśb, tylko o tworzenie projektów, zebrania, powoływanie komisji, to wszystko, co wiąże się ze staraniami o środki z administracji publicznej”.

Jest to więc raczej kwestia stosunku do instytucji kultury i nauki w ogóle.

– Muzeum było zaniedbane przez wszystkie rządy – mówi Kilanowski. – Ostatnim prezydentem, który złożył w nim wizytę, był Juscelino Kubitschek.

Kadencja Kubitschka przypadała na lata 1956-61...

Dwa miesiące przed pożarem aktualny dyrektor placówki pokazywał przed kamerami wnętrze: łuszczące się ściany, odpadające stropy podtrzymywane rusztowaniami, urągające wszelkim zasadom instalacje elektryczne. Gorzkiej ironii dodaje fakt, że działo się to przy okazji oficjalnych obchodów dwustulecia działalności placówki.

Muzeum Narodowe 1818–2018

Ci, którzy instytucją interesowali się, jeszcze zanim spłonęła, podkreślają, że – wbrew opinii przejętych pożarem ludzi z Europy czy Stanów – Muzeum Narodowe w Rio nie da się raczej postawić w jednym rzędzie z najsłynniejszymi placówkami tego typu na świecie, jak Luwr czy British Museum. Te najszacowniejsze muzea tworzone były zazwyczaj w stolicach kolonialnych imperiów, podczas gdy Rio de Janeiro było stolicą kolonii, początki samej instytucji sięgają zaś czasów, gdy Brazylia dopiero zaczynała się odłączać od portugalskiej macierzy. Fundatorem Muzeum Narodowego był król Jan VI, który rozpoczął proces emancypacji Brazylii. Zrąb muzealnych zbiorów stanowiły eksponaty zgromadzone przez kolejnych władców – cesarzy Piotra I i Piotra II, a siedzibą instytucji – po wprowadzeniu republiki w 1889 r. – została cesarska rezydencja znana jako Pałac Świętego Krzysztofa, piękny (do niedawna) zabytek architektury XIX wieku, umiejscowiony na parkowych terenach Quinta da Boa Vista.

Po katastrofie światowe media wypełniły się zdjęciami i informacjami o skarbach, które przepadły w pożarze. Muzeum posiadało wiele wyjątkowych zbiorów. Istniała tu największa w Ameryce Południowej kolekcja obiektów z europejskiej starożytności i ciekawe zbiory paleontologiczne, a także ogromne zbiory roślin i zwierząt – sama kolekcja owadów liczyła około 5 mln egzemplarzy. Po epoce cesarstwa pozostały nie tylko meble i kluczowe dla historii kraju pamiątki, ale także ciekawostki zbierane przez Piotra II, np. słynny tron króla Adandozana z Dahomeju (dziś Benin), który cesarz otrzymał w podarunku.

Jednak największe emocje zdają się budzić przede wszystkim eksponaty związane z historią Ameryki Południowej. Te kopalne – jak słynna Luzia, liczący ponad 11 tys. lat szkielet kobiety, najstarsze szczątki ludzkie znalezione w tej części świata – jak i te z czasów znacznie nam bliższych, czyli przede wszystkim najróżniejsze przedmioty wytworzone przez tubylcze kultury Ameryki, w tym te już nieistniejące, a więc narzędzia, maski czy pióropusze.

To jednak tylko jeden wymiar strat.

– Najbardziej dziwi mnie fakt, że mówi się głównie o „martwej” części eksponatów, a pomija wagę naukową i symboliczną placówki – zauważa Piotr Kilanowski. – Tu chodzi nie tylko o cenne zbiory muzealne, ale też fakt, że spłonęły np. nagrania wymarłych już języków indiańskich i ich dokumentacja.

Muzeum Narodowe było bowiem nie tylko miejscem gromadzenia i eksponowania obiektów, ale nade wszystko placówką naukową i badawczą, podległą Federalnemu Uniwersytetowi Rio de J­­aneiro (UFRJ), w której pracowało wielu ekspertów najróżniejszych dziedzin. Prowadzili oni badania, często na postawie zgromadzonych zbiorów i dokumentacji, a część z tych projektów wykraczała poza czysto poznawcze ambicje.

Weźmy kwestię brazylijskich Indian. Związanym z muzeum antropologom nie chodziło wyłącznie o to, by zbierać, konserwować i wkładać do gablot wykonane przez tutejszą ludność rdzenną artefakty. Angażowali się w projekty dotyczące współczesnej sytuacji wspólnot indiańskich, np. tworzenie precyzyjnych map odzwierciedlających ich występowanie. Tego rodzaju projekty przekładały się z czasem na wymierne i namacalne efekty, jak ruch związany z pojęciem „tradycyjnie zajmowanych ziem”, a więc terytoriów zajmowanych przez poszczególne wspólnoty i dla przeżycia tych wspólnot kluczowe. Tym samym stały się podstawą do późniejszych roszczeń Indian i uruchomiły proces zwracania pokaźnych terenów takim wspólnotom, co oczywiście budzi sprzeciw aktualnych właścicieli (przede wszystkim rolniczych potentatów).

Smutny symbol

Spalone Muzeum Narodowe w Rio siłą rzeczy stało się symbolem. Ale czy było nim wcześniej, czy Brazylijczycy postrzegali je tak, jak dziś wszyscy o nim mówią, czyli jako skarbiec narodowej pamięci, fundament tożsamości?

Marcelo Paiva de Souza, rodowity Brazylijczyk, także związany z polonistyką na Kurytybie, mówi jasno: – Nie, bez wątpienia Muzeum nie zajmowało symbolicznego miejsca w szerszej świadomości narodowej Brazylii.

– Wydaje mi się, że Muzeum zyskało rangę prawdziwego symbolu dopiero po pożarze – mówi pisarka Eliza Piotrowska. – Jego upadek jest dużo bardziej symboliczny niż wcześniejsze istnienie. Wszyscy są zgodni: stan Muzeum to lustrzane odbicie stanu Brazylii, a jego kres to ostrzeżenie przed podobnie tragicznym kresem kraju.

– To wydarzenie jedynie nasiliło poczucie kryzysu politycznego i moralnego w społeczeństwie – mówi Wojciech Baczyński, były wicekonsul handlowy RP w São Paulo, dziś dyrektor generalny Polsko-Portugalskiej Izby Gospodarczej. – W sytuacji trwającego kryzysu politycznego pożar stał się symbolem niefunkcjonalności państwa brazylijskiego w ostatnich latach – co ciekawe, w równy sposób po obu stronach coraz bardziej spolaryzowanej na co dzień barykady politycznej. Jedyną potencjalnie pozytywną reakcją, z jaką miałem do czynienia, były pojawiające się spontanicznie akcje promujące wagę odwiedzania muzeów (niestety już nie Museu Nacional) przez obywateli.

Z europejskiej perspektywy takie wydarzenie powinno wstrząsnąć politycznym establishmentem i znacząco wpłynąć choćby na przebieg wyborów. Tak się jednak nie dzieje. Kandydaci, jak wiemy, wypuścili stosowne komentarze, zresztą cztery dni później prawicowiec Bolsonaro został podczas wiecu pchnięty nożem, co na wewnętrzny przebieg kampanii wydaje się mieć większe znaczenie.

– Jestem raczej sceptyczny co do możliwych efektów i reperkusji pożaru w kampanii – komentuje Marcelo Paiva de Souza. – Dla „zorientowanych” (akademików, muzeologów itd.), czyli tych, którzy na co dzień doświadczają tego, jakie są polityczne siły rządzące dziś krajem, ta wiadomość tylko trochę zaczernia już skąd­inąd ciemny obraz. Mam jednak poważne obawy, że środowisko kultury i nauki nie jest w stanie w żaden sposób wpłynąć na aktualny układ polityczny, ani teraz, ani w najbliższej przyszłości.

– Coraz głośniej mówi się o tym (ale na ulicach, nie w telewizji, która też jest pod kontrolą obozu rządzącego), że w Brazylii działa tylko to, co stworzyli Portugalczycy, czyli monarchia – komentuje Piotrowska. – Trudno mi się z tym nie zgodzić. Moje miasteczko do dziś korzysta z dróg i systemu kanalizacyjnego stworzonych około 200 lat temu przez Piotra II...

– Jeśli ktoś codziennie jest świadkiem strzelanin, napadów z bronią w ręku, najróżniejszych wypadków, śmierci, objawów przemocy, jeśli ktoś wciąż widzi polityków rozkradających pieniądze, malwersujących miliony reali, i tylko jednostki trafiają za to za kratki, to wie, że dbanie o rzadko odwiedzane instytucje kultury to kwestia drugorzędna – Rafael, prawnik z Rio Grande, nie ma złudzeń.

Piekło czy raj?

Masowe zainteresowanie pożarem w Rio – pełno go było w telewizji, w gazetach, w sieci, na portalach społecznościowych – także wydaje się interesujące, bo można odnieść wrażenie, że Brazylia coraz mocniej widoczna jest – także w polskich – mediach. Od czasu mundialu i igrzysk olimpijskich przez okres korupcyjnych afer po dziś powracają doniesienia z tego kraju.

– Świat obserwuje Brazylię z wielką uwagą – zauważa Piotrowska. – Był to bardzo dobrze zapowiadający się kraj, który znalazł się w punkcie zero. W czarnym punkcie. Pożar Muzeum w Rio to potwierdza. Brazylia upada. Czy powstanie z popiołów? I jak? Czy Brazylia otworzy się na świat? Czy pojawi się zdrowa konkurencja? Wolny rynek? Klasa średnia? Jak przypuszczam, wielu współczesnych „kolonizatorów” z chęcią podbiłoby Brazylię. Czy Brazylia się da? Czy może – przeciwnie – nareszcie rozkwitnie? – mnoży pytania pisarka.

Marcelo Paiva de Souza dostrzega w tym zainteresowaniu wyraźny ślad tradycyjnych już uproszczeń: – To jednak przykład często spotykanej logiki opartej na dwóch przeciwstawnych stereotypach, rzecz dość typowa dla europocentrycznego spojrzenia na Brazylię. Z jednej strony przed wiekami postrzegano „Nowy Świat” jako raj, z drugiej jako piekło na Ziemi. Najsmutniejsze – kończy – że w ostatnich czasach nie brak argumentów za tym, że ta czarna wizja brazylijskiej rzeczywistości jest jak najbardziej uprawniona. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2018