Nie ma przeszłości bez wyobraźni

Przy pomocy społecznie zaangażowanej literatury Nona Fernández mierzy się z przeszłością swojej ojczyzny. A także z jej teraźniejszością, bo zdaniem wielu pinochetowski porządek polityczny trwa w Chile w najlepsze.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

 / ULISES RUIZ BASURTO / EPA / PAP
/ ULISES RUIZ BASURTO / EPA / PAP

W sierpniu 1984 r. do redakcji tygodnika „Cauce” wszedł mężczyzna, który poprosił o rozmowę z dziennikarką Mónicą González. Przedstawił się jako Andrés Valenzuela Morales, aktywny agent tajnych służb. Postanowił opowiedzieć o wszystkim, czego był świadkiem i aktywnym uczestnikiem, czyli o uprowadzeniach, przesłuchaniach, torturach, zabójstwach i pozbywaniu się ciał przeciwników reżimu, określanych mianem „zatrzymani zaginieni”. Jego zeznania zostały zweryfikowane i potwierdzone, mężczyzną zajęli się działacze Wikariatu Solidarności – katolickiej organizacji broniącej ofiar reżimu. Został wywieziony autobusem do Argentyny, a stamtąd poleciał do Europy. Dopiero wtedy, w lipcu następnego roku, tygodnik opublikował treść tej wstrząsającej rozmowy. Na okładce rzeczonego numeru widniała fotografia Valenzueli Moralesa, młody mężczyzna z wąsem, a powyżej tłustym drukiem słowa „YO TORTURÉ” – „TORTUROWAŁEM”. Oczywiście wiadomo było, że takie rzeczy dzieją się w rządzonym przez wojskową juntę Chile, ale tym razem ujawniono zeznania przedstawiciela aparatu represji, niemożliwe do zanegowania.

Andrés Valenzuela to pod pewnymi literackimi względami bohater wręcz wymarzony – człowiek, który dosłownie splamił się krwią swoich ofiar i był częścią opresyjnej machiny reżimu, ale w końcu, męczony wyrzutami sumienia, pękł i ujawnił wiele drastycznych przypadków porwań i morderstw. Dlatego też jego historia stała się ramą powieści „Strefa mroku” (polskie tłumaczenie Agaty Ostrowskiej ukazało się w wydawnictwie AtRage, 2022), jedynej wydanej u nas książki autorki, a zarazem najgłośniejszy jej tytuł. To dzięki niemu przeszła ostatecznie z kategorii „obiecująca” do pierwszej ligi współczesnej latynoskiej prozy.

Wspieraj Conrad Festival!

Już po raz 15. Fundacja Tygodnika Powszechnego, wraz z Miastem Kraków i Krakowskim Biurem Festiwalowym, organizuje Conrad Festival, jedno z najważniejszych wydarzeń literackich w Polsce. Wesprzyj jego powstawanie!

Nona mówi „nie”

Na świat przyszła jako Patricia Paola Fernández Silanes, ale nikt tych oficjalnych imion nie używa, a sama zainteresowana podpisuje się zawsze jako Nona. Podobno rodzina nazywała ją tak w dzieciństwie, bo jedynym słowem, jakie przez dłuższy czas z upodobaniem powtarzała, było stanowcze „no”, czyli „nie”. Wychowała się w Santiago de Chile, tam też kończyła szkoły, w tym wyższą teatralną. Ze sceną związana jest od wczesnej młodości, zarówno jako aktorka, jak i autorka tekstów. W tym środowisku poznała też Marcela Leonarta, scenarzystę i reżysera filmowego oraz teatralnego, z którym ma syna Dantego – ten pierwszy pojawia się w książkach Nony jako M., ten drugi jako D. Pracowała także dla telewizji, pisała scenariusze telenowel (np. kryminalnego „El laberinto de Alicia”), ale znana jest także z produkcji podejmujących tematy związane z historią i społeczeństwem Chile, przede wszystkim „Los archivos del cardenal”, serialu opowiadającego o losach ofiar reżimu, wspieranych przez Wikariat Solidarności, łącznie 24 odcinki. Jako pisarka zadebiutowała w 2000 r. tomem opowiadań „Cielo” (Niebo), potem wydała jeszcze sześć powieści, jeden tom eseistyczny „Voyager” (choć w tym wypadku różnica gatunkowa wydaje się czysto umowna) oraz dwie sztuki teatralne. „Strefa mroku” została wyróżniona Premio Sor Juana Inés de la Cruz (nagroda z gatunku mało komercyjnych i wysoce prestiżowych) i doczekała się sporej liczby przekładów.


WIĘCEJ LITERATURY

CZYTAJ MAGAZYN CONRAD NA STRONIE TYGODNIKA>>>


O swojej pierwszej powieści „Mapocho” (2002; tytuł odnosi się do rzeki płynącej przez Santiago de Chile) powiedziała: „Ta książka narodziła się, kiedy zobaczyłam zdjęcie trzech martwych ciał w rzece, na wysokości ulicy Pío Nono. Obraz miał straszną siłę i na początku chciałam się dowiedzieć, kim byli ci ludzie, opowiedzieć ich historie, poznać ich życie. Ale szło mi fatalnie, bo nie miałam wtedy żadnych narzędzi. Jako detektywka byłam przeciętna, jako dziennikarka tak samo i jedyne, co mi zostało, to użyć fikcji. (...) I tak narodził się pomysł, żeby przepracowywać historię albo wręcz ją zawłaszczać, a potem formułować na nowo i odczytywać w sposób daleki od oficjalnego”.

Jej teksty układają się w spójną całość, a powracające motywy i koncepty są nieustannie rozwijane. „Mapocho” to formalnie jeszcze dość klasyczna powieść, gdzie leżąca w trumnie narratorka snuje opowieść o dziejach rodzinny, o ucieczce i kazirodczej fascynacji. Niemniej narodowe dzieje pokazywane są tu w typowy dla całego jej pisarstwa, wywrotowy sposób. Niemniej kolejne książki nie mieszczą się już w gatunkowych szufladkach, gdyż styl Fernández skręcił w stronę detektywistyczno-dziennikarską, a do tego podlewany bywa autofikcjonalnym sosem.

Historia i popkultura

W końcowych partiach „Strefy mroku” Fernández przywołuje przebój Billy’ego Joela „We Didn’t Start the Fire”, którego tekst stanowi wyliczankę postaci, miejsc, tytułów i sloganów podsumowujących historię XX wieku. Sama również proponuje coś w rodzaju chilijskiego (choć nie aż tak hasłowego) wariantu owej wyliczanki, poczynając od zamachu stanu w 1973 r. i śmierci prezydenta Allende, aż po zgon Augusta Pinocheta w 2006 r.

Wszystkie jej powieści (i esej) pełne są historii, przede wszystkim tej najnowszej. Wyjątkiem jest „Mapocho”, gdzie fabuła sięga czasów hiszpańskiego podboju i pojawiają się w niej choćby Pedro de Valdivia, pierwszy gubernator Chile, oraz Lautaro, przywódca Mapuczów stawiających opór konkwistadorom – obaj pokazani w bardzo niepomnikowy sposób. Podobnie „Chilean Electric” (2015), gdzie opowiada między innym o elektryfikacji Santiago, będącej dowodem na gospodarczą potęgę kraju. W jej książkach w ogóle często też powraca motyw problematycznych (historycznie) relacji z Peru, jako że antyperuwiańskość w Chile jest poniekąd tym, czym antyniemieckość w Polsce – dla pewnych grup to część narodowego DNA. Niemniej przeważa historia najbliższa, czyli dyktatura i czasy, które nastąpiły po jej obaleniu. W epilogu do „Space Invaders” (2013) pada sformułowanie o „dzieciństwie w okupowanym kraju” i nie jest to przesada, bo dla pokolenia Nony reżim był rzeczywistością zastaną. Pisarka miała trzy lata, kiedy doszło do puczu, ale przecież dzieci także wyłapują sygnały, że dzieją się rzeczy niebezpieczne i złe.

Fernández opisuje konkretne przypadki represji i państwowego terroryzmu. W „Strefie zmroku” mamy ich cały katalog, w „Space Invaders” fabuła kręci się wokół tzw. sprawy degollados („zaszlachtowanych”, chodzi o morderstwo trzech opozycyjnych działaczy w roku 1985), „Voyager” (2019) podejmuje wątek dwudziestu sześciu osób zamordowanych na pustyni Atakama przez tzw. Karawanę Śmierci. Co rusz przywołane zostają także inne kluczowe, choć mniej krwawe, wydarzenia z dziejów najnowszych, na przykład plebiscyt konstytucyjny z 1980 r., a potem ten z 1988 r., po którym Pinochet oddał (poniekąd) władzę, albo scena uroczystego pochówku Salvadora Allende z 1990 r. Nie mamy tu jednak do czynienia z przyspieszonym kursem dziejów Chile, tylko z refleksją nad historią wciąż żywą. Może i Pinochet odsunął się na bok w 1988 r., a zmarł 18 lat później, ale narzucona przez juntę konstytucja i społeczny porządek wciąż trwają. Istnieje nadzieja na zmianę, aczkolwiek schłodziła ją nieco zeszłoroczna klęska referendum konstytucyjnego.

Dlaczego chilijskie zmagania z historią są u Nony nie tylko fabularnie strawne, ale wręcz fascynujące? Po części zapewne dlatego, że pisarka przepuszcza je przez popkulturę. Już rzut oka na tytuły pozwala to dostrzec: „Strefa mroku”, czyli „Twilight Zone”, to znany (u nas nie za bardzo) amerykański serial z niesamowitymi opowieściami albo „Space Invaders”, czyli tytuł starej gry komputerowej – powieści Fernández roją się od nawiązań, aluzji, cytatów. Można w nich znaleźć inne teksty literackie, ale też komiksy, telewizję, kino, muzykę, gry. Pojawiają się też – dobrze autorce znane – telenowele (bohaterka „Fuenzalidy”, powieści z 2012, jest scenarzystką telewizyjną).

To oczywiście bardzo atrakcyjne, ale nie (tylko) o atrakcyjność tu chodzi. Autorka używa popkulturowych motywów jako nośnych metafor. Typowym konceptem z „Twilight Zone” (i innych opowieści niesamowitych) jest istnienie świata równoległego, chaotycznego i groźnego, który sporadycznie przebija się do naszej spokojnej rzeczywistości, budząc lęk i przerażenie. Chile w epoce junty wyglądało podobnie, a zwykli ludzie od czasu do czasu stawali twarzą w twarz z niewyobrażalnym horrorem. Na przykład taka scena: mężczyzna rzuca się pod autobus, krzycząc, że po niego idą. W tym momencie pojawia się kilku innych, pakują tamtego siłą do samochodu i znikają równie raptownie, jak się pojawili. Mógłby z tego powstać odcinek serialu. Rzecz w tym, że działo się to naprawdę, a ów świat równoległy to świat tajnej policji, represji i terroru.

A tak rolę literatury widzi sama Nona: „Byliśmy dotąd bardzo nieśmiali, straszliwie nieśmiali, i ciągle robiliśmy uniki, a ja sądzę, że tu trzeba się wykazać i przyjąć aktywniejszą rolę w dialogu kulturowym, z pozycji pisarskich i intelektualnych, rolę, która przełoży się na nasze konkretne teksty. Dużo jest wciąż bardzo mieszczańskiej literatury, takiej malutkiej, bardzo zamkniętej (...). Dużo jest wstydu, dużo lęku, że coś się straci. I dużo apolityczności; całe pokolenia dorosły bez politycznej refleksji na temat ich otoczenia”.

Intymność

Osoby czytające prozę Fernández nie tylko zanurzają się w historii jej ojczyzny – obserwują też, uczestniczą wręcz, w prywatnym życiu autorki. Nona opowiada o babci, matce, mężu, synu, a przede wszystkim o sobie – z przeszłości i teraźniejszości. Czasowniki w pierwszej osobie plenią się tu na potęgę. Ale znów: nie jest to po prostu autobiografizm –  Fernández używa swojej prywatności przede wszystkim po to, żeby pokazać, jak bardzo to, co historyczne, polityczne i społeczne dotyka nas osobiście. Kiedy w „Strefie mroku” zestawia poranną krzątaninę własnej rodziny z taką samą krzątaniną rodziny Weibel Barahona, to po to, by suchy fakt uprowadzenia ojca tejże rodziny owego poranka 1976 r., w autobusie, krótko po śniadaniu, stał się czymś namacalnym i odczuwalnym.

Anegdoty z życia prywatnego pozwalają też czasem pokazać jak w soczewce pewne istotne kwestie. W „Voyagerze” na przykład pisarka opowiada z dumą o swoim synu, który podczas szkolnej akademii miał wygłosić przemówienie o demokracji w Chile. D. napisał tekst samodzielnie, skonsultował z klasą, ale grupa nauczycieli, zapoznawszy się z jego treścią, zaczyna wywierać nacisk, najpierw delikatnie, potem coraz mocniej, by może jednak przemyślał i wykreślił kilka zdań. Bo po co być takim stanowczym, tak radykalnym, czyż nie mamy teraz demokracji i harmonii, czyż tak mocne stawianie sprawy nie przypomina w stylu tych, których krytykujemy, czyli antydemokratycznych członków junty? Czy w imię zgody nie warto spuścić z tonu? Szkolny epizod znakomicie ilustruje mechanizmy blokujące debatę we współczesnym Chile, tę fałszywą równowagę, która okazuje się tak naprawdę kneblem.

Z kolei punktem wyjścia do „Chilean Electric” jest opowieść babci narratorki/ /autorki, która wspomina, jak to będąc dziewczynką poszła na uroczystość uruchomienia elektrycznego oświetlenia na centralnym placu Santiago. Relacja kobiety obfituje w detale, jedna tylko rzecz się nie zgadza: plac Broni oświetlono w 1883 r., a babcia urodziła się w 1908...

Dla Nony Fernández to jednak nie problem, bo bardziej niż o samą przeszłość chodzi jej o pamięć o niej. O pamięć subiektywną, osobistą, zwodniczą; pamięć prywatną, rodzinną i publiczną – o opowieści familijne, w których relacje z oficjalnych wydarzeń splatają się z gawędami babci i wizytami w Muzeum Pamięci, a macierzyńskie doświadczenia z projektami upamiętniającymi ofiary reżimu. Pamięć plus wyobraźnia, ta druga wspiera tę pierwszą, bo przecież trzeba sobie wyobrazić to, czego się nie widziało, co znamy tylko z relacji, żeby móc tak naprawdę zrozumieć przeszłość.

„Uruchamiam wyobraźnię i dopowiadam niedokończone historie, rekonstruuję okaleczone opowieści” – czytamy w motcie „Strefy mroku”. – „Uruchamiam wyobraźnię i wskrzeszam ślady ostrzału”. ©

 

NONA FERNÁNDEZ (właśc. PATRICIA PAOLA FERNÁNDEZ SILANES, ur. 1971) – jest aktorką i pisarką, autorką licznych powieści, scenariuszy i sztuk teatralnych. Uhonorowana prestiżową chilijską nagrodą literacką Premio Municipal de Literatura de Santiago. Dwukrotna finalistka National Book Award. Po polsku ukazała się jej powieść „Strefa mroku” (przeł. Agata Ostrowska, ArtRage 2022), która znalazła się w finale National Book Award w kategorii „literatura w przekładzie” i zdobyła nagrodę Premio Sor Juana Inés de la Cruz przyznawaną za najlepszą powieść hiszpańskojęzyczną napisaną przez kobietę.

 

Podczas tegorocznej edycji Festiwalu Conrada odbędzie się debata z udziałem NONY FERNÁNDEZMARTÍNA KOHANA, którą poprowadzi Aleksandra Lipczak. Będziemy rozmawiać o specyfice południowoamerykańskich dyktatur (chilijskiej i argentyńskiej) i ich wpływie na historię konkretnych krajów oraz sposób funkcjonowania dzisiejszych społeczeństw. Czy przeszłość została przepracowana? Jak się o niej dziś mówi, a jak powinno się mówić, żeby rany nie były rozdrapywane, tylko zaleczone? W jakim stopniu XX-wieczne dyktatury wciąż wywołują migrację ludzi w Ameryce Południowej?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2023

Artykuł pochodzi z dodatku „Magazyn Conrad nr 1/2023