Poza horyzont zdarzeń?

31.10.2022

Czyta się kilka minut

 /
/

Jeżeli intelekt konstruuje sobie świat na własne życzenie, to zewnętrzny wobec niego świat także jest jego konstruktem, co oznacza, że domostwem człowieka musi być jego myśl – stwierdził kilka lat temu pewien krakowski uczony. Myśl jednak nie może być domostwem dla ciała. Tego typu metafory się nie sprawdzają. Są puste. Absurdalne.

Sztuczki poetyki nie działają jak packa na muchy. Siecią retoryki nie uchwyci się rzeczywistości, choć można ją na rzeczywistość narzucić i wymóc opartą na niej egzekucję ludzkich mniemań, praw i uzurpacji. Myśl zazwyczaj nie jest regularna i systematyczna, wręcz przeciwnie: jest wyrywkowa, niesforna, ulotna. Pojawia się i znika. Wydaje się, że w głowie sama się myśli, bez udziału woli. Jest więc dokładnie na odwrót: ciało, póki żyje, jest generatorem i odbiornikiem myślowych sygnałów. Świadomość to wielopoziomowy proces, także organiczny, umysł to kompleks niematerialnych funkcji zdeterminowany genetycznie.

Myśl, owszem, ucieleśnia się, ale trzeba ją złapać, uregulować, zwerbalizować, zapamiętać. Najlepiej byłoby zaraz ją zapisać, choć niekoniecznie musi wyrażać się w słowach, częściej błyśnie obrazem, niekoniecznie wyraźnym, albo bezgłośnie rozlegnie się jako melodia, czasem tylko refren, odległe echo, natrętne jak osa jesienią. Myśl trzeba odróżnić od nośnika myśli. Przezroczysta i dynamiczna, przejawia się na jakimś niewidzialnym tle, w niepostrzegalnym zmysłowo otoczeniu, które jest jej źródlanym, lustrzanym podłożem. Ta źródlana lustrzaność jest pozaczasowa, ale niekoniecznie wieczna i niewyczerpana. Tak czy inaczej budzę się rano i jeszcze pamiętam, że jestem w tym samym świecie, w którym zasypiałem wczoraj wieczorem. W starszym wieku odczuwam to jako wielki sukces i zarazem dar. Dziękuję też za sny, które na szczęście rzadko bywają koszmarami. Zwłaszcza że coraz bardziej koszmarny i absurdalny staje się świat, w którym się budzę. ­Czasem we śnie słyszę miłe piosenki, ale, niestety, nie umiem ich powtórzyć na jawie. I nie pamiętam o tym, że sen gwarantuje mi grawitacja. Bez niej nie byłbym w stanie położyć się do snu.

A zatem kim jest pojedynczy człowiek? Jednak nie jest myślącą trzciną. Ale ta niemal akwatyczna metafora Pascala ośmiela mnie, by z bezczelnością dyletanta przypuścić, że człowiek to dynamiczny, wodny wehikuł dla energii myślenia, intuicji i wyobraźni. Nawet to, że jest ssakiem, ma poniekąd hydrologiczny charakter, bo wskazuje na niezbędność poboru życiodajnych płynów, złożonych głównie z wody. Wielo­rdzeniowy, żywy, ssący procesor. Piękny jak barokowe, alchemiczne akwarium układ elektromagnetyczny. Z orzechowatym mózgiem, małą przepompownią serca, bukietem transformatorów i kolonią mikrobioty. W skali planety mikroakwarium z niezbędnym przepływem bieżącej wody. Wodne, termodynamiczne ogniwo żywego łańcucha, który w każdej chwili może być zerwany i definitywnie wyparować.

A co, jeżeli ktoś nie myśli i nie uruchamia wyobraźni? Skąd się wyświetla i wypływa myślenie? Myśl naśladuje wodę. Pomyka w cichym nurcie przez pryzmat istnieniowej, tymczasowej psychosomatyczności. Cicha, przezroczysta myśl rwie brzegi ciała i jego egzystencji. Czy sięga tu jakaś histopatologia? Czy woda, która jest fantastycznym nośnikiem, może być także paliwem symulacji? Istoty ziemskie to stacje hydrologiczno-solarne. Obieg jest tylko pozornie zamknięty. Otacza mnie ciemność, niesie nurt przemian, prowadzi rytm kosmicznych cykli, których naturę zwykle ignoruję. Noc i dzień. Noc i dzień. W głowie odzywa mi się nie słowo, lecz melodia. Błyskawice przecinają moje-nie moje niebo, obce, a jednak dziwnie swojskie. W szczególnych warunkach Układu Słonecznego moje-nie moje komórki podlegają kosmicznej recyklacji. Ale jakby poza mną. Na szczęście trzymam się jeszcze rąbka szaty Matki Ziemi. Nie słowo było na początku naszego porządku, lecz woda. Ale przed tym początkiem było jeszcze wiele innych początków i końców, o których nie mam zielonego pojęcia.

Człowiek jest mutacją czegoś podwodnego, co wyszło na brzeg przyciągane przez światło najbliższej gwiazdy. Gwiazdy pulsują cyklicznie, Księżyc stymuluje pływy. Akwarium ludzkiego organizmu to nie tylko stacja transformacyjna, lecz również komunikacyjny węzeł odbiorczo-nadawczy, ognisko emulacji i replikacji, układ wielowymiarowych ekranów i nie wiadomo co jeszcze. Nie wiadomo, nie wiadomo. Nieświadomość wzrasta wraz z przyrostem wiedzy. Progresje niezrozumiałych symulacji i transgresje niewiedzy. Niewiedza jest tragiczna i komiczna zarazem, śmieszna i straszna. I lawinowo otacza płynną, niejasną summę gatunkowej samowiedzy. Czegoś się domyślam, ale właściwie to nie wiem czego. Coś przeczuwam, czasem błyśnie jakaś intuicja, ale nie wiem, do czego się odnosi. Zdaje się, że już coś łapię, już coś ogarniam. Ale to złudzenie, iluzja sztucznego raju.

Po co poezja, która nie ocala drzew, zwierząt ani ludzi? Dyskretnie szemrze głuchy, drwiący śmiech robotów. Holograficzne projekcje są milej widziane i bardziej pożądane. Maszyny dostarczają coraz więcej rozrywki i emocji. Świat podlega robotycznej zarazie. Jego coraz bardziej specjalistyczna technologizacja łączy się coraz częściej z wulgarnością i nienawiścią. Z monitoringiem, trollingiem i dronizacją. Dominacją kłamstwa, systemem przemocy. Faszystowskim, nawiedzonym, barbarzyńskim fundamentalizmem atomowym. Dyktaturą służb, tyranią ­paranoików i państwowym terroryzmem. Tymczasem w mleku matki wykryto mikroplastik. Jak w tych warunkach odczuć orzeźwiające muśnięcie objawienia? Ale uwaga! Oto znowu błysk... I powiew... Czy to już? Czy to właśnie to? Już to mam? Nie tyle na końcu języka, ile na powierzchni przeźroczystej, nieuchwytnej, bezsłownej myśli.

Ale to tylko refleks czegoś innego, obcego, nieznanego, dzikiego jak samo życie lub pochodzącego z innej, niezrozumiałej kultury. Z refleksów, odbić i oddźwięków może wyniknąć refleksja. Pamięć można przełożyć z głowy do głowy. Ze swojej ciemnej doliny na razie jeszcze zwracam twarz ku niebu. Z hybrydyczną jaźnią, przypadkowym konstruktem historycznej tożsamości, skorupą, którą trzeba roztrzaskać, obrócić w proch, rozwiać na cztery wiatry. Przy dobrej pogodzie widać słoneczne oko błękitu i niesforną chmurkę w ruchu. A w nocy pulsuje plankton gwiazd.

Najbliżej Droga Mleczna, coraz gorzej widoczna gołym okiem, prastara Droga, ciągle w drodze, z obrotami ciał niebieskich, w niewyobrażalnym pędzie, a w jej środku wielka, głodna, ssąca czarna dziura. Kosmiczny kanibalizm. A potem Wielki Chłód albo Wielki Kolaps. Czy innego końca tego wszechświata nie będzie? To nie wygląda różowo. Warunki wokół czarnej dziury Sagittarius A* są ekstremalne.

W tej sytuacji nasza misja jest jasna, ale też ekstremalna: należy pilnie przemienić się w promień światła. Czy ten promień musi dotrzeć za horyzont zdarzeń? Czy trafi i przeniknie odległą, ekstremalną kropkę nad i, skąd nie ma powrotu? Ale po co? Po zapachy naszych wiosen? Euforie naszych wzlotów? Udręki upadków? Mgły naszych jesieni? Nie ma odpowiedzi. Na razie są pędzące przez ciemną otchłań pytania.©

ZBIGNIEW MACHEJ – poeta, tłumacz literatury czeskiej i słowackiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2022

Artykuł pochodzi z dodatku „XXXI Festiwal Ars Cameralis