Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Co to za świat? Współczesna i dawna Ameryka widziana z perspektywy tak zwanej kwestii rasowej. Czarnoskóry narrator, Drops Ja, syn ekscentrycznego psychologa, który testował na nim swoje teorie, póki nie został zastrzelony przez policjanta podczas przypadkowej ulicznej sprzeczki, postanawia przywrócić do życia rodzinne miasto Dickens. „Dickens to miasto w południowo-zachodniej części hrabstwa Los Angeles. Kiedyś było całkiem czarne, a teraz jest tam w pizdu Meksykanów. Choć niegdyś znano je jako światową stolicę morderstw, nie jest już tak chujowo, ale czeba być ostrożnym” – głosi anonimowy wpis w internetowej encyklopedii; niestety pewnego dnia zniknęło ono z mapy. Dodajmy, że powieściowe Dickens, kolebka gangsta rapu, jest miejscem fikcyjnym, ma jednak swój pierwowzór, podobnie jak wiele fikcyjnych postaci, które pojawiają się na kartach „Sprzedawczyka”.
Narrator przyjmuje szczególną strategię: otóż drogą do odzyskania miasta okazuje się... przywrócenie segregacji rasowej, a nawet niewolnictwa. To ostatnie powraca w skromnym zakresie – jedynym niewolnikiem będzie stary Sorgo Jenkins, niegdyś dziecięcy aktor popularnego i cokolwiek rasistowskiego serialu. Działania „Sprzedawczyka” (bo to właśnie inna ksywa Dropsa) zaprowadzą go przed waszyngtoński Sąd Najwyższy i tam go poznajemy, gdy paląc kolejnego jointa czeka na swoją rozprawę.
Tyle wprowadzenia, bo tej książki opowiedzieć się nie da. Jest prowokacyjną satyrą wymierzoną we wszelkie stereotypy, włącznie z tymi, którymi próbuje się zamazać (zwykle w dobrej wierze) rzeczywiste problemy. Autoironiczną rozprawą z tożsamościowymi kłopotami Afroamerykanów. No i fantastycznym kompendium wiedzy na temat wątku rasowego w politycznej i kulturowej historii Stanów Zjednoczonych. Tu czas na burzliwe oklaski dla tłumacza, Piotra Tarczyńskiego, który na nasze, czytelników, szczęście jest także amerykanistą. Nie tylko świetnie uporał się on z trudnym zadaniem, jakim było znalezienie polskiego odpowiednika dla nasyconego slangiem, brawurowego stylu Dropsa, ale umożliwił nam odczytanie niezliczonych aluzji i odesłań, którymi jego monolog jest nasycony. Powieść z przypisami? Tym razem były one niezbędne, a są precyzyjne, rzeczowe i stanowią istotną pomoc w lekturze. Dzięki nim „Sprzedawczyk” – nagrodzony przed dwoma laty Bookerem jako pierwsza powieść amerykańska od czasu zmiany regulaminu, która dopuściła do tej nagrody autorów spoza Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Brytyjskiej – ma i u nas wszelkie szanse na powodzenie. ©℗
Paul Beatty, SPRZEDAWCZYK, tłum. Piotr Tarczyński, Wydawnictwo Sonia Draga, Warszawa 2018, ss. 336.