Potrzebujemy więcej żołnierzy

Michael E. O’Hanlon, ekspert ds. obronności: W najbliższych miesiącach talibowie będą walczyć coraz zacieklej. Dlatego musimy nasilić działania militarne. Alternatywą jest wycofanie się, czyli zwycięstwo talibów. Rozmawiała Magdalena Rittenhouse

28.04.2009

Czyta się kilka minut

Magdalena Rittenhouse: Wysłanie dodatkowych wojsk, ale też pracowników cywilnych, którzy będą tworzyć programy pomocowe; szkolenie miejscowych sił bezpieczeństwa; zaangażowanie w walkę z islamskimi ekstremistami w pozostałych krajach regionu - jak ocenia Pan nową strategię afgańską administracji Obamy?

Michael E. O’Hanlon: Wydaje mi się, że właściwie zdefiniowano priorytety i podjęto dobre decyzje, jeśli chodzi o to, w jaki sposób, gdzie i jakie środki zostaną wykorzystane. Ale niepokoi mnie nieco retoryka. Nie wydaje mi się, by należało tę misję określać jako polowanie na Al-Kaidę. Z pewnością nie to chcą od nas słyszeć Afgańczycy i Pakistańczycy. Im zależy przede wszystkim na stabilizacji regionu. Deklarując, że prowadzimy tam wojnę z terroryzmem, osłabiamy nasze sojusze.

Czy afgańscy talibowie rzeczywiście są dziś zagrożeniem dla bezpieczeństwa USA?

Tak i nie. Z geostrategicznego punktu widzenia Afganistan jest o wiele mniej ważny niż Irak. Nie ulega jednak wątpliwości, że granica afgańsko-pakistańska stała się punktem zapalnym. Talibowie nie stanowią dla nas bezpośredniego zagrożenia. Ale to oni udzielają wsparcia Al-Kaidzie - w niedostępnych dla nas terenach, w miejscach, do których nie dociera nasz wywiad. Jedynym sposobem na to, by rozwiązać ten problem, jest stabilizacja regionu - bo to umożliwi afgańskim i pakistańskim siłom bezpieczeństwa wykonywanie swoich zadań i wówczas to one będą w stanie uporać się z tym powstaniem. Dlatego tak ważne jest ich szkolenie i udzielenie im wszelkiej możliwej pomocy.

O Afganistanie mówi się, że to "grobowiec imperiów" (graveyard of empires). Sceptycy twierdzą, że nonsensem jest pompowanie w tę wojnę dodatkowych środków.

Rzeczywiście działamy tam w warunkach ogromnego chaosu. W najbliższych miesiącach bojownicy najprawdopodobniej będą prowadzić coraz bardziej zaciętą walkę. I właśnie dlatego my także musimy zwiększyć liczebność wojsk i zintensyfikować działania. Alternatywą jest wycofanie się. Ale byłoby to równoznaczne ze zwycięstwem talibów. Mieliśmy już okazję przekonać się w przeszłości, jakie były tego skutki i co byli skłonni zrobić z tym krajem. Nie należy mieć co do tego złudzeń.

Niektórzy twierdzą, że zwiększanie obecności militarnej Zachodu w regionie może przynieść odwrotny skutek i prowadzi do radykalizacji nastrojów. Ostatnio pakistańscy talibowie, dotąd działający w rozproszeniu, skonsolidowali się i opanowali Dolinę Swat blisko Islamabadu.

Jeśli chodzi o minimalistyczne podejście - ograniczoną obecność militarną - to z tą właśnie opcją mieliśmy do czynienia przez ostatnich osiem lat. Dziś widać wyraźnie, jakie przyniosło to rezultaty. Mógłbym także odpowiedzieć w inny sposób: że tej misji nigdy do tej pory nie dano szansy. Środki, które dotąd przeznaczaliśmy na Afganistan, nie były adekwatne do zagrożeń i sytuacji, jaka tam panuje. Historia uczy, że z taką partyzantką mogą sobie poradzić tylko odpowiednio przygotowane siły. Potrzebna jest określona liczba żołnierzy na każdy tysiąc mieszkańców. Ci żołnierze muszą rekrutować się z miejscowej ludności i muszą być rzeczywiście zaangażowani. Dlatego tak ważne jest w tej chwili wyszkolenie miejscowej armii. To wymaga czasu i nakładów, ale bez tego nie ma szansy na powodzenie.

Do Afganistanu trafi wkrótce 17 tys. żołnierzy USA, a niektórzy przewidują, że potem jeszcze więcej. Razem z dodatkowymi siłami NATO, wojska koalicyjne w Afganistanie mają liczyć 100 tys. ludzi. Do tego dochodzi armia afgańska, docelowo 150 tys. żołnierzy. To wystarczy?

Można zakładać, że tak. Choć gdybym miał krytykować strategię prezydenta Obamy, to narzekałbym pewnie, że to za mało, a nie za dużo. Ale na naszą korzyść przemawia fakt, że sytuacja zapalna panuje tak naprawdę na dość ograniczonych terenach, na południu i na wschodzie Afganistanu. Więc jest szansa, że będziemy sobie w stanie z nią poradzić.

Strategia Obamy przewiduje też wysłanie pracowników cywilnych i nacisk na działania określane "nation building", tworzenie tkanki społecznej przez pomoc w dziedzinie edukacji, infrastruktury, ochrony zdrowia, rolnictwa. W jakim stopniu to może być skuteczne w walce z talibami?

To słuszne posunięcie, ale uważam, że w tej chwili priorytetem muszą być działania militarne i zapewnienie bezpieczeństwa. Kiedy opanujemy sytuację w tym zakresie, siłą rzeczy poprawi się sytuacja gospodarcza.

Richard Holbrooke, specjalny wysłannik Obamy do tego regionu, uważa, że pokonanie radykałów zależy od współpracy Pakistanu i Indii, a także zaangażowania Rosji i Chin. Sekretarz Stanu Hillary Clinton sugeruje, że USA są gotowe współpracować z Iranem. Czy to realne?

Nie ulega wątpliwości, że najważniejszym krajem, kluczem do tego regionu, jest Pakistan. Wszystkie pozostałe państwa odegrać mogą co najwyżej rolę drugorzędną.

MICHAEL E. O’HANLON jest członkiem Brookings Institution, prestiżowego ośrodka analitycznego w Waszyngtonie, zajmuje się polityką obronną USA. Był doradcą komisji Kongresu w zakresie wydatków wojskowych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2009