Portret Damy

Hanna Kirchner: NAŁKOWSKA ALBO ŻYCIE PISANE

17.09.2012

Czyta się kilka minut

Wstyd trochę pisać o tej książce w kilka miesięcy po jej wydaniu. Błędy trzeba jednak naprawiać. Mamy bowiem do czynienia z dziełem wybitnym, szczegółowym, a zarazem ogarniającym całość biografii i dzieła niedocenianej dziś pisarki. Z pełnokrwistym portretem, powstałym dzięki szczególnej symbiozie łączącej portretującą z portretowaną. Takie dzieło mogła stworzyć tylko Hanna Kirchner.

To ona właśnie podjęła przed laty pracę nad udostępnieniem dziennika Nałkowskiej. Pierwsze jego zeszyty uległy zniszczeniu podczas zamachu majowego, ale to, co przetrwało, ma i tak niezwykłe rozmiary. Na początku czytelnik poznaje niespotykanie inteligentną i dojrzałą piętnastolatkę. Na końcu słyszymy głos siedemdziesięcioletniej, zmęczonej i ciężko chorej kobiety, która wciąż boryka się z akceptacją powojennej rzeczywistości.

Już sama lektura „Dzienników” jest frapująca, a sposób ich wydania budzi podziw. Przypisy sporządzone przez Hannę Kirchner przeszły do legendy – układa się bowiem z nich, jak powiedział Jan Kott, słownik biograficzny współczesnej inteligencji polskiej. Pracę nad nimi edytorka nazywa „nadzwyczajną przygodą duchową” i dodaje: „tropiłam ślady Zofii Nałkowskiej i figur jej świata poprzez trzy epoki, ustroje i formacje kulturowe”.

Piszę tyle o „Dziennikach” i ich opracowaniu, ale obecna książka w sposób naturalny wyrasta z tamtych poszukiwań. Jest, jak to określa autorka, „nieuniknioną hybrydą, jednocześnie biografią i monografią twórczości”. Pisaną w przekonaniu, że „bieg życia pisarki, zapis jej doświadczenia wewnętrznego potwierdzają wiedzę o człowieku, jakiej dopracowała się w swoim dziele”. Biografia i monografia, ukazane na rozległym tle dziejów zbiorowych, zrastają się, a zarazem wzajemnie oświetlają, ukazując sprzeczne pierwiastki.

Hanna Kirchner świetnie wydobywa zderzenie nowoczesnej samoświadomości Nałkowskiej z wymogami narzucanymi przez tradycyjne społeczeństwo patriarchalne. „Utwory tej pisarki i jej dziennik – zauważa – to niezwykłe świadectwo sytuacji społecznej i egzystencjalnej kobiet, ich seksualności i wyobrażeń o naturze miłości i związków z mężczyzną. Jest tu cała strefa gender – kulturowego obrazu płci”. Co paradoksalne, pisarka, której wiedzę psychologiczną i zdolność autoanalizy podziwiać możemy w jej dziele, tak łatwo wikłała się w toksyczne związki. „Nałkowska w domenie miłosnej żyje w wyraźnym rozdwojeniu między atawistyczną uległością kobiety-obiektu a suwerennością i siłą kobiety-podmiotu... jest emancypantką mimo woli, jako profesjonalna pisarka żyjąca z pióra, mająca »własny pokój« do pracy twórczej, niezależna od ekonomicznej władzy mężczyzny. Jej godność i duma kobieca zasadza się na tym i... na ukrywaniu uczuć, ucieczce od cierpienia”.

Książka o Nałkowskiej stanowi też przypomnienie wielkiej tradycji lewicowej inteligencji polskiej. Postacie rodziców, Wacława i Anny z Šafranków, i klimat środowiska, w którym Nałkowska wzrastała, wpłynęły niewątpliwie na jej stosunek do świata, ukształtowały jej agnostyczny racjonalizm i wrażliwość na kwestie społeczne. Wiele lat później ułatwi to zadanie „komunistycznym kusicielom” – ale Nałkowska pozostanie rozdarta między zasadniczą zgodą na nieuchronność wielkiej zmiany a nieakceptacją zarówno metod jej przeprowadzania, jak i ideologizacji nowego kanonu estetycznego. Wśród nielicznych powojennych recenzji, z których była zadowolona, znalazły się te, które drukował „Tygodnik Powszechny”... A w kwietniu 1953 r., gdy „TP” już się nie ukazywał (choć nie został jeszcze, wbrew temu, co napisała Hanna Kirchner, oddany PAX-owi), Nałkowska odnotowuje spotkanie ze swoim przyjacielem Jerzym Zawieyskim i z Jerzym Turowiczem: „Czułam się między nimi jako »poganka« całkowicie bezpieczna”.

Mamy więc portret czterech epok: Młodej Polski, Dwudziestolecia, okupacyjnej Warszawy i dekady powojennej. Mamy wielką galerię postaci i „związków uczuciowych”. A na tym tle – wnikliwy portret wybitnej pisarki, którą warto zacząć czytać od nowa. (Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2012, ss. 896. Seria „Fortuna i Fatum”.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2012