Porady magazynowe

Pytanie dnia brzmi: czy uczucie paniki może być przyjemne i czy poddanie się masowej psychozie może być miłe i pożyteczne?

09.03.2020

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Jest to zagadnienie ważne, bowiem powszechnie i lekkomyślnie się uważa, że niegodnym jest uczestnictwo w reagowaniu stadnym bądź to w działaniach pochopnych, takoż uruchamianych przez tłumy. Na pytanie owo odpowiadamy natychmiast: owszem, panika ma w sobie sporo powabu, a działanie w stadzie jest naturalne i daje poczucie odzyskania utraconej wspólnoty. Takoż, natychmiast przejdziemy teraz do koniecznych dziś refleksji oraz poradnictwa, pierw cudzego. Jedyna w dzisiejszej dobie porada prezydenta kraju, by myć ręce, wydaje się nam bardzo uboga jak na mowę do ludu będącego w stanie panicznego pobudzenia. Rzecz jasna, niejako przy okazji, skoro o myciu mowa, ­prezydent mógłby wykorzystać dobry moment i poprosić naród, by mył się w ogóle, częściej, dokładniej i bez specjalnej okazji, ale są to, zdaje się, zbyt daleko posunięte fantazje i oczekiwania.

Wypada prędko zaznaczyć, dziś szczególnie, naszą wyższość, a będzie ona uzasadniana tzw. doświadczeniem życiowym. Otóż nasze pokolenie, jak mawia młodzież: ­„boomerów”, ma ogromną wiedzę na temat zakupu nadprogramowych rolek papieru toaletowego, wyniesioną z prehistorii. Drobny błąd w zdaniu powyższym natychmiast korygujemy: otóż w czasach paniki bądź niedoborów nie istnieje coś takiego jak „za dużo”, bowiem wtedy wszystkiego jest za mało. W dążeniu do ideału (magazyn zawsze pełen) potrzebne są takie cechy i zdolności jak: żywa kalkulacja, chciwość, spostrzegawczość, ruchliwość, zdolności spekulacyjne, logistyczne, w tym – to oczywiste – bezustanne rozszerzanie przestrzeni magazynowych. Doprawdy wszelkie, jakże dziś powszechne, a pocieszne kłopoty wynikające z gromadzenia towaru i wynikające z tego zniżki i wyprzedaże napawają nas rozbawieniem. Nie przypominamy sobie, by za naszych czasów istniał problem, gdzie trzymać trampki, wagony dżinsu tureckiego, cukru, wódki, biseptolu, by był to problem realny.

Gdyby przenieść się do owych czasów, i gdyby postawić do dyskusji w dowolnym gronie zagadnienie, gdzie mianowicie trzymać w domu stosowny (ale nigdy wystarczający) zapas spirytusu, słuchacze doszliby do wniosku, że mają do czynienia z chorą istotą. Odpowiedź jest przecież banalna – otóż spirytus można trzymać wszędzie i w dowolnych ilościach. Wiedziało to w ówczesnej Polsce każde dziecko i każdy starzec. Spirytus – podstawowe, odwieczne płacidło na naszej szerokości geograficznej – jest towarem niewymagającym, w odróżnieniu od cukru. Cukier – weźmy: kryształ czy puder – jest tylko półproduktem i towarem, którym interesują się mrówki, doprawdy mało kogo stać na zakup mrówkojada jako strażnika skarbu, cukier nie lubi wilgoci, podobnież jak sól. Masło, zważmy, jełczeje, jajka śmierdną, w kaszy, makaronie i mące mole wykazują zwiększony popęd, a tym samym dzietność, konserwy rdzewieją, słowem – tylko spirytus. Jest to towar estetyczny, smaczny i praktyczny, bez dat ważności, a jego ceny mają skłonność do powabnego szybowania – słowem to produkt uniwersalny, mający ogromne spektrum użyteczności i solidną stopę zwrotu. W naszych czasach za butelkę spirytusu miało się dobre 40 rolek papieru toaletowego i takoż – wieszczymy – będzie również teraz.

Zważmy na koniec, że rząd zniósł właśnie akcyzę na ten napój i jest to absolutnie pierwsza taka sytuacja od czasów Piasta Kołodzieja. To historyczna okazja. Jak czytamy w stosownym dekrecie, spirytus ów ma być przeznaczony do „produkcji środków biobójczych”, co jest próbą przedobrzenia bądź to narzucenia ludowi smaku, przy jego zaś „produkcji, rozlewaniu i wydawaniu muszą być obecni funkcjonariusze służby celno-skarbowej”. No tak. Co zwykłe u tego rządu, to wyznaczanie do wielkich zadań ludzi gruntownie niekompetentnych. Przecież to jasne, że w tych okolicznościach winni być tam obecni barmani. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2020