Pora polaryzatora

Mimo kilku kryzysów publicznego zaufania papież Ratzinger wciąż zdobywa sympatyków. Zwłaszcza gdy łamie stereotypy na swój temat.

09.04.2012

Czyta się kilka minut

To było jedno z najkrótszych konklawe. Drugiego dnia w czwartym głosowaniu 115 kardynałów wybrało na 265. Biskupa Rzymu bliskiego współpracownika ostatniego papieża. Świat dowiedział się o tym 19 kwietnia o 18.43. Ratzinger, wówczas 78-latek, był najstarszym nowo wyłonionym następcą św. Piotra od trzech wieków (Karol Wojtyła w 1978 r. był o dwie dekady młodszy). Teraz, mając lat 85, znajduje się w czołówce najstarszych papieży w dziejach (Leon XIII dożył 93. urodzin).

ZA, A NAWET PRZECIW

Ratzinger był bardzo mocnym typem wśród papabile jeszcze z końcem lat 90. Ale w 2005 r. wydawało się, że zbyt wiele czynników działa przeciw takiemu wyborowi. Przekroczył o trzy lata zwyczajowy wiek emerytalny w Kościele. Pracując w Kurii Rzymskiej od niemal ćwierć wieku, nie miał doświadczenia duszpasterskiego. Pełniąc rolę prefekta Kongregacji Nauki Wiary, polaryzował kościelne środowisko i opinię publiczną. Z renomą intelektualisty w starym stylu nie spełniał „charyzmatycznych standardów”, jakie jego poprzednik złączył z urzędowaniem w Watykanie. Mógł także okazać się zakładnikiem kurialnych układów personalnych.

Poza tym nie wyglądał na „znak czasu”. Po śmierci Wojtyły, który przez prawie 27-letni pontyfikat był świadkiem i aktorem globalnych zmian, oczekiwano symbolicznego rozpoczęcia nowej ery Kościoła – skoro jego żywotne siły tkwią dziś poza Europą – w postaci wyboru na papieża człowieka spoza Starego Kontynentu. W trzecim tysiącleciu górę wziął rzymski europocentryzm (choć na konklawe rozważanym kandydatem był arcybiskup Buenos Aires). Z jednej strony wybór zawodowego teologa o konserwatywnym wizerunku przyjęto więc sceptycznie, z drugiej – nadspodziewanie dobrze. Przeciwne opinie od razu się starły. Wielu przesądziło o pontyfikacie, jeszcze zanim się rozpoczął: czas przejściowy, rządy żelaznej ręki, kurs na przetrwanie.

Kilka lat wcześniej Ratzinger stwierdził, że pomocą Ducha Świętego w konklawe jest zapewne to, iż nie dopuszcza On do wyboru całkowicie błędnego. Kilka lat później przyzna – w piątym roku zasiadania na Stolicy Piotrowej – że nie każdy pontyfikat musi być przełomowy.

NA DWÓCH BIEGUNACH

Mimo kilku kryzysów publicznego zaufania papież Ratzinger zdobywa sympatyków wśród 1,2 miliarda katolików. Zwłaszcza gdy łamie stereotypy na swój temat.

Najpierw respekt zyskał decyzją w sprawie wyniesienia na ołtarze swego poprzednika: ponoć sztywno trzymający się litery prawa, zawiesił nakaz odczekania pięciu lat do rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego i fabryka świętych poszła w ruch niespełna miesiąc po tym, jak objął urząd. Trzy miesiące później podjął inicjatywę Światowych Dni Młodzieży z duszpasterskim sukcesem: na liturgię przybyło milion osób, co okazało się najliczniejszą Mszą w historii Niemiec.

Właściwością Ratzingera na Stolicy Piotrowej pozostało jednak polaryzowanie kościelnych środowisk. Tylko po części (i to małej) to efekt działań Papieża, a głównie wynik ciasnych interpretacji jego decyzji. To, czym zjednał sobie jednych, zrażało do niego drugich.

Symbolem tego napięcia stała się decyzja o możliwości stosowania liturgii rzymskiej sprzed reformy z 1970 r. Uwolnienie w 2007 r. tzw. rytu trydenckiego odebrano albo jako „powrót do przeszłości”, albo otwarcie „skarbca tradycji”. U tych samych ludzi przeciwne emocje wywołała zmiana kontrowersyjnego fragmentu wielkopiątkowej modlitwy w przedsoborowym Mszale Rzymskim (m.in. zwrot „o nawrócenie żydów” został zastąpiony zwrotem „za żydów”).

Kiedy najzagorzalsi jego wrogowie widzą w papieżu osobnika przyzwalającego na pedofilskie zbrodnie księży, zwolennicy pokazują, jak wdraża on politykę „zera tolerancji” dla seksualnych nadużyć wobec nieletnich. Kiedy jedni są zadowoleni ze zdjęcia przez Benedykta XVI w 2009 r. ekskomuniki z czterech biskupów-lefebrystów, w drugich burzy się przez to krew. Niektórzy bulwersowali się po wykładzie w Ratyzbonie w 2006 r., w którym Papież ściągnął na siebie złość świata islamskiego, z kolei inni nie mogli przełknąć gorzkiej dla nich pigułki w postaci ubiegłorocznego spotkania międzyreligijnego w Asyżu.

ŚLEPA MIŁOŚĆ, CHYBIONE CIOSY

Ratzinger nie daje się więc przyciąć do środowiskowych schematów, a spory o jego papiestwo przebiegają nieraz w poprzek samych grup sympatyków i wrogów.

W odniesieniu do pontyfikatu zdarzają się wsród obserwatorów postawy bezkrytyczne – czyli bezrefleksyjne. Z drugiej strony bywa tak, że krytykowanie Benedykta oznacza atakowanie. Watykaniści zaczęli ostro punktować bezzasadne strofowanie Papieża w mediach (m.in. Accattoli, Messori, Rodari, Tornielli).

Oczywiście są i tacy, którzy wróżą z fusów, np. wedle niedawnej przepowiedni w tym roku Papież ze względu na stan zdrowia ustąpi z urzędu (czego zresztą Benedykt XVI nie odrzuca jako możliwości, a co przez moment miał rozważać Jan Paweł II). Dość przypomnieć, że w mediach jeszcze przed konklawe takim właśnie argumentem dyskredytowano kandydaturę Ratzingera.

Występuje za to spora zgodność co do oceny jednego, trudno dostępnego wymiaru pontyfikatu. Wewnętrzna polityka Watykanu utrzymuje status quo – co ma oznaczać, że Benedykt podejmuje dziedzictwo Jana Pawła II także w tej części, która nie zyskała prestiżu. O konieczności zreformowania Kurii Rzymskiej przypomniała ostatnio afera związana z „wyciekiem” watykańskich dokumentów.

Poza tym pozostają sprawy po papiesku przyziemne (choć i te niekiedy dzielą). Benedykt w ciągu 2 857 dni pontyfikatu – w przybliżeniu – udzielił ok. 300 audiencji dla wiernych i tyluż dla polityków. Odbył 24 pielgrzymki zagraniczne (w Afryce podtrzymując sprzeciw dla prezerwatyw jako ochrony przed HIV) i 26 pielgrzymek po Włoszech. Opublikował m.in. 3 encykliki, 3 adhortacje, 6 konstytucji, 12 motu propio i ponad 20 listów apostolskich. Na 4 konsystorzach uczynił kardynałami 84 kapłanów (w tym wielu kurialistów). Nadał znacznie ponad tysiąc nominacji biskupich (m.in. nie znając przeszłości hierarchy, Stanisławowi Wielgusowi, który pod naciskiem opinii złożył dymisję).

PRZYKŁAD IDZIE Z DOŁU

Są też szczególne rysy pontyfikatu Ratzingera. Dialog ze światem przy równocześnie gorzkiej diagnozie stanu kultury zachodniej. Starcie z tzw. dyktaturą relatywizmu. Nauczanie przypominające wielkie prawdy wiary, z uznaniem nowych czasów i w eklezjalnej tradycji katolików.

Mimo tempa globalnych zmian, uważa Papież, nie ma potrzeby zwołania Soboru Watykańskiego III. Benedykt stawia na instytucję Synodu Biskupów. To ciało doradcze zgromadził dwukrotnie, by podjąć tematy Eucharystii i Słowa Bożego. W tym roku hierarchowie z całego świata zajmą się nową ewangelizacją.

To właśnie nowa ewangelizacja – głoszenie Chrystusa ludziom, którzy Go poznali i zapoznali – jest kluczem tego pontyfikatu. Ratzinger podkreśla, że chrześcijaństwo to nie projekt społeczny ani propozycja etyczna, lecz spotkanie i relacja z Jezusem. Wiara, a nie system czy ideologia. Papież powołał dykasterię ds. nowej ewangelizacji, zainicjował instytucję dialogu z niewierzącymi, pielgrzymuje do krajów, w których wiara została nadwerężona przez kryzys Kościoła (m.in. USA, Australia, Czechy, Austria, Francja).

Jako probierz papieskiego kursu traktowane są niekiedy słowa Biskupa Rzymu podczas przemówienia do członków Kurii Rzymskiej na zakończenie roku 2011. Przed czterema miesiącami Ratzinger przypomniał, że „rdzeniem kryzysu Kościoła w Europie jest kryzys wiary”, a chrześcijanie nie zdobędą się na żadną propozycję dla świata, póki dzięki nowej ewangelizacji nie narodzi się w nich żywa wiara. Entuzjazm wiary Afrykanów skontrastował z europejskimi „znużonymi chrześcijanami”…

Ale tamto przemówienie Papieża samo w sobie jest znakiem nowej ewangelizacji, której podlega nawet sam następca św. Piotra. Pięć drogowskazów dla Kościoła, jakie Benedykt postawił, to efekt jego wsłuchania się w głosy uczestników Światowych Dni Młodzieży i chrześcijan Afryki, z którymi spotkał się w minionym roku. Jeśli doświadczenia zwykłych ludzi stają się początkiem dialogu, wróży to dobrze projektowi nowej ewangelizacji. Papież pokazał, jak sam uczy się wiary od innych.

***

Joseph Ratzinger zdradził swój pomysł na papiestwo – odrodzenie wiary na Starym Kontynencie – wyborem imienia, którym nawiązuje do dwóch ważnych postaci Kościoła: patrona Europy i orędownika pokoju. W realizacji tak rozumianej misji jest konsekwentny. Nie każdy pontyfikat musi być przełomowy, ale są też pontyfikaty ważne, bo twórczo wpisujące się w rozwój tradycji Kościoła.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2012