Polska kremlowska

Trolle, najemnicy, politolodzy, profesorowie, lewacy i radykalna prawica. Połączeni niechęcią do „faszystowskiej” Ukrainy i „demonicznej” Ameryki. Tak wygląda mapa putinowskiej Polski.

09.02.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Jonathan Kitchen / GETTY IMAGES
/ Fot. Jonathan Kitchen / GETTY IMAGES

To już przesądzone: zjazd założycielski partii Zmiana odbędzie się 21 lutego w Warszawie. Cele? Reorientacja polityki zagranicznej i wyjście z NATO. Do tego renacjonalizacja części majątku i minimalny dochód gwarantowany dla każdego.


Jednak najważniejsza w tym jest ta reorientacja. Mateusz Piskorski, były rzecznik Samoobrony i bywalec rosyjskich mediów, mówi, że pierwszy raz udało się zebrać ludzi wokół idei dotyczącej polityki zagranicznej. Czyli niezgody na ciągłą kłótnię z Rosją.


Partia


Kto wejdzie do partii? Jeśli wierzyć Piskorskiemu, ludzie od Sasa do lasa. – Z lewicy środowisko Komunistycznej Partii Polski i radykalni socjaliści. Z centrum środowiska związane z dawną Samoobroną, a z prawicy środowiska narodowe – opowiada.


Spotykamy się w warszawskim Domu Przyjaźni, gdzie Piskorski ma gabinet. Dawniej był to Dom Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, teraz są tu biura, agencja turystyczna, szkoła wyższa. Generalnie wieje pustką – choć nie u Piskorskiego. Ciągle dzwonią rosyjscy dziennikarze z prośbą o komentarz. Przychodzą goście: Rosjanie mieszkający w Warszawie, drobni przedsiębiorcy z Łukowa.


Piskorski: – Przedsiębiorcy potracili mnóstwo pieniędzy na wojnie handlowej. To także, jak sądzę, będzie środowisko, które zainteresuje się naszą inicjatywą.
– Pomogą w finansowaniu?
Piskorski milczy, choć można się domyślać, że liczy i na taką formę sponsoringu. – Na razie pieniądze są ze zrzutek ludzi zainteresowanych partią – ucina.
A finansowanie ze Wschodu? – Rosja, można w to nie wierzyć, nie daje pieniędzy na żadne inicjatywy w Polsce. Uznali nas za kraj antyrosyjski, stracony. Wolą finansować innych – mówi Piskorski.


Nasz rozmówca to uczestnik konferencji w Rosji i tzw. misji obserwacyjnych, m.in. na Krymie podczas referendum zorganizowanego po zajęciu półwyspu przez „zielonych ludzików”, a wcześniej w Naddniestrzu. Jego aktywność w rosyjskich mediach, w których funkcjonuje jako politolog i dyrektor Europejskiego Centrum Analiz Strategicznych, czasem szokuje. 20 lutego 2014 r. komentował dla propagandowej rosyjskiej stacji RT sytuację w Kijowie: „Barack Obama powinien obejrzeć zapisy z ulic Kijowa, żeby zobaczyć, jak uzbrojeni opozycjoniści biegają z bronią w ręku. Mówienie o pokojowych protestach w Kijowie jest śmieszne. Władze nie kontrolują centrum miasta, widzimy tam uzbrojoną opozycję. Można powiedzieć, że taka opozycja jest bliska terrorystom”.


20 lutego był jednym z najkrwawszych dni Majdanu. Zginęło kilkadziesiąt osób. Media na całym świecie pokazywały demonstrantów, którzy zasłaniali się metalowymi tarczami i ginęli od kul snajperów.

Think-tank


Europejskie Centrum Analiz Politycznych to stowarzyszenie, w którym Piskorski pełni funkcję sekretarza generalnego. Prezesem jest Marcin Domagała, doktor politologii, urzędnik gminny, kiedyś redaktor „Głosu Samoobrony”. Prosi, by nie wiązać go z nową partią. – Chcę think-tank, jakim jest Europejskie Centrum Analiz Politycznych, trzymać jak najdalej od polityki – mówi.


Centrum wydaje książki i publikuje na stronie internetowej analizy prof. Aleksandra Dugina – nacjonalisty, imperialisty, kremlowskiego ideologa, który chce oderwania wschodniej Ukrainy.


– To, że go drukuję, nie znaczy, że się z nim zgadzam – zastrzega Domagała. – Chcę, by wszyscy mogli go przeczytać – ci, którzy go lubią, żeby wiedzieli, za co, i ci, którzy go nienawidzą, z tych samych powodów. Chodzi o otwartość dyskusji.


Czy w Polsce łatwo mieć takie poglądy?

– Jeśli przedstawiam inne zdanie w sprawie polityki wschodniej, to znaczy, że jestem „agentem wpływu” – mówi. – To nienormalne. Przecież nie musimy się zgadzać, nie po to się rozmawia. Rozmawia się po to, żeby wymieniać poglądy, uczyć się od siebie.

Czy sam czuje się agentem wpływu?
– Nie, ja prezentuję swoje poglądy.
Rusofilskie?
– Jestem raczej zwolennikiem Realpolitik. Pytam, co Rosja zrobiła nam złego przez ostatnich 25 lat? Moim zdaniem nic. O Katyniu trzeba rozmawiać, ale trzeba też sprzedawać jabłka.
Dostaje jakieś pieniądze z Rosji?

– Przepraszam za wyrażenie, ale Polska dla Rosji to grajdoł. I powiem więcej: żałuję, że nie pomagają finansowo, bo chętnie bym skorzystał. A tak utrzymuję się ze składek i datków od przedsiębiorców. Proszę pokazać mi inny think-tank, który wydaje tyle książek. Lub poważny portal zajmujący się analizami geopolitycznymi, który ma 2,5–3,5 tys. wejść dziennie.


Pytamy Marcina Domagałę o jego wyjazdy zagraniczne.
– Byłem np. w Rosji na zaproszenie komisji wyborczej z Petersburga.
Ale to nie koniec. Szef Europejskiego Centrum Analiz Politycznych bywał także w Syrii i w Libii, jeszcze na zaproszenie młodzieżówki Muammara Kaddafiego. Wizyta w Damaszku, w czerwcu 2013 r., to spotkania z urzędnikami Baszara al-Assada, wywiady dla rządowej telewizji i oglądanie przesłuchiwanych jeńców. Wszystko to w środku wojny domowej, chwilę po dokonanych przez siły rządowe masakrach ludności cywilnej w wiosce Al-Bajda (167 ofiar, przed śmiercią torturowanych) i mieście Banijas (87 zabitych). Misja, którą Domagała odbył wraz z Piskorskim i narodowcami z Falangi, była opisywana przez „Gazetę Wyborczą”, w jej sprawie zabrał też głos MSZ.
Jak to tłumaczy? – Jeśli mogę pojechać w jakieś ciekawe miejsce, to dlaczego nie? Ja nie mam tyle pieniędzy, żeby zapłacić z własnej kieszeni. To, że ktoś finansuje wyjazd, nie znaczy, że będzie wpływał na moje myśli. Na portalu staramy się pokazywać każde zjawisko z maksymalnie wielu stron.


Naukowcy


Ostatnio Europejskie Centrum Analiz Politycznych broni profesora filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego Bogusława Pazia przed „medialną nagonką”: „Reakcje, które obserwujemy, mogą stanowić zagrożenie dla wolności badań naukowych oraz swobody przekonań prywatnych ludzi nauki polskiej”.


Przypomnijmy: prof. Paź na Facebooku zamieścił film z torturowania ukraińskich jeńców wojennych przez separatystów. A obok komentarz: „Banderowskie ścierwa dostają łomot aż miło. I jak tu nie kochać Ruskich?”.
Pazia broni też ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który wielokrotnie cytował go na swoim blogu. Ale wrocławski filozof nie jest jedynym naukowcem solidaryzującym się z działaniami Rosji na Ukrainie. Głośna była sprawa emerytowanej profesor UJ (dziś związanej z Wyższą Szkołą Kultury Społecznej i Medialnej o. Rydzyka), rosjoznawczyni Anny Raźny. Pani profesor była współautorką listu do Putina, w którym napisano: „Tylko wielka Chrześcijańska Rosja może zatrzymać marsz »szatana Zachodu« na nasze słowiańskie ziemie. Tysiące Polaków solidaryzują się z władzami Federacji Rosyjskiej w podejmowanych działaniach na Ukrainie”.


Portal


„Polski student wspiera rosyjskich separatystów” – ten nagłówek również zrobił kilkudniową karierę. Polak? Wspiera rosyjskich separatystów?
Znaleźliśmy go. „Polski student” w rozmowie z „TP” będzie zaprzeczał: nie wspiera, tylko informuje. Inaczej niż „media głównego nurtu”.


To Bartosz Bekier, szczupły blondyn, przewodniczący wspomnianej już Falangi. On również był w Damaszku i zamieszczał w sieci zdjęcia przesłuchiwanych jeńców. Potem odwiedził Majdan, skąd relacjonował na stronie Xportal.pl, której jest redaktorem naczelnym: „Nacjonaliści ukraińscy w walce o władzę realizują drogę rewolucyjną, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ich taktyka polega na »leninowskim« atakowaniu terenowych struktur administracji państwowej, a następnie ich przejmowaniu i tworzeniu tam swoich sztabów”.
Logo Xportal.pl to dwa karabiny maszynowe ułożone w znak „X”.


– Doniecką Republikę Ludową odwiedziliśmy w ramach realizacji szeroko pojętej misji czasopisma internetowego, która polega m.in. na dywersyfikacji przekazów medialnych zdominowanych przez jednostronną, euroatlantycką narrację – mówi Bekier. – Naszego zaangażowania nie należy jednak utożsamiać z poparciem dla działań prezydenta Federacji Rosyjskiej. Chcieliśmy przedstawić racje powstańców, które są przemilczane przez główny nurt, nie zaś bronić postępowania Kremla prowadzącego bardzo niejednoznaczną politykę wobec Donbasu.
– Z perspektywy powstańców wsparcie z Rosji jest niedostateczne – mówi dalej. – Codziennie ponoszą oni wielkie ofiary, brakuje im ekwipunku i uzbrojenia. Większość tego, czym dysponują, to broń zdobyta na wrogu i znaleziona w jego magazynach.


Mówiąc „powstańcy”, Bekier ma na myśli rebeliantów z samozwańczej republiki z Doniecka, a mówiąc „wróg” – wojsko ukraińskie. Rosyjscy dziennikarze przytakują, gdy tłumaczy, że to Ukraińcy zestrzelili samolot pasażerski nad Donbasem. Chętnie pozuje do zdjęć w brunatnej koszuli i czarnym krawacie, na tle rebeliantów, z groźną miną i rękami skrzyżowanymi na piersiach. Na jego portalu można znaleźć wywiady z Denisem Puszylinem, przywódcą samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, i Nickiem Griffinem, liderem brytyjskiej Partii Narodowej. W redakcji serwisu, oprócz Bekiera, zasiada Adam Danek, aktywny działacz Organizacji Monarchistów Polskich, autor tekstów „Żydokonserwa” i „Dlaczego faszyzm?”.


Pytany o finansowanie Bekier tłumaczy, że portal funkcjonuje „na takich samych zasadach jak inne opiniotwórcze czasopisma internetowe”, a wyjazdy zagraniczne korespondentów są finansowane z ich własnej kieszeni: – W odróżnieniu od wszelkiego rodzaju tub propagandowych Zachodu, czy w ostatnim czasie nawet Ukrainy, nie przyjmujemy żadnych pieniędzy z zagranicy, ani tym bardziej z kieszeni podatnika – mówi.


Troll 1


Co byś powiedział, gdyby Rosja chciała zająć kawałek Polski? – zapytaliśmy. – Powiedziałbym: „Bierzcie bez pytania” – odparł.


Pochodzą z różnych części Polski i różnych środowisk: od komunistów po nacjonalistów. Różnią się wiekiem, choć dominują mężczyźni przed trzydziestką. A raczej chłopcy, w typie zabiedzonego studenta. Jak Tomasz z czwartego roku historii na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, autor słów o braniu Polski „bez pytania”.
Tym, co ich łączy, jest niechęć do proeuropejskich zmian na Ukrainie i wspieranie Noworosji. No i „trollowanie”, czyli internetowa aktywność, skierowana na obrażanie adwersarzy i wywoływanie sztucznych kłótni.


Są studentami i pracownikami (czasem utytułowanymi) wyższych uczelni. Dawnymi posłami i przyszłymi naukowcami. Niektórzy mówią, że są korespondentami wojennymi, którzy chcą informować „wbrew mediom mainstreamowym” o tym, jak – według nich – wygląda sytuacja na Ukrainie.


Tomasz pochodzi ze Szczecina. Angażuje się w internetowe dyskusje, w których popiera bohaterów z Donbasu i krytykuje „rebeliantów” z Majdanu. Kim jest?


– Jestem trollem – mówi. – To ktoś, kto zakłada fałszywe profile na portalach społecznościowych. Po co? Dla frajdy. Radość z wkurzania innych jest wielka. Zwłaszcza że ludzie irytują się o byle co. Trolle pokazują im, że świat nie musi być taki, jak o nim dotąd myśleli. W realnym życiu też bywam trollem. Bo lubię łamać schematy.
Tomasz lubi wkurzać „naiwnych” – tych, co myślą „pod dyktando” zepsutego Zachodu. Swoich adwersarzy na forach nie oszczędza, do jednego zwraca się wprost: „ty ch...”.


– Popieram przejęcie Krymu i powstawanie republik ludowych na wschodzie Ukrainy – mówi. – Podziwiam ich walkę. Obiektem mojego podziwu niekoniecznie jest Putin. To dla mnie jedynie symbol autorytetu, „mocny człowiek”, który prezentuje się lepiej od zachodnich przywódców. A to, że wprowadził wojska do obcego kraju?

Widać, że ulegacie oficjalnej propagandzie. Według zawartych umów rosyjskie wojska miały prawo stacjonować na Krymie. Poza tym po Euromajdanie Ukraina straciła podmiotowość. Co innego za Janukowycza. Jego władza była kompromisem w ramach rządzącego krajem układu oligarchów. Ale nie była dyktaturą.


A co począć z faktem, że Janukowycz kazał strzelać do obywateli swojego państwa?
– Władza ma prawo strzelać do ludzi, którzy chcą ją obalić – mówi. – Tak, gdyby to ode mnie zależało, oddałbym Polskę Rosji – powtarza. – Ale wolałbym, żeby wzięli nas Niemcy. Dlaczego? Bo Polska jest do bani. Że taka postawa to zdrada? A niby czemu mam się poczuwać do jakiejś polskości? To złowroga, dryfująca masa bez struktury i treści.


Ta Polska, zauważamy, dała mu wykształcenie, może też przyszłą pracę naukową.
– Nie dała mi tego jakaś tam Polska, tylko instytucje państwowe.
Czy się nie boi, że kiedy przeczytają to jego opiekunowie naukowi, podziękują mu za współpracę?
– No to będę musiał poszukać innych.


Troll 2


– Dzień zaczynam od Facebooka – mówi Michał, drobny blondyn, studiujący w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej o. Rydzyka. – Już przy śniadaniu odpisuję innym trollom na komentarze. Najczęściej wrzucam obrazki i memy o Rosji i Putinie albo takie, które wyśmiewają Ukraińców.


Potem, między zajęciami, obiadem na stołówce i wizytą w sklepie spożywczym, Michał otwiera laptopa i wchodzi głębiej. Działa na kilkunastu forach dyskusyjnych poświęconych polityce. Pisze pod różnymi nickami. Protestujący na Euromajdanie to dla niego „ukrofaszyści”. Jego ulubiona strona na Facebooku to „Polacy za Noworosją”.
– Już w szkole interesowałem się militariami, wojskowością. Mój ulubiony przedmiot to przysposobienie obronne – mówi. – Ludzie w moim wieku interesują się imprezami, ja wolę poczytać o uzbrojeniu armii radzieckiej w Afganistanie. Fascynuje mnie ta siła, ta potęga. „Ukrofaszyści” podnieśli na nią rękę i właśnie dostają za swoje.
Twierdzi, że studenci ze szkoły o. Rydzyka powinni być bardziej zaangażowani politycznie, tymczasem wolą grać w piłkę przy akademiku albo włóczyć się po mieście. On stroni od imprez. W akademiku ma jednego znajomego, ale on nie podziela jego zainteresowań. – Ludzie są nastawieni konsumpcjonistycznie, nie interesuje ich, co dzieje się za wschodnią granicą – mówi. – Mnie przynajmniej nie jest to obojętne.


– Michał? Ponury koleś. Nie chciałbym go spotkać w ciemnym zaułku – mówi sąsiad z akademika. – Podobno ogląda w internecie zdjęcia trupów i jara się nimi. To jest chore. Wypisuje, co by zrobił, gdyby znalazł się na froncie, a w „realu” unika spojrzeń i przemyka przez korytarz. Zwykły hejter.


Na pytanie, czy gdyby miał możliwość, wyjechałby do Donbasu, Michał odpowiada: – Jasne. To tylko kwestia pieniędzy: nie stać mnie na taką wycieczkę. Ale Noworosjan wspieram w duchu i modlę się za nich.


W realu


Większość zostaje w Polsce, ale część wyjeżdża realizować swoje idee w miejscu wydarzeń. Dawid Hudziec, 28-letni działacz Obozu Wielkiej Polski, twierdzi, że relacjonuje konflikt dla portalu Novorussia.today. Nie ma jego zdjęć z bronią w ręku, nie ma dowodów, że broń do ręki brał. Działa na froncie informacji.


– Przyjechałem do Doniecka, bo nie będę bezczynnie patrzył, jak Unia Europejska chce pożreć kolejny słowiański kraj i zabić Rosjan, którzy pragną wolności – tłumaczył w jednym z wywiadów.


Wiadomo, że po stronie donieckich separatystów znaleźli się też polscy najemnicy. Użytkownikowi Facebooka oraz jego rosyjskiego odpowiednika VKontakte nie sprawi trudności znalezienie profili Polaków z czerwono-niebieską flagą Noworosji na prowizorycznych mundurach. W grudniu ruszyło śledztwo w sprawie polskiego obywatela z Bielska-Białej walczącego po stronie separatystów. „Rzeczpospolita” pisze, że ABW chce zawiadomić prokuratury w Krakowie i Szczecinie o kolejnych przypadkach.


Analityk


Analityk jednej z agencji rządowych: – Monitorujemy prorosyjską działalność w sieci. Główne zadanie polega na tym, żeby określić wpływ mediów finansowanych przez Federację Rosyjską. W sumie chodzi o „Głos Rosji”, rozgłośnię, w której pracują także polscy dziennikarze. Trolle przyjmują jej punkt widzenia, przetwarzają i puszczają dalej.


„Głos Rosji” (od końca 2014 r. Radio Sputnik) to stacja należąca do rosyjskiego państwa, założona w 1929 r., dostępna w 38 językach i w 160 krajach. Do jej zadań należy m.in. umacnianie pozytywnego wizerunku i przybliżanie stanowiska Rosji. W miniony czwartek w wiadomościach informowała o porażkach armii ukraińskiej w walce z pospolitym ruszeniem i o USA, „wielkim protektorze”, który chce zbroić Ukrainę, by zarobić na broni i odzyskać pozycję hegemona. Leonid Sigan (weteran stacji, pracuje tu od 1943 r.) przeprowadzając wywiad o protestach przed Jastrzębską Spółką Węglową, zauważył, że pojawiła się tam milicja, która użyła broni. Polscy dziennikarze, którzy publikowali na portalu stacji, to m.in. Agnieszka Wołk-Łaniewska („Nie”), Dariusz Cychol (kiedyś „Nie”, dziś TVP) i Zofia Bąbczyńska-Jelonek (niedawno pisała, że represje wobec etnicznych Rosjan na Ukrainie można zaszeregować jako ludobójstwo).


– Trolle to ludzie z lewa i z prawa – komentuje analityk. – Zajmują stanowisko prorosyjskie, ale jednoczą ich dwie rzeczy: antyukraińskość i negatywny stosunek do polityki USA. Z naszych obserwacji wynika, że na tę propagandę podatni są głównie ludzie młodzi, 18–25 lat. Być może wiąże się to z ich sytuacją materialną. Jednak propagowanie prorosyjskiego stanowiska to wciąż margines.

Dlaczego?

– Po pierwsze w Polsce nie ma mniejszości rosyjskiej, jak w krajach nadbałtyckich. Tam Rosja może płacić pieniądze na organizacje mniejszości. W Polsce finansowanie prorosyjskich ruchów nie jest jasne. Nie ma dowodów, że pieniądze płyną z Moskwy. Po drugie, Polacy w dużej części nie ufają Rosji, nie wierzą w tę propagandę. Wzrost fali prorosyjskich komentarzy zauważaliśmy po aneksji Krymu, ale jesienią zahamowała. I to dzięki polskim mediom.
Jak to?

– Kilka publikacji na ten temat ostudziło trolli i jednocześnie uczuliło społeczeństwo. Trzeba jednak pamiętać, że Rosjanie działają długoterminowo i nie liczą na szybkie efekty – mówi analityk rządowej agencji. – Inną sprawą jest lobby rosyjskie w środowisku akademickim. Paź nie jest jedyny. Jeśli sprawdzić, na jakie konferencje jeżdżą nasi naukowcy i z kim współpracują, wychodzą ciekawe rzeczy. Czasami ich poglądy są ewidentnie prokremlowskie. To może przerażać, bo oni przecież kształtują młodzież.


Politycy i służby


Jak oceniają zagrożenie służby? Nieoficjalna odpowiedź jest ezopowa: – Sprawa jest nie tak błaha, żeby ją bagatelizować, i nie tak poważna, jak można przeczytać w niektórych gazetach.


Oficjalne stanowisko brzmi jeszcze oszczędniej. Rzecznik ABW ppłk Maciej Karczyński: – Sprawa jest nam znana. Jednak, ze względu na ograniczenia natury prawnej, ABW nie może podawać do publicznej wiadomości szczegółów dotyczących swoich działań.


A sejmowa komisja ds. służb specjalnych?
Marek Opioła (PiS): – Uważam, że sprawa jest bardzo poważna. Aktywność prorosyjskich lobbystów w internecie jest widoczna i się nasila. Mieliśmy już wymyśloną przez nich Wileńską Republikę Ludową. Są doniesienia o próbach werbunku do oddziałów separatystów. To dużo poważniejsze zagrożenie niż sprawy związane z ISIS. A ja mam wrażenie, że służby to bagatelizują.
Poseł Paweł Olszewski (PO): – Zagrożenie istnieje, ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że służby je bagatelizują.


Były członek komisji ds. służb specjalnych: – ABW i Agencja Wywiadu nie mają pieniędzy, żeby się tym porządnie zająć. Z takimi budżetami to mogą walczyć o przetrwanie, a nie z rosyjskimi agentami wpływu.
Partia cd.


Mateusz Piskorski uważa, że jego nowa partia ma potencjał. Dlaczego? Bo w Polsce jest silny sentyment antyukraiński, wynikający z historii. Niemal każda rodzina ma w swoim otoczeniu kogoś, kto ucierpiał z ręki „banderowców”. Na to nakładają się jeszcze rolnicy i drobni przedsiębiorcy, którzy chcieliby normalnie handlować z Rosją. Ten kapitał, zdaniem Piskorskiego, wynosi 10 proc. głosów.


– Na tyle nie liczę, ale możemy zdobyć 3–4 proc. Wtedy będziemy mieli finansowanie z budżetu – zdradza swój plan.
©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2015