Podróż w przeszłość Kościoła

ARTUR SPORNIAK: - Zdarza się, że w przeżywaniu wiary nie potrafimy odróżnić tego, co ważne i niezmienne, od tego, co drugorzędne. Spodziewam się, że lektura wydanego przez WAM tomu "Konstytucji apostolskich" może sprawić kłopoty: rozumienie wiary u chrześcijan IV w. w wielu ważnych sprawach było inne niż obecnie. Co zatem stanowi niezmienną jej istotę, a co może, a nawet musi ulegać zmianie?

27.11.2007

Czyta się kilka minut

O. HENRYK PIETRAS: - Niezmienne w naszej wierze jest tylko to, co objawił Bóg. Do tego trzeba jednak dotrzeć, a to nie jest takie proste. Ludzie każdej epoki wyrażają się w języku właściwym dla swojej kultury i wyobraźni. Bóg nie objawia się jako tekst czy regułka, tylko jako osoba w sercu człowieka. Taki człowiek zapisuje swoje autentyczne przeżycie religijne tak, jak umie, czyli w języku swojej kultury. Dzisiaj czytając jego tekst musimy się przebić przez tę kulturową warstwę, by dotrzeć do Bożego objawienia.

Duch liturgii

Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie, przekazana nam przez Apostołów, też jest "schowana" w języku ich kultury. Nie da się jej czytać jak tekstu współczesnego, w którym rozumiemy wszystkie aluzje czy skróty myślowe oraz cały życiowy kontekst. Za czasów Jezusa funkcjonowały inne zwroty retoryczne, co innego ludziom kojarzyło się z danym słowem. Warstwa językowa jest zatem nośnikiem Objawienia, ale jest też "zawalidrogą".

- Czy wobec tego w ogóle jesteśmy w stanie do niego dotrzeć?

- Gdyby Bóg przestał się objawiać w ludzkich sercach, byłoby to niezwykle trudne. Chrześcijaństwo nie jest jednak wspominaniem dobrych czasów, kiedy to objawiał się Pan Bóg. Duch Święty dalej działa w Kościele i tym, którzy chcą go słuchać, podpowiada, o co chodzi w Ewangelii. O tej stałej obecności mówi sam Jezus: "A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem" (J 14, 25-26). Jeżeli człowiek nie jest na to otwarty, to oczywiście będzie mieszał ludzkie zwyczaje z Bożym prawem czy Ewangelię z filozofią, traktując jednakowo poważnie jedno i drugie.

- Takie subiektywne otwarcie dalej jest bardziej wiarą, że objawienie jest wciąż obecne w Kościele, niż konkretną wiedzą, co jest objawione, a co nie. W "Konstytucjach apostolskich" znalazłem kanony dotyczące wiary w Trójcę Świętą wyznawanej podczas chrztu, a więc sprawy dla chrześcijan fundamentalnej. O Duchu czytamy: "Kto Ducha Świętego nazywa Ojcem albo Synem, jest nieukiem i głupcem, bo sługę Jednorodzonego uznaje za współstwórcę, współopiekuna, współprawodawcę, współsędziego i współsprawcę zmartwychwstania albo za arcykapłana równego Synowi, albo Ojcu, lub też oddaje chwałę dwom »nie mającym początku«, albo mówi o dwóch Ojcach, zapominając o Tym, który powiedział: »Nasz Pan Bóg jest jedynym Panem«…". Prawdę mówiąc, pogubiłem się i nie wiem już, jak mam wierzyć… Duch jest sługą?

- Ten kanon sprzeciwia się heretykom głoszącym, że Bóg jest w jednej osobie, a Ojciec, Syn i Duch to tylko jej przejawy. My natomiast wierzymy, że jest jeden Bóg w trzech osobach. Przy czym prawdą jest, że ze rozumieniem wzajemnych relacji między Boskimi osobami mamy kłopot i prawdopodobnie będziemy go mieli zawsze - to tajemnica przerastająca naszą wyobraźnię.

Pamiętajmy też, że "Konstytucje apostolskie" to kompilacja różnych tekstów liturgicznych, katechetycznych i prawnych, która powstała w Antiochii i poza Kościołem etiopskim nigdzie nie została przyjęta jako oficjalny tekst Kościoła.

- Obok zapisów, które w tym tekście nas zaskakują, są też momenty bliskie - np. opis liturgii: najpierw czytanie ze Starego Testamentu, potem z listów św. Pawła, psalm z refrenem, fragment Ewangelii czytany przez diakona albo kapłana, pocałunek pokoju, konsekracja i komunia. Także porządek zajmowania miejsc wokół ołtarza jest znajomy. To bardzo przypomina Mszę posoborową…

- Gdyż Sobór Watykański II w ramach reformy starał się, na ile to było możliwe, powrócić do ducha pierwotnej liturgii. Oczywiście jej wierne "odtworzenie" nie miałoby sensu - nie da się kijem zawrócić rzeki, mamy dzisiaj inną mentalność i wrażliwość. Ale istotne elementy - liturgia Słowa, Eucharystia, Komunia - zawsze były obecne. Zmieniał się ich porządek, sposób sprawowania czy konkretne modlitwy. Dlatego dzisiaj w Kościele, zwłaszcza Wschodnim, mamy wiele uprawnionych obrządków.

- Dlaczego zatem tradycjonaliści uznają za jedyną prawdziwą tylko Mszę trydencką? Niedawne ułatwienie przez Benedykta XVI sprawowania liturgii przedsoborowej środowiska te okrzyknęły zwrotem we właściwym kierunku.

- Przypomina mi to głosy spotykane jeszcze czasem w Niemczech, że zachodnia granica Polski powinna przebiegać tak jak w 1937 r. Można się zapytać: a dlaczego nie tak jak w 1054 albo 1200 r.? W czym ten rok jest lepszy od każdego innego? Problem z liturgią trydencką wiązał się z pewnym nieporozumieniem. Skoro bowiem w Kościele aprobuje się wiele liturgii, to dlaczego tej akurat nie? Nie ona sama jest kłopotem, tylko ci, którzy uważają ją za jedyną właściwą.

- A jednak, jak głosi stara maksyma: "lex orandi, lex credendi" - prawo modlitwy jest prawem wiary. Zatem dla naszej wiary nie jest obojętne, jak się modlimy. Liturgia trydencka związana jest z mentalnością, która dzisiaj już w Kościele nie dominuje.

- Dokładniej powinno być: "lex orandi totius Ecclesiae, lex credendi" - podstawą dla wiary jest modlitwa Kościoła powszechnego, a nie poszczególnego obrządku. Tego nie należy odwracać. Jeżeli z naszej perspektywy utracimy powszechność Kościoła, to będziemy się upierać przy własnych zabawkach na własnym podwórku.

- Powróćmy do "Konstytucji apostolskich". Surowo zakazywały one, by szafarzami chrztu były kobiety - "gdyż jest to bezbożne i sprzeczne z nauczaniem Chrystusa". Dlaczego?

- Przypominam, że jest to tekst, który nigdy nie został zaaprobowany przez Kościół powszechny. Mało tego, był on wielokrotnie przez różne synody odrzucany. Jest to po prostu pomnik tego, jak sobie życie kościelne wyobrażali chrześcijanie najprawdopodobniej z końca IV wieku w jednej z kilku zwalczających się frakcji w Kościele antiocheńskim. Co można powiedzieć o autorach "Konstytucji"? Że jest to grupa, która chciała opracować prawo kościelne w oparciu tylko i wyłącznie o Biblię w opozycji do postanowień synodów Kościoła cesarskiego. Widać to wyraźnie, gdyż tekst najeżony jest cytatami i argumentacją biblijną. A ponieważ w Starym Testamencie kobiety nie były dopuszczone do kultu, stąd pomysł, by zabronić im także chrzcić.

Kobieta

- Ciekawe, że te fakty nie przeszkodziły Kongregacji Nauki Wiary powołać się na ten dokument w deklaracji "Inter insigniores" (z 1976 r.) jako na argument przeciwko kapłaństwu kobiet. "Konstytucje apostolskie" w tym samym kanonie obok udzielania chrztu zabraniają kobietom także sprawować liturgię.

- To rzeczywiście niezbyt mocny argument ze względu na nikłe doktrynalne znaczenie "Konstytucji".

- Natomiast autorom tego zbioru należy oddać sprawiedliwość w miejscu, w którym z naciskiem podkreślają, że krwawienie miesięczne nie czyni kobiety rytualnie nieczystej - wbrew starotestamentalnej tradycji...

- ...i wbrew niektórym synodom zalecającym kobietom powstrzymywanie się w tych dniach od Komunii. Takie "fizjologiczne" myślenie ciągle jeszcze było obecne w mentalności tamtych ludzi.

- "Konstytucje" bronią z kolei czystości współżycia małżeńskiego. Małżonkom po wspólnej nocy wolno było się modlić…

- A tu nie rozumiem, czemu się pan dziwi? Ci, którzy uważali współżycie męża z żoną za nieczyste, byli wśród Ojców Kościoła w zdecydowanej mniejszości. Mało tego: istnieją kanony powszechnie uznanych synodów, które nakazują ekskomunikować takich teologów.

- A jednak "Konstytucje" zabraniają kapłanom powtórnie brać ślub po śmierci żony lub żenić się z wdowami.

- To nie ma nic wspólnego z seksem.

- Ma, gdyż powtórne małżeństwo jest wprost traktowane jako "niepowściągliwość".

- Ale nie tyle ze względu na seks, ile na fakt, że tylko w pierwszym małżeństwie dostrzegano znak miłości Boga do Kościoła. Do dzisiaj jest tak na całym prawosławnym Wschodzie: małżeństwo wdowca czy wdowy nie jest sakramentem - sprawowane jest w rycie pokutnym, jako wyraz ludzkiej słabości. A ponieważ autorzy "Konstytucji" nie życzą sobie niedoskonałości wśród prezbiterów, stąd ten zakaz.

- Dla współczesnego czytelnika na pewno zaskoczeniem będą kanony mówiące o "żonie biskupa". Dzisiaj trudno sobie to wyobrazić - nawet współczesne prawosławie, które zezwala kapłanom posiadać żony, odmawia takiego prawa biskupom.

- Nieprawda. Biskupem w prawosławiu w niektórych sytuacjach może zostać także żonaty kapłan. Nie wolno mu tylko współżyć z żoną. Metropolita Warszawy abp Sawa był żonaty. Kiedy został biskupem, żona wstąpiła do zakonu. Gdyby się nie zgodziła, nie mógłby przyjąć sakry. Ta tradycja sięga właśnie IV wieku.

- Czyli jednak małżeńskie współżycie kłóciło się ze "służbą Bożą"?

- Kłóciło się tam, gdzie silne były tendencje powrotu do Starego Testamentu.

- Przecież w judaizmie celibat nie obowiązywał - kapłani posiadali żony.

- Owszem, ale kapłanów obowiązywała czterdziestodniowa wstrzemięźliwość przed złożeniem ofiary. Ponieważ składali oni ofiarę tylko raz w roku, nie naruszało to zbytnio ich małżeńskiego pożycia. Praktyka ta zaaplikowana do chrześcijaństwa, w którym biskup czy prezbiter sprawował Eucharystię co tydzień, w ogóle wykluczała współżycie. Do dzisiaj np. w Kościele ormiańskim kapłana obowiązuje trzydniowa wstrzemięźliwość przed niedzielną Eucharystią.

Podróże kształcą

- Za poważne grzechy lub niesubordynację "Konstytucje" przewidują dwie kary: czasowe wykluczenie ze wspólnoty eucharystycznej i dożywotnie zniesienie z urzędu. Przy szczególnych przewinieniach, np. niepodporządkowaniu się karze zniesienia z urzędu, dokument mówi o "wycięciu z Kościoła". Co to znaczyło?

- Dokładnie nie wiemy. Może banicję, a może retorycznie w ten sposób podkreślano, że z kimś takim wspólnota nie chce mieć nic do czynienia?

- Że nie ma dla niego powrotu?

- Nie. Nigdy o nikim Kościół nie wypowiedział się, że nie ma dla niego powrotu. Największy grzesznik zawsze miał możliwość nawrócenia. Twierdzenie, że dla kogoś nie ma powrotu do Kościoła, uważane było za herezję. Kościół nie jest dla świętych, tylko dla uświęcenia. Początkowo jedynie za trzy przestępstwa obowiązywała dożywotnia pokuta: za apostazję, morderstwo i cudzołóstwo (w sensie rozbicia czyjegoś małżeństwa, a nie "skoku w bok"). Taki grzesznik mógł przyjąć Komunię dopiero na łożu śmierci. Z czasem, po ustaniu prześladowań Kościoła, zrezygnowano i z takich surowych pokut. Pojawiło się "czasowe wykluczenie".

- "Konstytucje" ustanawiają obrzęd przyjęcia nawróconego grzesznika przez nałożenie na niego rąk podczas liturgii. Czy to była ówczesna forma spowiedzi i rozgrzeszenia?

- Ani jedno, ani drugie. Coś takiego jak spowiedź i rozgrzeszenie zostało wymyślone dopiero na przełomie VI i VII wieku.

- Nie było sakramentu spowiedzi?

- Sakramentem jest przebaczenie. Spowiedź jest jedną z form aplikacji tego sakramentu.

- To też nam się w głowie nie mieści.

- Pan Bóg nie objawił konfesjonału, objawił swoje miłosierdzie.

- "Konstytucje" są wymagające zwłaszcza wobec biskupów. Pasterz mógł dość łatwo stracić urząd, np. za grę w kości…

- Widać hazard był wówczas dużym problemem społecznym. Pamiętajmy, że biskup zarządzał majątkiem wspólnoty. Chodziło o to, by chronić ten majątek.

- Co się działo z biskupem złożonym z urzędu?

- Jak to co? Na drugi dzień stawał się zwykłym świeckim.

- A niewymazywalna władza święceń biskupich?

- Tak zaczęto rozumieć święcenia dopiero w średniowieczu, w starożytności nie było problemu z przenoszeniem biskupów czy prezbiterów do stanu świeckiego.

- Nie było zatem problemów z ówczesnymi arcybiskupami Millingo?

- Zgadza się.

- Czego nas uczy dokument sprzed szesnastu wieków?

- Analogicznym pytaniem jest, czy podróże kształcą? Niewątpliwie można być świętym i zbawić się, nie wyjeżdżając z Krakowa. A jednak wszyscy wiedzą, że podróże rozszerzają nasze horyzonty. Jeśli człowiek zobaczy na własne oczy, jak żyją ludzie w różnych miejscach na świecie, potrafi zweryfikować swoje poglądy na różne tematy. Łatwiej mu ocenić, które z nich są ważne i o które należy walczyć, a które są drugorzędne.

Podróż w czasie przynosi podobne profity. Może nawet jest o tyle ciekawsza, że przenosi nas w czasy bliższe kulturze, w której żyli Apostołowie. A to jest nie do przecenienia, właśnie ze względu na rozumienie Ewangelii.

O. HENRYK PIETRAS jest jezuitą, patrologiem, kierownikiem Katedry Kultury Chrześcijańskiej Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej "Ignatianum", dyrektorem Wydawnictwa WAM, redaktorem czterech tomów "Dokumentów Soborów Powszechnych" oraz tomu "Acta Synodalia".

"Konstytucje apostolskie", w serii "Synody i kolekcje praw", tom II; układ i opracowanie: ks. Arkadiusz Baron SJ i ks. Henryk Pietras SJ, przekład z greki: Stanisław Kalinowski i Agnieszka Caba, Wydawnictwo WAM, Kraków 2007.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2007