Podglądając czytelnika

Gdyby Szeherezada żyła w dwudziestowiecznych Włoszech, nazywałaby się Italo Calvino. Fetowany przez media, czytany w szkołach, wystawiany na scenie, obwieszany orderami – pisarz w poszukiwaniu idealnego czytelnika.

17.07.2012

Czyta się kilka minut

Najtrudniej pisze się o utworach wybitnych, bo niemal wszystko zostało o nich powiedziane – czołobitnie, z pompą i patosem. Dzieło-rebus, księga-labirynt, hiperpowieść czy kombinatoryczna gra – takimi metaforami mówiono nieraz o wznowionej właśnie w Polsce powieści Itala Calvino „Jeśli zimową nocą podróżny”. Mistrz konceptu, geniusz słowa, włoski Borges albo Queneau i Perec razem wzięci – takimi epitetami określano autora. Książka ukazała się po raz pierwszy w 1979 r. (wyd. pol. 1989, 1998, 2012) i, jak się miało okazać po nagłej śmierci Calvino sześć lat później, była jedną z jego ostatnich powieści. Urosła więc do rangi summy, opus magnum oraz literackiego manifestu.

Trudno się nie zgodzić z tymi peanami, ale ich zagęszczenie nieuchronnie prowadzi do pozłocenia żywej materii dzieła. „Calvino zdaje się mówić (to jest – pisać!), że literatura wcale nie musi maskować swej sztuczności, by zachwycać, i że mistrz słowa potrafi zrobić z nim niemal wszystko: pisząc i filozoficzny traktat, i brukową powieść” – przekonywał niedawno Marcin Sendecki w „Gazecie Wyborczej”. Być może chodzi jednak nie tylko o przyjemność oferowaną czytelnikowi, ale także o próbę spełnienia fantazji autora. Móc podejrzeć czytelnika, obserwować intymny akt lektury i dojrzeć, czym się to podglądactwo skończy – oto Calvinowski voyeuryzm na opak. „Zabierasz się do czytania nowej powieści Italo Calvino »Jeśli zimową nocą podróżny«. Rozluźnij się. Wytęż uwagę. Oddal od siebie każdą inną myśl. Pozwól, aby świat, który cię otacza, rozpłynął się w nieokreślonej mgle” – przyjemność zapowiadana w pierwszym zdaniu książki dotyczy nie tylko ciebie, czytelniku, ale także autora, który będzie cię odtąd śledził. Kto lepiej kogo przeczyta? Kto się będzie lepiej bawił?

ZASADA AUTORA

W rozpoczynającej „Jeśli zimową nocą podróżny” przedmowie podążasz tropem czytelnika (własnym tropem?), który w księgarni krąży między półkami wypełnionymi „Książkami Których Równie Dobrze Możesz Nie Czytać” albo „Książkami Którymi Mógłbyś Zapełnić Wolne Miejsce w Twojej Bibliotece”. Wybiera powieść Calvino, bo oczekuje „rozpoznania niepowtarzalnego stylu tego pisarza”. Czeka go rozczarowanie, może frustracja, gdyż lektura nijak się ma do autora, którego nazwisko widnieje na okładce. Dla „szybkiego” czytelnika Anno Domini 2012 pierwsze strony mogą okazać się wyjątkowo drażniące. Spod niespiesznej akcji się wychyla autorefleksja książki, najeżona ostrzeżeniami, by zachować czujność, nie dać wciągnąć się w akcję, nie utożsamiać się z bohaterem albo bohatera z autorem. Postać, za którą podąża czytelnik, marzy o zniesieniu reżimu autora, który kieruje jej poczynaniami.

Po kilku stronicach wiadomo już, że powieść nie będzie ani o podróżnym, ani o zimowej nocy. Okazuje się, że „wskutek wadliwej oprawy introligatorskiej arkusze drukarskie rzeczonego tomu zmieszano z arkuszami innej nowości, »Poza osadą Malbork«, powieści polskiego pisarza, Tazia Bazakbala”. Polski czytelnik zostaje mile połechtany, wszak lubi odnajdywać polonika u wielkich poetów i pisarzy. I znów czeka go rozczarowanie. Nie będzie czytał apokryficznej polskiej powieści napisanej przez Calvino, ale początki dziesięciu różnych utworów, które urywają się w emocjonujących momentach. Obok skrawka sagi kimeryjskiego rodu, pastiszu Mannowskiego pamiętnika z sanatorium czy rewolucyjnego romansu niczym z „Doktora Żywago”, pojawia się początek kryminału noir i indiańskich przygód.

Antraktami są perypetie Czytelnika i Czytelniczki, których połączył błąd introligatora, a potem śledztwo w sprawie autorstwa poszczególnych powieści. Czy autorów jest dziesięciu, czy jest nim tłumacz-fałszerz Hermes Marana, czy może pisarz w kryzysie Silas Flannery, którego odwiedzają Czytelniczka i Czytelnik? „Jak dobrze potrafiłbym pisać, gdyby mnie nie było!” – wyznaje Flannery i dotyka pytań, wokół których krąży ta powieść: kim jest autor i po co nam autor?

Nieustająco mieszamy pisarza z autorem, czytamy motywacje autora przez życiorys pisarza, oceniamy pisarza za pomocą dokonań autora.

W Paryżu lat 60. XX wieku Calvino (pisarz) uczęszcza na seminaria Rolanda Barthesa. Być może jego teza o „śmierci autora” wpływa na Calvino (autora), który w „Jeśli zimową nocą podróżny” zdaje się uchylać popularne przeświadczenia o podmiotowym autorstwie. Tezę Barthesa rozwija na przełomie lat 60. i 70. Michel Foucault i sprowadza pojęcie autora do funkcji dyskursu, nadającej tekstowi jedność i spójność. „Z faktu, że jakaś wypowiedź opatrzona jest nazwiskiem autora, że można o niej powiedzieć »zostało to napisane przez tego a tego« lub »autorem jest ten a ten«, wynika, iż wypowiedź ta nie ginie w szumie obojętnej codzienności, nie przemija z sytuacją, która ją zrodziła, lecz jest ułamkiem mowy, którą należy odbierać w określony sposób i której, przynajmniej w naszej kulturze, należy nadać określony status” – twierdzi Foucault w sławnym eseju pt. „Kim jest autor?”.

Skoro autor ma być tylko zasadą dyskursu, Calvino-pisarz usiłuje dla Calvino-autora wycisnąć z niej jak najwięcej. W Paryżu dołącza do grupy OuLiPo – Warsztatu Literatury Potencjalnej. Zaczyna go interesować to, jak czytelnik obchodzi się z tekstem i jego autorem. W swoich eksperymentach nie gardzi tradycją literacką i dzięki temu we Włoszech szybko staje się klasykiem. Jest fetowany przez rozmaite media (współpracuje m.in. z „Corriere della Sera” i „La Repubblica”, a jego opowiadanie ukazuje się w pierwszym numerze włoskiego „Playboya”), czytany w szkołach, wystawiany na scenie, obwieszany krajowymi i zagranicznymi orderami. Publicznie deklaruje podziw dla literatury włoskiej: „Nie potrafię wyobrazić sobie siebie poza jej kontekstem”. Ot, chodzący ideał włoskiego pisarza. Calvino – pisarz i autor – ucieka jednak przed „zabalsamowaniem za życia”. Jego manierą literacką staje się żonglerka pisarskimi manierami. Cesare Pavese, z którym pracuje w lewicowym wydawnictwie Einaudi, nazywa go wiewiórką przeskakującą między konarami drzew.

Do tej właściwości nawiązuje w wywiadzie dla „Paris Review” Orhan Pamuk. „Borges i Calvino dali mi wolność” – wspomina początki swojego pisarstwa. Od Calvino uczy się, że rycerski epos czy uwikłana w religijny kontekst legenda nie musi być prowincjonalną piosnką. Calvino sięga od Averroesa przez Ariosta i Borgesa po pisma teoretyków cybernetyki. Nie kopiuje ich, lecz dokonuje melanżu, nie pozostawiając wiele miejsca przypadkowi.

Chociażby w „Opowieściach kosmikomicznych” (1965, pol. wyd. 1968), gdzie polski czytelnik z zadowoleniem znajdzie niezamierzone przez autora echa twórczości Stanisława Lema, Calvino z teorii kosmogonicznych wyprowadza narrację o ludziach i nieludziach, zgubionym ogniwie ewolucji, którzy na własnym ciele i duszy doświadczają abstrakcyjnych praw fizyki. W wydaniu Calvino nie są to pasożytujące na naukach ścisłych postmodernistyczne „modne bzdury”, ale przesiąknięte erotyzmem parabole.

I znowu można zrobić wycieczkę do biografii autora. Rodzi się w 1923 r. w Santiago de las Vegas na Kubie, gdzie ojciec kieruje szkołą i laboratorium rolnym. Matka, biolożka, pracuje na Uniwersytecie w Pavii. Kiedy ma dwa lata, wracają do Włoch. „Wśród moich krewnych szacunkiem cieszyły się tylko badania naukowe (…), jestem czarną owcą, jedynym literatem w całej rodzinie” – wspomina po latach. Przerywa studia rolnicze i po wojnie wybiera literaturę na Uniwersytecie w Turynie. Broni się rozprawą o (znowu radość dla polskiego czytelnika) Conradzie.

Z kolei erotyzm podszywa niemal każdą z powieści Calvino. W „Jeśli zimową nocą podróżny” nawet akt miłosny zostaje opisany jako nielinearne czytanie ciał. Autor żartuje przy tym z czytelnika: „Niezaprzeczalnie jesteś bohaterem tej książki, w porządku, ale czy naprawdę sądzisz, że to daje ci prawo do utrzymywania stosunków cielesnych z wszystkimi kobiecymi postaciami?”. W latach 50. Calvino wymienia kilkaset listów miłosnych z aktorką Elsą de Giorgi (znaną m.in. z filmów Pasoliniego). W 2004 r. publikacja części z nich przez „Corriere della Sera”, bez zgody spadkobierców, rozpętuje dyskusję o granicach utożsamiania prywatnego życia pisarza z jego twórczością jako autora. „Faktem jest, że Calvino byłby Calvinem bez de Giorgi. A nawet bez Chichity” – komentuje aferę jego żona, argentyńska tłumaczka Esther Judith Singer (zwana Chichitą), którą poznał w Paryżu po zakończeniu romansu z de Giorgi.

CZYTELNIK JEST MOIM WAMPIREM

Narratorzy „Jeśli zimową nocą podróżny” starają się przeczytać myśli czytelnika, przewidzieć momenty, kiedy kusić go będzie przerzucenie kilku stron, przyspieszenie akcji. Dlatego czyta się tę książkę uparcie, aby przechytrzyć autora. A ten uwodzi kurtuazją: „Czytelniku, znam cię zbyt mało, aby wiedzieć...” jak przeczytasz tę książkę. Można czytać na pęczki i doświadczać powierzchni tekstu. Można statystyczne analizować częstość słów i kolokacji. Można czytać drobiazgowo i klasyfikować – ale zaszufladkować tę powieść jako szkatułkową, to znaczy zgubić do tej szkatułki klucz. „Sztuka, która co noc pozwala Szeherezadzie ocalić życie, polega na umiejętnym wkomponowaniu jednej historii w drugą i na równie umiejętnym zawieszaniu opowiadania: są to dwa zabiegi dokonywane na ciągłości i nieciągłości czasu” – pisze Calvino w wykładzie o „Szybkości”.

Kilka lat przed „Jeśli zimową nocą podróżny” Calvino ogłasza „Zamek krzyżujących się losów” (1973, wyd. pol. 2000), gdzie rozdania talii kart tarota dają pretekst do snucia indywidualnych historii, wymykających się karcianym algorytmom. Chodzi o zabawę możliwościami narracji, tasowanie jej kodów. Oba utwory stały się zresztą przyczynkiem do niezliczonych rozpraw naukowych, co pisarzowi schlebiało, ale nie przeszkadzało patrzeć na operacje na jego twórczości z przymrużeniem oka.

Jego dorobek idealnie nadaje się do budowania typologii: wczesny Calvino, późny i ostatni. Debiutancka „Ścieżka pajęczych gniazd” (1947, wyd. pol. 1957) – o baśniowej tajemnicy dziesięcioletniego Pina wplątanego w wielką historię – tkwi jeszcze jedną nogą w neorealizmie. Część krytyków upatruje we wczesnych utworach Calvino estetyki socrealistycznej, mimo że hasła socjalizmu są tu tylko pretekstem do ironicznej narracji o wymykającej się konkretowi rzeczywistości. Ma na koncie kilka lewicowych opowieści zaangażowanych, w których chce ukazać „inne Włochy, na co dzień utajone”, wśród nich „Długi dzień Ameriga” (1963, wyd. pol. 2000) o wyborczych machlojkach w katolickim kombinacie szpitalno-opiekuńczym – mimo przekładu Magdaleny Tulli, dziś się już nie broni.

Calvino przyznaje w wywiadach, że woli patrzeć na naturę rzeczy z dystansu czasu, niż interweniować w bieżących sprawach. Porzuca plan wydania cyklu „Półwiecze”, dotykającego problemów współczesnych Włoch. Z przekonania należy do Włoskiej Partii Komunistycznej, jeszcze w czasie wojny walczy w liguryjskiej partyzantce, ale w 1956 r. opuszcza partię, oburzony sytuacją na Węgrzech. Rozgłos przynosi mu cykl „Nasi przodkowie”, czyli podróż w czasie w poszukiwaniu archetypu intelektualisty. To jeden z hołubionych przez Calvino motywów: outsidera i klerka „nie z tego świata” ściąganego na ziemię przez rzeczywistość toczącą się jakby obok. „Szlachcic, panie ojcze, pozostaje szlachcicem, czy przebywa na ziemi, czy na wierzchołkach drzew” – mógłby powtórzyć za tytułowym „Baronem drzewołazem” (1956, pol. wyd. 1964) sam autor, który pod koniec życia skłania się ku ziemi, ku problemowi umowności działania.

Jest autorem idealnym i upiornym zarazem. Sam uprawia teorię poetyki, pcha ją na cybernetyczno-mechanistyczne tory, by zaraz zboczyć w stronę semiologii Barthesa i Eco. Przenicowuje sensy wyświechtanych metafor literatury jako lustra i labiryntu. W esejach, zgromadzonych w tomie „Una pietra sopra” („Załatwiona sprawa”, 1980) rozkłada konstrukcję labiryntu na czynniki pierwsze. Gdy nie można z niego wyjść, trzeba nakreślić jego mapę. W „Jeśli zimową nocą podróżny” jest nią katalog strategii czytelniczych, który z każdym kolejnym czytelnikiem oddala się od zbioru skończonego. „Czytelnicy są moimi wampirami – wyznaje powieściowy Flannery – czuję, jak zaglądają mi przez ramię i przywłaszczają sobie słowa, które jedno po drugim pojawiają się na papierze”.

PAKT Z CZYTELNIKIEM

Skoro polowanie na modelowego czytelnika, podejmowane przez Calvino i jego przyjaciela Umberto Eco, nie przynosi autorowi ostatecznej satysfakcji, kompromisowym wyjściem jest zawrzeć z odbiorcą sojusz. Jeśli ten nie uczepia się płaszcza realnej osoby pisarza, akceptuje podstawowe reguły gry w fikcję, wówczas autor nie będzie mu narzucać gotowych instrukcji obsługi swoich książek. „Ja chcę pozostać jedną z tych, którzy je czytają, dlatego też rozmyślnie pozostaję zawsze po tej stronie granicy. Inaczej kończy się bezinteresowna przyjemność lektury” – mówi czytelniczka, kwestionując sens przekraczania intymnej przestrzeni pisarza. Pokusa jest jednak silna, a biograficzne wskazówki nasuwają się same. Calvino-autor bawi się nimi, nie obnażając przy tym Calvino-pisarza (co nie udaje się dzisiejszym pisarzom-celebrytom).

„Palomar” (1983, pol. wyd. 2004), jeden z ostatnich zbiorów miniatur, które redaguje za życia, rozwijając postać stworzoną dla „Corriere della Sera”, kończy się refleksją o niemożności nauczenia się być umarłym i pogodzenia z tym, że „życie stanowi zbiór zamknięty” – bez opcji dodania własnej erraty. Jako pierwszy Włoch zostaje zaproszony przez Uniwersytet Harvarda do wygłoszenia jesienią 1985 r. cyklu wykładów z poetyki w ramach prestiżowych Charles Eliot Norton Lectures. „Maszynopis leżał na biurku, doskonale uporządkowany, każdy wykład w osobnej przezroczystej okładce, całość w zapiętej teczce, gotowa do włożenia do walizki” – wspomina Esther Calvino w przedmowie do „Wykładów amerykańskich” (1988, pol. wyd. 1996).

Jego nagła śmierć – 19 września 1985 r. na udar mózgu – niczym Szeherezada zawiesza wartko toczące się opowiadanie, ale dla niepogodzonego z odchodzeniem Calvino być może jest błogosławieństwem. Tylko w książce takiej jak „Jeśli zimową nocą podróżny” opowieść nie musi mieć zakończenia.  


Italo Calvino „Jeśli zimową nocą podróżny”, przeł. Anna Wasilewska, W.A.B., Warszawa 2012.


Cytaty w tekście pochodzą m.in. z tłumaczonych na język polski powieści Calvino, z „Notatek o życiu i twórczości Italo Calvino” Aliny Kreisberg, dołączonych do „Palomara”, Collegium Columbinum Kraków 2004 oraz z „Letteratura Italiana Einaudi. Le Opere”, tom IV, red. Alberto Asor Rosa, Einaudi, Torino 1995.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2012