Pochwała wątpienia

Czesław Miłosz: LEGENDY NOWOCZESNOŚCI

19.01.2010

Czyta się kilka minut

"Książką z Atlantydy" nazwał ją Jan Błoński. Zatopionym kontynentem jest tutaj literatura polska - taka, jaką mogłaby się stać, gdyby nie hekatomba II wojny i powojenna zmiana ustroju. "Legendy...", pisane w początku lat 40. zeszłego wieku, stanowią świadectwo intelektualnych poszukiwań, prowadzonych w obliczu klęski. "Próbowałem odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego duch europejski poniósł tak okropne fiasko" - komentował później Miłosz.

"Legendy nowoczesności" mają dwóch autorów. Część pierwszą tworzy osiem esejów Miłosza, część drugą - dialog w listach pomiędzy nim a Jerzym Andrzejewskim. Te listy też są w istocie esejami; ich maszynopis zakupił od autorów Zbigniew Mitzner w ramach konspiracyjnej akcji "Wisła", dla wydawnictwa pod taką samą nazwą, które miało powstać po wojnie.

Wydawnictwo nie powstało, planowana książka się nie ukazała. Dwa eseje Miłosz opublikował w 1946 roku w londyńskiej "Nowej Polsce" redagowanej przez Antoniego Słonimskiego, trzy kolejne - w "Prywatnych obowiązkach" (1972), całość, z przedmową Jana Błońskiego, ogłosiło dopiero w 1996 roku Wydawnictwo Literackie. Teraz "Legendy...", wraz z przedmową, wznowiono w ramach "Dzieł zebranych".

"Aby dobrze zrozumieć rozważania Miłosza - tłumaczył Błoński - przydatne będzie trochę literackiej wyobraźni... to są fragmenty literatury, która nie zaistniała... Po prostu dlatego, że jej twórcy poginęli czy pomarli, pomyślanych, oczekiwanych książek nie ukończono albo wręcz nie napisano, sporo też przepadło albo zostało w rękopisie. A czytelnicy? Czytelnicy poginęli, rozproszyli się w świecie, w najlepszym zaś razie - odnaleźli się w całkiem innej Polsce i innej Europie od tej, jakiej się spodziewali. Między 1943 a 1945 rokiem minęła epoka. I rozsypało się kulturalne universum, wewnątrz którego możliwe było spontaniczne zrozumienie tych esejów i tej epistolarnej polemiki". W nowej rzeczywistości ta wymiana listów, choć sprzed paru lat zaledwie, "zdawała się już rozmową Kochanowskiego z Górnickim"...

To wszystko prawda; tym bardziej dzisiaj, po sześćdziesięciu pięciu latach, wejście w świat tamtych dylematów i sporów wymaga dobrych chęci i pewnego wysiłku. Z drugiej jednak strony w roku 1996, kiedy powstawała przedmowa Błońskiego, problem postaw ideowych wobec wojennego kataklizmu wydawał się tematem zamkniętym, ba, przebrzmiałym. Ponowne ożywienie debaty na temat wydarzeń sprzed ponad pół wieku (i jednostronność, jaką w niej przejawiają niektórzy) sprawia, że lektura "Legend nowoczesności" jest po upływie kilkunastu lat paradoksalnie bardziej aktualna i żywa. Nie idzie tu oczywiście o kwestie stricte polityczne - ale o pobudki i ocenę ludzkich działań w chwili próby, o szukanie głębokich źródeł zarówno katastrofy, jak i możliwości ocalenia, o sięganie po miarę inną niż tylko "miara patriotycznych uniesień".

W esejach Miłosza znajdujemy wspaniały przykład takich poszukiwań, prowadzonych w krytycznym dialogu z kulturą, z pisarzami i filozofami. Daniel Defoe, Balzac, Stendhal, Lew Tołstoj, André Gide, William James, Marian Zdziechowski, Witkacy - z ich dzieł wyłuskuje autor problematykę tytułowych "legend nowoczesności" w filozofii człowieka, religii czy sztuce, poddaje krytyce "przekonania o przyrodzonych impulsach człowieka czy też o przyrodzonych warunkach jego życia". W sporze z Andrzejewskim ostrożny, humanistyczny sceptycyzm Miłosza ściera się z namiętnym radykalizmem przyjaciela, choć obaj, jak zauważa Błoński, nie opuszczają gruntu tradycji chrześcijańskiej.

"Nie ufam sobie, nie ufam w ogóle człowiekowi - pisze Miłosz. - Zbyt często wodzony jest na pokuszenie. Zbyt często ogień własnych pragnień bierze za gwiazdę, która prowadzi do Betlejem". Przestrzega też przed "okrągłymi, pięknymi słowami", które są jak "szata z ciężkiego brokatu". Dlatego - jak tłumaczy - ceni "intelektualizm, który nieustanną żywością myśli rozrywa tę grubą, złocistą tkaninę". I pobudza do wątpienia. (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010, ss. 324. Przypisy, nota wydawcy, bibliografia: Kamil Kasperek.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2010