Pochwała pięciolatka albo spójrz w niebo, człowieku

Noc spadających gwiazd zaplanowaliśmy z przyjaciółmi aż nazbyt precyzyjnie.

22.08.2017

Czyta się kilka minut

By widzieć dobrze zapowiadane głośno niebo pełne Perseidów, mieliśmy aż dwa teleskopy – jeden dłuższy, drugi szerszy, oba trudne do złożenia, ale zarówno ja, jak i moi goście nie ustawaliśmy w wysiłkach, by przed wieczorem postawić je na werandzie, wymierzone w niebo.

I gdy już szykowaliśmy się do obserwacji, ekscytując się nagrodą za własnoręczne złożenie do kupy tych cudów techniki, wtedy oczywiście z południowego zachodu napłynęły burzowe chmury i tyle żeśmy tych gwiazd widzieli. Teleskopy jednak już następnego dnia rano posłużyły do obserwacji dwóch młodych i niezbyt płochych saren, skubiących beztrosko liście w pobliskich zaroślach, więc wysiłek nie został całkowicie zmarnowany.

Ale owa kosmiczna perspektywa, której tak łaknęliśmy w nocy spadających gwiazd, ostatnimi czasy stała mi się jedną z bliższych, niezależnie od obserwacji sierpniowego nieba. Kiedy już naprawdę nie mogę – a ostatnio nader często przestaję móc – włączam sobie w telefonie aplikację SkySafari i kojona „kosmiczną” muzyką w tle wyruszam na orbitę okołoziemską, by się nieco zdystansować od bieżących problemów, bolączek, polskiego MSZ, wiadomości TVP i Antoniego Macierewicza.

Uważam bowiem, że zbyt rzadko zadajemy sobie to ożywcze pytanie, które postawił mi znowu ostatnio mój pięcioletni syn: „Co TAM jest?”.

Odpowiedziałam mu, korzystając z pożyczonej od sir Arthura C. Clarke’a mądrości: „Synu, mam wrażenie, że wszechświat pełen jest inteligentnego życia, lecz jest ono zbyt inteligentne, by się tutaj zjawić”. Posmutniał, więc dodałam szybko: „Wszechświat jest nie tylko dziwniejszy, niż nam się wydaje, ale dziwniejszy, niż możemy to sobie wyobrazić. Więc nie wszystko stracone. Może jednak są mniej inteligentni, niż nam się wydaje, i w końcu się tu zjawią”. („I zapewne od razu pożałują” – dopowiedziałam w myślach).

Bycie matką pięciolatka daje ogromne możliwości. Zmusza do ciągłych ćwiczeń umysłowych – bo jak nazwać próby wyobrażania sobie nieustannego rozszerzania się wszechświata, jeśli nie siłownią dla mózgu? Wyobraź to sobie, a potem przekaż to w sposób zrozumiały dla przedszkolaka – toż to wyzwanie większe nawet niż zaliczenie zdobyte u dr. Krzysztofa Szczerskiego, gdy jeszcze uczył studentów na UJ.

Czytamy więc z pięciolatkiem książki o kosmosie – o naszej skromnej galaktyce, która mieści, bagatela, 200 albo według innych danych 400 miliardów gwiazd, a jest tylko jedną z 30 galaktyk, które tworzą gromadę zwaną Grupą Lokalną. A to wciąż nic takiego w kosmicznej skali.

Przyglądamy się razem obrazom z Mgławicy Orzeł, w której niejako „na naszych oczach” rodzą się gwiazdy. Na tych zdjęciach wykonanych przez Teleskop Hubble’a widać obłoki ciemnoczerwonego gazu, z których wyłaniają się gwiazdy. Astronomowie nazwali to niesamowite ujęcie Filarami Stworzenia i jest to nazwa zaiste trafna. Michał Anioł miał genialną intuicję malując „Stworzenie Adama”, zaprawdę powiadam wam.

Dorosłemu człowiekowi do tego, by zadawać sobie podstawowe pytania, potrzebny jest więc pięciolatek, albo chociaż Stephen Hawking. Obaj za wszelką cenę chcą się dowiedzieć, CO TAM JEST, obaj szukają odpowiedzi na pytanie – dlaczego jest coś więcej niż nic? I dlaczego właśnie my uważamy się za koronę stworzenia, żyjąc na tej niedużej planecie, w sąsiedztwie przeciętnej gwiazdy, gdzieś na jednym z ramion nie najbardziej okazałej galaktyki?

Pośród pytań o sprawy daleko bardziej przyziemne te wydały mi się ostatnio najważniejsze.

Hawking zresztą uważa, że ludzkość nie jest w stanie przetrwać, jeśli nie zacznie kolonizować kosmosu; biedna i udręczona planeta, która nas zrodziła, nie uniesie już długo ciężaru, jakim dla niej jesteśmy.

Zbyt rzadko patrzymy wszyscy w niebo, a jeśli już patrzymy, to wyłącznie w celu prognozowania pogody. Jasne noce w miastach odcięły nas od możliwości przyglądania się kosmosowi w całej jego okazałości, zgubiliśmy swój kosmiczny wymiar, a przecież – jak wiemy od Tuwima – jeśli nam coś wpadnie do oka, to będzie to odrobina kosmosu. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2017