Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie zmienił swojego prostego stylu życia. Antonio Bello robił wszystko to, o czym mówi dziś papież Franciszek – tyle że 50 lat wcześniej. Jego ideałem był „Kościół w fartuchu” (niczym zapowiedź franciszkowego „szpitala polowego”), bo – powtarzał – nie sutannę, ale fartuch powinien zakładać ksiądz służąc ludziom.
Organizował pomoc dla bezdomnych, narkomanów, chorych na AIDS. Był dobrze wykształconym teologiem, ale studiował też literaturę. Miał świetne pióro – pisał zarówno dla prasy religijnej, jak i do komunistycznego dziennika „Il Manifesto”.
Dwukrotnie odmawiał przyjęcia biskupstwa. Za trzecim razem – w 1981 r. – zgodził się i objął dwie małe diecezje w Apulii, w południowych Włoszech. Biskupie mieszkanie i biuro były otwarte 24 godziny na dobę, nocami dawały schronienie bezdomnym. Gdy wizytował parafie, spędzał w każdej co najmniej tydzień, żeby lepiej poznać swoich wiernych. Chciał spotkać się ze wszystkimi: rozmawiał z ludźmi na ulicy, chodził do sklepu, do fryzjera, grał w piłkę z młodzieżą.
Był pacyfistą. Sprzeciwiał się planom budowy poligonu wojskowego na terenie jego diecezji, czym naraził się politykom. Brał udział w marszach przeciwko zbrojeniom i handlowi bronią. Domagał się „klauzuli sumienia”, umożliwiającej odmowę obowiązkowej służby wojskowej. Nie tylko w tej kwestii nie znajdował zrozumienia w Kościele.
Gdy w 1991 r. Włochy przeżywały pierwszy po wojnie kryzys migracyjny i tysiące Albańczyków koczowały w apulijskich miastach, bronił ich prawa do osiedlenia się w jego kraju, odwiedzał w obozach, protestował przeciwko deportacjom.
W grudniu 1992 r. z grupą blisko 500 pacyfistów dotarł do oblężonego i ostrzeliwanego przez serbskie wojska Sarajewa. Był już wtedy poważnie chory. Zmarł 20 kwietnia 1993 r., mając zaledwie 58 lat. W 25. rocznicę śmierci Franciszek odwiedził grób „księdza Antka” w Alessano. ©℗