Piękne opowieści Dawida Grossmana

Według izraelskiego pisarza literatura to obieranie słów ze skorupy narosłych wokół nich znaczeń i nasycanie ich nową treścią. To tworzenie języka alternatywnego, bardziej intymnego, wewnętrznego, pozwalającego na odnowienie relacji z innymi i ze światem.

20.04.2011

Czyta się kilka minut

Dawid Grossman / fot. Alessandra Benedetti, Corbis /
Dawid Grossman / fot. Alessandra Benedetti, Corbis /

To osobliwa praca: ustawia się słowa jedno za drugim i jak się dobrze uda, to rezultat jest magiczny. Sekwencja słów może stworzyć rzeczywistość.

Dawid Grossman

Ponad dziesięć lat temu w rozmowie z Laurą Mincer, która ukazała się na łamach "Midrasza", Dawid Grossman zadeklarował, że zadaniem pisarza jest pisanie pięknych opowieści. Jak się jednak ma ta deklaracja do twórczości autora, który próbuje się mierzyć z takimi tematami, jak Zagłada, trauma z nią związana, skomplikowana i niejednoznaczna rzeczywistość Izraela? Który stara się opisać to, co określamy po hebrajsku krótkim słowem - ha-macaw (ta określona sytuacja), a co sprawia, że życie w tej rzeczywistości bywa doświadczeniem niezwykle trudnym czy nawet ekstremalnym?

Czym więc są owe piękne opowieści Grossmana? Narracyjnym fetyszem, "porażką wyobraźni", zacieraniem traumy, jak chcą jedni krytycy? Czy też odważną, arcydzielną próbą zmierzenia się z nią, jak chcą drudzy? Kim jest Grossman jako pisarz zaangażowany? "Reżimowym piórem", jak powiadał Aharon Szastaj? Czy też lewicowo zaangażowanym dziennikarzem, niepotrafiącym, jak chcą inni, dostrzec złożoności położenia swojego kraju i dokonać właściwych ocen?

Ocalić język, ocalić opowieść

Twórczość Dawida Grossmana stopniowo przenika na grunt polski. Pierwsze przekłady - dokonywane z różnych języków: angielskiego, niemieckiego i hebrajskiego - zaczęły się pojawiać w latach 90. na łamach "NaGłosu", "Dekady Literackiej", "Świata Literackiego" i "Czasu Kultury". Już wtedy mówiono o nim jako o jednym z najważniejszych pisarzy izraelskich, szerszej publiczności znany był jednak przede wszystkim z publicystyki politycznej, która ukazywała się na łamach "Gazety Wyborczej". Na przekład pierwszej książki trzeba było czekać aż do 2006 r., kiedy ukazała się "Kto ze mną pobiegnie" w przekładzie Leszka Kwiatkowskiego. Kolejna, "Patrz pod: Miłość", uznawana za najważniejszą powieść Grossmana, wyszła dwa lata później w tłumaczeniu Magdaleny Sommer. Czytelnik polski może sięgnąć jeszcze do fragmentów powieści "Bądź mi nożem", przełożonych przez Tomasza Korzeniowskiego, które opublikował "Kwartalnik Artystyczny". Tak więc szerszy dostęp do twórczości pisarza uzyskaliśmy dopiero ponad dwadzieścia lat od jego debiutu.

Urodzony w 1954 r. Grossman należy do tzw. postmodernistycznego lub postsyjonistycznego pokolenia pisarzy, dla którego ważnym doświadczeniem była m.in. wojna libańska z 1982 r. czy intifada z 1987 r. Pokolenie to nawiązuje do tradycji poprzedników, pisarzy tzw. generacji państwa. Do czołowych przedstawicieli tego nurtu należą - często wymieniani obok Grossmana - Amos Oz i A.B. Jehoszua, z którymi autor jest zresztą zaprzyjaźniony.

Pisarze pokolenia państwa to twórcy urodzeni w latach 20. i 30. XX wieku, dla których istnienie Izraela było oczywistością. Dawało to poczucie bezpieczeństwa i swobody (także swobody krytyki), a także poczucia wyzwolenia od więzi ze zbiorowością. Pisarze pokolenia państwa odważniej eksplorują problematykę diaspory i jej tradycji oraz różnorodności kultury izraelskiej, zrywając z dogmatem o jednolitej, samorodnej i zamkniętej kulturze syjonistycznej. Jest to jednocześnie pokolenie, które - używając określenia Jigala Szwarca - stworzyło wielką "opowieść syjonistyczno-modernistyczną", której główną oś stanowią "nierozładowane napięcia pomiędzy określonym ego a pewnym bytem społecznym, narodowym i państwowym".

Problematyka ta bliska jest też Grossmanowi, który w swojej twórczości skupia się przede wszystkim na rodzinie - "tym największym dramacie ludzkości", jak sam lubi mawiać - analizując niełatwe, splątane, patologiczne niekiedy relacje między bliskimi sobie ludźmi, funkcjonującymi w opresyjnej rzeczywistości. Prowadzi to także do pytania o kwestie języka i narracji, które mają nie tylko o tej rzeczywistości opowiadać, ale także pozwolić w niej funkcjonować.

Więźniowie paradoksów

Pierwsze opowiadania Grossmana zaczęły się ukazywać od 1979 r. w piśmie "Siman Krija". W 1983 r. ukazał się ich pierwszy zbiór zatytułowany "Rac" ("Biegacz") oraz powieść "Chijuch ha-gedi" ("Uśmiech jagnięcia"). Ta ostatnia stanowiła w literaturze izraelskiej pewne novum - rozgrywa się na Zachodnim Brzegu, występują w niej tak Arabowie, jak i Żydzi, narracja, prowadzona z punktu widzenia czterech bohaterów, nie pozwala na łatwe oceny, wymyka się tradycyjnym podziałom. Nie należy jednak do najmocniejszych w dorobku pisarza.

Grossman, wyjaśniając potrzebę podjęcia tego tematu, nazwał okupację sfinksem, który stoi u wejścia do każdego z Izraelczyków, domagając się jasnej odpowiedzi, zajęcia stanowiska. "Książka ta - mówił - była rodzajem odpowiedzi na zagadkę mojego sfinksa". Później stało się jasne, że nie można poddać się torturom jednego sfinksa, że sfinksów, z którymi trzeba się zmierzyć, jest więcej. Choć książka stanowiła ostrą krytykę polityki Izraela oraz pokazywała nowy, niejednoznaczny obraz Araba, stała się pozycją kanoniczną.

Problematyka izraelsko-palestyńska stanowi też jeden z ważnych nurtów publicystyki Grossmana. Pisarz wyraźnie oddziela swą prozę od publicystyki i reportażu, w czym zresztą podobny jest do Amosa Oza. W 1987 r. ukazał się zbiór reportaży z terytoriów okupowanych "Ha-zman ha-cahow" ("Żółty wiatr", fragment ukazał się po polsku w piśmie "Arka"), gdzie pisarz, mówiący po arabsku, przebywał przez siedem tygodni. "Żółty wiatr" pokazuje, jakiego rodzaju zniszczeń dokonuje okupacja zarówno w Palestyńczykach, jak i Żydach. Ta ostra, krytyczna książka wzbudziła wiele dyskusji i kontrowersji, a jednocześnie weszła od razu do literackiego mainstreamu, doczekała się też adaptacji scenicznej.

Pięć lat później pojawił się zbiór pod znaczącym tytułem "Nochechim nifkadim" ("Obecni nieobecni"). Terminem tym określa się Palestyńczyków, którzy w 1948 r. uciekli lub zostali zmuszeni do opuszczenia swych domów, ale przebywają nadal na terytorium Izraela. Grossman jednak używa tego określenia w bardziej egzystencjalnym sensie. Całość składa się z serii rozmów z izraelskimi Arabami, którzy mówią o rosnącej frustracji, o upokorzeniach, jakich przychodzi im doświadczać we własnym kraju, w którym są obywatelami drugiej kategorii. Pisarz izraelski Amos Elon pisał w recenzji: "książka Grossmana dotyczy świata arabskiej mniejszości, świata pełnego goryczy i frustracji. Żaden izraelski pisarz nie pisał o tym z taką wrażliwością i nie spojrzał na ten świat oczyma zarazem Izraelczyków, jak i Palestyńczyków".

W publicystyce, chętnie drukowanej przez zachodnie gazety i wydawców, Grossman poddaje krytyce działania kolejnych rządów izraelskich oraz analizuje spustoszenia, jakie sieje w życiu Palestyńczyków i Izraelczyków ciągnący się konflikt: "krzywdy, jakie my - jeden i drugi naród - umiemy sobie nawzajem wyrządzić, są wielką, deprawującą siłą. Jeśli poddamy się tej sile i jej logice, w końcu zniszczy nas wszystkich".

Pisarz wymienia szereg warunków, jakie muszą spełnić obie strony, by konflikt się zakończył. Zmiany jednak trzeba zacząć od siebie - uwierzyć, że z Arabami można rozmawiać za pomocą innych argumentów, innego języka niż "bombowce i czołgi", próbować, nawet jeśli spotyka się to z odrzuceniem. W ostatnich latach optymizmowi sprzed dekady ustępuje nastrój pesymistyczny, ale nie zmienia się sedno argumentów pisarza, którym jest marzenie o pokoju.

Grossman nie jest jednak autorem, którego bez przeszkód mogą wziąć sobie na sztandary coraz częściej pojawiający się w Polsce amatorzy łatwej krytyki Izraela. Owszem, ha-macaw to krótkie słowo, ale zawiera w sobie cały kompleks zdarzeń, sytuacji, historii i postaw, często zbyt łatwo poddawanych jednoznacznej ocenie. "Jak lisy, które biblijny Samson powiązał ogonami w pary, a między nie wetknął płonące żagwie, tak my i Palestyńczycy popychamy się nawzajem ku katastrofie. Mimo że jesteśmy jedni i drudzy na swój sposób silni i mimo że bardzo chcemy się rozdzielić. Szarpiąc się, wleczemy w płomienie tego drugiego, który jest z nami związany - naszego sobowtóra, naszą nemezis, nas samych" - pisał w tekście zatytułowanym po polsku "Przerwać izraelski sen o potędze" (2009). Jednocześnie Grossman mówi wyraźnie: jesteśmy tu, to jest nasze miejsce i naszym obowiązkiem jest tu coraz mocniej się zakorzeniać, coraz lepiej rozumieć miejsce i bliskowschodnią kulturę. W jednym z wywiadów mówił: "Być Żydem to także świadomość, że mogę być wyrzucony za drzwi. Żyję w Izraelu, bo nie chcę być odrzucany przez innych".

Dziecięce narracje

Choć "Uśmiech jagnięcia" szybko sprawił, że Grossman stał się liczącym głosem na izraelskiej scenie literackiej, to dopiero jego kolejna powieść, wydana w 1986 r. "Ajen erech: ahawa" ("Patrz pod: Miłość") przyniosła mu prawdziwy rozgłos. Do dziś jest jedną z najczęściej przekładanych i komentowanych książek pisarza. Wyznaczyła ona też kolejny ważny moment w historii literatury hebrajskiej.

Jigal Szwarc, opisując proces erozji dominującej narracji "syjonistyczno-modernistycznej", wyróżnia różne umacniające się wobec niej i stawiające jej opór narracje, m.in. opowieść plemienno-egzystencjalną (włączającą też niekiedy opowieści mniejszościowe), opowieść feministyczną czy opowieść dziecięcą. Można też powiedzieć inaczej - przełom w literaturze hebrajskiej (podział pokoleniowy tu nie wystarcza, dokonuje się owa zmiana także w twórczości czołowych przedstawicieli pokolenia państwa) to moment, kiedy do głosu dochodzą różne grupy słabe, represjonowane, grupy istniejące dotąd na marginesie: Żydzi wschodni, kobiety, Arabowie i dzieci. Twórczość Grossmana zalicza Szwarc do grupy tekstów "poruszających tematykę destrukcyjnego wpływu wielkich dorosłych opowieści na świat dziecka czy nastolatków, świat utraconego czasu niewinności".

Bohater dziecięcy, a przede wszystkim chłopięcy, stoi w centrum jego prozy. Owe dziecięce opowieści mają często autobiograficzny rys, ich bohaterowie to przyszli pisarze, którzy podejmują w swojej twórczości próbę rozplątania "supłów dzieciństwa", uporania się z traumą rodziców, ze swą postpamięcią, z rzeczywistością konfliktu zbrojnego. Starają się znaleźć dla tych doświadczeń odpowiedni język. Przełamać narracje dorosłych, które niszczą dziecięcą wrażliwość. Ważnym wątkiem książek Grossmana są zniekształcone, patologiczne relacje między rodzicami (często zmagającymi się z traumą Zagłady) a dziećmi (które próbują owe traumy przepracować, opowiadając własną historię).

Ów destrukcyjny wpływ narracji dorosłych, o którym mówił Szwarc, widać dobrze w dwóch najważniejszych powieściach Grossmana. Momik, bohater "Patrz pod: Miłość", szybko dojrzewa, podejmując się tropienia nazistowskiej bestii i opisania tajemniczej krainy TAM, o której w rodzinie nikt nie chce mówić. Aron, bohater kolejnej powieści "Sefer ha-dikduk ha-pnimi" ("Podręcznik/Księga gramatyki wewnętrznej"), przeciwnie, postanawia - niczym bohater "Blaszanego bębenka" - przestać dorastać. Powieść ta, pisana techniką strumienia świadomości, to także izraelska wersja "Portretu artysty z czasów młodości".

Użycie perspektywy dziecka oraz konwencji literatury młodzieżowej i awanturniczej (obok innych eksperymentów formalnych) do opisu Zagłady w "Patrz pod: Miłość" stało się przedmiotem krytycznej debaty. W centrum sporu stała, rzecz jasna, kwestia zastosowania fikcji do opisu traumatycznego doświadczenia. Bohater Gross­mana posługuje się jedynie skrawkami rodzinnych opowieści, półsłówkami, materialnymi śladami, historiami przeczytanymi w książkach. To za ich pośrednictwem ma dostęp do Zagłady.

W pewnym momencie Momik mówi, że "zanim odkryje prawdę, musi pomagać sobie wyobraźnią i starać się wywnioskować coś z szeptów, które milkną w chwili, gdy wchodzi do pokoju". Słychać tu jakby echa Marienne Hirsch, zwracającej uwagę, że postpamięć, pamięć drugiego pokolenia, to pamięć, której relacja z przedmiotem w szczególny sposób zapośredniczona jest przez wyobraźnię, twórczość artystyczną. To pamięć, która - jeśli w ogóle ma zostać wypowiedziana - musi korzystać z tego, co jest jej dostępne, z cudzych głosów, świadectw, dokumentów, obrazów.

Słowa pełne zbędnych liter...

W twórczości Grossmana powraca pomysł radykalnego oczyszczenia języka, którym można by opisać doświadczenie Zagłady. Chodzi o język nieskażony rzeczywistością wojny, wolny od codziennej rzeczywistości i mający moc uleczającą, stwórczą. W "Patrz pod: Miłość", w części poświęconej Brunonowi Schulzowi, czytamy: "Zbyt późno zrozumiał, że Mesjasz nie pojawi się w utworze pisanym: nie można zbawić świata za pomocą języka, cierpiącego na słoniowaciznę, trzeba znaleźć inną gramatykę, inne pióro".

Problem języka nie ogranicza się wszakże do kwestii (nie)wyrażalności Zagłady. Od traum rodzinnych, ale również od rzeczywistości społecznej Izraela lat 60. próbuje uwolnić się Aron, bohater "Podręcznika/Księgi gramatyki wewnętrznej", tworząc własny, samozwrotny język, w którym wysyła wiadomości od siebie do siebie. Język, który stworzy przestrzeń świeżą, czystą, naturalną i wolną od wrogów. Ale jednocześnie jest to poniekąd przestrzeń potrzasku, szaleństwa, w której Aron się zamyka.

Niejedyny to zresztą bohater Grossmana, który za pomocą języka próbuje zbudować dla siebie prywatną przestrzeń, wolną od polityki i doświadczenia nieustannego zagrożenia. Język, w którym nie można "w ogóle zrozumieć, że jest wojna, i że ludzie zabijają, a to czerwone to krew"- jak mówi inna postać, dodając ironicznie: "Trochę banalny pomysł, wiem". Język rzeczywistości izraelskiej deformuje świadomość i rodzi nowe zobowiązania pisarskie: "w politycznej codzienności język odgrywa pierwszorzędną rolę. Politycy (...) manipulują językiem, by oszukać ludzi, sprawić, żeby żyli złudzeniami. I tu właśnie powinien interweniować pisarz. Powinien przypomnieć ludziom, kim byli, nim język stał się przedmiotem manipulacji".

Pisanie wedle Grossmana to obieranie słów ze skorupy narosłych wokół nich znaczeń i nasycanie ich nową treścią, to tworzenie języka alternatywnego, bardziej intymnego, wewnętrznego, pozwalającego na odnowienie relacji z innymi i ze światem. Widać to w powieści "Sze-tihji li ha-sakin" ("Bądź mi nożem"), w której opowiada Grossman o związku między Miriam a Jairem, związku, który budowany jest tylko w języku ("Jedynie moje słowa spotykają twoje słowa, żebyśmy poczuli, jak powoli jednoczy się rytm naszych oddechów"), "bez ciała, bez fizis". W utworze dominuje głos Jaira, który rozpoczyna korespondencję z nieznaną sobie kobietą, spotkaną na zjeździe absolwentów. Zaprasza Miriam do listowej rozmowy, w której chodzić będzie o całkowite obnażenie się przed kimś obcym, o maksymalne zbliżenie, odnalezienie siebie w innym. Chodzi o odsłonięcie siebie od wewnątrz, z wyłączeniem zewnętrznej rzeczywistości - "twarzą w twarz to się nam zaraz popsuje", deklaruje ­Jair i pisze w innym miejscu: "co mamy wspólnego z rzeczywistością, i jakie miejsce ona będzie gotowa nam dać?". To próba stworzenia "własnego, hermetycznego terytorium werbalnego", jak określił to Grossman. Na tym według pisarza polega miłość.

Jest to powieść, w której nieustannie rozważa się i tematyzuje problem języka, kwestie kreacyjności i niewyrażalności. Pojawia się tu wiele wątków, które potwierdzają fascynację pisarza modernistyczną problematyką języka. W pewnym momencie Jair mówi do Miriam: "Szukam towarzysza do podróży w wyobraźni". Innym znów razem wyznaje: "mówię o rzeczach, które nie mają własnego imienia, które czasem gromadzą się na dnie duszy, warstwy osadów, pyłów. Jeśli poprosisz mnie, bym Ci je opisał - nie mam na nie słów. (...) W głębi duszy, wyjaśnił mi kiedyś Rilke, podczas pewnej warty na Synaju, wszystko staje się prawem. Bardzo pięknie, (...) ale mnie ta wiadomość nie zadowala, Reiner Maria (...) żądam poznania imion wszystkich ww. zebranych danych, nazwać je choć jeden jedyny raz po imieniu, żeby mi odpowiedziały, żeby były w końcu moje jeden jedyny raz, a nie tylko stała wieczna niemota".

Ostatecznie jednak Jairowy projekt stworzenia poprzez słowo "bytu z dwojga" (fraza ta nawiązuje po hebrajsku do wyrażenia creatio ex ­nihilo) okazuje się - w zderzeniu z rzeczywistością - projektem niemożliwym.

Opowieść, która wyszła naprzeciw życiu

Ostatnia powieść Grossmana, zatytułowana "Isza borachat mibsura" ("Kobieta uciekająca przed wieścią") wzbudziła zainteresowanie mediów, bo w sposób szczególny splotła się z życiem pisarza.

"Kobieta..." to wielopoziomowa opowieść o tym, jak wypaczają się relacje międzyludzkie w rzeczywistości izraelsko-palestyńskiego konfliktu. Historie głównych postaci - opowiadane nielinearnie - naznaczone są tym piętnem. Główna bohaterka, Ora, rozwiedziona matka dwóch synów, opuszcza dom i wyrusza - wraz z dawnym ukochanym, Awramem - w podróż przez cały Izrael, z północy na południe (podobną podróż, w 2004 r., odbył sam Grossman). Pragnie w ten sposób uciec przed wiadomością o śmierci syna, który właśnie zdecydował się wrócić do wojska, gdyż jest przekonana, że jeśli nie będzie jej w domu, śmierć syna się nie wydarzy. W podróży Ora opowiada Awramowi - doświadczonemu traumą wojny i tortur - historię życia swojego syna, wierząc, że jej narracja ocali dziecko.

12 sierpnia 2006 r., w czasie drugiej wojny libańskiej, od rakiety przeciwczołgowej ginie syn Grossmana, Uri. Dzieje się to dwa dni po tym, gdy pisarz - wraz z Amosem Ozem oraz A.B. Jehoszuą - wzywał na konferencji prasowej do zawieszenia broni i podjęcia z Libanem negocjacji. W jednym z wywiadów Grossman opowiadał, że podczas sziwy, żałoby po synu, rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi, Ozem i Jehoszuą. Przyznał wtedy, że nie jest pewien, czy po śmierci syna będzie w stanie ocalić książkę. Oz miał mu na to odpowiedzieć, że to książka, opowieść może go ocalić. Dzień po zakończeniu żałoby Grossman wrócił do pisania. Jak mówi, w fabule nic się nie zmieniło, zmienił się natomiast jej autor, a co za tym idzie - zmieniła się intensywność książki.

Pisanie jako terapia i niebezpieczeństwo

Dawid Grossman nieraz dawał wyraz przekonaniu o ocalającej mocy opowieści. Czasem ta jego wiara wydaje się naiwna, chłopięca i irytująca. Owo pragnienie całościowej narracji, pragnienie powtórnej kreacji zwodziło go na manowce. Z drugiej strony "piękne opowieści" Grossmana to rozbite narracje - bolesne, gorączkowe, niekiedy chorobliwe.

Opowieść może być też niebezpieczeństwem. Mówiąc słowami Jaira z "Bądź mi nożem", pisanie stwarza własne miejsce w trudnej, opresyjnej rzeczywistości, ale to właśnie w tym miejscu pozostajemy najbardziej odsłonięci i wystawieni na niebezpieczeństwo. Dobry tekst, według Grossmana, to właśnie taki, który pozwala nam siebie przezwyciężyć, dotknąć czegoś, czego inaczej byśmy nie dotknęli: "Pisząc, mogę zrozumieć rzeczy, których nie pozwalam sobie zrozumieć w życiu (...) pisanie to akt subwersji wobec mechanizmów obronnych piszącego".

Karolina Szymaniak - jidyszystka, literaturoznawczyni i tłumaczka. Redaktorka naczelna "Cwiszn. Żydowskiego kwartalnika o literaturze i sztuce". Opublikowała m.in. "Być agentem wiecznej idei. Przemiany poglądów estetycznych Debory Vogel" (Kraków 2006), "Warszawska awangarda jidysz. Antologia tekstów" (Gdańsk 2006).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad 01 (17/2011)