Pieczęć przynależności

Ukrzyżowany Chrystus wydaje się być znakiem zbyt trudnym do przyjęcia. Dzieje się tak dlatego, że Bóg pragnie nawiązać z człowiekiem intymną więź, relację miłości podobną do małżeńskiej: przymierza, w którym decydujemy się na bycie ze sobą zawsze i we wszystkim, w pełni duchowych możliwości każdej osoby. Bóg tak bliski budzi lęk.

07.03.2004

Czyta się kilka minut

---ramka 324713|prawo|1---Wróćmy jeszcze do rozważań sprzed tygodnia o znaku krzyża. Ten znak w tajemniczy sposób wypisany jest w sercu każdego chrześcijanina. Podczas rytuału wprowadzania dorosłych w tajemnicę chrztu jest moment, w którym przygotowujący się do chrztu zostaje nim naznaczony przez wspólnotę i w ten sposób staje się katechumenem. To już pierwszy krok celebrowania sakramentu - choć jest oddalony od samego chrztu o parę miesięcy, a niekiedy nawet o kilka lat. Podczas chrztu dzieci, znacznie częstszego niż dorosłych, na początku obrzędu dokonuje się rytuału wprowadzenia dziecka do wspólnoty Kościoła. Wtedy właśnie ksiądz i najbliżsi naznaczają dziecko znakiem krzyża. Od tamtej chwili pozostaje on w człowieku niewidzialnie narysowany.

Obrzęd naznaczenia znakiem krzyża w starożytnym Kościele nazywał się greckim słowem “sphragis". Niekiedy nazywano tak nawet sam chrzest. Pierwotnie słowo to oznaczało pieczęć odciskaną w wosku na dokumentach. Czasami była ona wykonana bardzo ozdobnie z drogich kamieni, niekiedy stosowano do tego po prostu rozłupany kamień, który swoim niepowtarzalnym kształtem pozwalał identyfikować odcisk. Św. Paweł posługuje się tym określeniem w pierwszym liście do Koryntian, kiedy mówi do braci chrześcijan: “Wy jesteście pieczęcią [sphragis] mojego apostołowania w Panu". Pieczęć, poświadczająca autentyczność głoszenia Pawłowego, to wierni, którzy od niego uczyli się wiary w Chrystusa. Słowo “sphragis" było używane także w związku z pieczętowaniem własności, posiadania czegoś. Pasterze znaczyli zwierzęta, wypalając na skórze pieczęć za pomocą rozpalonego żelaza. W wojsku rzymskim znakiem przynależenia do danego oddziału był tatuaż - najczęściej tatuowano imię dowódcy.

Znak krzyża stawiany na czole, ustach, uszach, ramionach i na sercu katechumena jest także pieczęcią przynależności. Od tej pory należy on do Chrystusa. Jest w pieczy Dobrego Pasterza, który broni swoich owiec, karmi je, zna po imieniu, szuka zagubionych, a w razie potrzeby oddaje za nie życie. Grzegorz z Nyssy pisze: “Przystąpcie do mistycznej pieczęci, aby Pan was poznał. Dajcie się zaliczyć do świętej duchowej trzody Chrystusa, abyście kiedyś stanęli po Jego prawicy".

Co to oznacza? Pan rozpoznaje tych, którzy do Niego należą, po odciśniętym w nich duchowo znaku krzyża. Grzegorz z Nazjanzu zaświadcza, że ta pieczęć daje pewność zachowania nas przez Pana na dzień Jego przyjścia. Ten znak nas chroni; nic złego nie może się nam przydarzyć, bo prawdziwe zło dotknęłoby nas, gdybyśmy odpadli od Boga. Naznaczeni Jego znakiem nie będziemy od Niego oddzieleni, bo Bóg nas rozpozna. Oczywiście nie chodzi tu o udawanie, że dla ochrzczonego nie istnieje już grzech i możliwość odejścia od Boga, ale o podkreślenie, że człowiek opieczętowany znakiem krzyża ma zawsze otwartą drogę powrotu i możliwość pojednania, bez względu na to, co uczyni, czy też co wydarzy się w jego życiu.

Dodajmy jeszcze jedno skojarzenie: przecież także niewolnicy nosili specjalny tatuaż. Czoło niewolnika było znaczone rozpalonym szpikulcem, pozostawiającym bliznę w odpowiednim kształcie. Podobne tatuaże posiadali wyznawcy bóstw pogańskich. Wiedząc o tym, św. Paweł w Liście do Galatów pisze zaskakujące słowa: “Odtąd niech nikt nie sprawia mi przykrości: przecież ja na ciele swoim noszę blizny, znamię przynależności do Jezusa" (6,17). Apostoł Narodów wspomina, że te blizny wzięły się z wielokrotnego bicia, obrzucania kamieniami i ze spotkań z dzikimi zwierzętami. Mówi o tych bliznach jako o znamieniu swojej przynależności do Chrystusa, mieni się Jego niewolnikiem i uznaje to za największy zaszczyt. Osiągnął to, czego najgoręcej pragnął: nie należy już do siebie, lecz do Jezusa. Paweł mówi: “Teraz zaś już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus" (Ga 2,20).

Wpisanie w serce chrześcijanina znaku krzyża nie jest wymyślonym przez św. Pawła ani przez nikogo innego zabiegiem kaznodziejskim. Ma swoje uzasadnienie w tradycji judaizmu, w Biblii odnaleźć można obrazy zapowiadające ten obrzęd. W Księdze Rodzaju Bóg skazuje Kaina na tułaczkę za zamordowanie Abla, ale jednocześnie daje mu widzialne znamię przynależności do Siebie, aby nikt Kaina nie zabił. W Księdze Ezechiela prorok opieczętowuje wybranych znakiem TAW (9,4). Grecka litera “tau" była pisana tak jak duża polska litera “T", w czym Ojcowie Kościoła dostrzegają podobieństwo do znaku krzyża. W Nowym Testamencie w księdze Apokalipsy znajdujemy opis opieczętowania wybranych znakiem Baranka (Ap, 7,3).

Sens symbolu opieczętowania jest następujący: chrześcijanin jest nienaruszalny, należy do Kogoś, kto go broni. Przecież Chrystus przez krzyż pokonał moc szatana, a my przez znak krzyża, który nosimy na sobie, uczestniczymy w zwycięstwie Chrystusa. Ojcowie Kościoła mówią o tym bardzo obrazowo: kiedy chrześcijanin żegna się znakiem krzyża, przypomina szatanowi jego klęskę, przypomina mu jego upadek i upokarza go. W ten sposób go odpędza - szatan jest ojcem pychy, dlatego nie potrafi znieść upokorzenia. Cyryl Jerozolimski napomina: “Nie wstydźmy się Chrystusowego krzyża. Jeżeli się ktoś kryje, ty otwarcie czyń znak krzyża na czole [sphragis], aby szatani na widok królewskiego znaku z drżeniem daleko uciekli, uczyń znak krzyża przy jedzeniu, piciu, gdy siedzisz, gdy kładziesz się, gdy wstajesz, gdy mówisz, idziesz, krótko mówiąc we wszystkich zajęciach".

Znak krzyża powiązany jest również z rytuałem obrzezania. Dla Izraela obrzezanie było znakiem przynależności do ludu Przymierza. Każdy chłopiec w ósmym dniu życia był przez obrzezanie wprowadzany do swojej duchowej rodziny. Wierzymy, że tak jak znak obrzezania dla Żydów jest rytuałem wprowadzającym do ludu Przymierza, tak dla nas, chrześcijan, rytuałem wprowadzającym w więź z Chrystusem jest chrzest. Przez ten sakrament dokonuje się “obrzezanie naszego serca", czyli wejście do ludu Nowego Przymierza. Nowy Testament chętnie używa określenia pieczęć ducha, w kontekście obrzezania serca. Św. Paweł mówi w Liście do Rzymian: “Abraham otrzymał znak obrzezania jako pieczęć usprawiedliwienia osiągniętego z wiary". Podobnie my, kiedy przyjęliśmy tę prawdziwą pieczęć w Nowym Przymierzu, należymy do ludu, który przyjął swoje usprawiedliwienie i tożsamość z wiary w Chrystusa Zbawiciela. Znak krzyża, którym rozpoczynamy każdą modlitwę, jest dla nas rękojmią i potwierdzeniem przynależności do Chrystusa i powodem chluby. Św. Paweł w cytowanym już liście do Galatów mówi: “Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa. (...) Bo ani obrzezanie nic nie znaczy, ani nieobrzezanie, tylko nowe stworzenie" (6,14-15). Człowiek, który jest naznaczony znakiem krzyża, to człowiek stworzony na nowo.

Dziwna rzecz, ale dzisiaj wcale niełatwo godzimy się wewnętrznie na radykalną przynależność do Chrystusa. Wydaje się niekiedy, że to przeczyłoby naszemu rozumieniu wolności w wyborze wiary. Ale może nasz lęk znajduje uzasadnienie, tylko za bardzo wewnętrznie się go wstydzimy i niełatwo do niego się przyznajemy? Jan Paweł II w książce “Przekroczyć próg nadziei" zauważa, że ukrzyżowany Chrystus wydaje się być dla nas znakiem zbyt trudnym do przyjęcia. Dzieje się tak dlatego, że Bóg pragnie nawiązać z człowiekiem bardzo bliską, intymną więź, relację miłości podobną do miłości małżeńskiej: przymierza, w którym decydujemy się na bycie ze sobą zawsze i we wszystkim, w pełni duchowych możliwości każdej osoby. Bóg tak bliski budzi lęk. Czy naprawdę zbliżył się do człowieka tak bardzo we Wcieleniu, Męce i Zmartwychwstaniu? To wydaje się niewyobrażalne i niebezpieczne. Druga trudność, to ta, że Bóg pozostaje jednak przed nami ukryty. Wciąż się skrywa: czy to w jakimś znaku, czy w słowie. Pytamy: dlaczego nie może zrobić jeszcze jednego kroku - tak, by był bardziej dla nas czytelny? Skąd bierze się zło, jeśli Bóg jest dobry i wszystko pokonał? Dlaczego są ludzie, którzy nie mogą spotkać Boga i skąd bierze się ateizm? Papież odpowiada, że “w objawieniu miłości w Chrystusie Bóg poszedł jakby za daleko", to znaczy zaproponował taką bliskość, której człowiek już nie jest w stanie przyjąć i konsekwentnie odpowiedzieć Bogu “tak". Dlatego próbujemy Boga jakoś zakwestionować. “W pewnym sensie człowiek już nie mógł tej bliskości wytrzymać i zaczęto protestować" - pisze Papież. Bóg jednak mimo wszystko nie rezygnuje. Swoją śmiercią i zmartwychwstaniem potwierdza nieodwołalne pragnienie bliskości z człowiekiem. Drogą do odkrycia tej bliskości jest ponawianie na sobie znaku pieczęci przynależności do Ojca i Syna i Ducha Świętego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2004