Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wacław Berczyński nie kieruje już tzw. podkomisją smoleńską. Względy osobiste uniemożliwiają mu przyjazd do Polski, choć pismo, w którym dziękuje ministrowi Macierewiczowi za pracę, sporządził – jeśli wierzyć nagłówkowi – w Warszawie. Być może jednak jest to ta druga Warszawa, w amerykańskim stanie Indiana. Ale to nie koniec, dzień później okazało się, że musi podziękować także za pracę w przemyśle lotniczym – w radzie nadzorczej Wojskowych Zakładów Lotniczych w Łodzi. To tam wykonano kontrowersyjną replikę tupolewa, która posłużyła do symulacji (po przeprowadzeniu czterech eksperymentalnych wybuchów Berczyński ma „100 procent pewności, że rozpadł się w powietrzu”), i właśnie pytanie o relacje z tymi zakładami, zadane w niedawnym wywiadzie prasowym, stało się powodem tych pospiesznych podziękowań. Berczyński wypowiedział wtedy sławne słowa: „wykończyłem caracale”, czyli przypisał sobie decydujący wpływ na to, że polskie państwo odrzuciło ofertę śmigłowców Airbusa, które wcześniej wygrały przetarg, ale przepadły oficjalnie dlatego, że Francuzi zaproponowali niekorzystny offset. Ministerstwo szybko zaprzeczyło słowom swojego eksperta, wskazując, że nie uczestniczył w procedurach przetargowych – ale zapomniało dodać, że miał z upoważnienia ministra dostęp do poufnej dokumentacji z tym związanej (i z tegoż prawa korzystał). Paradoksalnie, w kontekście doświadczenia i wiedzy Berczyńskiego oraz dotychczasowego dorobku MON w dziedzinie nieprzejrzystych procedur i dziwnych (eufemistycznie mówiąc) decyzji, jego przechwałka brzmi o wiele wiarygodniej niż to, co wygłasza w kwestii domniemanego zamachu w Smoleńsku. ©π