Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Covery zawsze stanowiły ważną część repertuaru albumowego i koncertowego Smith, począwszy od radykalnej przeróbki "Glorii" Van Morrisona, która w jej wykonaniu stała się żarliwym buntem przeciw dogmatom i zarazem wyznaniem zindywidualizowanej wiary w Boga. To właśnie fani cenią w Smith najbardziej: bezkompromisowość w głoszeniu swoich poglądów (mieszaniny mistycyzmu i kontrkulturowych ideałów bitników i hipisów), przedziwne połączenie lirycznej wyobraźni i kaznodziejskiej pasji.
"Twelve" brakuje tego żaru: na nowym albumie Smith nie jest poetką-profetką, ale raczej wytrawną aktorką, która wnikliwie czyta cudze teksty i szuka odpowiedniej formy dla ich artykulacji - stąd tak zaskakujące wybory, jak piosenki Tears For Fears ("Everybody Wants To Rule The World") czy Stevie Wondera ("Pastime Paradise"). Przeboje, których słowa traktowane były jako niezbędny dodatek do ładnych melodii i głosów, nabierają znaczenia i mocy jako osobisty przekaz artystki.
Podobnie jak Dylana czy Younga, trudno nazwać Smith wielką wokalistką. Jej wizytówką jest gardłowy głos (bywa matowy i zbolały, ale też jasny i ekstatyczny), śpiew na granicy recytacji i krzyku, całkowicie podporządkowany wymogom ekspresji. Na "Twelve" zaskakuje jednak świetną formą wokalną, co najlepiej docenić można w utworach najważniejszej dla niej trójcy: Dylana (podniosły śpiew w "Changing of the Guards", szczęśliwie pozbawionym ozdobnej aranżacji oryginału), The Rolling Stones (głębokie, zmysłowe brzmienie w "Gimme Shelter") i The Doors ("Soul Kitchen"). Smith nie aranżuje coverów w myśl zasady "artystka ma pomysły", nie udziwnia, lecz dociera do myśli i emocji, a następnie przekazuje je dalej - przefiltrowane przez swoją niezwykłą indywidualność.
Niestety, nie sposób tego powiedzieć o towarzyszącym jej zespole. W grze gitarzysty Lenny'ego Kaye'a i pozostałych muzyków brakuje emocji i zaangażowania, co skutkuje nieciekawym, płaskim brzmieniem instrumentalnych partii utworów Paula Simona ("The Boy in the Bubble"), Neila Younga ("Helpless") czy The Allman Brothers Band ("Midnight Rider"). Także w ciekawie zaaranżowanym "Are You Experienced?", gdzie Smith przedstawia liryczną stronę Jimiego Hendrixa, niby-improwizowane partie brzmią rozczarowująco "szkolnie" - jakby muzycy bali się poddać szalonej mocy muzyki.
"Twelve" trzeba jednak koniecznie posłuchać dla jednej piosenki - "Smells Like Teen Spirit" z repertuaru Nirvany, wykonanego w zwolnionym tempie, przy akompaniamencie banjo, kontrabasu i skrzypiec. Mistrzyni rockowej poezji elegijnej, która w przeszłości poświęciła najpiękniejsze pieśni Jimowi Morissonowi i Jimiemu Hendrixowi, tym razem rozmawia z Kurtem Cobainem. I udowadnia, że prawdziwy bunt się nie starzeje, ale dojrzewa.