Pasterze

Tutaj mogłem do woli snuć dekadenckie rojenia o ślepym zaułku zachodniej cywilizacji. Jeszcze się na nią dobrze nie załapałem, a już kręciłem nosem.

08.08.2016

Czyta się kilka minut

​Lubiłem patrzeć, jak Europa zamienia się w Azję. Czułem coś w rodzaju wrednej satysfakcji, że jednak gdzieś się kończy. Że włóczą się te bezpańskie wielbłądy, że brudno jest, że muchy latają. Że myć się nie za bardzo trzeba. Że można w kucki. Może w drogę gnała mnie jednak rozpacz, bo nie byłem ani stąd, ani stamtąd, jak jakiś bezprizorny. Między zabitą dziurą i nieskończonością stepu. Jaki tam zachód...

W Toskanii zdychałem z nudów od całej tej kultury i starodawności. Nad Amu Darią przygniatało mnie niebo bez końca, upał, znużenie i marzyłem, żeby to wszystko już się skończyło. No ale na pustyni czułem chociaż coś w rodzaju grozy, a we Włoszech nie czułem nic. Jakbym oglądał album, film albo folder. Nie chciało mi się nic zapamiętywać. A teraz jechałem wpatrzony w pustkę i myślałem o kanistrach na dachu, o dwóch plastikowych dwudziestkach w kształcie takich zwykłych, klasycznych. Zastanawiałem się, jak znoszą ten upał. Było jakieś 38 stopni. Zastanawiałem się, czy ich czymś nie przykryć, żeby nie żarówiło prosto w plastik. Ale tylko rozmyślałem, bo przecież jak się już ruszy i jest po horyzont prosto i płasko, i pusto, to nie chce się zatrzymywać, tylko jechać naprzeciw tej przestrzeni, bo się ma złudzenie, że jednak można ją pokonać. Więc tylko się zastanawiałem, czy wytrzymają i czy ich nie przykryć kawałkiem zielonej chińskiej plandeki ze sklepu ogrodniczego. Czasami na szosę wiatr niósł piasek. Całkiem jak śnieg: zaspy w kształcie półksiężycowych ostrzy. Trzeba było zwalniać, bo niosło jak w prawdziwym śniegu. Czasami jechało się w pylistej chmurze niczym w zawiei. Po paru godzinach piekły oczy. Od słońca, od niewidzialnego pyłu w kabinie, od klimatyzacji. Nie potrafiłem prowadzić w okularach. Wszyscy inni mieli czarne szkła. Czarne land cruisery i czarne szkła. Tak wyglądał Kazachstan. Nie było innych aut. Co dziesięć minut coś zjawiało się na horyzoncie i to był cruiser. Zawsze czarny.

Trochę złowrogo wyglądały w stepowo-pustynnym krajobrazie. Wszystkie miały przyciemniane szyby i trudno było zgadnąć, kto nimi jedzie. Tylko te ciemne okulary było widać. Zjawiały się znikąd we wstecznym lusterku i wyprzedzały bez kierunkowskazów. Gdy jechaliśmy setką, one cięły sto trzydzieści. Kolebały się na wybojach. Przeważnie benzynowe V8. Musiały żreć przynajmniej piętnaście litrów przy takiej jeździe. Potem, gdzieś w miastach, widziałem, jak wysiadali z nich właściciele. Brzuchaci, pewni siebie, o nieruchomych twarzach. Tak samo musieli wyglądać setki lat temu, gdy wjeżdżali do zdobywanych miast i patrzyli na spętanych jeńców. Bo przecież świat był łupem, a życie okazją. Wszyscy zresztą robiliśmy to samo. Tylko w Europie nauczyliśmy się udawać, że jest inaczej. Pozbyliśmy się wzgardliwej ostentacji i mydlimy sobie oczy równością. Że niby biedni i słabi są tyle samo warci co bogaci i silni. Guzik prawda. Tutaj było to jasne.

Mieli gdzieś Europę z jej zakazem wyprzedzania na podwójnej ciągłej i pierwszeństwem dla pieszych na pasach. Woleli grzać sto pięćdziesiąt przez swoje auły, a wieczorem, w cieniu pić piwo i patrzeć, jak stada kładą się na spoczynek. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2016