Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ostatnio czuję dziwny brak zainteresowania i nie wydaje mi się, abym kiedykolwiek chciała wychylać głowę skądkolwiek. Może jest to dezaprobata dla chaosu, trywialności, dla niezrozumiałych kryzysów, niepojętych przekrętów, dla zajadłości, nienawiści, masakr w szkołach, aktów okrucieństwa, dla wirtualu i dla realu, dla całego kierunku, w jakim toczy się nasz światek. A może to jest po prostu starość.
Przełomy
Telewizyjne Kino Polska przypomniało piękny serial Wajdy "Z biegiem lat, z biegiem dni", opisanie przełomu XIX i XX wieku przez ówczesnych autorów i współczesnych aktorów Teatru Starego. C.K. Kraków, szok modernizmu, straszni mieszczanie i "filistrzy" ze swoją hipokryzją i zakłamaniem, straszne emancypantki i przedstawiciele bohemy ze swoją egzaltacją i histerią, niby wszystko straszne, ale jakieś poczciwe, wzruszające, z sentymentalną łezką. I ludzie - mimo swoich antagonizmów i sprzeciwów - jakby bardziej się wtedy lubili i bardziej sobie ufali.
Minęło niemal dokładnie sto lat. Drugi przełom, ten z XX na XXI wiek - był dla nas niezwykle łaskawy. Odzyskanie wolności, demokracja, NATO, Unia, cywilizacyjny awans. Na przekór tym pomyślnościom, sami jakby coraz mniej się lubimy i mniej sobie ufamy. Aluzje, sugestie, oskarżenia, obelgi, niechęć, nieufność, nienawiść, na szpaltach, na stronicach książek, na ekranach telewizyjnych, w sali sejmowej, w salach odczytowych, nawet w niektórych kościołach... Tak jakby ktoś nas zaraził złym wirusem, jakby ktoś nam podsunął trutkę.
No właśnie, kto?
Gabon
W Gabonie, o którym ostatnio trochę się u nas mówiło, byłam w roku 1961, w czasie pierwszej afrykańskiej podróży. W tym pięknym kraju, w jego piętrowych lasach rośnie cenne drzewo okoumé, przypominające mahoń. Robi się z niego wytworne meble. Do portu, z którego rozwożą je po świecie statki wielu bander, spływa ono rzekami, powiązane w ogromne tratwy. Kraj jest spokojny, rzadko trafia na pierwsze strony gazet, bo niewiele tam wewnętrznych konfliktów.
Być może właśnie w tym momencie - w niedużym, schludnym, podobnym do ogrodu Libreville, które jest stolicą kraju - stoją sobie na targowisku dwaj Gabończycy.
- Wiesz - mówi jeden z nich - podobno daleko, daleko na północy jest taki kraj, w którym kierownicy państwa nie mogą się porozumieć, bo mówią w zupełnie innych językach. To jest, zdaje się, zupełnie dziki kraj. Nie pamiętam, jak się nazywa, ale chyba zaczyna się na pe.