Ostatnio

Jeszcze do niedawna zdarzały mi się chwile niepohamowanej ciekawości, pragnienie, żeby za jakieś 30, 50, 70 lat wychylić na chwilę głowę z jakiegoś nieokreślonego "tam" i zobaczyć na własne oczy, co się dzieje tutaj. Czego uczą się dzieci w pierwszej klasie, czy są jeszcze lodowce i tropikalne lasy, czy zwalczono raka, czy ktoś chodzi do kościołów, meczetów i innych świątyń, czy pisze się jeszcze książki, jaki jest układ sił w Europie i Azji, i czy ten podział jeszcze istnieje, czego ludzie pragną, czego się boją?...

24.03.2009

Czyta się kilka minut

Ostatnio czuję dziwny brak zainteresowania i nie wydaje mi się, abym kiedykolwiek chciała wychylać głowę skądkolwiek. Może jest to dezaprobata dla chaosu, trywialności, dla niezrozumiałych kryzysów, niepojętych przekrętów, dla zajadłości, nienawiści, masakr w szkołach, aktów okrucieństwa, dla wirtualu i dla realu, dla całego kierunku, w jakim toczy się nasz światek. A może to jest po prostu starość.

Przełomy

Telewizyjne Kino Polska przypomniało piękny serial Wajdy "Z biegiem lat, z biegiem dni", opisanie przełomu XIX i XX wieku przez ówczesnych autorów i współczesnych aktorów Teatru Starego. C.K. Kraków, szok modernizmu, straszni mieszczanie i "filistrzy" ze swoją hipokryzją i zakłamaniem, straszne emancypantki i przedstawiciele bohemy ze swoją egzaltacją i histerią, niby wszystko straszne, ale jakieś poczciwe, wzruszające, z sentymentalną łezką. I ludzie - mimo swoich antagonizmów i sprzeciwów - jakby bardziej się wtedy lubili i bardziej sobie ufali.

Minęło niemal dokładnie sto lat. Drugi przełom, ten z XX na XXI wiek - był dla nas niezwykle łaskawy. Odzyskanie wolności, demokracja, NATO, Unia, cywilizacyjny awans. Na przekór tym pomyślnościom, sami jakby coraz mniej się lubimy i mniej sobie ufamy. Aluzje, sugestie, oskarżenia, obelgi, niechęć, nieufność, nienawiść, na szpaltach, na stronicach książek, na ekranach telewizyjnych, w sali sejmowej, w salach odczytowych, nawet w niektórych kościołach... Tak jakby ktoś nas zaraził złym wirusem, jakby ktoś nam podsunął trutkę.

No właśnie, kto?

Gabon

W Gabonie, o którym ostatnio trochę się u nas mówiło, byłam w roku 1961, w czasie pierwszej afrykańskiej podróży. W tym pięknym kraju, w jego piętrowych lasach rośnie cenne drzewo okoumé, przypominające mahoń. Robi się z niego wytworne meble. Do portu, z którego rozwożą je po świecie statki wielu bander, spływa ono rzekami, powiązane w ogromne tratwy. Kraj jest spokojny, rzadko trafia na pierwsze strony gazet, bo niewiele tam wewnętrznych konfliktów.

Być może właśnie w tym momencie - w niedużym, schludnym, podobnym do ogrodu Libreville, które jest stolicą kraju - stoją sobie na targowisku dwaj Gabończycy.

- Wiesz - mówi jeden z nich - podobno daleko, daleko na północy jest taki kraj, w którym kierownicy państwa nie mogą się porozumieć, bo mówią w zupełnie innych językach. To jest, zdaje się, zupełnie dziki kraj. Nie pamiętam, jak się nazywa, ale chyba zaczyna się na pe.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2009