Ostatni z „303”

Zanim wybuchła wojna, ukończył 18 lat i sądził, że wie, co ma robić w życiu: chciał być księdzem. Stało się inaczej. Dziś jest ostatnim żyjącym lotnikiem ze słynnego Dywizjonu 303.

23.05.2015

Czyta się kilka minut

Kazimierz Fedorowicz w Krakowie, maj 2015 r. / Fot. Krzysztof Pięciak
Kazimierz Fedorowicz w Krakowie, maj 2015 r. / Fot. Krzysztof Pięciak

Wygląda jak Brytyjczyk. Choć w podróży, ubrał granatowy garnitur w prążki i stonowany popielaty krawat. Ale może trudno się dziwić: Kazimierz Fedorowicz mieszka w Anglii od 70 lat.

Po 1945 r. nie wrócił do Polski. Właściwie dzięki szczęściu. Gdy pierwsza grupa lotników wyruszała z ich bazy w Northolt do kraju, on zachorował. A potem, gdy doszły wieści, że wracających do ojczyzny – w której zaczęli rządzić komuniści – aresztowano, wolał nie ryzykować. Nie widział już celu ani szans. Choć do niedawna nie unikał ryzyka. Ale, przyznajmy, ryzyka mającego cel.

Zanim trafił do Dywizjonu 303, przeżył i widział rzeczy, które dałyby podstawę do niezłego scenariusza. Niedoszły kleryk, w 1939 r. ruszył z podbitej Polski – najpierw na Węgry. I tu chwilowo został, bo dostrzegła go placówka polskiego wywiadu. Wtedy jej zadaniem było organizowanie przerzutu żołnierzy do Francji. – Malowali mnie, przebierali, dawali peruki i robili zdjęcia, szedłem wyrobić wizę, a potem znowu peruka, malowanie i zdjęcia – wspomina. Chodziło o to, by na zdjęciu wypaść podobnie do polskiego oficera, który dzięki wizom mógł legalnie przekroczyć kolejne granice.

Po wyrobieniu kilkunastu wiz „wpadł”. Niemiecki wywiad złapał go i przez kilka dni przesłuchiwał. – Opuchnięty byłem tak, że nie mogłem mówić. Wybili mi kilka zębów i uszkodzili ucho. Do dziś nie słyszę na lewe – mówi. Uratowali go Węgrzy, odbierając Niemcom (pod pozorem, że chcą osądzić „przestępcę”). Przerzucony do Jugosławii, pociągiem pojechał przez Włochy do Francji. Tu zaciągnął się do odtwarzanego wojska. – Dobrze strzelałem z erkaemu, zrobili mnie celowniczym. W 1940 r. walczyłem, byłem ranny – opowiada.

Gdy Francja padła, dotarł do strefy nieokupowanej przez Niemców. Tu znów dostrzegli go ludzie z polskiego wywiadu. W drobnym Kazimierzu zauważyli potencjał: był oburęczny, inteligentny, znał nieźle rosyjski, niemiecki i łacinę (po wojnie nauczy się jeszcze kilku języków). Niedoszły ksiądz trenował teraz jujitsu i uczył się cichego zabijania. – Szkolili mnie na asasyna, zabójcę – wspomina.

W 1941 r. prowadził grupę polskich oficerów przez Hiszpanię do Gibraltaru. Złapany pod Madrytem, odsiedział dwa lata we frankistowskim więzieniu. Wyszedł, przez Gibraltar dotarł do Anglii i w 1943 r. znów zgłosił się do wojska, do lotnictwa. Wspomina: – Dali mi zadania do rozwiązania, w tym z fizyki. Zrobiłem je tak szybko, że angielski oficer był zaskoczony. A że pilotów mieli za dużo, zostałem nawigatorem i radiotelegrafistą.

Latał w Dywizjonie 303 (na samolotach dwuosobowych), a także w polskich dywizjonach bombowych. Te ostatnie, uczestniczące w nalotach na Niemcy, ponosiły duże straty i brakowało im specjalistów. Kilka razy brał udział w wyprawach bombowych, leciał też ze zrzutem dla walczącej Warszawy i z cichociemnymi. Dostał Krzyż Walecznych i ordery brytyjskie; jeden przypiął mu Churchill.

Dziś mieszka w Oksfordzie. Podobnie jak inni Polacy, którzy zostali na Zachodzie, po 1945 r. musiał sobie radzić. I poradził: z czasem założył kasyno i hotel. Kontynuował też młodzieńczą pasję: śpiewał i pisał muzykę (łącznie ponad setkę utworów).

Gdy zbliżały się 94. urodziny, postanowił, że będzie je obchodzić w Krakowie, razem z córką i wnuczką. W hotelu szybko rozniosło się, że mieszka w nim „ostatni z 303”. Do Kazimierza Fedorowicza podszedł starszy Niemiec. Powiedział: „Dziękuję, że przyniósł pan nam wolność”.

Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2015

Podobne artykuły