Ósme

Jedną z pierwszych czynności po otworzeniu przyniesionych z kiosku gazet jest niemiły zabieg "odsiewania" coraz liczniejszych dodatków, wkładek, zeszytów, kolorowych i ciekawych, a przecież od razu skazanych na to, że ich nawet do ręki nie wezmę. Bo albo mi niepotrzebne, albo nie zdołam wszystkiego przeczytać.

26.07.2011

Czyta się kilka minut

Bardzo często przypomina mi się wtedy "czas zaprzeszły dokonany" - jak go nazywam: epoka wojny, gdy papier był bezcenny, pisało się na skrawkach, czysty zeszyt był skarbem, dostępne książki przekazywano pieczołowicie z rąk do rąk.

A były takie miejsca (zsyłki, więzienia), gdzie zapis oznaczał zapamiętanie, potem dopiero usłyszeliśmy, że tak przechowywała się na przykład poezja Mandelsztama.

Dziś nikt już by tego nie zrozumiał, ale i moja przykrość "odsiewania" też już jest anachroniczna. Moi wnukowie też nie cenią papieru, tylko z zupełnie innego powodu niż ja.

Ich narzędzi komunikowania się i utrwalania tego, co potrzebne, ja już nawet nie potrafię nauczyć się nazywać, o obsłudze nie mówiąc. A perspektywy stąd wynikające pewnie i im nie spędzają jeszcze snu z powiek.

Dlaczego zaczęłam od tej refleksji, gdy chciałam napisać zupełnie o czym innym, bo o jeszcze jednym doświadczeniu w sferze "wolności słowa"? Niedawny sądowy wyrok za słowne zniesławienie osób, wyrok podjęty w temperaturze bliskiej wrzenia, odnosił się jeszcze do tradycyjnej przestrzeni, w której słowo egzystuje: do mediów. Chodziło o słowo drukowane, ocenione jako nieprawda, a więc krzywda, bo padło publicznie, w gazetowym wywiadzie, a komentarze, zanim ukazały się drukiem, wybrzmiały na sali sądowej, uniemożliwiając sądowi odczytanie uzasadnienia werdyktu. Protest i oburzenie obserwatorów zrodziła niewzruszona potrzeba takiej swobody dla słowa, aby każde mogło zaistnieć, stać się dostępne, niezależnie od swojej treści, choćby najbardziej raniącej i odbieranej jako najbardziej niesprawiedliwa, bo ta wolność wybrzmienia publicznego jest ponad wszelkimi innymi wartościami.

Ale już nawet w tej tradycyjnej formie upubliczniania, tak niebywale rozrastającej się bez przerwy, wolność słowa w sensie samej możliwości zaistnienia i potencjalnego dotarcia do odbiorcy staje się pomału fikcyjna. Liczba słów wzrasta bez końca, a to przecież oznacza, że coraz więcej ginie bez śladu. A co stanie się z ową wolnością przeniesioną w świat nowych środków komunikacji, gdzie nic nie stanowi przeszkody - ani przestrzeń, ani czas, ani skomplikowanie znaków?

Czy i wówczas będziemy z taką zajadłością obrzucali się zniewagami i bronili prawa do tego, by się obrażać, jak tylko można najdotkliwiej, i podnosić temperaturę świętego oburzenia coraz wyżej i wyżej? I czy jeszcze bardziej niż dotąd będziemy w tym celu sięgali po uzasadnienie wartościami deklarowanymi jako najwyższe?

Ósme przykazanie Dekalogu jest jedynym, które mówi o słowie. Mówi w sposób zastanawiający i dalekosiężny.

Nie tylko zabrania dawania fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu. Także ostrzega przed samym słowem: Nie będziesz m ó w i ł... Czy to nie jest perspektywa, w której trzeba zapytać o cenę milczenia jako mądrości większej czasem niż słowo tak zawzięcie przez nas bronione...?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2011