Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"Nie jestem bardzo zadowolona, że powstaje książka o mnie, osobie żyjącej... nie widzę w sobie nic ciekawego - mówiła Jackowi Moskwie. - Nie stworzyłam wielkich rzeczy, nie zrobiłam niczego nadzwyczajnego, po prostu zajmowałam się administracją... Nie czuję się osobą, której koleje losu mogą porwać, zafascynować czyjąś wyobraźnię. To miejsce, czas i ludzie wokół mnie byli niezwykli". Gdy zaś w 1994 roku otrzymała z rąk prezydenta Lecha Wałęsy Order Orła Białego, jako pierwsza kobieta w historii tego odznaczenia, skomentowała to tak: "Uważam, że jest coś niewłaściwego w przyznaniu tego orderu osobie takiej jak ja. Przecież Orła Białego miał mój Ojciec". I tłumaczyła, że zgodziła się ten order przyjąć tylko dla dobra Lasek.
"Nie mów o mnie, mów o Dziele!" - upominała na krótko przed śmiercią swego rozmówcę. Bo Dzieło Lasek i wszystko to, co się z nim wiąże, nagromadzona wokół niego "aktywność zorganizowana i spontaniczna, religijna i świecka, prosta i wysoce intelektualna, tu w kraju i daleko poza jego granicami", były dla Zofii Morawskiej zawsze na pierwszym planie.
Ojcem Zofii był Kazimierz Morawski, filolog klasyczny i historyk, profesor i rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezes Polskiej Akademii Umiejętności i kandydat na prezydenta RP po śmierci Gabriela Narutowicza. "Nasza rodzina była bardzo liczna. Mój ojciec miał trzech braci i cztery siostry. Samego tylko najbliższego rodzeństwa, stryjecznego i ciotecznego, było nas - Morawskich, Chłapowskich, Górskich, Platerów - dwadzieścia dwoje. Wszyscy już odeszli: zginęli na wojnach albo poumierali. Ja byłam najmłodsza. I zostałam".
Rozmowy, które Jacek Moskwa, wcześniej m.in. autor biografii Antoniego Marylskiego, prowadził z Zofią Morawską pod koniec jej życia, zaczynają się od wspomnień rodzinnych, od obrazów z wielkopolskiej Turwi - majątku rodziny Chłapowskich, z której wywodziła się matka Zofii - i z profesorskiego domu w Krakowie. Zasadnicza ich część dotyczy jednak Lasek: postaci ich budowniczych, dramatycznych losów ośrodka w latach wojny i w epoce PRL-u, pracy z niewidomymi, a także mozolnego pozyskiwania funduszy dla Dzieła, czym właśnie zajmowała się Zofia Morawska.
Galeria bohaterów jest bardzo różnorodna. Oczywiście Matka Czacka, Marylski i ks. Władysław Korniłowicz, siostra Teresa Landy, siostra Katarzyna Steinberg, siostra Maria (Miriam) Wajngold-Gołębiowska, ale także towarzysz Głuszczak, który z nękającego Zakład złośliwego wizytatora przemienił się stopniowo w sojusznika. Siostry Lilpopówny, przede wszystkim Halina Rodzińska i Felicja Krance, działające niestrudzenie w nowojorskim Komitecie Pomocy Niewidomym w Polsce, oraz współpracująca z nimi Karin Falencka. No i goście Lasek, zostający tu czasem na dłużej - Jerzy Zawieyski, Stanisław Stomma, Tadeusz Mazowiecki, Zbigniew Herbert, Zygmunt Kubiak, Joanna Munk, Jan Strzelecki, Adam Michnik.
"Mój brat Krzysztof bardzo się bał, kiedy byłam młodsza, że zostanę zakonnicą... w dzieciństwie przymierzał mi ręcznik na głowę, niby welon i czepek, i mówił: »bardzo ci w tym nieładnie«". Zofia Morawska nigdy nie przywdziała habitu, zrezygnowała jednak z osobistego życia i - o czym wspomina bardzo dyskretnie - z wielkiej miłości, by całkowicie poświęcić się Dziełu. "Jak by Pani podsumowała to swoje stulecie?" - pyta na koniec Jacek Moskwa. "W trzech słowach: wierność obranej sprawie. A to było rzeczą łaski". (Biblioteka "Więzi", Warszawa 2011, ss. 192. Indeks osób, w tekście ilustracje.)