Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Święto Nouruz, Nowego Dnia, wywodzące się z tradycji jeszcze zaratusztriańskiej i staroperskiej. Zaczyna się zwykle 21 marca, w dzień zrównania dnia z nocą i trwa aż do pierwszych dni kwietnia. W tym roku wypadło dzień wcześniej, już w piątek. Jest jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym świętem w roku dla Irańczyków, ale obchodzone jest także w Afganistanie, Pakistanie i Indiach, Tybecie, całej Azji Środkowej i Mniejszej, na Bliskim Wschodzie, Kaukazie, Bałkanach, a nawet na dalekim Zanzibarze. Korzystając ze święta – i w ten sposób je obchodząc – Irańczycy, Afgańczycy czy Kurdowie odwiedzają rodziny i przyjaciół, składają życzenia, wydają świąteczne biesiady na świeżym, wiosennym już powietrzu. Nouruz to święto rodzin i odnawiania starych więzi.
W tym roku jednak zamiast udawać się na świąteczne zakupy, a potem w świąteczne podróże, Irańczycy i ich sąsiedzi zostali w domach. W Teheranie rządowa telewizja, która jeszcze parę tygodni temu bagatelizowała epidemię choroby COVID-19 wywołanej przez koronawirusa i szydziła z niej jako z mistyfikacji wrogiego Zachodu, teraz straszy Irańczyków, że jeśli nie posłuchają zaleceń władz i nie pozostaną w domach, poumierają całymi milionami. Tak zakomunikował im w telewizyjnym wystąpieniu w przedświątecznym tygodniu rzecznik ministerstwa zdrowia Kjanusz Dżahanpur, który podał, że co godzinę 50 Irańczyków zaraża się wirusem, a co kwadrans kolejny z nich umiera na choroby przez wirusa wywołane.
Co zaleci władza
Odkąd epidemia wybuchła w Iranie, zmarło tam już ponad 1400 osób, a prawie 20 tys. zostało zarażonych. Tak mówią oficjalne dane, zdaniem wielu znawców zarówno Iranu, jak i epidemii, mocno zaniżone. Według nich liczba zarażonych i chorych bliższa jest 100 tysiącom. Wiceminister zdrowia Ali Reza Raisi pocieszał jednak, że w 11 z 31 prowincji kraju liczba zachorowań powoli spada. Najgorzej wciąż jest w stołecznym Teheranie, w Isfahanie i w położonym na północy kraju Gilanie. Liczba zachorować spada – podkreślił minister – tam, gdzie ludzie stosują się ściśle do zaleceń władz. Do wzmożenia obywatelskiej dyscypliny mają przekonać Irańczyków także wyliczenia jednego z epidemiologów z Teheranu, który oszacował, że jeśli będą się „zachowywać odpowiedzialnie”, wirusem zarazi się spośród nich 120 tysięcy, z czego co dziesiąty umrze. Jeśli jednak nie podporządkują się zarządzeniom władz i zlekceważą wirusowe niebezpieczeństwo, zapłacić za to życiem może nawet 3,5 miliona z ponad 80 milionów Irańczyków.
Obok Chin i Włoch Iran należy do państw najboleśniej dotkniętych przez epidemię. Znaczną część winy za to ponoszą władze, które w lutym, mimo pierwszych przypadków zgonów, wywołanych przez koronawirusa, z powodów politycznych długo nie ogłaszały alarmu, a nawet bagatelizowały zagrożenie. Rządzącym ajatollahom zależało, by wielotysięczne tłumy rodaków wzięły najpierw udział w obchodach rocznicy rewolucji z 1979 roku, która obaliła władzę szacha i wyniosła do władzy mułłów, a zaraz potem, by równie tłumnie głosowali w wyborach parlamentarnych. Wysoka frekwencja miała w zamierzeniu władz posłużyć im za propagandowy argument na to, że mimo głębokiego kryzysu gospodarczego i międzynarodowej izolacji Irańczycy popierają rządy ajatollahów. W obawie przed wszechwładnymi mułłami władze nie wprowadziły też zakazu pielgrzymek do świętych miejsc szyitów, Qomu i Meszhedu, choć właśnie tam znajdowały się epicentra epidemii. W rezultacie pielgrzymi roznieśli zarazę po całym kraju i regionie – do sąsiednich Afganistanu, Pakistanu i Iraku, a także na półwysep Arabski i cały Bliski Wschód.
CZYTAJ WIĘCEJ
STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. Wszystkie teksty są dostępne bezpłatnie. CZYTAJ TUTAJ →
Dopiero niedawno władze zamknęły najważniejsze świątynie i mauzolea w Qom i Meszhedzie, cele wielotysięcznych pielgrzymek, i odwołały modły, również piątkowe, w meczetach. „Zostańcie w domach. Robienie noworocznych zakupów to dziś prawie proszenie się o śmierć” – apelował do rodaków przed świętami Najwyższy Przywódca ajatollah Ali Chamenei. Zamiast, jak dotychczas, wygłaszać noworoczne orędzie w Meszhedzie, wygłosił je w telewizyjnym studio. „Mijający rok zaczął się burzliwie, tragicznymi w skutkach powodziami, i kończy się burzliwie epidemią koronawirusa” – powiedział w piątkowym orędziu noworocznym. – „Ale jeśli tylko zachowamy jedność, pokonamy i te przeciwności”.
Z okazji Nowego Roku ajatollah Ali Chamenei ułaskawił 10 tysięcy więźniów, w tym wielu politycznych. W zeszłym roku, z okazji 40. rocznicy rewolucji, ułaskawił aż 50 tys. więźniów. Przed świętami, aby ulżyć zatłoczonym więzieniom (przebywa w nich ok. 200 tys. osób) i ochronić skazanych przed epidemią, władze poleciły tymczasowo wypuścić na wolność 85 tys. ludzi, odsiadujących niższe (poniżej 5 lat) wyroki. Do jedności i wytrwałości w noworocznym orędziu wzywał też prezydent kraju Hassan Rouhani, uważany za „gołębia” wśród rządzących mułłów.
Irańskie władze nie zamykają miast, ani nie ogłaszają kwarantanny całych regionów w obawie, że nie wytrzyma tego gospodarka, przeżywająca najgłębszy w ostatnich dziesięcioleciach kryzys, spowodowany głównie spadkiem cen ropy naftowej i amerykańskimi sankcjami, wymuszającymi na partnerach Waszyngtonu międzynarodowy ostracyzm Iranu. W lutym, po raz pierwszy od 60 lat Teheran zwrócił się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego z prośbą o 5 miliardów dolarów ratunkowej pożyczki. To czy ajatollahowie dostaną pieniądze, zależeć będzie jednak od Waszyngtonu, mającego najwięcej do powiedzenia we władzach Funduszu.
Aby ulżyć najuboższym, irańskie władze ogłosiły podatkowe i kredytowe moratorium do maja, a także obiecały wypłacić najbiedniejszym, pozbawionym stałego zarobku rodzinom zapomogi w wysokości około pół tysiąca dolarów (w ratach).
Uciec z kwarantanny
Nastroju do świętowania nie ma też nikt w sąsiednim Afganistanie. Zniszczony przez trwające prawie od pół wieku wojny i pozbawiony praktycznie systemu opieki zdrowotnej nie ma szans, żeby przeciwstawić się koronawirusowi, który przybył z Iranu wraz z pielgrzymami, sezonowymi robotnikami i uchodźcami – a ci, przerażeni epidemią, wracają całymi tysiącami do domu. Według szacunków zagranicznych organizacji pomocowych w ostatnich dniach z Iranu, głównie z przygranicznego Meszhedu i okolic, do Afganistanu wróciło prawie 100 tys. ludzi. Tylko niewielu zmierzono na granicy temperaturę, a nieliczni, skierowani na kwarantannę w Heracie, pobili lekarzy i strażników, i uciekli.
Na początku miesiąca Afgańczycy mieli nadzieję, że podpisane między Amerykanami i talibami porozumienie w sprawie wycofania zachodnich wojsk spod Hindukuszu zakończy ostatnią z wojen, trwającą już prawie 20 lat. Nadzieje okazały się płonne, bo talibowie, choć nie atakują wojsk Zachodu, wznowili walki z afgańską armią rządową, a w Kabulu prezydentami kraju ogłosili się obaj rywale przeprowadzonych jeszcze we wrześniu wyborów – urzędujący od 2014 roku Aszraf Ghani i premier dr Abdullah. Zrezygnowani Afgańczycy opowiadają sobie dowcip, że Ghani i Abdullah podzielą się władzą i jeden będzie rządził przed południem, a drugi po południu, a po zmierzchu i tak w całym kraju królować będą talibowie. Przed świętami talibowie ogłosili, że jedynym, prawowitym władcą Afganistanu jest ich emir mułła Hajbatullah.
Zamknąć świątynie
Do minorowych nastrojów przed świętami przyczynił się też Pakistan, który w obawie przed zarazą zamknął granicę zarówno z Iranem, jak z Afganistanem, co poskutkowało natychmiastową drożyzną na kabulskich i kandaharskich bazarach.
Wygląda na to, że epidemia koronawirusa zepsuje, a przynajmniej utrudni na Bliskim Wschodzie wszystkie wiosenne święta i uroczystości religijne. W kwietniu wypada chrześcijańska Wielkanoc i żydowskie święto Paschy. Także muzułmański, święty miesiąc postu, ramadan, zaczyna się w tym roku 23 kwietnia.
Zamknięte lub mocno przymknięte dla wiernych zostały Bazylika Narodzenia Pańskiego w Betlejem, meczet Al Kasa w Jerozolimie, meczety i mauzolea w irackiej Karbali. Z powodu epidemii w krajach muzułmańskich odwołano modły w meczetach (tylko muezzini będą z minaretów, jak zwykle, wzywać wiernych na modlitwę), i pozamykano je. Świątynie zamknięto nawet w ojczyźnie islamu, Arabii Saudyjskiej, gdzie otwarte dla wiernych pozostają tylko dwa najświętsze z meczetów: w Mekce i Medynie.