O czym śnią Polacy?

Zobacz co w najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego”

11.02.2015

Czyta się kilka minut

Na okładce Tygodnika Powszechnego poświęconej tematowi: O czym śnią Polacy? widać mężczyznę w piżamie mającego problemy ze snem
Sen

Co się śni mieszkańcom stolicy? Sprawdził to Jędrzej Bączyk, twórca filmu „Śni się Warszawie”. Mówi, że spośród dwustu snów, które wraz ze współpracownikami zebrał od warszawiaków, większość – niezależnie od wieku osób śniących – dotyczy powstania. Ich bohaterowie najczęściej ukrywają się, walczą lub uciekają. Miasto z ich snów jest już zwykle zniszczone. Są również sny apokaliptyczne. Np. taki: stolica zostaje zaatakowana bronią atomową. Jednak trzy pomniki, które nagle wyrastają do wysokości kilkudziesięciu metrów – Małego Powstańca, Bohaterów Warszawy i Powstańców Warszawskich – tworzą nad miastem sklepienie-tarczę, o które rozbijają się wszystkie jądrowe pociski.

Sny to dobre narzędzie do oceny stanu duchowego narodu, ukazania związku procesów społecznych z tym, co się śni – mówi dr Zenon Waldemar Dudek, psychiatra i psychoterapeuta, autor książki „Jungowska psychologia marzeń sennych”. – Porównując treść snów z różnych kultur, widać różnice. Eskimosi śnią śnieg, Arabowie oazę, Polacy śnią las. Nasze ego jest najwyraźniej naznaczone bezradnością, uniżeniem, błądzeniem, nieumiejętnością znajdowania rozwiązań. Więcej w tekśce Anny Goc i Marcina Żyły "Sennik polski".

Krystian Lupa: po drugiej stronie księżyca

Dla artysty sen jest rzeczywistością co najmniej tak samo ważną, o ile nie ważniejszą, jak aktywność dzienna. Mówiąc o snach warto zadać sobie pytanie, na ile pozwalamy im, by wdzierały się do naszej rzeczywistości. Ci, którzy z dziennym życiem są związani zbyt mocno, boją się zapewne ich destrukcyjnej roli: tego, że sny wprowadzą ich w inny porządek, będą destabilizować i burzyć to, co dotąd zbudowali. Bo istotnie: sny zawsze rewidują. Są jak pojemniki, w których zbierają się najrozmaitsze motywy, gazy, ciecze – znajdując się pod nieustannym ciśnieniem, w nocy wybuchają – pisze w najnowszym „Tygodniku Powszechnym” Krystian Lupa, reżyser teatralny, dramaturg i pisarz. Sen nie idzie on bowiem drogą utorowaną, kpi sobie z naszych blokad i najrozmaitszych narzędzi obronnych. Wreszcie: ma swoje strategie i własne poczucie czasu i przestrzeni.

Okładka Tygodnika Powszechnego przedstawia mężczyznę w piżamie mającego problemy ze snem


W najnowszym "Tygodniku Powszechnym" także: 

 

Zbigniew Nosowski: Uwagi do abp. Hosera

Abp Henryk Hoser zarzucił Kościołowi zdradę Jana Pawła II. Zastanawiam się, jaka wizja duszpasterstwa stoi za tym językiem – pisze Zbigniew Nosowski i pyta: Jak być dziś wiernym komuś, kto wprowadził w Kościele przełomowe zmiany? Uznać jego zmiany za niezmienne? Czy też zastanawiać się nad możliwością i warunkami dalszych zmian? „Kościół zdradził Jana Pawła II, bo praktyka duszpasterska dotycząca małżeństwa i rodziny nie poszła za głosem papieża, a nawet nie zapoznał się z jego nauczaniem” – mówił abp Henryk Hoser. W podejściu abp. Hosera do rodziny jest – bardzo wyraźny w tym wywiadzie – element radykalnej krytyki współczesnego świata – zauważa Nosowski. – Idealizując przeszłość, biskup warszawsko-praski stanowczo odrzuca nowoczesność, nie szuka z nią punktów stycznych, lecz widzi rolę chrześcijan jedynie w sprzeciwie wobec dominującej kultury.

Kard. Reinhard Marx: otwieramy Kościół [ks. Luke Hansen SJ]

Ewangelia nie jest nowa, ale Franciszek wyraża ją nowym sposobem. Mentalność biskupów też musi się zmienić - mówi kard. Reinhard Marx, członek Rady Kardynałów i przewodniczący Episkopatu Niemiec.
Pytany przez ks. Luke Hansena SJ na czym polegają nowe możliwości Kościoła odpowiada, że cały pontyfikat papieża Franciszka otworzył nowe drogi. - W USA wszyscy mówią o Franciszku, nawet niekatolicy. Muszę zastrzec, że papież nie jest Kościołem, Kościół to coś więcej niż papież. Ale pojawiła się nowa atmosfera.
O papieżu Franciszku, jako osobie, z którą blisko współpracuje, kard. Reinhard Marx mówi, że jest bardzo autentyczny, rozluźniony i spokojny. - W jego wieku nie musi próbować niczego osiągnąć ani udowadniać, że jest kimś. Jest wyrazisty, otwarty i skromny. To silny człowiek. Razem z Franciszkiem wypracujemy dla Kościoła drogę do przodu.

Kim są nadwiślańskie trolle Putina? [Paweł Reszka, Mariusz Sepioło] 

Internetowi trolle, najemnicy, politolodzy, profesorowie, lewacy i radykalna prawica. Połączeni niechęcią do „faszystowskiej” Ukrainy i „demonicznej” Ameryki. Tak wygląda mapa putinowskiej Polski. To już przesądzone: zjazd założycielski partii Zmiana odbędzie się 21 lutego w Warszawie. Cele? Reorientacja polityki zagranicznej i wyjście z NATO. Do tego renacjonalizacja części majątku i minimalny dochód gwarantowany dla każdego. Jednak najważniejsza w tym jest ta reorientacja. Mateusz Piskorski, były rzecznik Samoobrony i bywalec rosyjskich mediów, mówi, że pierwszy raz udało się zebrać ludzi wokół idei dotyczącej polityki zagranicznej. Czyli niezgody na ciągłą kłótnię z Rosją. „Polski student wspiera rosyjskich separatystów” – ten nagłówek zrobił kilkudniową karierę. Polak? Wspiera rosyjskich separatystów? – Znaleźliśmy go. „Polski student” w rozmowie z „TP” będzie zaprzeczał: nie wspiera, tylko informuje. Inaczej niż „media głównego nurtu” – piszą Reszka i Sepioło.

Paweł Śpiewak dla „TP”: Druga kadencja trudniejsza 

Tak, Komorowski wygra. Ale styl jego prezydentury ulegnie drastycznej zmianie: przy osłabieniu PO będzie musiał ingerować w bieżącą politykę. Bronisław Komorowski jest jedynym prawdziwym kandydatem na urząd prezydencki – pozostali są tylko substytutami. Duda występuje zamiast Kaczyńskiego, Ogórek w miejsce Millera, Jarubas zastępuje Piechocińskiego. Żaden doświadczony polityk nie ośmiela się brać na siebie politycznych kosztów kampanii dlatego, że dobrze zna swoje słabości i pozycję Komorowskiego – pisze w Paweł Śpiewak. Socjolog i publicysta dodaje jednak, że siła Komorowskiego spowoduje też zmianę stylu prezydentury. – To on będzie wskazywał ważniejszych ministrów, premiera, rozplątywał nieuchronne konflikty i co pewien czas ingerował bezpośrednio w bieżącą politykę.

Ruch oburzonych akademików [Rafał Woś] 

Naukowcy byli w III RP dość spokojną grupą społeczną. Wygląda na to, że i u nich miarka się przebrała. Szkoda, że nie działo się to na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego, tylko w oddalonej o kilka kilometrów sali konferencyjnej jednej z czołowych polskich organizacji pozarządowych. Ale nie bądźmy zbyt wymagający, bo i tak zapachniało rokiem 1968: atmosferę chaotycznej (choć sympatycznej) rebelii umiejętnie podgrzewali organizatorzy z Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej – pisze Rafał Woś. – Chcemy pokazać Ministerstwu, że środowisko naukowe się ocknęło, a czara goryczy została przelana. Nas nie da się już uciszyć – mówił jeden z organizatorów imprezy, 29-letni doktorant filozofii religii z UW Aleksander Temkin. Zapowiadając, że jeżeli „oburzeni” akademicy nadal będą ignorowani, to koniec ze spokojem społecznym na uniwersytecie.

Jak żyje mit smoleńskiego zamachu [Przemysław Wilczyński] 

Wznowienie prac nad filmem fabularnym o katastrofie tupolewa może ożywić mit smoleńskiego zamachu. Na razie jakby gasnący, podtrzymywany na spotkaniach, o których niechętnie donoszą nawet media „niepokorne”. Słychać pojedyncze głosy i stukot ciągniętych po bruku walizek na kółkach. To pierwsi przyjezdni próbują usytuowaną między znaleźć salkę parafialną, w której – dzięki gościnności krakowskich redemptorystów – wystąpią dzisiaj: Glenn Jorgensen, Duńczyk przedstawiany jako naukowiec i badacz katastrofy smoleńskiej, a także Ewa Stankiewicz, prezes Stowarzyszenia „Solidarni 2010”, autorka filmów dokumentalnych, obecnie dyrektor artystyczna TV Republika. „Na spotkaniu badacz przedstawi swoje najnowsze wyniki i analizy dotyczące smoleńskiej tragedii” – głosi anons na stronach Solidarnych 2010, choć krakowskie spotkanie nie jest szeroko rozpropagowane, nawet przez media forsujące od lat teorie o zamachu.

Dlaczego warto ratować Grecję [Olaf Osica] 

Głównym wyzwaniem nie jest dziś rosyjska infiltracja, lecz zdolność Rosji do podgrzewania sporów ideowych w Europie za pomocą tzw. „idei konserwatywnej”, która kwestionuje zachodni model demokracji. Mowa będzie o Rosji i nowym, słabo dotąd rozpoznanym zagrożeniu z jej strony dla Europy. Ale ponieważ ważną rolę w tej rozgrywce pełni Grecja, zacznijmy od Grecji. Gdyby notowania giełdy w Atenach traktować jako barometr oczekiwań wobec nowego rządu Grecji, otrzymalibyśmy ciekawy, choć niespójny obraz sytuacji. Oto trzy dni po wyborach – po których władzę objęła koalicja skrajnej lewicy ze skrajną prawicą – indeks giełdowy spadł o 8 proc., by kilka dni później odbić o ponad 10 proc., a następnie znów głęboko spaść. Starczyło, że premier Tsipras i jego minister finansów ogłosili chęć porozumienia z Europejskim Bankiem Centralnym, by panika zamieniła się w chwilową nadzieję. Z kolei decyzja Europejskiego Banku Centralnego o wstrzymaniu skupowania obligacji greckich banków znów pogrążyła indeksy...

Debalcewe – „ukraińskie Sarajewo” [Serhij Kosjak, Zbigniew Rokita]

Debalcewe, ważny węzeł kolejowo-drogowy jest otoczone z trzech stron przez Rosjan, którzy od połowy stycznia usiłują je zdobyć. To najcięższe walki tej wojny. Tragiczna jest sytuacja cywilów; pojawiło się określenie, że Debalcewe to „ukraińskie Sarajewo”. Rozmowę Zbigniewa Rokity z pastorem Sierhijem Kosjakiem, który pomaga cywilom z Debalcewe.
SERHIJ KOSJAK: Widziałem wiele wiosek i miasteczek na linii walk. Z nich wszystkich w Debalcewe jest najgorzej. Przed wojną to było 25-tysięczne miasto. Od dwóch tygodni nie ma tu prądu, gazu, wody. Ludzie gotują posiłki w wielkich garach na ulicy, ogrzewają się „burżujkami” [odpowiednik „kozy” – red.]. Kanalizacja nie działa. Brakuje wszystkiego, w tym pieluszek, podpasek. Nie ma lekarstw.

Ukraina: kim są walczący o Debalcewe? [Wołodymyr Pastuszok, Monika Andruszewska]

Wokół ukraińskiego miasta Debalcewe, ważnego węzła kolejowo-drogowego toczą się najcięższe walki tej wojny. Obecnie jest ono otoczone z trzech stron przez Rosjan.
WOŁODYMYR PASTUSZOK: Nasz batalion Gwardii uformował się z ludzi, którzy poszli do wojska bezpośrednio po Majdanie. Ja sam nie widziałem rodziny od roku. U nas zawsze był silny bojowy duch. Tylko że teraz to przekształca się w coś innego... Nasi koledzy, którzy dostali się do niewoli separatystów, byli torturowani, mordowani. Pragnienie zemsty? Nie, to coś innego. Odraza do wroga.

Turcja: Sułtan Erdoğan i jego imperium [Marcelina Szumer]

Chusty w parlamencie, meczet na każdym uniwersytecie, a teraz nauka języka dawnych sułtanów. Czy Turcja to wciąż republika, czy już nowe osmańskie imperium, pragnące być główną siłą islamskiego świata? „Język osmański będzie nauczany w szkołach publicznych, czy się to komuś podoba czy nie” – te słowa, wypowiedziane przez prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana podczas wizyty w Departamencie ds. Religii, znów pokazały, jak podzielona jest Turcja. „To dobrze” – mówią zwolennicy rządzącej partii AKP – „bo naród musi znać swoją kulturę i wielowiekową tradycję”. „To zagrożenie dla demokracji i świeckości państwa” – biją na alarm obrońcy republikańskiej tradycji Mustafy Kemala Atatürka, który niemal sto lat temu autorytarnymi decyzjami stworzył turecką republikę. Kilka tygodni temu żołnierze z jednostki wojskowej w Yeni Foca maszerowali podczas zaprzysiężenia w rytm muzyki Osmańskiego Marsza, skandując „Allah jest wielki”. Z kolei Departament ds. Religii zapowiedział utworzenie do końca tego roku 50 meczetów (15 już działa) na państwowych uczelniach. Do niedawna opozycja mówiła, że Erdoğan ma tajny plan islamizacji państwa. Czy przestał być tajny?

Drezno: mit ofiary [Frederick Taylor, Joachim Trenkner]

13 lutego 1945 r. przypadł na wtorek tuż przed Środą Popielcową, w Niemczech zwany Karnawałowym Wtorkiem. II wojna światowa zbliżała się do końca. Front wschodni zatrzymał się na Odrze, 80 km od Berlina. Na Zachodzie alianci mieli wkrótce zacząć ostatnią ofensywę.
JOACHIM TRENKNER: Czy nalot na Drezno był konieczny? Klęska III Rzeszy była już tylko kwestią czasu. Dlaczego naloty, których ofiarą padali głównie cywile, alianci kontynuowali prawie do końca wojny?
FREDERICK TAYLOR: Wtedy, wiosną 1944 r., coraz potężniejsze lotnictwo bombowe skoncentrowało się na wspieraniu wojsk alianckich we Francji. Naloty podjęto na nowo wczesną jesienią, po części pod naciskiem dowódców, takich jak marszałek Harris, szef brytyjskiego Bomber Command (Dowództwa Lotnictwa Bombowego). Harris i inni wierzyli ciągle, że niszczące naloty na miasta mogą przyspieszyć koniec wojny. Ponadto była tu, o czym się często zapomina, kalkulacja polityczna. Wcześniej przez kilka lat w Wielkiej Brytanii gloryfikowano RAF i także Harrisa. Jak więc teraz nagle zastopować lotnictwo? Jak wyjaśnić to ludziom?

Sok rzeczywistości [Michał Paweł Markowski, Andrzej Franaszek]

Rozmowa z Michałem Pawłem Markowskim, filozofem literatury, autorem eksperymentalnej książki „Dzień na ziemi” – zbioru esejów podróżnych, albumu fotograficznego i powieści w jednym. Markowski opowiada o tym, po co podróżujemy i jaką wartość ma trwonienie czasu.
ANDRZEJ FRANASZEK: Podróżujesz np. po Toskanii, opisując dawne przewodniki, dzielące wyraźnie świat na to, co podniosłe, estetyczne, piękne, i to, co niegodne uwagi. Rozumiem, że chcesz unieważnić ten podział.
MICHAŁ PAWEŁ MARKOWSKI: Zdecydowanie tak. I nawet właśnie po to pojechałem do Toskanii: chciałem zmierzyć się z tą gigantyczną biblioteką podróży do Toskanii i tą górą zachwytów, którą Toskania produkuje, i opisów toskańskiego pejzażu jako obietnicy wiecznego szczęścia. Rzecz prosta, ja także się zachwyciłem, ale chciałem się dowiedzieć, na czym polega mój zachwyt, co tak naprawdę mnie najbardziej w tym miejscu urzeka, dlaczego chciałbym tam wracać. I odkrywam, że nie są to zabytki, galerie obrazów (zresztą w małych miasteczkach, w których czułem się najlepiej, nie ma żadnych muzeów), są to za to liście Sangiovese i kiełbasy z dzika, soczyste zielenie i stłumione dźwięki, delikatne świerszcze wieczorem i skłębiona mgła wcześnie rano, wszystko razem oczywiście, bo na tym sztuczka polega, że wiele rzeczy może nam się podobać w różnych zakątkach, ale szukamy miejsc, gdzie znajdzie ich się najwięcej w danej chwili. Każdy przeżywa

Hiszpanka i Ziarno prawdy [Anita Piotrowska]

„Hiszpanka” i „Ziarno prawdy” to najbardziej oczekiwane polskie premiery filmowe. Czy przyniosły coś oprócz zawodu? „Hiszpanka” to film imponujący i irytujący jednocześnie. – Ogląda się go niczym w malignie i jakkolwiek jest to stan momentami upojny, nie sposób opędzić się od pytań o sensowność tak bardzo kosztownego przedsięwzięcia, zrealizowanego w imię efektownych rojeń czy gry z widzem w intelektualne jo-jo. W dodatku przez twórcę, który specjalizował się dotychczas w kameralnym kinie psychologicznych niuansów („Patrzę na ciebie, Marysiu”, „Przemiany”, „Nieruchomy poruszyciel”) i nie miał żadnego doświadczenia w przedsięwzięciach o tak wielkiej skali. Tydzień po premierze „Hiszpanki” weszło na ekrany „Ziarno prawdy”, z o wiele lepszym wynikiem frekwencyjnym i znacznie bardziej przychylnymi opiniami. Lankosz startował z ogromnym kapitałem symbolicznym: miał za sobą wielki sukces pierwszego filmu, znakomity materiał literacki i „błogosławieństwo” jego autora (Miłoszewski był jednocześnie współscenarzystą filmu). W roli prokuratora Szackiego obsadził najbardziej dziś wszechstronnego aktora polskiego, czyli Roberta Więckiewicza, zaś muzykę napisał dlań Abel Korzeniowski, artysta o światowej renomie. Być może znów zadziałała presja naszych nadmiernych oczekiwań albo coś, co nazywa się w kinie „przekleństwem drugiego filmu”, bo efekt nie wykroczył, niestety, poza rasowy kryminał.

Niech osądzi nas maszyna [Rafał Rzepka]

Sztuczna inteligencja z możliwością wykrywania naszych usterek może być sprawiedliwsza od człowieka – mówi dr Rafał Rzepka, informatyk i kognitywista z Uniwersytetu Hokkaido. Czy jest możliwe napisanie programu komputerowego odróżniającego dobro od zła? – Jak najbardziej – odpowiada dr Rzepka. – Co więcej, taki program, mój, już istnieje. I działa, choć na razie tylko w języku japońskim. Obecna wersja, niezagłębiająca się za bardzo w kontekst, zgadza się w 77,8 proc. z młodymi Japończykami w ocenianiu czynów: od stosowania eutanazji po szybką jazdę samochodem. Bez problemów odróżnia też zło w postaci zabójstwa człowieka od dobra, jakim jest zabicie wirusa. Zdaniem polskiego naukowca tego rodzaju programy okażą się kiedyś przydatne np. w sądownictwie. – Gdy technologia przetwarzania tekstów osiągnie wyższy poziom, być może maszyny staną się sprawiedliwsze niż ludzie, bo będą potrafiły wziąć pod uwagę nie tylko przykłady wzięte z życia, ale i z precedensów prawnych oraz z publikacji naukowych – mówi „Tygodnikowi”.

Paweł Bravo: Ze wszystkiego jest rosół

„Nie ma w codziennej egzystencji obszaru, gdzie człowiek miałby większą moc sięgania do głębi i stwarzania nieskończonych konfiguracji doznań, jak przy sporządzaniu wywaru. Z warzyw, mięsa, czegokolwiek, co się nawinie, bo jak mówią Włosi: tutto fa brodo – ze wszystkiego jest rosół” – pisze Paweł Bravo. I podaje kilka pomysłów na warzywne wywary. Tym bardziej zresztą boli akt abdykacji, jaką składamy codziennie sięgając po kostki, koncentraty i cuda w proszku. Coraz częściej, myszkując w gościnie u ludzi, których cenię za to, jak potrafią wyrazić swoją miłość do jedzenia, doznaję ukłucia zdrady w sercu, kiedy widzę w poręcznym miejscu, niedaleko soli, pudełko czy puszkę, choćby z certyfikatem eko i bio. Wywar, który robi się sam, w godzinę, a manualnie wymaga tylko zdolności operowania nożykiem. Nadaje się do wszystkiego, nie tylko na zupę. Służy jako głęboki dopełniacz smaku wszystkiego, co nam przychodzi obrabiać termicznie, choćby to były odsmażane pierogi z paczki. Stanowi rodzaj podpisu – bo przecież każdy robi go po swojemu. Nie ma kanonicznego zestawu i proporcji. Trochę to czasem zależy od celu i zastosowania, trochę od stylu, w jakim prowadzimy kuchnię, trochę od przypadku.

Elegia dla rzemieślnika [Ewelina Burda]

W Krakowie zostało ich jeszcze kilku. Następców już nie mają. Ewelina Burda odwiedziła ostatnich krakowskich rzemieślników: modystkę, gorseciarkę, parasolniczkę i kuśnierza. Lokal jest ciasny, przy dużym oknie stoi łucznik, stara maszyna do szycia. Z zewnątrz widać, jak pochylona Maria spina szpilkami kawałki materiału. Gorset szyty na zamówienie to kilka dni żmudnej pracy, koszt: ok. 800 zł. – Szyję tak jak przed wojną, każdy indywidualnie dopasowuję do figury. Mierzę co do milimetra, fastryguję; po przymiarce robię tunele, wprowadzam stalki, sprawdzam, czy nigdzie nie uciska – opowiada, rozkładając na wysokim blacie beżowy, bieliźniany gorset z koronką. – Nie mam teraz skąd brać materiałów, zlikwidowano ostatnią fabrykę w Polsce, gdzie robili dobry atłas bawełniany. Szukam po hurtowniach, ale zazwyczaj są z importu, kiepskiej jakości. Najbardziej lubi, kiedy klientka wychodzi od niej wyprostowana, z głową do góry, z pięknym, podniesionym biustem. Albo kiedy dzwoni i chwali się: – Pani Mario, wreszcie biegam, przestał mnie boleć kręgosłup.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]