Logika wojny totalnej

Frederick Taylor, brytyjski historyk: Bombardowania niemieckich miast były bezwzględnym sposobem prowadzenia wojny. Ale mogę zrozumieć myślenie tych, którzy za nie odpowiadali.

09.02.2015

Czyta się kilka minut

Drezno po nalocie: otwarta właśnie panorama w miejskiej gazowni; styczeń 2015 r. / Fot. Matthias Rietschel / GETTY IMAGES
Drezno po nalocie: otwarta właśnie panorama w miejskiej gazowni; styczeń 2015 r. / Fot. Matthias Rietschel / GETTY IMAGES

JOACHIM TRENKNER: Czy nalot na Drezno był konieczny? Klęska III Rzeszy była kwestią czasu. Czemu naloty, w których ginęli głównie cywile, trwały prawie do końca wojny?

FREDERICK TAYLOR: Rzeczywiście, po lądowaniu w Normandii alianccy sztabowcy powinni byli przemyśleć na nowo kwestię nalotów na niemieckie miasta. Wtedy, wiosną 1944 r., coraz potężniejsze lotnictwo bombowe zaprzestało na chwilę ataków na cele w Niemczech i skoncentrowało się na wspieraniu wojsk alianckich we Francji.

Naloty podjęto na nowo wczesną jesienią, po części pod naciskiem dowódców, takich jak marszałek Harris, szef brytyjskiego Bomber Command (Dowództwa Lotnictwa Bombowego). Harris i inni wierzyli, że niszczące naloty na niemieckie miasta mogą przyspieszyć koniec wojny.

Ponadto była to, o czym się często zapomina, kalkulacja polityczna. Wcześniej przez kilka lat w Wielkiej Brytanii gloryfikowano RAF i Harrisa. Jak więc teraz nagle zatrzymać lotnictwo? Jak wyjaśnić to ludziom? I to w chwili, gdy V1 i V2 spadały na Antwerpię, Brukselę i przede wszystkim Londyn. Niemieckie ataki terrorystyczne przeciw cywilom przy użyciu V1 i V2 trwały aż do 28 marca 1945 r., gdy Amerykanie zdobyli ostatnie rampy startowe V2 na terenie Holandii. Jeszcze 25 marca rakieta V2 spadła na londyński East End, zginęły 134 osoby. Prawdopodobnie to przypadek, ale właśnie 28 marca premier Churchill sporządził swoje słynne memorandum, w którym proponował zakończenie tego tzw. terror bombing.

Dekadę temu wydał Pan książkę „Drezno, 13 lutego 1945 r. – militarna logika czy zwyczajny terror?”, o której dyskutowano także w Niemczech. Pisze Pan w niej, że w III Rzeszy Drezno było jedną z „twierdz” nazistów. Czy odegrało to jakąś rolę dla decyzji o nalocie?

Nie sądzę. Być może taka okoliczność odgrywała jakąś rolę w przypadku Monachium, które w III Rzeszy było miejscem symbolicznym jako Hauptstadt der Bewegung (Stolica Ruchu Narodowosocjalistycznego), lub Norymbergi, gdzie wcześniej odbywały się wielkie zjazdy NSDAP. Również Berlin jako stolica Rzeszy miał znaczenie symboliczne, choć akurat mieszkańcy Berlina, gdy jeszcze mogli uczestniczyć w wolnych wyborach, głosowali raczej na partie lewicowe, SPD i KPD.

Ale równie bezwzględnie alianci bombardowali też Zagłębie Ruhry, które nie było polityczną „twierdzą” nazistów, a także katolicką Kolonię czy socjaldemokratyczny Hamburg. Bo w istocie decydowano tu na zimno, proces decyzyjny doboru celów był apolityczny, praktyczny.

Czy o nalocie na Drezno wiemy już wszystko?

Znamy najważniejsze fakty. Niemniej chętnie dowiedziałbym się np., czy prawdziwe są plotki, że po zajęciu Drezna w 1945 r. Sowieci wywieźli do Moskwy archiwum tutejszego Gauleitung, tj. kierownictwa NSDAP Saksonii. Partia była jednym z ośrodków władzy, także lokalnej. Wiadomo, że archiwa ocalały z pożaru i potem zniknęły. Mówi się, że są w Moskwie, ciągle tajne. Tymczasem mogą one zawierać nowe informacje o sytuacji w mieście, o tym, jak z perspektywy lokalnych władz wyglądały nalot i kolejne dni. Chętnie zajrzałbym do tych akt. Niestety mamy dziś znowu „zimną wojnę” z Rosjanami, więc to nierealne.

W tych nalotach ginęli głównie cywile. Czy to były zbrodnie wojenne?

Jestem historykiem, nie prawnikiem. Kiedyś przysłuchiwałem się dyskusji na ten temat w gronie renomowanych prawników. Po długich sporach nie udało im się dojść do porozumienia. Jako historyk mogę tylko powiedzieć, że bombardowania niemieckich miast były bez wątpienia niezwykle bezwzględnym sposobem prowadzenia wojny. I że mogę zrozumieć logikę tych, którzy za nie odpowiadali, zwłaszcza pamiętając o zbrodniach III Rzeszy. Aby wyzwolić Europę i uratować miliony ludzi, wszystko było słuszne. Ale jako człowiek nie umiem – emocjonalnie, w sercu – zaakceptować takiego nalotu.

W Niemczech zniszczenie Drezna dało początek wielu legendom. Co sprawia, że są one ciągle żywe, choć w ostatnich 20–30 latach przeprowadzono solidne badania i wiele na temat pisano i mówiono?

Ludzie mają swoje historie, swoje opowieści i trzymają się ich uparcie. W przypadku Drezna stały się one centralną częścią samoświadomości nie wszystkich, ale wielu mieszkańców. Oni nie dadzą się pouczać historykom, tym bardziej z zagranicy. Taką niechęć wobec faktów widzimy rzecz jasna nie tylko w Dreźnie, ale moje doświadczenia pokazują, że w Dreźnie jest ona najsilniejsza.

Pisze Pan książkę o zniszczeniu Coventry przez Luftwaffe. Kiedyś silny był pogląd, że nalot na Drezno był zemstą za Coventry. Zniszczenie obu miast ma podobne znaczenie symboliczne dla Brytyjczyków i Niemców?

To na pewno nie była zemsta za Coventry. Luftwaffe zaatakowała Coventry w listopadzie 1940 r., a w grudniu RAF przeprowadził nalot odwetowy na Mannheim. Ale prawdą jest, że po istotnie bezlitosnym niemieckim nalocie na Coventry brytyjskie naloty na Niemcy stały się bardziej bezwzględne. Albo też: mogły stać się bardziej bezwzględne, gdyż brytyjski rząd prawdopodobnie szukał do tego pretekstu i Coventry go dostarczyło. Ponadto, niejako z praktycznego, technicznego punktu widzenia, RAF wiele nauczył się z nalotu na Coventry. Potem, po 1942 r., podczas coraz intensywniejszej kampanii uderzeń powietrznych na Niemcy, wiedzę tę doprowadzono do perfekcji. Drezno stało się punktem kulminacyjnym tej kampanii. A jeśli idzie o symbole, to istotnie w obu krajach miało to podobny charakter. Unicestwiono piękne miasta, oba historyczne i mocno uprzemysłowione. Zniszczenie Coventry można porównać ze zniszczeniem Drezna, choć Coventry było znacznie mniejsze.

Kilka lat temu w Londynie zbudowano jeden z największych pomników w mieście, poświęcony pilotom Bomber Command. Na odsłonięcie zaproszono wszystkich weteranów – przybyło ich 5 tys. W Anglii są bohaterami. Za to w Niemczech pomnik krytykowano. Czy to możliwe, by pewnego dnia brytyjska i niemiecka ocena „wojny w powietrzu” zbliżyły się do siebie?

Londyński monument jest architektonicznie nieudany, bez smaku, bardziej na miejscu byłby pomnik trochę mniej pompatyczny. Natomiast jeśli idzie o meritum: wątpię, żebyśmy doszli kiedyś do wspólnej oceny „wojny w powietrzu”. Młodzi ludzie z Bomber Command walczyli przeciw III Rzeszy o wyzwolenie Europy. Ryzykowali życiem i ponad 50 tys. z nich zginęło. Prawdopodobieństwo, że pilot alianckiego bombowca doczeka końca wojny, było niewielkie. Tylko marynarze niemieckich okrętów podwodnych, spośród których zginęło 75 proc., mieli mniejsze szanse przeżycia. Zatem ofiara tych młodych pilotów powinna zostać doceniona przez Brytyjczyków. Wielu Niemców tego nie rozumie, bo z ich punktu widzenia wojna RAF przeciw III Rzeszy wygląda inaczej. Trudno, widocznie tak musi być. Ale wierzę, że możemy zgodzić się przynajmniej co do tego, że nigdy więcej nie może dojść do wojny totalnej.

W 70. rocznicę w Dreźnie pojawią się prezydent Gauck i przedstawiciele brytyjskiej monarchii. Gdy myśli Pan dziś o Dreźnie, co przychodzi Panu do głowy?

Lubię Niemcy i Niemców. Po ludzku jest mi przykro, że w lutym 1945 r. w Dreźnie zginęło tylu ludzi, że zniszczono takie piękne miasto. Ale chciałbym powiedzieć jedno: tę wojnę zaczął Hitler i jego wspólnicy. To przede wszystkim oni ponoszą winę, także za tragedię Drezna. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2015