Debalcewe: ukraińskie Sarajewo

Pastor Serhij Kosjak: Gdy trwa ostrzał i nie można pochować zabitych, ciała czekają z rodzinami w piwnicach. Na szczęście jest zima, więc zwłoki dłużej wytrzymują.

09.02.2015

Czyta się kilka minut

Mieszkanka Debalcewe chroni się w piwnicy przed rosyjskim ostrzałem, koniec stycznia 2015 r. / Fot. Anastasia Vlasova / EPA / PAP
Mieszkanka Debalcewe chroni się w piwnicy przed rosyjskim ostrzałem, koniec stycznia 2015 r. / Fot. Anastasia Vlasova / EPA / PAP

„Występ debalcewski”, „łuk debalcewski”: wiele jest określeń, którymi media opisują sytuację powstałą na froncie ukraińsko-rosyjskim wokół Debalcewe. Miasto – ważny węzeł kolejowo-drogowy – jest otoczone z trzech stron przez Rosjan, którzy od połowy stycznia usiłują je zdobyć. To najcięższe walki tej wojny. Tragiczna jest sytuacja cywilów w niemal oblężonym mieście. Publikujemy rozmowy z uczestnikami wydarzeń: pastorem Sierhijem Kosjakiem, który pomaga cywilom z Debalcewe, i Wołodymyrem Pastuszokiem, jednym z ukraińskich obrońców miasta.


ZBIGNIEW ROKITA: Organizuje Ksiądz pomoc dla ofiar wojny na wschodniej Ukrainie: rozwozicie żywność, ewakuujecie ludzi. Wczoraj był Ksiądz w ostrzeliwanym Debalcewe. Jaka jest tam sytuacja?

SERHIJ KOSJAK: Widziałem wiele wiosek i miasteczek na linii walk. Z nich wszystkich w Debalcewe jest najgorzej. Przed wojną to było 25-tysięczne miasto. Od dwóch tygodni nie ma tu prądu, gazu, wody. Ludzie gotują posiłki w wielkich garach na ulicy, ogrzewają się „burżujkami” [odpowiednik „kozy” – red.]. Kanalizacja nie działa. Brakuje wszystkiego, w tym pieluszek, podpasek. Nie ma lekarstw.

Działają sklepy?

Ani jeden sklep, ani jedna apteka. Wszystko zamknięte. Ludzie jedzą to, co przywiozą im wolontariusze. Od niedawna dostawy organizuje też ukraińskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Czasem nasi żołnierze [ukraińscy – red.] dzielą się swymi zapasami z cywilami. Ja z moimi współpracownikami też dostarczamy jedzenie, lekarstwa, baterie, świece... I przede wszystkim namawiamy ludzi do ewakuacji. Miasto jest pod ostrzałem, niemal wszystkie domy noszą ślady wojny: albo są zniszczone, albo mają choćby powybijane okna itd. Ewakuowanych zawozimy busami najpierw do schronisk, potem pomagamy w zaczynaniu życia od początku.

Dlaczego część nie chce się ewakuować?

Ludzie z Debalcewe boją się, że jak stąd wyjadą, nie będą mogli liczyć na żadną pomoc, że państwo o nich zapomni, że nie czeka ich tam nic lepszego od życia tu, w schronach i piwnicach. Zszedłem ostatnio do jednej z piwnic, namawiałem ludzi do ewakuacji. A oni jak na mnie nie wyskoczą! Bali się, że wywiozę ich i porzucę, widzieli we mnie przedstawiciela [ukraińskich] władz.

Więc ważne jest tu podejście. Wczoraj poszedłem do innej piwnicy i zacząłem od rozdawania środków uspokajających, antybiotyków, świec itd. Powiedziałem, że kupiłem to z darowizn przekazywanych przez współobywateli, którzy martwią się o ofiary wojny w Donbasie. Dopiero potem powiedziałem, że ludzie, którzy wam tak pomagają, nie zostawią was. I że trzeba się ewakuować. W ich głowach coś się wtedy zmieniło, zaczęli mnie słuchać... No i jest jeszcze jeden powód: oni po prostu nie chcą zostawiać dobytku, który im ocalał, a którego nie mogą zabrać. Boją się, że gdy wyjadą, przyjdą szabrownicy. A czasem myślą po prostu o swoich psach...

Jak żyją ci, którzy nie chcą uciekać?

Część mieszka w schronach, organizowanych w blokach czy budynkach administracji. Szybko tworzy się tam społeczność: ludzie znoszą łóżka, generator prądu, jakoś żyją. W niektórych schronach mieści się przeszło sto osób. A część, która została w prywatnych domkach, podczas ostrzału chowa się do zwykłych piwnic. W blokach na piętrach już nikt nie został, to zbyt ryzykowne, pociski często tam dolatują. Każdego dnia ktoś ginie.

Gdzie chowa się zabitych?

To problem. Linia walk biegnie obok cmentarza, cmentarz jest ostrzeliwany. Ostatnio przez pięć dni nie można było tam pójść i pochować zmarłych. Wówczas ciała czekają wraz z rodziną, np. w piwnicach. Jak na razie jest zima, więc zwłoki dłużej wytrzymują. Ale jeśli sytuacja się nie zmieni, to wkrótce zaczną grzebać bliskich na podwórkach.

Pisał Ksiądz na Facebooku: „Jeśli ukraińskie media podają, że »bronimy pozycji«, to oznacza, że się cofamy. Jeśli mówią, że »prowadzimy kontrnatarcie«, to znaczy, że się bronimy. A gdy słyszymy, że nacieramy... od dwóch tygodni nic takiego nie zauważyłem”. Ukraińskie media są nieobiektywne?

Różnica między rosyjskimi i ukraińskimi mediami jest taka, że pierwsze podają „prawdę na odwrót”, a drugie prawdę wyolbrzymiają bądź czegoś nie dopowiadają. Nasze gazety czy stacje TV ukrywają np. prawdziwą liczbę ofiar. Albo czasem twierdzą, że jakiś teren jest kontrolowany przez Kijów, gdy dawno zajęli go bojownicy. Inna sprawa, że morale wśród naszych żołnierzy to dla mnie fenomen: jest ono bardzo wysokie, panuje patriotyczny duch, optymizm.

Pisał Ksiądz też, że najsmutniejsze jest to, iż ludzie spotkani na terenach objętych walkami „oddychają nienawiścią”.

Ludzie żyją w ciągłym napięciu, w nerwach. Stracili swe dawne życie, tkwią w piwnicach. Nie umiem jednoznacznie powiedzieć, jakie tu panują nastroje wśród mieszkańców. Starczy, by w schronie objawiła się mała grupa, która zacznie biadolić, i już zaraża tym pozostałych. Oni nie mają dostępu do telewizji i gazet, więc niewiele trzeba, by zaczęła się masowa psychoza. Ale proszę pójść do innej piwnicy – tam już jest inna atmosfera, inna subkultura.

W rodzinach też dochodzi do różnic poglądów?

Choćby w mojej rodzinie są podziały. Moja siostra i jej córka mieszkają w Rosji, w Jekaterynburgu. Siostra twierdzi, że na Ukrainie nie ma rosyjskich wojsk, a siostrzenica, że wojska rosyjskie są, ale że walczą tu z wojskami amerykańskimi. Obie nie widzą, że wina leży po stronie Rosji.

Nie boi się Ksiądz, że Ukraina w końcu odpuści tereny objęte walkami, zapomni o was?

Wiem, że los Donbasu nie rozstrzyga się na froncie, ale w gabinetach, przy kawie i koniaczku. Wiem też, że ta wojna nie jest całkiem racjonalnie prowadzona: mam na myśli niektóre taktyczne decyzje naszej armii czy słabą pracę służb specjalnych. Czasem mam poczucie, że wielu chciałoby, aby ta wojna nie zakończyła się zwycięstwem, lecz aby była kontynuowana – bo można na niej zarobić. Na samym początku „deerelowcy” [żołnierze „Donieckiej Republiki Ludowej” – red.] biegali z dwururkami, mieli jeden czołg, a mimo to Ukraina tylko stała i czekała. Aż w końcu bojownicy dysponowali już silniejszym sprzętem. Nie całkiem rozumiem więc tę wojnę, trudno mi ją tłumaczyć, widzę w niej też zdrady i układziki. Wierzę, że Ukraina zwycięży nie dzięki władzom, lecz zwykłym nieskorumpowanym obywatelom, którzy biorą sprawy w swoje ręce.©


Wywiad przeprowadzono 5 lutego.


SIERHIJ KOSJAK (38 l.) jest duchownym Kościoła baptystów. Urodził się w Makiwce koło Doniecka. Do wojny pracował w Doniecku. W maju 2014 r. więziony przez Rosjan z „Donieckiej Republiki”, po zwolnieniu opuścił miasto i zamieszkał w pobliskim Kramatorsku, który jest pod kontrolą ukraińską; stąd organizuje pomoc dla Donbasu. Mąż i ojciec dwojga małych dzieci.


JAK POMÓC UKRAIŃCOM

Pomoc dla Ukraińców – zarówno dla ludności cywilnej, jak też dla ochotników (członków oddziałów, które po wybuchu wojny zaczęli tworzyć uczestnicy Majdanu) – organizuje w Polsce kilka instytucji. Jest wśród nich także Stowarzyszenie Pokolenie: ogólnopolskie zrzeszenie skupiające ludzi z różnych środowisk, którzy w czasach PRL działali w opozycji (w internecie: pokolenie.org.pl oraz na Facebooku). Stowarzyszenie organizuje systematycznie transporty ze sprzętem medycznym, żywnością, odzieżą, lekami itd.

Przelew krajowy: Stowarzyszenie Pokolenie, ul. Drzymały 9/4, 40-059 Katowice, numer konta: ING Bank Śląski 89 1050 1214 1000 0023 1985 3707 (z dopiskiem: Pomoc dla Ukrainy).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz zajmujący się Europą Wschodnią, redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.  Za wydany w 2020 r. reportaż „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” otrzymał podwójną… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2015