Nowy biedermeier

Czasem słyszę, że każdy człowiek ma prawo do szczęścia. Przekonanie idiotyczne. Bo prawa do szczęścia nie ma absolutnie nikt.

24.05.2015

Czyta się kilka minut

Dobrostan jest widocznie czymś, co można udowodnić w czasie i przestrzeni. Do takiego wniosku prowadzą rozmaite studia, a ostatnio studium nowojorskiego Instytutu Gallupa, który w ubiegłym roku badał poczucie szczęścia ludzi na świecie. Jak z tego studium wynika, w atlasie szczęścia Austria leży między Ruandą a Uzbekistanem. Przy czym Ruanda zajmuje miejsce 27., a Uzbekistan 29. wśród 138 krajów 28. miejsce Austrii wcale nie jest takie złe, wystarczy tylko zapomnieć o jej uprzywilejowanej pozycji wyjściowej. Zdumiewa jednak, że wyprzedza ją tyle krajów, które nie mogą się wykazać ani wysokim poz``iomem bezpieczeństwa, ani praworządności, ani dobrobytu. Na przykład Honduras, według ONZ najbardziej niebezpieczny kraj poza obszarami działań wojennych, uplasował się na 9. miejscu.
Można by powiedzieć, że takie studia nie są nic warte, albo stwierdzić, że głupim szczęście sprzyja, albo wymawiać się tym, że subiektywnie mocniej odczuwane szczęście Ruandyjczyków czy Honduran liczy się obiektywnie mniej, bo możliwości życiowe w kraju biednym i niebezpiecznym są obiektywnie gorsze itd. Albo przyznać, że w szczęściu nie trzeba być oryginalnym, że odczucia to takie same fakty jak produkt społeczny brutto i że pozycja Austrii między Ruandą a Uzbekistanem w rankingu szczęśliwości nie jest powodem do chwały, jeśli uwzględnić takie czynniki jak wspomniane już bezpieczeństwo, praworządność, dobrobyt i szanse rozwoju.
A może o miejscu Austrii w tym rankingu przesądzają aspiracje? I to, że ludzie po słonecznej stronie życia z wolna zapominają, jak sobie radzić z przeciwnościami? Czasem słyszę, że każdy człowiek ma prawo do szczęścia. Przekonanie wręcz awanturnicze, a raczej idiotyczne. Bo prawa do szczęścia nie ma absolutnie nikt. Bo niedocenianie możliwości świata pociąga za sobą najczęściej fatalne skutki. Prawo do szczęścia nie istnieje. Choćbyśmy nie wiem jak się starali zapanować nad losem, pozostajemy dziećmi przypadku. Za jednymi szczęście się wprost ugania, innych zdecydowanie unika. Wysiłki jednych są nagradzane, innych – sabotowane. Nie dzieje się to wszystko całkiem przypadkowo, jednak przypadek raz po raz decyduje, nikt bowiem nie jest w stanie rozdzielić szczęścia sprawiedliwie. I może Ruandyjczycy wiedzą o tym lepiej, co nie znaczy, że nie snują planów, nie stawiają sobie celów i nie próbują ich osiągnąć. Może tylko nie planują tak ściśle, a jeśli spotyka ich nieszczęście, to traktują je mniej osobiście. Shit happens.
Będzie, co będzie – wiem, że to staroświecka postawa. Ale nie tak męcząca jak chęć wymuszenia wszystkiego, w dodatku z poczuciem odpowiedzialności za wszystko. Austria, tak jak każdy rozwinięty kraj przemysłowy, zmierza ze strefy komfortu do strefy optymalizacji. Optymalizacji – od badań prenatalnych po wspomagane samobójstwo, by wymienić tylko te dwie skrajności. Straszliwie to męczące! Podejmować decyzję za decyzją, jak wcześniej czy później i tak coś stanie na przeszkodzie. Co za draństwo! A przecież tak dokładnie wszystko zaplanowałem! Zanim wybrałem szkołę dla dziecka, specjalnie obejrzałem ich piętnaście! A teraz moje dziecko źle się w tej szkole czuje! Obrzydliwy sabotaż! Dlaczego przytrafia się to właśnie mnie? To niesprawiedliwe! Dawać tu winnego!
Nie poczuwać się do odpowiedzialności za wszystko, nie chcieć wszystkiego optymalizować, mieć trochę więcej pobłażania dla błędów – to daje poczucie wolności. Od strategii ścisłego planowania należy powrócić do strategii planowania otwartego. Ale to, na czym polega wolność w życiu, coraz częściej pozostaje niezrozumiane, stąd nowoczesne życie staje się w gruncie rzeczy nowym biedermeierem.
Przekonanie, że ma się prawo do szczęścia, stawianie osobistych potrzeb na pierwszym miejscu, jednocześnie chęć decydowania o wszystkim, a na koniec zastanawianie się całymi tygodniami czy miesiącami nad tym, kiedy powinno się umrzeć (dziś? jutro? a może jednak dopiero pojutrze?) – to nie czyni człowieka wolnym, tylko niewolnym. Trzeba piekielnie uważać, żeby nie stać się niewolnikiem własnych aspiracji. A kto, przepraszam, chce piekielnie uważać? Upragniona autonomia przeradza się we wściekłą pasję sprawowania kontroli, upragniona wolność – w presję odnoszenia sukcesów. A życie – w codzienną wojnę podjazdową na obrzeżu strefy optymalizacji. Ludzie, którzy w ten sposób dążą do szczęścia, jeden po drugim popadają w stan wyczerpania. Albo są chronicznie niezadowoleni, bo naturalna siła ciążenia rzeczy przeciwdziała pragnieniu optymalizacji. Rozejrzyjmy się wokół siebie!
I wcale nie chodzi tu o pochwałę pasywności, lecz pochwałę większego luzu, o więcej wolności! I naturalnie również o pytanie, dlaczego Austria leży między Ruandą a Uzbekistanem?
Starożytni mawiali: jeśli nie możesz osiągnąć szczęścia, postaraj się być szczęśliwy i bez tego. Kwestia postawy. ©

Przeł. Barbara Ostrowska

ARNO GEIGER jest austriackim pisarzem, laureatem wielu nagród literackich. W Polsce wydano jego powieści (w przekładzie Karoliny Niedenthal) „U nas wszystko dobrze” (2009) i „Stary król na wygnaniu” (2013).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „Austriackie Forum Kultury