Nowe życie

Białostocka galeria Arsenał zaprasza w podróż na Wschód. Można tu oglądać prace artystów z Białorusi, Ukrainy i Mołdawii, ale także Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu. Powstał w ten sposób intrygujący przewodnik, mówiący wiele nie tylko o sztuce, ale i społeczeństwach tego regionu.

06.09.2011

Czyta się kilka minut

Podróż na Wschód", jak zaznacza współtwórczyni wystawy Anna Łazar, nie mówi wprost o doświadczeniu systemu totalitarnego czy o problemach wynikających z transformacji systemowej, lecz przede wszystkim dotyczy "komunikacji, porozumienia i miłości". Udało się pokazać w Białymstoku wielce zróżnicowany obraz tamtejszej sztuki, w której jest miejsce zarówno na bardzo osobiste narracje, jak i na prace o zdecydowanie politycznym wymiarze. One też niejednokrotnie przykuwają uwagę.

Pomnik lat 90.

Polityczny kontekst wielu dzieł nie powinien dziwić. Wśród krajów Partnerstwa Wschodniego jest przecież Białoruś pod dyktatorskimi rządami Łukaszenki czy autorytarny Azerbejdżan. W minionej dekadzie na Wschodzie miały miejsce - z różnym skutkiem - rewolucje, artyści zaś mniej lub bardziej bezpośrednio reagują na te wydarzenia. Ormiańska grupa "DVD Revolution" powstała po tamtejszych protestach w 2008 r. Jej członkowie tworzą instalacje wideo, plakaty, przeprowadzają wywiady i publikują manifesty. Jednego z nich można wysłuchać na wystawie. Mówią w nim o nieufności do władzy, każdej, także odnoszącej się do świata sztuki. Przypomniano też ukraiński R.E.P. (Rewolucyjna Przestrzeń Eksperymentalna), jedno z najistotniejszych zjawisk wśród młodego pokolenia artystów (znaleźli się m.in. w głośnej publikacji "Younger Than Jesus", zbierającej najciekawsze obecnie zjawiska młodej światowej sztuki). W swych działaniach zajmowali się problemem debaty publicznej i miejscem sztuki w jej obrębie. Na wystawie znalazł się także komiks "Przekonujące zwycięstwo. Dwie prawdziwe historie" (2011) Mariny Napruszkiny. Pokazuje ona historie demonstracji w Mińsku po tamtejszych wyborach prezydenckich z 19 grudnia 2010 r. Widzimy ówczesne wydarzenia z dwóch perspektyw: oficjalnej, propagandowej, która jest przekazywana przez tamtejsze reżimowe media, i z drugiej, z punktu widzenia niezależnych dziennikarzy. To równolegle istniejące, całkowicie nieprzystające do siebie światy.

Artyści wracają też do przeszłości. Ukrainiec Wołodymyr Kuzniecow zajął się okresem transformacji lat 90. Jego "Mały Fiat 126p. Pomnik lat 90." (2011) to ustawiony w galerii oryginalny samochód. Jest zapchany rozmaitymi towarami. Są tu ubrania, fotograficzny powiększalnik, zestaw przedziwnej ceramiki... Niezliczone przedmioty, które przewożono przez granicę na powstające wszędzie targowiska. Podróżni z wielkimi torbami, często z charakterystycznej ceraty w kratkę, które stały się symbolem ówczesnych przemian (po latach podobne torby niemal jako dizajnerski produkt zaczęła sprzedawać IKEA).

Doświadczenie transformacji jest jednym ze stale powracających problemów nie tylko w sztukach wizualnych, ale w całej debacie publicznej na obszarze byłego ZSRR. To ono często powraca jako negatywny punkt odniesienia, jako - jak zwraca uwagę chociażby Iwan Krastew, jeden z najciekawszych dziś europejskich politologów - czas cierpienia czy traumy. Jest to szczególnie widoczne w Rosji, ale to poczucie nie jest obce innym narodom dawnego sowieckiego imperium. Są też na wystawie powroty do czasów jego istnienia. Ma to niekiedy lekko nostalgiczny posmak, jak w przypadku Tatiany Fiodorovej, która w pracy "Ogród" (2010-2011) przypomina własne dzieciństwo w radzieckiej Mołdawii. Zgromadziła zdjęcia, są tu rysunki, jakieś wczesne próby malarskie, ale też sowieckie materiały edukacyjne. Wszystko to przypomina wyprawę w trochę sielski, miniony czas.

Odmienny charakter mają zdjęcie Ormianina Warama Agasjana z cyklu "Miasto widmo" (2005-2007) - jedna z najciekawszych prac na całej wystawie. Wybrał się on do Giumri, drugiego co do wielkości miasta Armenii. Zostało ono w 1988 r. zniszczone przez trzęsienie ziemi. Ówczesne władze zaczęły budować nowe osiedle. Jednak upadło imperium i nigdy nie udało się ukończyć projektu. Pozostały po nim szkielety domów, jakieś zręby konstrukcji. Monumentalne, proste bloki betonu w bezludnej przestrzeni, co dodatkowo podkreśla woda, w której odbijają się poszczególne budowle.

Mińsk - Miasto Słońca

Zdjęcia Agasjana przypominają o jeszcze jednym problemie: o dziedzictwie modernizmu w architekturze, który zwłaszcza w późnym okresie - po zarzuceniu ograniczeń socrealizmu - potrafił przybierać dość zaskakujące formy (kilka takich przykładów można zobaczyć w Białymstoku na zdjęciach Nicolasa Grospierre’a). Dziś bywa on odrzucany, ale też coraz częściej jest uznawany za istotną część historycznego dziedzictwa (podobnie jak w Polsce, gdzie jeszcze niedawno lekką ręką potrafiono burzyć jedne z największych osiągnięć architektury II połowy XX w.). Ciekawy jest przypadek kina Moskwa w Erywaniu. Budynek - przykład późnego modernizmu lat 60. - znajdujący się na liście zabytków, w 2010 r. został z niej usunięty i przeznaczony do wyburzenia. Postanowiono w jego miejsce odbudować zniszczony w latach 30. kościół św. Piotra i Pawła. Akcja protestacyjna sprawiła (petycję podpisało 26 tys. osób), że wycofano się z tego pomysłu.

Jednak, i to też wychwytują artyści, zbyt często bezkrytycznie podchodzi się do dziedzictwa komunistycznego. Marina Naruszkina w swym "Planie głównym" (2011) pokazuje Mińsk okiem jego powojennych twórców. Oni całkowicie bezrefleksyjnie patrzą na przebudowę miasta po zniszczeniach z czasów II wojny, która niemal całkowicie zatarła jego historię. Sowieccy twórcy wymazali ją w imię tworzenia tu - na peryferiach ZSRR - idealnego, wzorcowego modelu. Nieprzypadkowo artysta i pisarz Artur Klinau w wydanym przed kilkoma laty po polsku "Mińsku. Przewodniku po Mieście Słońca" opisuje dziś białoruską stolicę jako widmo, a nie realnie istniejące miasto.

"Podróż na Wschód" pokazuje wreszcie na rozmaite sposoby szukanie własnego miejsca, stawianie pytania o tożsamość, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i wspólnotowym. Instalacja Rashada Alakbarova z Azerbejdżanu "Dwa miasta z jednego punktu widzenia (Wschód-Zachód)" (2001) w zaskakujący i ironiczny sposób pokazuje stan zawieszenia, poczucie istnienia "pomiędzy". Na niewysokim postumencie Alakbarov zgromadził kilkanaście bardzo zwykłych przedmiotów, jakieś puszki, pudełka. Wszystko wygląda jak przypadkowy zbiór. Jednak odpowiednio podświetlony rzuca na ścianę cień przypominający a to widok Nowego Jorku, a to Stambułu, miast niemal automatycznie utożsamianych z kulturą Wschodu i Zachodu.

Jest to także szukanie miejsca w świecie sztuki. Łada Nakoneczna, członkini R.E.P.-u, w katalogu wystawy pisze nawet cierpko o reprezentowaniu "krajów Trzeciego Świata na zachodnim rynku sztuki". Ocena własnej sytuacji bywa dość radykalna, ale też artyści z wszystkich krajów Partnerstwa borykają się ze słabością (bądź nieistnieniem) instytucji artystycznych i kanałów międzynarodowej współpracy. Ironicznie, ale też poetycko ujął to Mołdawianin Dumitru Oboroc, który jedną ze ścian galerii pokrył odciskami swoich ust, tytułując pracę "...a instytucja kocha Mnie!". Jednocześnie odczuwają ciśnienie rynku sztuki, co jest także polskim doświadczeniem. Kuba Dąbrowski w holu głównym białostockiego Dworca PKP ustawił automat, jeden z kolejnych tam już funkcjonujących. Tyle że zamiast słodyczy i napojów można w nim za 2 złote kupić fotografie wykonane przez artystę. Jego dzieła zostały sprowadzone do zwykłego towaru, ale też stały się dostępne dla każdego, kto tylko się nimi zainteresuje.

***

A gdzie zapowiadana na wstępie miłość? Czy można ją odnaleźć w plątaninie prac rozprawiających o przeszłości, stawiających pytanie o tu i teraz, ostro politycznych, ale też mówiących o prywatności, jak w przypadku Ukraińca Anatola Bełowa, który stworzył rysunkowe portrety swoich przyjaciół biorąc za wzór ich zdjęcia zamieszczane na Facebooku? Może należy zdefiniować samo hasło "miłość"? Edwin Bendyk w katalogu przywołuje przykład hakerów tworzących oprogramowanie w modelu free software (m.in. znany system operacyjny Linux). Nazywają oni swoje dzieła labor of love - pracą miłości. Chodzi zatem o tworzenie sytuacji, które pozwalają na wyjście poza różnice i powstanie nowych relacji. O zaistnienie dialogu, rozmowy, ale także odkrywanie nowych znaczeń. A materiałem do tego dla artystów może być wszystko. Na fasadzie starej elektrowni, w której umieszczono część ekspozycji, Elżbieta Jabłońska zamiesiła wielki neon z napisem "Nowe Życie". Wykorzystała ona autentyczny obiekt z lat 70. ubiegłego wieku. Ocaliła przeszłość i nadała jej aktualne znaczenia. Nowe życie.

"Podróż na Wschód", kurator Monika Szewczyk, Galeria Arsenał, Białystok, wystawa czynna do 30 września br., Mystećkyj Arsenał, Kijów, 30 października - 11 listopada br., MOCAK, Kraków, 1 grudnia 2011 - 29 stycznia 2012.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2011