Niewolnik serii

Życie nie jest łatwe. Nawet rozumny człowiek - a tacy zdarzają się przecież zaskakująco rzadko - narażony jest na rozmaite uzależnienia.

18.01.2008

Czyta się kilka minut

Część z nich, przynajmniej oficjalnie, jest przez społeczeństwo mocno tępiona, o czym świadczą groźnie brzmiące nazwy stowarzyszeń i fundacji wspomaganych przez państwo. Cóż, stowarzyszenie osób zainteresowanych szlachetnym szkockim (w ostateczności irlandzkim) trunkiem z pewnością nie budziłoby zainteresowania instytucji państwowych - a przecież zbieranie efektów wielowiekowego doświadczenia bitnego górskiego plemienia dowodziłoby przywiązania do kulturowej tradycji.

Poza innymi słabościami, jestem uzależniony od sieci kiosków "Ruchu". Z mojej wiedzy wynika, że instytucja ta jest finansowo wyjątkowo silna, o czym mogą świadczyć wieloletnie starania wielkich międzynarodowych korporacji o jej przejęcie. Jednak jej handlowe przedstawicielstwa, spotykane właściwie co kilkaset metrów, trudno uznać za imponujące. Widać wyraźnie, że nie pasują zbytnio do wspaniałego wieku XXI. Są małe, ciasne, zimne i nie ma w nich nawet najprostszej w formie toalety. Można podejrzewać, że pracują w nich intelektualni i fizjologiczni straceńcy, wierni realizacji jakiejś szczególnej idei. Być może nowocześni ajenci decydują się, w desperacji, na zakup biologicznej wersji "kibelka", ale nie ma na to dowodów empirycznych.

Kioski "Ruchu" (i innych, bardziej eleganckich sieci) to prawdziwe pułapki zastawione na kolekcjonerów książek. Stoją sobie niby niewinnie w różnych łatwo dostępnych miejscach i przyciągają wystawami. Miejsca wprawdzie niewiele, ale od czego wyobraźnia i racjonalizatorska pasja: można dobudowywać metalowe stoiska i wysięgniki, a także epatować kolorem okładek. A wszystko po to, by kusić bezbronnych klientów seriami książek dodawanymi do czasopism. Sam jestem ofiarą niecnych marketingowych zabiegów kilku polskich dzienników.

Publikację serii ważnych książek dołączanych w określone dni rozpoczęła bodajże "Gazeta Wyborcza" swoją "Kolekcją". Nie zdołałem się temu oprzeć i prawie wszystkie tomy biblioteki klasycznych dzieł literatury światowej stoją teraz dumnie na moich półkach. Dla porządku trzeba dodać, że większość z nich miałem wcześniej w innych wydaniach. Po co zatem je kupowałem?

Minęło kilka miesięcy i zacząłem gromadzić kolejną serię. Była nią "Encyklopedia Gazety Wyborczej", zbierana tym razem z myślą o rodzinie starszego syna. Kiedy z trudnością wyrównałem debet na koncie, pojawił się, również nakładem "Wyborczej", "Atlas świata". Tak pięknie wyglądał na wystawie - znów wpadłem w kolekcjonerski ciąg, tym razem z myślą o wnuczce. W końcu za kilka lat pójdzie od szkoły i na lekcje geografii będzie jak znalazł. Nie zwróciłem jednak uwagi na rozmiar atlasu - dziecko musiałoby mieć tornister wielki jak stodoła.

Ledwie spłaciłem kolejne finansowe zobowiązania, do ataku przystąpiła "Rzeczpospolita". Trudno było nie ulec jej perswazji, kiedy moja z nią współpraca trwa od roku 1996. Poza tym oferta była wyjątkowo atrakcyjna. Seria "Klasycy sztuki", poświęcona wielkim mistrzom i kierunkom w malarstwie od średniowiecza do końca XX w., obejmowała kilkadziesiąt tomów, ale rezygnując z zagranicznych wakacji (i tak nie miałem zamiaru nigdzie wyjeżdżać) jakoś temu podołałem. Nie przypuszczałem, że podstępna gazeta przygotowała kolejne pułapki.

Niebawem w moim ukochanym kiosku przy Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym Uniwersytetu Łódzkiego przy ulicy POW 3/5 pojawiła się seria "Wielkie muzea" - dwadzieścia pięć tomów. Rodzina, choć przymierała głodem, próbowała szlachetnie znieść finansowe ograniczenia. Tymczasem sadystyczna "Rzeczpospolita" zdecydowała się na nową serię: "Mitologie świata". Znowu uległem, ale moje zobowiązania obejmują teraz kolejne dwadzieścia pięć tygodni.

W tym samym mniej więcej czasie "Dziennik. Polska - Europa ­- Świat" wprowadził na rynek "Dzieła najwybitniejszych noblistów" - 25 tomów. Nim zdołałem się nacieszyć ich obecnością na dobudowanych właśnie nowych półkach, zepchnięta do chwilowej defensywy "Wyborcza" zaproponowała wiernym czytelnikom "Historię powszechną świata". Na szczęście wraz z "Kalendarium" liczy ona tylko 21 tomów...

Wziąłem kredyt, zerwałem wieloletnią współpracę ze szkockimi destylarniami, przerzuciłem się na chińskie zupki i sądziłem, że zdołam jakoś przetrwać do emerytury, kiedy cios wymierzyła "Polityka". Wobec tej propozycji byłem bezbronny, gdyż chodziło o intelektualny i duchowy rozwój wnuczki. Fundacja "Cała Polska czyta dzieciom" wraz z "Polityką" zaproponowała 23 tomy "Skarbów literatury dziecięcej". Ładna szata graficzna oraz twarda oprawa gwarantują, że książki mogą służyć dzieciom rzeczywiście całe lata.

Kocham książki (ludzi znacznie mniej), moje pierwsze doświadczenia z siecią "Ruchu" sięgają roku 1957, kiedy zacząłem samodzielnie i świadomie kupować rewelacyjny tygodnik dla dzieci i młodzieży "Przygoda", ale po kilkuletnim niedojadaniu zaczynam wyjątkowo źle reagować na te charakterystyczne punkty sprzedaży. Już wiem, że to pułapki na ludzi uzależnionych i bezbronnych. Sam stałem się tragicznym przykładem niewolnika książkowych serii. I obawiam się, że jeszcze wiele przede mną.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (50/2007)