Niedokończona rewolucja

12 czerwca 1984 r. Jan Paweł II przybył do siedziby Światowej Rady Kościołów w Genewie. Podczas przemówienia ks. Philipa Pottera, ówczesnego sekretarza generalnego tej największej na świecie organizacji ekumenicznej, siedział przy jego pulpicie na metalowym, ruchomym krześle, w jednym rzędzie z przedstawicielami innych Kościołów. Głębia wymowy tego widoku ujawnia się szczególnie w kontekście słów, jakie biskup Rzymu skierował wówczas do zebranych.

05.04.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Kluczowym tematem wystąpienia Jana Pawła II była sprawa prymatu papieskiego, największej przeszkody na drodze do jedności chrześcijaństwa. Papież, wspominając tę trudność, podkreślił jednak, że “jeśli ruch ekumeniczny jest rzeczywiście ożywiany przez Ducha Świętego", muszą znaleźć się sposoby, by podjąć pytanie o prymat papieski w pojednanym chrześcijaństwie. Genewskie “zmieszanie się" Jana Pawła II ze zwierzchnikami innych Kościołów zdawało się mówić, że pojednanie domaga się od papiestwa jakiejś formy samoograniczenia się, rezygnacji z jakiegoś “nadmiaru", bez utraty tego, co istotne w posłudze biskupa Rzymu. Papież nieraz wróci do tej kwestii, szczególnie w ekumenicznej encyklice “Ut unum sint" (1995).

Sobór Watykański II okazał się przełomem w ruchu ekumenicznym, szczególnie z perspektywy Kościoła katolickiego, który wcześniej bardzo nieufnie oceniał protestanckie i prawosławne działania na rzecz jedności chrześcijan. Jan Paweł II, kontynuując linię Soboru, w kilku istotnych punktach poszedł dalej. Przykładowo w “Ut unum sint" dostrzegł potrzebę rezygnacji z soborowego nazywania innych chrześcijan “braćmi odłączonymi", a innych Kościołów - “Kościołami odłączonymi", ponieważ nie pozwala na to głębia tego, co już łączy wszystkich wyznawców Chrystusa, a co dokonuje się w chrzcie. Z kolei termin “Kościoły siostrzane", z którym ekumenizm łączy ogromne nadzieje, Papież odnosił nie tylko do Kościołów prawosławnych, jak to uczynił Sobór, ale również do innych Kościołów.

Zapamiętamy wiele ekumenicznych gestów Jana Pawła II (choćby jego częste spotkania z patriarchą Konstantynopola), najważniejsze znaczenie jego pontyfikatu należy widzieć jednak w postawieniu “na ostrzu noża" kwestii reformy papiestwa w perspektywie jedności chrześcijaństwa. Papież uznał, że Kościół katolicki nie jest w stanie sam rozwiązać tego problemu i że potrzebuje pomocy innych. Do historii przeszły papieskie słowa: “Modlę się gorąco do Ducha Świętego, by obdarzył nas swoim światłem i oświecił wszystkich pasterzy i teologów naszych Kościołów, abyśmy wspólnie poszukiwali takich form sprawowania owego urzędu [biskupa Rzymu - JM], w których możliwe będzie realizowanie uznawanej przez jednych i drugich posługi miłości". Słowa te, jak i całą encyklikę “Ut unum sint", niektórzy nie bez racji uznali za ekumeniczną “rewolucję".

Jej sedno da się streścić w kilku punktach: po pierwsze, dotychczasowe katolickie rozumienie papieskiego prymatu nie odpowiada nowej sytuacji chrześcijaństwa. Po drugie, zmieniona forma sprawowania prymatu musi eksponować służbę miłości, jedności i różnorodności w chrześcijaństwie, nie zaś dominacji i uniformizacji. Po trzecie, ekumenicznego modelu papiestwa winno się szukać w pierwszym tysiącleciu chrześcijaństwa, kiedy Kościoły różnych części świata akceptowały prymat, ale nie wyrażał się on w kategoriach bezpośredniej i nieograniczonej władzy Rzymu.

Pontyfikat Jana Pawła II ujawnił jednak również istnienie pewnego zasadniczego paradoksu, który w poważnym stopniu zdecydował, że “rewolucja samoograniczenia się" pozostała na papierze. Chodzi o... wielkość ostatniego pontyfikatu. Z jednej strony zjawisko globalizacji, erozji tradycyjnej etyki czy terroryzmu, a z drugiej - odśrodkowe siły w Kościele katolickim i nowe kontrowersyjne interpretacje “starej" doktryny pociągnęły za sobą wzrost duchowo-moralnego i kościelnego znaczenia papiestwa. Jan Paweł II był jednym z największych papieży w dziejach Kościoła oraz największym autorytetem duchowym i moralnym naszych czasów. Ta wielkość siłą rzeczy w jakiejś mierze kładła się cieniem na postulat ekumenicznego samoograniczenia papiestwa.

Niektórzy rozwiązanie tego problemu widzą w słynnej anegdocie opowiedzianej niegdyś przez o. Yvesa Congara OP: “Słyszę jeszcze, jak pewien Anglik z typowo angielskim humorem mówi - a było to za czasów Piusa XII - »Mamy za wielu dobrych papieży, potrzebowalibyśmy teraz jakiegoś dobrego złego papieża!«". Gdziekolwiek szukać rozwiązania problemu “ekumenizm a prymat papieski", jedno zdaje się pewne: bez uporania się z paradoksem pozostawionym nam przez Jana Pawła II, ekumeniczna rewolucja papiestwa nie ogarnie chrześcijaństwa - ze szkodą dla losów Ewangelii w świecie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2005