Nie wstydzi się Ewangelii

Podejrzewam, że ks. Michał czytywał w młodości Trylogię - i że bardzo się tą lekturą przejął. Czytam wywiad z nim i odkrywam szlachetność (i szlachectwo ducha, nie tylko urodzenia) Skrzetuskiego, odwagę Kmicica, gotowość do ponoszenia ofiar dla słusznej sprawy Wołodyjowskiego, wreszcie... pewnego rodzaju gadatliwość i dowcip pana Zagłoby.

22.08.2004

Czyta się kilka minut

"Nie wstydzę się Ewangelii" jest bowiem zapisem rozmowy bardzo potoczystej i pełnej dygresji. Turnau to rozmówca dociekliwy i skrupulatny: ocala każdą anegdotę (nawet taką nie na temat) i chce wiedzieć o Czajkowskim jak najwięcej. No i “wypuszcza" księdza Michała, prowokuje go do zwierzeń (na przykład: “Powtórz, co mi mówiłeś o wujku", “Powiedz o tej amazonce, o której mi kiedyś opowiadałeś", “Opowiedz o..." itp.) - a ten dość łatwo daje się uprosić. Gawędziarzem zaś jest znakomitym... Facecjonistą niezrównanym: ,,Gdyby rozerwał się worek moich wspomnień (włącznie z anegdotami o kolegach, z których większość to dzisiaj biskupi, na czele z Księdzem Prymasem), to papieru by nie starczyło...".

Rozmowa-aperitif

Rozmowa dwóch starych przyjaciół-teologów (księdza - profesora i świeckiego - magistra) to nie tylko zapis interesującej biografii i doświadczeń życiowych jednego z nich, ale także solidny (choć - przyznajmy - bardzo wybiórczy) wykład: historii (fragment dotyczący Dobrej Szlacheckiej jest w istocie maleńką monografią), biblistyki, chrystologii i eklezjologii, ekumenizmu i teologii dialogu z judaizmem, wreszcie socjologii religii (m.in. analiza fenomenu Radia Maryja i antysemityzmu).

Jan Turnau zna Michała Czajkowskiego od lat - i rozumie go w pół słowa. To zaleta tego wywiadu: obaj wiedzą, o czym mówią, i w związku z tym nie wyważają otwartych drzwi. Ale to także wada: bo nie wszyscy czytelnicy posiadają taką wiedzę teologiczną i taką orientację w sprawach Kościoła (często szukają oni odpowiedzi na pytania najprostsze: jak czytać Biblię? jak się modlić?) - a czasem drzwi otwarte na oścież dla teologów bywają zamknięte dla laików. Są w tej książce fragmenty teologicznie bardzo trudne i osobiście nie miałbym nic przeciwko ich rozjaśnieniu (na przykład: rozważania o pustym grobie - jest on czy nie jest konieczny do wiary w zmartwychwstanie?!). Uwagę tę kieruję głównie pod adresem wydawnictwa: gdybyż ta książka miała wnikliwego redaktora - rzecznika zwyczajnych czytelników...

Napisałem, że autorzy serwują nam wykład solidny, choć wybiórczy: tak naprawdę ma on być zachętą (czymś w rodzaju aperitifu) do dalszych lektur. Na przykład znakomitych książek ks. Michała Czajkowskiego: o Biblii (,,I ty zrozumiesz Pismo Święte") czy dialogu z Żydami ("Lud Przymierza", "Co nas łączy? ABC relacji chrześcijańsko-żydowskich"). Gorąco polecam.

Przemieniony przez Sobór

Michała Czajkowskiego (ur. 1934, święcenia - 1958) niemal od początków jego kapłaństwa kształtował Sobór - to widać w jego pracy naukowej i duszpasterskiej. Czajkowski jest bowiem księdzem do głębi przenikniętych nauczaniem Vaticanum II. Zresztą, czy można się temu dziwić? W dniu inauguracji Soboru (11 X 1962 r.) był przecież w Rzymie, stał w loggii Bazyliki św. Piotra ,,i z góry patrzył na biskupie mitry, kołpaki, korony i tiarę niesionego na sedia gestatoria Papieża": ,,Czułem wielkość, wyjątkowość chwili, ale chyba nie przeczuwałem, że Sobór tak bardzo zmieni i Kościół, i mnie, a w pewnej mierze także świat..." (podkreśl. moje).

To, co wtedy zobaczył, opisał w ,,Tygodniku Powszechnym". To, co przeżył, stara się realizować do dzisiaj: jako profesor, publicysta, duszpasterz. Po prostu człowiek dialogu konsekwentnie przekraczający widzialne granice Kościoła (ostatnio na przykład uczestniczy w spotkaniach gejów-chrześcijan, no bo: ,,Czy możemy kogokolwiek wykluczać z naszej troski duszpasterskiej?"). Czajkowski był zresztą - zaraz po powrocie ze studiów (w Rzymie i Jerozolimie) - jednym z pionierów odnowy soborowej w Polsce (Wspólnota św. Marcina we Wrocławiu i “pierwsi w Polsce świeccy lektorzy. Pierwsze modlitwy wiernych - przez wiernych przygotowywane i odmawiane. Pierwsze kazania świeckich. Pierwszy raz w Polsce kanon - wielka modlitwa eucharystyczna - po polsku..."). A i teraz - gdy Sobór od dawna należy do historii i prawie nikt nie przejmuje się jego duchem - on, na przekór wszystkim, chce być mu wierny: “Udzielać ludziom Komunii św. nie z tabernakulum, lecz ze stołu sprawowanej Eucharystii", “głosić krótką homilię codziennie, nawet rano" itp. Nieistotne szczegóły? Raczej papierek lakmusowy pokazujący, czym jest dla niego Msza, Ewangelia, drugi człowiek.

Długo można by opowiadać o tej książce - traktuję ją jako cenny przyczynek do historii Kościoła w Polsce. I, szczerze mówiąc, nie rozumiem, jak można było dopuścić, żeby ktoś taki jak Michał Czajkowski - świetnie wykształcony biblista, świadek Soboru, chrześcijanin na serio szukający Boga - nie miał wpływu na formację kleryków w swej macierzystej diecezji! To nie najlepiej świadczy o Kościele, niestety. Ale, kto wie, może to się jeszcze zmieni? Tego życzę ks. Czajkowskiemu na jego zbliżające się 70-lecie: “że stanie przed klerykami w sali wykładowej wrocławskiego seminarium duchownego i spyta (po trzydziestu latach!): »Na czym to ostatnio skończyliśmy?«".

Nienawiść w obronie Jezusa

Te urodzinowe życzenia mogłyby być dobrą pointą dla recenzji z pogodnej (wydawałoby się) i w gruncie rzeczy optymistycznej (pomimo trudności - ze strony niektórych hierarchów) książki Czajkowskiego i Turnaua.

Mogłoby tak być, gdyby nie ostatnie rozdziały, w których ksiądz Michał obficie cytuje regularnie otrzymywaną przez siebie korespondencję. I artykuły (m.in. z “Naszego Dziennika"). A to nie jest lektura pogodna i optymistyczna! Z tekstów tych wyziera bowiem nienawiść - i, co gorsza, jest to nienawiść “w obronie" Jezusa i Jego Kościoła.

I tu zaczyna się prawdziwy problem: ideologizacji chrześcijaństwa (i - jak celnie zauważył kiedyś Stefan Wilkanowicz - przerabiania uniwersalnej religii miłości na “ksenofobiczną religię plemienną") oraz milczenia tych, którzy powinni reagować. “Ilu biskupów miało odwagę oświadczyć, że »głos katolicki w naszych domach« jest niechrześcijański, że »Nasz Dziennik« nie jest naszym, kościelnym dziennikiem?... Dlaczego nie przejmują się zgorszeniem niewierzących czy szukających?... Czy w »Naszym Dzienniku« widzą tylko piękne świadectwa różańcowe, a nie widzą świadectw nienawiści?"

Listy, cytowane w tej książce, są oskarżeniem straszliwym. Bo “zło, które się stało i staje, jest w pewnej mierze nie do naprawienia. I to nie tylko w duszach katolików. Naszemu Kościołowi do dziś wypomina się »Mały Dziennik« i całą tę przedwojenna nagonkę antyżydowską, także z ambon, »która przyczyniła się do uśpienia sumień i w konsekwencji (...) wielu było takich, którzy nie stawili tak zdecydowanego oporu, jakiego ludzkość miała prawo oczekiwać od uczniów Chrystusa«" (Jan Paweł II).

W tym kontekście - nie rozumiem. Nie rozumiem braku reakcji wielu (na szczęście nie wszystkich) biskupów. Nie rozumiem publicznej wypowiedzi Prymasa Polski, który oskarżył ks. Michała Czajkowskiego o “bardzo złą robotę". Nie rozumiem konformizmu niektórych środowisk katolickich, które odcinają się od Czajkowskiego, gdy ten krytykuje Radio Maryja, a milczą, gdy Czajkowski staje się obiektem kampanii nienawiści... A może inaczej: rozumiem to (aż za dobrze), ale nie potrafię zaakceptować.

,,Po owocach poznacie ich" - mówi Jezus. I jeszcze: “Ten rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem". Kumulacja nienawiści, jaką odnajduję w listach do ks. Czajkowskiego (a przecież wiem, że nie jest on jedynym adresatem takiej korespondencji), domaga się od całego Kościoła modlitwy i nawrócenia. Kto wie, może przyszedł czas na ,,wielką nowennę" (i - na przykład - peregrynację kopii obrazu Brata Alberta “Ecce Homo") w intencji obrony naszego chrześcijaństwa przed nienawiścią.

Zaimponował mi ks. Michał Czajkowski. Ja gdybym dostawał takie listy, byłbym zgorzkniały i miał nieustanne pretensje do świata. A on? On jest optymistą. “Moje życie - mówi - nie było i nie jest jednym Wielkim Postem, więcej w nim było i jest Wielkanocy. (...) A co do moich przegranych - ufam, że Bóg je wygra, i widzę, że niektóre z nich już teraz wygrywa".

***

Pytany o najważniejszy dzień życia - nie ma wątpliwości: święcenia kapłańskie (15 VI 1958). Na swym obrazku prymicyjnym kazał napisać: “Ponad tysiące lat szczęścia ziemskiego - u Twych ołtarzy milszy jeden dzień!" (te słowa dedykuję wszystkim, którzy mówią o nim i piszą: ,,tzw. ks."). 25 lat później - z okazji srebrnych godów (które wypadły w stanie wojennym) - napis na obrazku był już zupełnie inny: ,,Proście za mnie, aby dane mi było Słowo Boże, gdy usta moje otworzę, dla jawnego, swobodnego i odważnego zwiastowania tajemnicy Ewangelii" (te słowa traktuję jako prośbę i zobowiązanie: żeby się za ks. Michała modlić). Jeśli Bóg pozwoli, na 50-lecie kapłaństwa Czajkowski chciałby wybrać słowa św. Pawła: ,,Nie wstydzę się Ewangelii", choć - jak sam mówi - ,,nie dorasta do nich". Ale próbuje. “Powiedzieć prawdę przełożonemu, przestać się wstydzić, że uznają cię za Żyda, (...) nie wstydzić się swojej wiary i swego księżostwa w towarzystwie niewierzących, być do końca katolikiem wobec chrześcijan innych wyznań, być do końca chrześcijaninem wobec Żydów...". I wierzy, że to jedno będzie miał kiedyś - na Sądzie - na swoją obronę: ,,Nie wstydziłem się Ewangelii, cokolwiek to kosztowało...".

"Nie wstydzę się Ewangelii. Z ks. Michałem Czajkowskim rozmawia Jan Turnau", wyd. WAM 2004.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2004