Nie tylko należą, oni są Kościołem

Klerykalna struktura jest skuteczna i na ogół ją lubimy: my, księża i katolicy świeccy. Od tego są księża... więc kłopot z głowy.

22.07.2013

Czyta się kilka minut

 /
/

W przykrej transmisji z wizyty przedstawicieli kurii w Jasienicy uderzył mnie jeden szczegół. Kiedy proboszcz, ks. Lemański chciał, by rozmowę na temat przyszłości jego i parafii odbyć w obecności rady parafialnej, z którą sprawy parafii zawsze zwykł omawiać, usłyszał, że już żadnej rady parafialnej nie ma, bo z chwilą zwolnienia proboszcza rada, z mocy prawa, przestaje istnieć.
W czasie Soboru i po jego zakończeniu żywa była debata o miejscu świeckich w Kościele. Od tego czasu ukazało się wiele dokumentów i opracowań na ten temat. Synod Biskupów, poświęcony „powołaniu i misji świeckich w Kościele i świecie dwadzieścia lat po Soborze Watykańskim II”, zaowocował adhortacją Jana Pawła II „Christifideles laici” (1987). Powstała Papieska Rada ds. Świeckich w Watykanie oraz parafialne rady duszpasterskie i ekonomiczne.

Świeccy... Jeszcze Pius XII głosił, że „wierni, a ściślej świeccy, zajmują miejsce w pierwszych szeregach Kościoła”, że „to oni, i przede wszystkim oni, winni uświadamiać sobie coraz wyraźniej nie tylko to, że należą do Kościoła, ale że sami są Kościołem, to znaczy wspólnotą wiernych żyjących na ziemi pod jednym przewodnictwem Papieża oraz pozostających z nim w łączności Biskupów”.

Zastanawiam się, jak dziś brzmi postawione po Soborze przez wielkiego teologa Ursa von Balthasara pytanie: „Czy w Kościele są świeccy?”, oraz jego konstatacja w tej materii, że „obecny czas domaga się relektury dokumentów Soboru Watykańskiego II”. Czyż owej „relektury” nie mamy już za sobą?


O miejscu świeckich mówią dokumenty soborowe, zwłaszcza dekret o apostolstwie świeckich „Apostolicam actuositatem”, który skorygował „fałszywy obraz Kościoła, w którym duchowni zajmują się rozdzielaniem darów duchowych, do świeckich zaś należy tylko ich przyjmowanie” – jak ujął to Jan Paweł II. On sam w „Christifideles laici” przypomniał, że „postulat soboru dotyczący wspólnego omawiania i rozwiązywania problemów duszpasterskich winien być odpowiednio i systematycznie realizowany poprzez coraz szersze, mocniejsze i zdecydowane dowartościowanie parafialnych rad duszpasterskich”. W Kodeksie Prawa Kanonicznego i Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy, że choć rola świeckich jest inna od roli duchownych, to jednak jedni i drudzy są równi w godności i obowiązku działania na rzecz budowania Kościoła. Dlatego „zgodnie z posiadaną kompetencją i autorytetem świeccy mają możność, a niekiedy nawet obowiązek, ujawniania swego zdania w sprawach, które dotyczą dobra Kościoła” oraz – „zachowując nienaruszalność wiary i obyczajów, szacunek wobec pasterzy, biorąc pod uwagę wspólny pożytek i godność osoby – podawania go [swego zdania] do wiadomości innym wiernym”.

Wykluczenie rady duszpasterskiej z rozmów na temat przyszłości parafii, „bo już nie istnieje”, mimo że zgodne ze statutem (choć np. w diecezji gliwickiej „z chwilą wakansu na urzędzie proboszcza, działalność PRD ulega zawieszeniu”, lecz nie ustaje) – nie zabrzmiało dobrze.


Mają się poczuwać do odpowiedzialności za Kościół, lecz warunkiem tego jest znajomość sytuacji (informacja) oraz realny udział, przynajmniej w roli doradczej, w podejmowaniu decyzji. Czasem mi się wydaje, że do realizowania soborowej i posoborowej nauki o świeckich w Kościele jest nam wciąż dość daleko. Zresztą nie bardzo tego chcemy my, duchowni, a także polscy katolicy świeccy. Klerykalna struktura jest skuteczna i na ogół ją lubimy my, księża, i katolicy świeccy. Od tego są księża... więc kłopot z głowy.

Nie chcę uogólniać. 20 lipca na tyniecki cmentarz odprowadzaliśmy Mariana Szczepanowicza. Był to człowiek świecki, który się odważył „być świeckim w Kościele”. Wielorakie, bezinteresowne zaangażowanie, poczynając od działalności pro life – inspirował mnóstwo form pomocy ludziom – przez inicjatywy budowlane (był inżynierem), aż po podjętą pod koniec życia posługę nadzwyczajnego szafarza Eucharystii. Czuł się odpowiedzialny za głoszenie i świadczenie Ewangelii, bez uszczerbku dla statusu człowieka świeckiego. Niekończąca się procesja księży, z którymi współpracował, świeccy szczelnie wypełniający tyniecki kościół, zżyta, kochająca się rodzina – były znakiem, że w Kościele jeszcze są świeccy. Z czego nie wynika, że na tym polu nie ma nic do zrobienia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2013