Nie miłuje się dozorców

Religia sprowadzona do wymiaru prywatnego nie wytrzymywała konfrontacji z ideologią liberalną. Ci, którym się to nie podobało, próbowali leczyć tę dżumę cholerą państwa wyznaniowego, często doprawionego nacjonalizmem. | Jesteśmy najpierw chrześcijanami, a dopiero potem obywatelami – twierdzą członkowie Nowego Kościoła Katolickiego.

11.03.2020

Czyta się kilka minut

Mormoni uznają siebie za główny nurt chrześcijaństwa. Spotykają się co pół roku na Konferencji Generalnej, aby otrzymać przesłanie od przywódców swojego Kościoła. Salt Lake City, Utah, USA, październik 2015 r. FOT. GEORGE FREY / GETTY IMAGES / George Frey / Getty Images
Mormoni uznają siebie za główny nurt chrześcijaństwa. Spotykają się co pół roku na Konferencji Generalnej, aby otrzymać przesłanie od przywódców swojego Kościoła. Salt Lake City, Utah, USA, październik 2015 r. FOT. GEORGE FREY / GETTY IMAGES / George Frey / Getty Images

Obok mojego koktajlu witaminowego w kolorze soczystej zieleni kelnerka stawia ceramiczny dzbanuszek z naparem z mięty. Szczepan natychmiast zaplata na nim zmarznięte dłonie, zamyka oczy i pochyla twarz nad dymiącym naczyniem. Za oknem jesienna wichura goni po chodniku kurz i śmieci, a skuleni przechodnie pędzą do domu, by jak najprędzej zacząć upragniony weekend.

Dla członków Nowego Kościoła Katolickiego, do którego należy Szczepan, piątek jest jednak dniem postu, podczas którego mogą najwyżej pić ciepłą wodę lub napary z ziół. Nic dziwnego, że po kilku godzinach spędzonych na wietrze, który z rana niemal przewracał przechodniów na ul. Świętokrzyskiej w Warszawie, twarz wyczerpanego Szczepana jest blada jak papier.

– A do tego ochrypłem – odzywa się w końcu, próbując przykryć zmęczenie rozbawieniem. – Dwie godziny skandowania hasła: „Królestwo moje nie jest z tego świata” przed ministerstwem finansów zrobiło swoje.

– Rozumiem, że chodziło wam o projekt ustawy, która każdą pensję opodatkuje dodatkowo tzw. składką episkopalną?

Szczepan bierze łyk ziołowego naparu i rozkoszuje się nim zbierając jednocześnie myśli. Wybór miejsca pikiety, odzywa się wreszcie, był symboliczny. Mogła odbyć się także pod pałacem prezydenckim czy chociażby przed resortem sportu, bo nie chodziło tylko o symboliczne 15 zł miesięcznie na Kościół.

– My nie negujemy instytucji państwa – podkreśla. – Przeciwnie, zależy nam na tym, żeby działało sprawnie. Sprawniej niż obecnie. Ruch Nowego Kościoła Katolickiego chce jednak w jasny sposób zadeklarować władzom, że jego członkowie są przede wszystkim chrześcijanami. Potem dopiero obywatelami.

– I jako Polak-chrześcijanin nie chcesz płacić na Kościół w Polsce?

– To nie jest mój Kościół.

– Prymas mówił ostatnio na Jasnej Górze, że nie można być Polakiem, nie będąc jednocześnie katolikiem.

– Prymas powinien te słowa rozważyć w swoim sumieniu. Nie będę ich komentować.

– Unikasz też słowa: Polak. Nie czujesz się nim?

– Czuję do niego sentyment – odpowiada Szczepan po chwili namysłu i ponownie bierze do ust łyk miętowego naparu.

Przy naszym stoliku zapada kłopotliwa cisza.

Fatalne zauroczenie
Szczepan Jaworski, a właściwie Idzi – bo nowym imieniem zaczął posługiwać się dopiero 13 lat temu, dołączając do Nowego Kościoła Katolickiego – ma 30 lat i fryzurę przypominającą wczesnych ­Beatlesów, do których miłość zaszczepiła mu matka. Ją z kolei do muzyki czwórki z Liverpoolu przekonał dziadek Szczepana. Po ojcu odziedziczył zamiłowanie do kuchni włoskiej i niechęć do wysiłku fizycznego. Rodzinna sztafeta pokoleń nie działała tylko w kwestiach światopoglądowych.

– Może nie uwierzysz, ale dorastałem w domu właściwie areligijnym – zapewnia. – Tolerancyjnym, choć dziś wydaje mi się, że religia nie była dla moich rodziców czymś na tyle ważnym, by chciało im się o to kruszyć kopie. Byłem bardzo późnym dzieckiem. Ojciec miał 40 lat, kiedy się urodziłem. Dzieciństwo moich starych przypadło więc jeszcze na schyłkowy, jak to się nazywało, pereel?

– Pe-er-el.

– Właśnie. Uwielbiali wracać wspomnieniami do pustych sklepów i statków, które na Gwiazdkę przywoziły banany i pomarańcze. Myślę, że tamte doświadczenia rzutowały na to, jakimi byli rodzicami. Dbali o mnie aż do przesady, miałem wszystko, czego zapragnąłem. Ale już jako czternastolatek wiedziałem, że nie chcę być taki jak oni.

– Czyli jaki?

– Żyjący dniem dzisiejszym i sprawami materialnymi. W domu mówiło się w kółko o tym, gdzie pojedziemy na wakacje, do jakiej restauracji starzy pójdą w weekend, jaką wystawę zaliczą, co sobie kupią i co trzeba kupić mnie. Rodzice do kościoła nie chodzili. Religia pojawiała się w domowych dyskusjach wyłącznie w kontekście win Kościoła katolickiego. Na religię chodziłem pewnie tylko dlatego, że to było dobrze widziane przez dyrekcję szkoły.

– Ale powiedziałeś, że rodzice byli tolerancyjni.

– Dla innych wyznań. Oni wyrośli w Kościele katolickim. Mieli chrzest, chyba nawet komunię i bierzmowanie. Dopiero fala skandali pedofilskich i ujawnienie malwersacji finansowych wielu znanych duchownych pod koniec drugiej dekady tego stulecia sprawiły, że poczuli się przez Kościół zdradzeni. No i to fatalne zauroczenie Kościoła władzą. Coś ci zresztą pokażę – Szczepan przykłada palec wskazujący do skroni i następnie kieruje go w moją stronę wykonując gest-polecenie transferu pliku. Moje soczewki VR początkowo mają trudności z odczytaniem fotografii sprzed kilkunastu lat, ale w końcu znajdują w archiwum odpowiednie kodeki. Obraz staje się wyraźny. Na zdjęciu widać fronton jakiegoś kościoła. Na pierwszym planie w centrum stoi uśmiechnięty rumiany biskup z prawą ręką na ramieniu nastoletniego Idziego. Za nim widać kilku księży, a obok – kobietę i mężczyznę z wyrazem twarzy, który uprzejmością usiłuje maskować irytację.

– To rodzice podczas mojego bierzmowania – uśmiecha się Szczepan. – Przyszli na mszę, bo ich poprosiłem. Matka jeszcze w drodze do kościoła dokuczała mi, że jeśli to sakrament chrześcijańskiej dojrzałości, to właśnie popełniam pierwszy dorosły błąd. Nie umiała zrozumieć, co mnie pcha w ramiona Kościoła katolickiego, który w tamtym czasie robił faktycznie wszystko, żeby zniechęcić do siebie młodych.

Kościelne ławy, które zaczęły gwałtownie pustoszeć na przełomie drugiej i trzeciej dekady XXI wieku, hierarchowie Kościoła katolickiego próbowali zapełnić ponownie z pomocą państwa. Religię katolicką wpisano na listy przedmiotów obowiązkowych, bez oglądania się na to, jakiego wyznania jest uczeń. Potem w ministerialnych wytycznych dotyczących rekrutacji do szkół średnich pojawiły się punkty za członkostwo w oazie i służbę do niedzielnej mszy.

Zwieńczeniem tego sojuszu ministerstwa oświecenia narodowego z ołtarzem stało się wprowadzenie obowiązkowego pytania z Katechizmu Kościoła Katolickiego na maturze z języka polskiego. W zamian hierarchowie w kolejnych listach podsuwali wiernym coraz bardziej abstrakcyjne egzegezy rządowych decyzji. Nastoletniemu Idziemu, który wkrótce już miał się stać Szczepanem, tak daleko posunięte upolitycznienie religii, a właściwie już jej uzależnienie od władzy, długo nie przeszkadzało. Przebudzenie nadeszło – jak twierdzi – pewnej majowej niedzieli 2033 r.

– Od świtu żar lał się z nieba, transport wody do naszego osiedla dojechał przed szóstą rano, pomyślałem więc, że pójdę na pierwszą mszę, bo i tak nie mogłem spać – wspomina Szczepan. – Ksiądz mówił kazanie zbudowane wokół przykazania „nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”. Słuchałem tego jednym uchem, bo zmęczenie po nieprzespanej nocy dawało o sobie znać, i z opóźnieniem dotarło do mnie, że w homilii chodzi nie o wierność Bogu, ale o niedawno przywróconą powszechną służbę wojskową. Rozumiesz? Bóg i ojczyzna skleiły mu się w jedno!

Ojczyzna nie z tego świata
Kolejny łyk miętowego naparu, który zdążył już wystygnąć, pomaga Szczepanowi opanować emocje wywołane wspomnieniem. Kilka następnych miesięcy po tamtym nabożeństwie były, jak stwierdził, kluczowe w jego rozwoju duchowym.

– Przestałem jedynie słuchać kazań i listów, zacząłem je także analizować, szukać innych odniesień. W końcu dotarło do mnie, że koncepcji religii państwowej, którą Kościół w Polsce budował wspólnie z rządem, nie umiem pogodzić z własnym sumieniem. A potem odkryłem, że podobnie myśli sporo młodych ludzi. Zacząłem chodzić na spotkania Nowego Kościoła Katolickiego.

– Nowego? Zauważyłem, że często odwołujecie się np. do św. Augustyna. Pozwól, że nieśmiało przypomnę, co pisał: Roma locuta, causa finita.

– Chodzi nam o zaznaczenie, że prawo boskie ma pierwszeństwo przed prawem ziemskim. Ruch Nowego Kościoła Katolickiego jest przede wszystkim aktem niezgody na upolitycznianie religii. Jezus oddzielał to przecież wyraźnie, mówiąc, żeby oddawać cesarzowi, co cesarskie, a Bogu – co boskie.

– Dobrze. Możesz nie zgadzać się na zaangażowanie polityczne Kościoła. Ale jak to się ma do patriotyzmu? Kiedy spytałem, czy uważasz się za Polaka, odpowiedziałeś wymijająco.

– Dobrze, jestem Polakiem w tym sensie, że się urodziłem w Warszawie, myślę po polsku i zależy mi na tym, żeby kraj, w którym mieszkam, miał się jak najlepiej. Ale jeśli mnie zapytasz, czy jestem patriotą, odpowiem szczerze: nie. Patriotyzm w klasycznym wydaniu oznacza umiłowanie swojego kraju. Dla nas państwo jest tylko kimś w rodzaju dozorcy. Mamy miłować dozorcę? Jan Stanisław Bystroń już na początku XX wieku ostrzegał, że tak rozumiany patriotyzm to prosta droga do „nacjonalizacji Boga lub do deifikacji narodu”.

– Polska nie jest twoją ojczyzną?

– Jest. Ojczyzna to miejsce pochodzenia.

– Ale nie matka?

– Moja matka ma na imię Kasia i na szczęście ma się świetnie. Drugiej nie potrzebuję. Potrzebuję za to życia wiecznego.

– Polska stoi ci na drodze do zbawienia?

– Jezus mówi: „Królestwo moje jest nie z tego świata”. Moje również. Jestem przede wszystkim chrześcijaninem. Obywatelem Polski tylko w takim stopniu, w jakim mogę to pogodzić z moją religijnością. Gdybym miał teraz 19 lat i kazaliby mi iść do wojska na półtora roku, musiałbym odmówić i iść do więzienia. Jezus mówi: „nie zabijaj”. Nie wolno mi więc także trenować zabijania.

– Kościół katolicki od wieków czyta tę samą Biblię co wy, ale nie wyciąga tak radykalnych wniosków.

– Chcesz nas nazywać radykałami – proszę. Zastanów się tylko, kto tu pobłądził. My – kiedy staramy się poważnie brać słowa Jezusa i żyć według jego nauki? Czy Kościół instytucjonalny, który stał się zakładnikiem polityki i dostarcza jej ewangelicznych interpretacji adekwatnych do sytuacji? Søren Kierkegaard pisał, że akt wiary nie polega na akceptacji zastanego układu, ale na rzuceniu się w nieznane. Zobacz, co zrobił św. Franciszek z Asyżu i św. Klara. Oni też byli radykałami, wybrali Boga, odrzucając resztę.

Międzynarodówka chrześcijan
W gruncie rzeczy – ciągnie Szczepan, próbując jednoczesne zamówić u kelnerki kolejną ziołową herbatkę – kierunek tych zmian był widoczny już od dawna. XX-wieczna neutralność światopoglądowa państwa opierała się przecież na założeniu, że ani prawo, ani decyzje organów publicznych nie mogą mieć aksjologicznego umocowania w żadnej religii – na czele z tą, którą wyznaje większość obywateli. Miarą siły instytucji państwowych stały się wręcz gwarancje, jakich państwo udzielało mniejszościom, co intuicyjnie uchwycił już Thomas Jefferson, mówiąc, że „stwierdzenie sąsiada, iż bogów jest dwudziestu, albo że Bóg nie istnieje wcale, nie wyrządza mi żadnej krzywdy”.

Rzecz w tym, że religia sprowadzona do wymiaru prywatnego na dłuższą metę nie wytrzymywała konfrontacji z ideologią liberalną, bo między tym, na co pozwalało prawo boskie, a tym, czym kusił świat konsumpcji, zionęła przepaść. Ci, którym się to nie podobało, próbowali, zdaniem Szczepana, leczyć tę dżumę cholerą państwa wyznaniowego, często doprawionego nacjonalizmem. Prawosławie zmagało się z „plagą etnofiletyzmu”, który w greckim Kościele stawiał na piedestale narodowość grecką, w serbskim – serbską, a w rosyjskim – rosyjską. Patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I odwiedzając w 2020 r. wspólnotę prawosławną w Australii musiał przypomnieć współwyznawcom, że są „najpierw prawosławnymi chrześcijanami, a następnie Grekami, Rosjanami, Bułgarami, Ukraińcami lub kimś innym”. Z kolei świat islamu zrodził potworka Państwa Islamskiego, przestępczego kartelu handlującego ropą, ludźmi i narkotykami, który swoje ciemne interesiki krył za rygorystycznym prawem szariatu.

– Przełom nastąpił pod koniec lat 20. – mówi Szczepan. – Zrozumieliśmy, że jeśli nie przestaniemy myśleć o sobie przede wszystkim jako o obywatelach, nigdy nie uwolnimy religii od upolitycznienia. Kryzys klimatyczny i spowodowany przez niego głód osłabił państwa. Ludzie stracili też wiarę w to, że postęp technologiczny zabezpieczy ich przed naturą i że można po prostu kupić sobie długie, bezpieczne życie. Musieliśmy wszyscy przypomnieć sobie znaczenie słowa „wspólnota”. A co poza więzami rodzinnymi spaja ludzi najmocniej? Wiara. Dlatego muzułmanie we Francji zaczęli negować swoją francuskość i stawiać akcent na wspólnotowość z wyznawcami islamu w innych krajach. Pamiętasz, jak osiem lat temu w Paryżu doszło do zamieszek po tym, jak tamtejsi muzułmanie odmówili przyjęcia mieszkańców z Bretanii, przez którą przeszedł huragan? Paryska wspólnota wyznaniowa zbierała w tym czasie pieniądze na pomoc muzułmanom, których susza wygnała z Pakistanu.

Nowy Kościół Katolicki, zaznacza Szczepan, jest pod tym względem mniej radykalny. Akceptuje istnienie państwa, odrzuca jednak wszelkie legitymacje, które osłabiona władza próbuje wyprowadzać sobie z kanonów wiary.

– Katolicki oznacza przecież powszechny i w tym upatrujemy naszej siły – wyjaśnia. – Pierwsi chrześcijanie tworzyli swoje wspólnoty nie tylko niezależnie od państwa, ale wręcz w opozycji do niego. I przypomnij sobie, jak się to skończyło. Chrześcijaństwo wygrało.

– A wkrótce potem upadł Rzym – dodaję prowokacyjnie.

– Pismo Święte uczy, że wszystko, co nie pochodzi od Boga, ma swój kres. A państwo to tylko wymysł ludzi.

Kelnerka wciąż udaje, że nie widzi Szczepana usiłującego złożyć zamówienie, mężczyzna sięga więc po płaszcz.

– Przestało wiać – mówi, spoglądając w okno. – Może zdążę dobiec na przystanek, zanim znów zacznie urywać głowę?

– Jak powinienem się z tobą pożegnać? Z Bogiem?

– Wystarczy zwykłe „cześć” – odpowiada już spod drzwi Szczepan. – Nie próbuj być bardziej papieski od papieża.

©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Historia 1/2020