Nie mieszajcie w to Narutowicza

Mord w łódzkim biurze PiS, a wcześniej wybór Bronisława Komorowskiego na prezydenta oraz katastrofę pod Smoleńskiem porównuje się do sytuacji sprzed blisko 90 lat. To nadużycie i pułapka.

26.10.2010

Czyta się kilka minut

Gabriela Narutowicza wybiera na prezydenta Zgromadzenie Narodowe 9 grudnia 1922 r. Wybory są skomplikowane, kluby parlamentarne zgłaszają kilku kandydatów, trudno uzbierać większość. Narutowicza wystawia PSL "Wyzwolenie" - chłopska centrolewica. Zwycięża w piątym głosowaniu, wsparty przez PPS, centrowy PSL "Piast" i Blok Mniejszości Narodowych. Przegranym w wyborach jest hrabia Maurycy Zamoyski, kandydat Narodowej Demokracji.

Po wyborczej porażce prawica rozpętuje burzę - wybuchają manifestacje uliczne, zaczyna się prasowa nagonka. Wszystko, by nie dopuścić do zaprzysiężenia. Kochany przez prawicę gen. Józef Haller przemawia do tłumu, który zebrał się pod jego mieszkaniem: "W dniu dzisiejszym Polskę tę, o którą walczyliście, sponiewierano. Odruch wasz jest wskaźnikiem, iż oburzenie narodu, którego jesteście rzecznikiem, rośnie i wzbiera jak fala". Deklaracja Narodowej Demokracji mówi o Narutowiczu jako o prezydencie narzuconym "głosami obcych narodowości". Dla narodu to "gwałt" i "ciężka zniewaga".

W prasie najmocniejszy jest głos Stanisława Strońskiego, który pisze, że Józef Piłsudski rzucił Narutowicza jako zawadę na drodze do naprawy państwa: "Wybór ten, zdumiewająco bezmyślny, wyzywający, jątrzący, wytwarza stan rzeczy, z którym większość polska musi walczyć. (...) Naród, w którego żyłach płynie krew, a nie gnojówka, musi się wzburzyć, gdy mu się bezczelnie i szyderczo pokazuje, że o najważniejszych dlań i najdroższych urządzeniach odzyskanego w męce państwa niepodległego rozstrzygają wrogo wobec polskości występujące narodowości obce".

Rusza lawina. "Gazeta Warszawska", "Kurier Warszawski" i "Rzeczpospolita" piszą: "żydowski elekt", "protegowany żydowskiej finansjery światowej", "nawet nie umie dobrze mówić po polsku". Padają zarzuty o areligijność i kosmopolityzm, a także o to, że przez całe życie prezydent mieszkał w Szwajcarii.

Dwa dni po wyborze, 11 grudnia, odbywa się zaprzysiężenie. W Warszawie zamieszki, zatrzymywanie polityków, by nie mogli dotrzeć do Sejmu. Prezydent-elekt jedzie powozem, dosięgają go bryły śniegu i błota. Bojówki prawicy ścierają się z bojówkami PPS. Ginie robotnik.

Pięć dni później, 16 grudnia, po wizycie u prymasa Kakowskiego, Narutowicz jedzie na otwarcie wystawy Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Eligiusz Niewiadomski, malarz i krytyk sztuki, zwolennik endecji, oddaje do prezydenta trzy strzały z browninga.

Niewiadomski tłumaczy przed sądem, że celem zamachu miał być Piłsudski, ale "zabójstwo Narutowicza było epizodem w walce o polskość, o naród; padł on z mojej ręki jako ofiara machinacji, której areną był Sejm - lewica nie chciała dopuścić na stanowisko prezydenta człowieka niezależnego, chciała takiego, który utrzyma w kraju anarchię, przeforsowała takiego kandydata, połączywszy głosy swe z głosami żydostwa".

Stroński pisze w "Rzeczpospolitej" cynicznie brzmiące: "Ciszej nad tą trumną!".

***

Pamięć o nagonce przeciwko demokratycznie wybranemu prezydentowi działa dziś jak przestroga. Pokazuje, do czego może doprowadzić sianie nienawiści w życiu publicznym. Ale co znaczy przykładanie jej do wydarzeń ostatnich miesięcy?

Katastrofa pod Smoleńskiem ma z nią tyle wspólnego, że zginął urzędujący prezydent RP.

Wybór Komorowskiego na prezydenta - że polityczny konkurent podważa legitymację jego władzy, mówiąc, iż został wybrany przypadkiem.

Śmierć Marka Rosiaka - że padł on ofiarą przemyślanego zabójstwa. Oraz że nie był prawdziwym celem zamachowca, dodajmy - w obu przypadkach być może niezrównoważonego.

Na tym podobieństwa się kończą. Politycy i publicyści, którzy odwołują się do okresu II Rzeczypospolitej, przedstawiają czasem walki partyjne i polemiki prasowe jako symptomy zepsucia i zapowiedź rychłego upadku państwa. Blisko stąd do wniosku, że i dzisiejsze spory polityczne, katastrofy czy nawet zbrodnie są zagrożeniem dla racji stanu. Jednak argumentacja przez analogię nie zawsze ma zastosowanie. Dotyczy bowiem zupełnie różnych rzeczywistości: politycznych, społecznych, gospodarczych, kulturalnych. Partyjne bojówki nie toczą dziś ulicznych walk. Mamy stabilny system polityczny, choć trzeba przyznać, że po katastrofie pod Smoleńskiem trudno uchwycić nastroje społeczne: walka o krzyż przed Pałacem Prezydenckim pokazała reakcje dotąd nieznane. Nieraz - w czasie angażujących setki ludzi nieagresywnych dyskusji - wydawała się świętem demokracji. Były też jednak marsze z pochodniami. I było przesadne wyśmiewanie się z bezradnych w gruncie rzeczy tzw. obrońców krzyża. Nie rozpętano jednak masowej nagonki o konkretnym wektorze.

Istotą porównań do zabójstwa Gabriela Narutowicza jest co innego. Chodzi o odwołanie do tragicznego wydarzenia i narodowej traumy. Oraz do ponownego określenia jasnego podziału my-oni. "Oni" sieją nienawiść, zniszczenie, śmierć. Nieważne, z której strony pada oskarżenie.

Odwoływanie się do 1922 r. prowadzi do eskalacji konfliktu; ci, którzy to robią, stają się budowniczymi społeczeństwa wiecznej wojny.

Jakub Halcewicz-Pleskaczewski (ur. 1984 r.) jest związany z "Gazetą Wyborczą" i "Przeglądem Powszechnym".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2010