Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chłopcy kochali się w nim jak w pannie, daliby się za niego pokrajać w plasterki. Dziewczyny nie miały lekko w pracowni Tomaszewskiego - na nic nie zdawał się trzepot rzęs i głębokie dekolty. Niewiele dziewczyn przyjmował do pracowni, nie dowierzał determinacji kobiet. “Ledwie zrobią dyplom, a już śluby, dzieci... nic z nich nie będzie" - mawiał. Czas pokazał, że niestety miał sporo racji.
Niewiarygodnie inteligentny i dowcipny, w języku nieoględny, nie bawił się w kurtuazję. Do jego pracowni zjeżdżali stażyści z całej Europy, był już wówczas legendą światowej grafiki. A że nie znali polskiego - Filip Pągowski, syn Henia, a nasz kolega z roku, służył za tłumacza. Francuski student rozkładał prace i czekał na wyrok. “Powiedz mu, że to jest do d..." - mówił Henio bez ogródek. Filipowi purpurowiały uszy i litościwie tłumaczył: “Pan Profesor mówi, że trzeba nad tym jeszcze popracować".
Studiowałam u profesora Stannego, ale do Henia biegałam na korekty w nadziei, że - zwykle powściągliwy w słowie - a nuż się rozgada. A jego anegdoty były kapitalne, riposty błyskotliwe, nikt mu nie dotrzymywał kroku w rozmowie. Może tylko w Mietku Wasilewskim - swoim asystencie - miał godnego siebie przeciwnika.
Starszy pan, z powodu kłopotów z kręgosłupem zgięty w pół - był dla nas arbitrem elegancji. Zamszowe buty, dżinsy, amerykańskie kurtki... nawet nasi o pokolenie młodsi rodzice tak się nie ubierali. Dom naszych profesorów - Teresy Pągowskiej i Henryka Tomaszewskiego - do którego mieliśmy wstęp z racji przyjaźni z Filipem, miał niezwykły, egzotyczny klimat. Piękne barokowe szafy, XVIII-wieczny drewniany anioł na podeście schodów, równe szeregi płócien w pracowni, zagraniczne albumy, nieskazitelny porządek... W niczym nie przypominało to naszych mieszkań w blokach. Z najdzikszej balangi, w środku nocy Filip wychodził i jechał do domu, żeby rano wyręczyć ojca przy odśnieżaniu podjazdu.
Jest taka kategoria ludzi - nie do zastąpienia. Siłą magnetycznej osobowości, przez samą obecność, wpływają na nasze życiowe hierarchie, gusta, wybory. Chcieliśmy być utalentowani jak Henio, przystojni jak Henio, dowcipni jak on... Nadal chcemy.