Nie dla idiotów

Co łączy zniszczony samochód lubelskiego historyka i decyzję krakowskiego piłkarza o wyborze drużyny narodowej?

27.09.2011

Czyta się kilka minut

"Nieznani sprawcy" namalowali swastykę na samochodzie Dariusza Libionki - historyka Holokaustu, pracownika muzeum na Majdanku i członka Centrum Badań nad Zagładą Żydów. Sprawę nagłośniła "Gazeta Wyborcza", piórem Seweryna Blumsztajna ogłaszając "wzbieranie brunatnej fali" i przy okazji uderzając w PiS - przypisując partii Jarosława Kaczyńskiego pośrednią odpowiedzialność za ten i podobne incydenty. Na publikację "Gazety" zareagowała oczywiście "Rzeczpospolita": Bronisław Wildstein w pierwszym zdaniu nazywa atak na Libionkę wybrykiem "jakiegoś idioty", a później koncentruje się już na odpieraniu argumentów Blumsztajna. Dramatyczne doświadczenie Bogu ducha winnego historyka staje się przedmiotem prasowej pyskówki.

Tak się składa, że kilkakrotnie miałem okazję rozmawiać z doktorem Libionką. Za każdym razem byłem pod wrażeniem faktu, że choć temat, którym się zajmuje, skazuje go na wchodzenie w najgorętsze spory współczesnej Polski, to przede wszystkim chce pozostać badaczem, wiernym standardom, które narzuca uprawianie działalności naukowej. W związku ze swoimi kompetencjami Libionka jest proszony przez dziennikarzy o komentowanie kolejnych publikacji Jana Tomasza Grossa, bywa także biegłym podczas procesów neonazistów, ale Zagłada to dla niego po prostu fragment historii. Pamiętam, jak na pytanie, czy Holokaustem można zajmować się tak samo jak owadzimi nogami, ubrany w T-shirt z okładką płyty "London Calling" zespołu The Clash, tłumaczył mi, że i owadzimi nogami, i Holokaustem trzeba się zajmować zgodnie z wymaganiami warsztatu: "Nie interesuje mnie ani edukowanie, ani nawracanie, nie mam żadnej misji. Wiem, że badam temat trudny i grząski, ale przede wszystkim interesuje mnie to, żeby go zbadać dobrze".

Dziś na własnej skórze przekonuje się, że już samo podjęcie "trudnego i grząskiego tematu" może być w Polsce niebezpieczne. Namalowanie swastyki na masce samochodu nie jest przecież pierwszym incydentem: kilka miesięcy wcześniej "nieznani sprawcy" obrzucili dom Libionki kamieniami, do których przyczepione były petardy (o tym incydencie Wildstein już nie wspomina - czy dlatego, że w ten sposób łatwiej mu rzecz zbagatelizować?).

Tak się składa, że informacja o atakach na Libionkę zbiegła się z dyskusją o występach Maora Meliksona w piłkarskiej reprezentacji Polski. Urodzony w Izraelu zawodnik, mający polskie obywatelstwo i grający od ośmiu miesięcy w Wiśle Kraków, jest na naszych boiskach rewelacją - nic dziwnego, że trener Franciszek Smuda, za którego kadencji w kadrze zagrało już sześciu piłkarzy ze świeżo wyrobionymi paszportami (występują od lat w Niemczech czy Francji, ale mają polskie korzenie, no i nie mają szans na grę w reprezentacjach tamtych krajów), chciał sięgnąć także po niego. Melikson reprezentował już wprawdzie Izrael, ale w spotkaniach towarzyskich - formalnie nic więc nie stało na przeszkodzie, by grał dla Polski w meczach o punkty mistrzostw Europy.

Szczerze mówiąc od wiosny liczyłem na debiut Maora Meliksona w koszulce z orłem: miałem nadzieję, że Żyd będący gwiazdą reprezentacji Polski skomplikuje światopogląd tysięcy polskich kiboli, posługujących się antysemityzmem jako orężem w międzyklubowych waśniach. Kiedy jednak przed miesiącem strzelił dwie bramki dla Izraela w sparringu z Wybrzeżem Kości Słoniowej, uznałem, że temat jest nieaktualny. I rzeczywiście okazał się nieaktualny, choć z zupełnie innych powodów.

"Zdecydowałem, że obecnie nie jestem gotowy, aby grać dla reprezentacji Izraela lub dla reprezentacji Polski" - oświadczył piłkarz. Okazało się, że na jego adres mailowy i telefon zaczęły nadchodzić wyzwiska i pogróżki - także z Izraela, gdzie okrzyknięto go "zdrajcą" i gdzie dywagowano, czy Żydzi mogą grać dla kraju, który "przyczynił się do Holokaustu". Na polskich forach pisano - zacytujmy łagodniejsze sformułowania - że "jak mamy w reprezentacji stado Francuzów i Niemców, to dobieranie do tego jeszcze Żyda, to przesada".

Tak się składa, że widzę podobieństwo między Libionką i Meliksonem. Obaj są profesjonalistami, chcącymi normalnie wykonywać swoje obowiązki. Historyk pisze i mówi o tym, co ustalił na podstawie kwerend w archiwach, po czym płaci cenę za prawdę faktów sprzeczną z narodowymi "prawdami wiary". Piłkarz chce kierować rozwojem własnej kariery - ale nie może, bo dla zbyt wielu mieszkańców jego dwóch ojczyzn wybór Polski okazuje się nie do przyjęcia, a ofiarą ich wściekłości (podobnie zresztą jak w przypadku historyka) może paść nie tylko on sam, ale i jego rodzina.

W sumie wychodzi na to, że co jakiś czas powtarzane - także na tych łamach - tezy o radykalnej poprawie w polskiej pracy nad pamięcią, przełomie w stosunkach polsko-żydowskich, odwrocie od antysemityzmu itd. okazują się przedwczesne. Ja w każdym razie nie miałbym odwagi wypowiedzieć ich w obecności Dariusza Libionki. Chętnie przyznaję, że trzeba być idiotą - nie tylko, żeby malować swastykę na czyimś samochodzie, ale żeby być antysemitą. Problem w tym, że tych idiotów pozostaje w Polsce niebezpiecznie dużo, co zresztą jest oczywiste także w świetle badań socjologicznych (por. np. artykuł Antoniego Sułka w pracy "Następstwa Zagłady Żydów. Polska 1944-2010"). I że w ostatnich miesiącach (patrz incydenty na Podlasiu) wydają się oni mobilizować - w tym sensie zdanie o "wzbieraniu brunatnej fali" jest uzasadnione.

Pytanie brzmi, jak takim aktom przeciwdziałać. Wydaje mi się, że nadając im kontekst polityczny, zatrącając od razu o PiS, jak robi to Seweryn Blumsztajn, niczego się nie osiągnie. Akurat postawa wymiaru sprawiedliwości wobec podobnych incydentów - wzmacniające poczucie bezkarności umorzenia z powodu niewykrycia sprawców lub niestwierdzenia przestępstwa - nie zmienia się od lat, niezależnie od tego, kto rządzi. "Nie mam złudzeń, że policja jest w stanie zapewnić mi bezpieczeństwo" - mówi "Gazecie" Dariusz Libionka, w atmosferze zagrożenia musi żyć również Maor Melikson. To nasz wspólny dramat, którego nie warto osłabiać szukając maczug do walki z politycznymi przeciwnikami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2011