Nauczyciel podstaw

Słowa o „poszukiwaniu Boga” nie brzmią w jego ustach trywialnie, bo sam jest człowiekiem poszukującym Boga.

11.02.2013

Czyta się kilka minut

Tak się złożyło, że byłem we Francji w dniach pielgrzymki Benedykta XVI. Stojąc przed katedrą Notre Dame w oczekiwaniu na nieszpory, słuchałem przemówienia do przedstawicieli świata kultury zebranych w Kolegium Bernardynów. Pamiętam wrażenie, jakie wywarły na mnie pierwsze słowa Papieża, wypowiedziane z pewną akademicką monotonią: „Dziś wieczorem chciałbym mówić o początkach teologii zachodniej i korzeniach kultury europejskiej”.
Trudno powiedzieć, czy bardziej poruszył mnie spokojny ton głosu człowieka, który zabierał się za temat budzący wiele kontrowersji, czy też jego ambicja dotarcia do podstaw rzeczywistości tak złożonych; ambicja, która zakrawała na zuchwałość. Mówić o początkach i korzeniach nie jest rzeczą błahą i nie każdy może sobie na to pozwolić. Patrząc na wzniesione przez człowieka budowle, nie dostrzegamy ich fundamentów – i tak samo nie jest nam łatwo dotrzeć umysłem do podstaw świata. Ktoś, kto to umie, musi być mistrzem w swojej dziedzinie.
FUNDAMENT TEOLOGII
Odpowiedź, której w paryskim przemówieniu udzielił Benedykt XVI, do dziś robi na mnie wrażenie. Papież wskazał na historyczną rolę monastycyzmu w kształtowaniu się kultury nowożytnej Europy, a potem przyznał, że „pragnieniem mnichów nie było budowanie nowej kultury ani też przechowywanie kultury przeszłości. Motywacja była o wiele prostsza. Ich celem było poszukiwanie Boga, quaerere Deum. (...) Pragnęli rzeczy najważniejszej: poświęcić się temu, co wartościowe, nieprzemijalne, znalezieniu samego Życia”. W sposób prosty i skromny Benedykt XVI wskazał podstawę teologii i kultury: poszukiwanie Boga.
Czy jednak mówienie o poszukiwaniu Boga nie ociera się o trywializm? Żadną miarą! Tendencje do idolatrii są u ludzi tak silne, że bardziej oczywiste od poszukiwania Boga wydaje się w nas przywiązywanie się do bożków. To dlatego quaerere Deum jest wezwaniem zawsze świeżym i odkrywczym. Nabiera natomiast mocy, kiedy pochodzi od człowieka, który sam się nim przejął.
Słowa o „poszukiwaniu Boga” nie są w ustach Benedykta XVI trywialną formułą teologiczną, wytrychem, którym otwiera się wszystkie drzwi, ale praktycznym wskazaniem na podstawową rzeczywistość wiary, z tego prostego powodu, że on sam jest człowiekiem poszukującym Boga. Nie można mieć co do tego wątpliwości, kiedy słyszy się, w jaki sposób wypowiada słowo „Pan”. Gdy po skandalu pedofilskim w Irlandii napisał do tamtejszej wspólnoty, że „aby zaleczyć tę bolesną ranę, Kościół musi przede wszystkim uznać przed Panem i przed innymi ludźmi, że zostały popełnione ciężkie grzechy wobec bezbronnych dzieci”, wyraził przekonanie, że Pan jest nie mniej realny niż ludzie. I nie mniej skrzywdzony.
Homilie papieskie są świadectwem przekonania, że quaerere Deum nie jest przywilejem niektórych, lecz chlebem powszednim wszystkich członków Kościoła. Nie inaczej należy interpretować wypowiedź skierowaną do duchownych w Polsce: „wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem”, oraz cykl katechez o Apostołach, o pierwszych uczniach Chrystusa, o Ojcach Kościoła i o jego Mistrzach: poszukiwanie Boga jest podstawą chrześcijaństwa.
WIARA, ROZUM I PYCHA
Właśnie dlatego, że podstawowym zadaniem człowieka jest poszukiwanie Boga, Benedyktowi XVI tak leży na sercu przywrócenie wiary tym, którzy odrzucili ją w imię rozumu. Nie ma poszukiwania Boga bez wiary lub bez rozumu, oba są konieczne. Tymczasem coś się stało – ale nie miejsce tu na zajmowanie się tym tematem – że rozum ludzki rozwiódł się z wiarą i skutkiem tego „wierzyć” wydaje się dziś człowiekowi nierozumne, a „rozumować” (choć w zdecydowanie mniejszym stopniu) budzi podejrzenie o niewierność. Trzeba więc nauczyć rozumnego człowieka podstaw wiary, bo bez tego nie znajdzie Boga. W jednej ze swoich homilii Benedykt XVI mówił: „Bóg nigdy nie domaga się od człowieka ofiary ze swojego rozumu! Rozum nigdy nie wchodzi w rzeczywisty konflikt z wiarą! Jedyny Bóg, Ojciec, Syn i Duch Święty, stworzył nasz rozum i daje nam wiarę, proponując, byśmy w wolności przyjęli ją jako cenny dar”. Podstawą wiary jest zatem wolność ludzka, a nie rozum, jak zdają się wierzyć ci, którzy u rozumu szukają zgody na własną wiarę. Wiara nie potrzebuje przekonywać rozumu, bo nigdy nie wchodzi z nim w konflikt. Jej podstawą – podobnie zresztą jak podstawą rozumu – jest sam Bóg, z tym, że o ile rozum jest po prostu stworzony i człowiek zastaje go w sobie, o tyle wiara jest darem, który przyjmuje się w wolności. Wiara jest decyzją wolną i wyzwalającą, a nie „kołem ratunkowym” w sytuacji, gdy rozum sobie z czymś nie radzi. Poszerzając przestrzeń dla wiary i umacniając jej fundamenty, Benedykt XVI czyni jeszcze jedną ważną rzecz: uczy pokory. Podczas homilii wygłoszonej w uroczystość Objawienia Pańskiego pytał, co sprawia, że niektórzy widzą w Jezusie Boga i dają Mu wiarę, a inni nie. Według słów Papieża powodem zamknięcia serca na wiarę jest „zbytnia pewność siebie, pretensjonalne przekonanie o doskonałym poznaniu rzeczywistości”. Tacy ludzie „są pewni idei, którą sobie uczynili na temat świata, i nie pozwalają się głęboko wstrząsnąć przygodą Boga, który chce ich spotkać”. Słowem – „brakuje autentycznej pokory”. I żeby nikt nie łudził się, że od trudności w wierze stawianych przez pychę wolni są ludzie wierzący, warto przytoczyć słowa Papieża skierowane do członków Międzynarodowej Komisji Teologicznej: „Są wielcy uczeni, wielcy specjaliści, wielcy teologowie, mistrzowie wiary, którzy nauczyli nas wielu rzeczy. Zagłębili się w detale Pisma Świętego, historii zbawienia, ale nie zdołali zobaczyć samego misterium, prawdziwego serca: ­że Jezus był rzeczywiście Synem Boga”. Podstawy wiary trzeba zatem umacniać i poszerzać również w sercu już wierzącym, „otwierając się w pokorze na nowość działania Boga”. Nie wierzymy przecież w Boga pomyślanego i skonstruowanego przez nasz rozum, ale w Boga, który przychodzi i objawia się, nieustannie nas zaskakując.
WIĘŹ Z JEZUSEM
Podstawą wiary chrześcijańskiej jest zatem według Benedykta XVI pokorne poszukiwanie Boga, który nie tylko poddał człowieka pod dostępne dla rozumu prawa rządzące światem, ale zaprosił go do wolności, którą otwiera przed nim wybór wiary; do wolności nieskończonej, bo przecież horyzonty wiary dosięgają nieskończoności Boga.
 Wiara nie rozmywa się jednak w nieokreśloności Absolutu i nie jest skazana na błądzenie po mętnym bezkresie. Bóg stał się przecież człowiekiem i dlatego wiara nie jest wewnętrznym przeczuciem czegoś większego od rozumu, a staje się więzią z Jezusem. W nauczaniu Benedykta XVI poszukiwanie Boga oraz przywiązanie do Jezusa są tak ściśle złączone, że właściwie można mówić, iż są dla niego tym samym. To pewnie dlatego jednym z charakterystycznych elementów nauki Papieża o wierze jest niezwykle proste, wręcz dziecięce, umiłowanie Pana. Jak przypomniał w homilii wygłoszonej w Warszawie: „istnieje najściślejszy związek między wiarą i całkowitym poświęceniem się Jezusowi w miłości”. Z tej homilii pochodzą również słowa: „Wiara nie oznacza jedynie przyjęcia określonego zbioru prawd dotyczących tajemnic Boga, człowieka, życia i śmierci oraz rzeczy przyszłych. Wiara polega na głębokiej, osobistej relacji z Chrystusem, relacji opartej na miłości Tego, który nas pierwszy umiłował (por. 1 J 4, 11)” . Wszystko to, co niejednokrotnie nazywamy życiem wiary, czyli naśladowanie Chrystusa, sprawowanie sakramentów, modlitwa, pokuta czy rozważanie Słowa Bożego, jest owocem wiary nieskończenie prostszej i głębszej, która utożsamia się z umiłowaniem Jezusa i powierzeniem się Mu. W naszej wierze zatem rzeczywistością najbardziej podstawową, najważniejszą i najgłębszą jest więź z Chrystusem. W tym miejscu ponownie trzeba zmierzyć się z pytaniem, czy takie nauczanie o wierze nie jest powtarzaniem truizmów? Czy nie ma ważniejszych, pilniejszych spraw do powiedzenia? Wydaje się, że waga rozumienia chrześcijańskiej wiary jako więzi z Panem znalazła swój najpełniejszy wyraz w ostatnich miesiącach, gdy Kościół stanął przed światem nędzny i grzeszny. Okazało się, że wierzący nie są lepsi od niewierzących, nie są mądrzejsi i bardziej moralni. Kościół w oczach wielu stracił wszystko, przestał być miejscem schronienia przed ludzką słabością i głupotą. Co w takiej sytuacji można powiedzieć?
Benedykt XVI nie bronił Kościoła, nie tłumaczył i nie usprawiedliwiał przestępstw osób duchownych, ale wskazał na rzecz najważniejszą: „To we wspólnocie Kościoła spotykamy osobę Jezusa Chrystusa, który sam był ofiarą niesprawiedliwości i grzechu”. Są sytuacje, w których bez głębokiej świadomości istoty wiary chrześcijańskiej, niczyja wiara się nie ostoi, bo i sam Kościół nie ostałby się bez fundamentu, którym jest Chrystus Pan. Benedykt XVI wie o tym dobrze.
Jeśli Bóg dał nam w tych latach namiestnika Chrystusowego, który przypomina rzeczy tak proste i fundamentalne, to może zależy Mu, żeby Kościół przed moralnością, dyscypliną święceń, rytem sakramentów, komunikacją ze światem czy wychowywaniem narodów, zajął się miłowaniem Pana?

Ks. PRZEMYSŁAW MAREK SZEWCZYK (ur. 1977) jest kapłanem Archidiecezji Łódzkiej. W 2009 r. ukończył studia patrystyczne na KUL. Powyższy tekst ukazał się na naszych łamach w kwietniu 2010 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2013