Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"Z gejami to dajmy sobie spokój, ale z lesbijkami - rechotał - to chętnie bym popatrzył". Posypały się oceny, interpretacje i pytania. A więc po pierwsze: czy była to homofobiczna wypowiedź? Bez wątpienia, bo zarówno wobec gejów, jak i lesbijek wyrażała pogardę. Ale czy obraziła osoby homoseksualne? Trzeba zapytać ich samych, ale mam wątpliwości, czy tak żenujące - podwójnie, bo wypowiedziane ze świadomością, że to wystąpienie publiczne - słowa są w stanie skompromitować kogokolwiek poza samym mówiącym. Zresztą nazywanie czyichś słów "wypowiedzią" zakłada minimum powagi, tymczasem zachowanie Węgrzyna ocenić łatwo: chodzi raczej o prostacki rechot, zwykłe - by tak rzec - buractwo.
Po drugie: czy Węgrzyn - jak komentowano - przekroczył granicę? Jaką granicę? Przecież taki rechot rozbrzmiewa jak Polska długa i szeroka. Rechocze Polak, komentując wygląd i domniemane zachowania seksualne innych, wulgarne określenia czynności seksualnych i osób homoseksualnych to repertuar wyzwisk dzieci w podstawówkach, gładź szpachlową i kurze fermy reklamuje się przy pomocy kobiecego ciała, standardowym wyposażeniem biur, nie tylko moto-serwisów, są kalendarze z "gołą babą". Nie umiejąc normalnie rozmawiać o seksualności, uznajemy ją za sprośny sekret, sublimowany w prostackich żartach, być może maskując w ten sposób własną wobec seksu bezradność.
W tym sensie ciąg dalszy wypowiedzi posła Węgrzyna, o tym, że homoseksualizm jest jakoby "pogwałceniem praw natury", nie jest głosem w żadnej debacie, lecz jedynie wyrazem natury posła Węgrzyna.