Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Grozą powiało kilka miesięcy temu na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie wykład Zygmunta Baumana zakłóciła grupa wywrzaskująca pod adresem prelegenta: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!”. Przedstawienie musieli przerwać policjanci.
Tym razem było spokojnie, a do tego śmiesznie. Odbywające się w murach tej samej uczelni spotkanie wrocławskiego Klubu „Tygodnika Powszechnego” odwiedziła kilkuosobowa grupka narodowców, która – nie bez problemów technicznych – rozpostarła transparent z hasłem: „Mazowiecki: zdrajca z Magdalenki” (spotkanie poświęcone było pamięci pierwszego premiera III RP).
Swego czasu Stefan Chwin pisał na tych łamach o polskim inteligencie bezbronnym wobec agresji. Tym razem inteligencja – w osobach prowadzącego spotkanie Jerzego Sawki, a także uczestniczących w nim Władysława Frasyniuka i o. Józefa Puciłowskiego – sięgnęła po broń sprawdzoną i skuteczną. „Możecie panowie przeczytać? Bo to strasznie pływa” – zwrócił się do schowanych za płótnem osób prowadzący. Władysław Frasyniuk rzucił, że demonstranci budzą jego litość, a ktoś z sali zauważył, że transparent śmierdzi farbą, ale można spokojnie kontynuować spotkanie. „Już przeczytaliśmy. Mogą państwo zwinąć” – powiedział Sawka.
Najwyraźniej poskutkowało: po krótkim pokazie lekceważenia narodowcy – dotknięci takim obrotem rzeczy? – zwinęli transparent i pierzchli. Z pewnością podobnej taktyki nie da się uznać za uniwersalną: trudno ją zastosować wobec liczniejszej – i agresywnej, jak było podczas kilku wcześniejszych „najazdów” – grupy. Ale uczestnicy spotkania we Wrocławiu pokazali model, do którego warto dążyć. Nie ma wszak większej kary dla głosicieli teorii „zdrady w Magdalence” i „reżimu Tuska” niż odebrana nadzieja na męczeństwo.