Najważniejsze pytanie

W hrabstwie Dorset , w wiosce Hinton St. Mary, odkryto w 1963 r. rzymską willę z IV wieku. Archeologowie natrafili na mozaikę, która na pierwszy rzut oka przedstawiała młodego Apollina. Przyglądając się dokładniej, zauważyli jednak greckie litery XP, tworzące tło twarzy Człowieka z mozaiki.

19.08.2008

Czyta się kilka minut

Te dwie litery tworzą monogram, symbol imienia Chrystusa. Niektórzy archeologowie wątpią jednak w chrześcijańskie pochodzenie mozaiki. Zdaniem krytyków pierwotnie był to obraz Apollina, schrystianizowany, gdy stara religia została wyparta przez nową. Ostrożniejsi ograniczają się jedynie do stwierdzenia: "Jeśli to jest Chrystus, to znaczy, że mamy do czynienia z jednym z najstarszych miejsc kultu chrześcijańskiego w Anglii". Chrześcijanie nie mają wątpliwości: to obraz Chrystusa, a miejsce było jednym z pierwszych kościołów Anglii.

Od dwóch tysięcy lat nieprzerwanie brzmi pytanie: "Kim jest Jezus?". Gdy stawiają je sobie ludzie jedynie zaintrygowani osobą Chrystusa, to brzmi wtedy niczym zwykły sondaż opinii publicznej. Gdy jednak pytanie jest postawione przez Tego, który sam jest przedmiotem zainteresowania, sprawa nabiera szczególnego znaczenia. Tym bardziej że nie pyta On: "Kim jestem?", ale "A wy za kogo mnie uważacie?".

Pytanie postawione uczniom w Cezarei Filipowej można nazwać najważniejszym pytaniem chrześcijaństwa. Jest nim nie dlatego, że jakoby zależał od niego los Jezusa w historii świata. On miał doskonałą samoświadomość swojego losu, pochodzenia i celu. "Wiem, skąd jestem i dokąd zmierzam" - mówił. Jego posłannictwo zatem nie zależy od korony, którą ludzie włożą mu na głowę, ale od Ojca, który Go posłał.

To pytanie jest ważne, bo zależy od niego nasza historia osobista. Podobnie jak historia Kościoła pierwszych wieków kształtowała się wokół sporów chrystologicznych, tak samo historia osobista każdego z nas kształtuje się wokół tej samej kwestii. Kim On jest? Prorokiem, jak Jan? Skrzywdzonym człowiekiem, jak Jeremiasz? Walczącym rygorystycznie o czystość wiary, jak Eliasz? To, jakimi uczniami Jezusa jesteśmy, zależy od tego, jak rozszyfrujemy Jego sekret.

Przed udzieleniem odpowiedzi warto zamilczeć. Owszem, można wyrwać się jak Piotr i wyznać wiarę w Mesjasza, niewiele z tego rozumiejąc. Jeśli towarzyszy temu pokora uznania, że wiara Kościoła nie może błądzić, podczas gdy człowiek jest omylny, to jest to postawa godna pochwały. Można też odrzucić to, co powiedzieli o Nim Jego uczniowie. W ten sposób, niestety, ucina się także pytania o siebie.

Jest i trzecia droga. Milczeć i przez wiele lat pozwalać brzmieć w duszy słowom: "A wy za kogo mnie uważacie?". Bo jak przekonuje jeden ze współczesnych teologów, Jezus pragnął, aby ludzie zastanawiali się nad jego tożsamością, słuchali Go cały czas. W ten sposób zawiązuje się z Nim osobistą relację. Bo jeśli nie odkrywam, kim jest dla mnie Jezus, co mi po tym, co o nim mówią inni? Gdy zaś wyznam z serca, kim On jest w odniesieniu do mnie, mam szansę usłyszeć to, co Piotr: "Szczęśliwy jesteś...". Moja historia osobista nabiera wtedy nowych barw.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2008