Nadzieja na sens

W pamięci zbiorowej szybko zatarł się fakt, że w mundurach armii zaborczych zginęło 450 tys. Polaków. Już w II Rzeczypospolitej zbiorowe wyobrażenia zdominował "mit Niepodległej" i walk w jej obronie w latach 1918-1920. W najnowszym numerze dodatek pt. Zagubiona pamięć wielkiej wojny...

23.06.2009

Czyta się kilka minut

Stopień emocjonalnego funkcjonowania I wojny światowej w Polsce nie może równać się z atmosferą w Wielkiej Brytanii, Francji czy Niemczech, których ukoronowaniem stał się w 1986 r. gest pojednania François Mitteranda i Helmuta Kohla na polu bitwy pod Verdun. W pamięci zbiorowej Polaków tamtą Wielką Wojnę wyparł mit NIEPODLEGŁEJ. Dziś odżywa inaczej: jako symbol powikłanych losów Polaków, Niemców, Rosjan. I zapomniany symbol zupełnie innej Europy.

95 lat temu kontynent pogrążał się w wojnie w szale euforii. Łzy i patetyczne pieśni zalewały Europę nie z powodu przerażenia, lecz patriotycznego uniesienia i wzruszenia. W samych Niemczech "z okazji" wojny powstało w sierpniu 1914 r. półtora miliona okolicznościowych wierszy. Za to w Polsce odżywała tęsknota za wojną, która "wyzwoli naród z niewoli"; modlono się "o wojnę powszechną za wolność ludów", którą przepowiadał Adam Mickiewicz w "Księgach Narodu Polskiego i Pielgrzymstwa Polskiego".

Kilka lat później Europa była cmentarzyskiem, z ponad 8,5 mln zabitych. W epigonalnym tle jej ludność pustoszyła grypa hiszpanka, która w powojennych latach pochłonęła kolejne miliony. Na tę hekatombę zareagowała literatura: na koniec lat 20. i początek 30. przypada "boom wojenny", a barometrem nastrojów staje się przekraczająca wszelkie normy popularności powieść Ericha Marii Remarque’a "Na zachodzie bez zmian", kupowana z zachłannością równą współczesnym bestsellerom (ponad 200 tys. sprzedanych egzemplarzy w dwa tygodnie). Pacyfistyczna projekcja Remarque’a była bardziej refleksją o mentalności powojennej niż o wojnie. Na drugim biegunie, rozpalając nie mniejsze emocje, królował Ernst Jünger apologizujący "śmierć jako rację życia".

W Polsce I wojna światowa nie wydała własnego Jüngera ani Remarque’a, choć szczególnie ten ostatni znalazł tu szeroki oddźwięk. Polska twórczość literacka i życie intelektualne skoncentrowały się na odzyskaniu niepodległości i czynie zbrojnym, który do niego prowadził, jako doświadczeniach nie tylko pokoleniowych, lecz epokowych. W pamięci zbiorowej zatarł się fakt, że 2 mln poborowych służyły w armiach rosyjskiej, austriackiej i niemieckiej, z czego 450 tys. poległo. Minimum drugie tyle zginęło w wyniku epidemii i głodu. Niektórzy szacują, że skala ofiar obywateli przyszłej Rzeczypospolitej dochodziła do 18 proc. populacji. Gdy armia rosyjska cofała się w 1915 r., stosując strategię "spalonej ziemi", wypędziła milion ludzi.

Przede wszystkim jednak "polska" I wojna światowa nie skończyła się w 1918 r. Jej epilogiem, który wstrząsnął nie tylko Polakami i na pokolenia ukształtował pamięć zbiorową, były zwycięska wojna polsko-bolszewicka (1919-20), obrona Lwowa (1918-19), powstanie wielkopolskie (1918-19) i trzy śląskie (1919, 1920, 1921). To, a nie wydarzenia z lat 1914-18, ukonstytuowało narodowy mit bohaterskiej walki za ojczyznę.

Zbiorowe wyobrażenia zdominował "mit Niepodległej", który łączył się z kultem Piłsudskiego. Jeden z najwybitniejszych pisarzy "antywojennych" ("Sól ziemi") w Polsce, Józef Wittlin, pisał: "A kiedy wielka wojna zagnała nas w cesarskie i królewskie pułki i patrzyliśmy na straszliwą i bezsensowną rzeź okłamywanych narodów, pośród wszystkich mundurów tej wojny jeden tylko wydał się nam czysty: niebieski mundur komendanta i jego Legionów. Przy nim była nadzieja na sens tej wojny, z myślą o nim lżej było nam tę wojnę znosić w obcej i bezdusznej armii. Przy nim była prawda".

Powszechna fascynacja niepodległością i kult Piłsudskiego tłumaczą, dlaczego I wojna światowa nie była dla Polaków ani tak ­absurdalna, ani tak bezmyślna jak np. dla pisarzy zachodnich. Społeczeństwo kultywowało bardziej romantyczno-ułański mit "wojenki" niż morderczej wojny. Byli wręcz tacy (jak pisarka Zofia Kossak-Szczucka), którzy traktowali czas "pokoju jako okres przygotowania do Wielkiej Przygody i do umierania za ojczyznę, co tak raduje żołnierskie serca". Dziarskie bądź sentymentalne piosenki o "Komendancie i jego Kasztance" czy "rozwijającym się rozmarynie" przetrwały dziesięciolecia jako popularne piosenki biesiadne. Śpiewane tym chętniej, że nie mieściły się w oficjalnym kanonie PRL-u.

II wojna światowa cudem ocaliła symbol polskiego wysiłku zbrojnego: Grób Nieznanego Żołnierza. W 1925 r. złożono w nim urnę z prochami nieznanego obrońcy Lwowa. Po powstaniu warszawskim Niemcy spalili Pałac Saski. Ironia losu spowodowała, że ocalała tylko jedna jego część: trzy środkowe arkady, które tworzyły właśnie Grób Nieznanego Żołnierza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2009