Nadzieja

Siła prozy Wiśniewskiego bierze się z odwagi stawiania pytań pozornie banalnych i już od dawna niemodnych, ale dotyczących rzeczy fundamentalnych i wcale nie oczywistych.

13.05.2017

Czyta się kilka minut

Michał R. Wiśniewski powraca z ostatnią już częścią swojej trylogii – poprzednie tytuły to „Jetlag” (2014) i „God Hates Poland” (2015) – w której udało mu się stworzyć pogłębioną i przekonującą panoramę pokolenia dzisiejszych trzydziestoparolatków z dużych miast, pracujących najczęściej w tzw. przemyśle kreatywnym lub korporacjach (to właśnie jemu zawdzięczamy określenie „biurowa klasa średnia”). Pomysł na serię jest wariacją na temat Balzakowskiej „Komedii ludzkiej” (oczywiście z zachowaniem wszelkich proporcji), gdyż kolejne części serii łączą się ze sobą subtelnie poprzez tylko niektóre wątki i postaci. Akcenty za każdym razem rozłożone są inaczej, jednak kilka podstawowych problemów pozostaje bez zmian. Wiśniewski stara się opisać sposób, w jaki świata doświadczają ludzie wychowani już po transformacji ustrojowej. Dominuje tu gorycz i rozczarowanie – na ile wynikają one z obiektywnych czynników zewnętrznych, a na ile z samego faktu wchodzenia w trudną dorosłość, to osobna kwestia. Bez wątpienia jednak obietnice lepszego świata, od których wibrowały lata 90., zniknęły już bez śladu, utopione w nudzie (i znoju) korporacyjno-freelancerskiego trybu życia. Jednak dla bohaterów Wiśniewskiego najbardziej bolesna okazała się dezintegracja relacji społecznych. Nieustanna konieczność udowadniania sobie i innym własnej wartości, wylewające się zewsząd fale bezinteresownej nienawiści oraz powszechne przyzwolenie na szowinizm czynią świat bardzo trudnym i samotnym miejscem do życia.

W żargonie informatycznym „Hello world” oznacza prosty program, dzięki któremu wyświetlony zostaje komunikat właśnie o treści „hello world”. Ma on na celu określenie, jakiego języka programowania użyto do stworzenia danej sekwencji kodu. Najnowsza powieść Wiśniewskiego pełni dokładnie tę samą funkcję – poddaje szczegółowej wiwisekcji wszystkie elementy składowe naszej rzeczywistości. Niezwykła siła tej prozy bierze się z odwagi stawiania pytań pozornie banalnych i już od dawna niemodnych, ale dotyczących rzeczy fundamentalnych i wcale nie oczywistych. Jaki jest nasz świat? Z czego jest zbudowany? Jakimi (czyimi?) językami posługujemy się we wzajemnych relacjach? I najważniejsze: co z tym wszystkim można zrobić?

Powód do zadawania tych pytań jest szczególny – chodzi o macierzyństwo. „Hello world” to historia trzech spokrewnionych ze sobą kobiet, żyjących w zupełnie różnych epokach. Pierwsza z nich, Ada, jest nastolatką dorastającą na blokowisku późnych lat 80., która przypadkiem zachodzi w ciążę. Patrycja z kolei jest współczesną trzydziestolatką, która próbuje oswoić się z niełatwą myślą, że wkrótce zostanie matką. Z kolei Mimi żyje w nieodległej, ale dystopijnej przyszłości, gdzie większość ludzkości egzystuje w nędzy, a garstka uprzywilejowanych korzysta z przywilejów nowej, wszechobecnej wirtualnej rzeczywistości. Jednym z elementów trzymających ten układ społeczny w ryzach jest restrykcyjna kontrola prokreacji, w ramach której Mimi zostaje wytypowana do urodzenia w naturalny sposób pierwszego od lat dziecka. Ten prosty pomysł na równoległe opowiadanie trzech nachodzących na siebie historii okazuje się niezwykle produktywny – dzięki niemu udaje się Wiśniewskiemu uchwycić nie tyle istotę macierzyństwa (tu raczej pokazane jest ono jako zbudowany z kilku kulturowych klisz mało przydatny, a wręcz opresyjny konstrukt społeczny), co wiązkę problemów, z którymi zmagają się kobiety-matki kolejnych pokoleń: niepewność o swój byt, protekcjonalizm, pogardę i inne pochodne kultury patriarchalnej.

Wydawca sugeruje, że pierwsze dwie części trylogii Wiśniewskiego były poświęcone miłości i nienawiści, natomiast jej zwieńczenie opowiada o nadziei. Choć brzmi to jak puste hasło marketingowe, paradoksalnie trafia w sedno. Nadzieja, kolejna lekko zmurszała i trącąca naftaliną kategoria, powraca w tej prozie w nowej odsłonie. Dzięki wyczulonemu słuchowi literackiemu i poprzez precyzyjną pracę na języku w „Hello world” udaje się rozbroić wiele niebezpiecznych i złowrogich (nie tylko wobec kobiet) konstrukcji, zarówno na poziomie dyskursu, jak i innych praktyk społecznych. Cała trylogia Wiśniewskiego pokazuje, że literatura wciąż może być niezwykle ważnym medium nie tylko służącym opisywaniu świata, ale przede wszystkim aktywnemu w nim uczestnictwu. W końcu dzięki niej kolejne pokolenia mogą z nadzieją witać świat. ©


Michał R. Wiśniewski, HELLO WORLD, Krytyka Polityczna, Warszawa 2017

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor i krytyk literacki, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2017